Temat: oddanie rodziców

ma ktoś z was taką sytuację że jego rodzicami trzeba się zajmować 24h/dobę ? przebierać, myć, karmić itp. Zajmujecie się tym same czy oddałyście ich do zolu itp? myslicie ze to dobre rozwiazanie?

ja kiedys przez miesiac zajmowalam sie takimi schorowanymi i bardzo starymi juz ludzmi. Mieli wspaniale dzieci, ale te dzieci robily zbyt wiele kosztem rodzicow. Syn wlasciwie mial prawie rozwalone malzenstwo. Zrezygnowal z pracy i zajmowal sie rodzicami. 

Ja sama bylam swiadkiem jak babcia prawie sie zakrztusila swoimi wymiocinami /ona sama nawet juz nie siadala, ani nie wstawala/. Na szczescie bylam w domu, bo starszy pan spanikowal i dostal pierdolca w tym momencie, doslownie. Gdy ona sie dusila, on dzwonil do swojego syna, ktory byl codziennie i na ten jeden jedyny dzien zrobil sobie wolne od opieki rodzicow. Wzielam babcie za frak, wskoczylam na lozko i podnioslam ja do pionu. Ufff, przezyla. 

Takich sytuacji na pograniczu i krok od smierci bylo wiele i zdarzaly sie zbyt czesto. Oni mieli opiekunke, ktora ogarniala im mieszkanie, gotowala obiady...Ale uwazam, ze w tej sytuacji rozsadniejsze byloby oddanie rodzicow do jakiegos dobrego osrodka, gdzie byliby razem, a mieliby fachowa opieke pielegniarkska, posprzatane, jedzenie podane /tamta babeczka gotowala im obiady, a gdzie sniadania i kolacje?/. Ech..i jeszcze ich rozpadajacy sie dom. Bez przerwy jakies awarie itd...

Wspolczulam gdzies tej rodzinie, bo mielioni ogromny dylemat moralny, a dziadzius /kawal chama/ terroryzowal wszystkich i zarzucal, ze jesli umrze, to przez syna swojego.

Nie chce mi się czytać całego wątku, ale uważam, że osoby, które piszą, że nigdy by nie oddały, po prostu nigdy nie przeżyły takiej sytuacji i nie mają pojęcia jak wygląda opieka 24/7 nad chorym człowiekiem. Been there, done that. Prababcia miała alzheimera, moje głowne wspomnienia z okresu gdzie miałam ok 10 lat, to babcia, która calą noc chodziła po domu i wrzeszczała że mamy ją wypuścić, bo ktoś na nią czeka, bo musi isć do domu. Trzaskanie drzwiami, wszystko. Potem potrafiła ściany w toalecie wysmarować odchodami. Skończyło się jak upadła w mieszkaniu i złamała biodro, znaleźliśmy dla niej fantastyczny dom opieki i tam żyła przez kilka lat, aż do śmierci. 

Osobiście też wolałabym żeby na starość, kiedy nie będę w stanie samodzielnie funkcjonować, załatwiono mi dom opieki, bo siedzenie nad kimś i pilnowanie to nie zycie.

skrzydlata napisał(a):

Brzuszek87 napisał(a):

A co ma zrobic osoba co siedzi w pracy, rodzenstwo ma na to za przeproszeniem wyjebane a ojciec siedzi w pracy i na delegacjach a matka ma zaawansowanego ajzhalmera? Moj chłopak ma taka sytuacje sa kłotnie bo rodzenstwo na nim wymaga by zrezygnował z pracy i w domu siedział z nia 24h  bo z nimi mieszka. Ja bym moja matka sie nie zajmowała uznaje zastade- niech sie zajmuje ten z rodzenstwa kto jest najstarszy. 
ale masz bzdurna zasade, a czemu akurat nie najmlodszy lub najbogatszy?

bo na pewno nie jest najstarsza ;)

Uwazam, ze czasem lepiej jest oddac pod opieke niz samemu nieumiejetnie ja wykonywa, a nawet krzewdzic z bezradnosci, czy zostawiac na caly dzien na suchym prowiancie, lub bez w brudnym pampersie to dopiero jest swinstwo, a nie przyznanie, ze nie dam rady i szukanie najlepszego rozwiazania jakim czasem jest dom pomocy

łatwo się ocenia jak się nie jest w takiej sytuacji.
Zajmowałam się jako nastolatka babcią i to był koszmar.

Nie chciałabym kąpać i przebierać moich rodziców..wiem na 100% że oni też by tego bardzo nie chcieli.

Wynajęłabym kogoś do pomocy w takich sprawach, chyba że byłoby mnie stać na wspaniały dom opieki to czemu nie.

Oni też na pewno byliby tak szczęśliwsi niż obwiniając się, że poświęcam swoje życie.

Moja Mama zajmowała się Babcią, ja jej pomagałam, ale wiadomo w mniejszym stopniu byłam obciążona opieką.  Babcia w ostatnim czasie była przykuta do łóżka. Był to bardzo trudny czas, ale moja Mama nie wyobrażała sobie, żeby Babcie oddać. Mama wtedy nie pracowała, Tata sam utrzymywał dom. Ale łatwo powiedzieć gdy możliwości finansowe pozwalają. U nas może nie było rewelacyjne, ale pieniędzy na podstawowe rzeczy nie brakowało. Nie wiem jak by było gdybyśmy klepali biedę i Mama np musiałaby chodzić do pracy. Mi na dzień dzisiejszy wydaje się, ze rodziców nie oddałam bym nigdzie.

Pasek wagi

Ja miałam taką sytuację z Teściami. Kiedy się rozchorowali - zamieszkali u nas w domu. Kiedy Teściowa czuła się coraz gorzej - pomagał Teść i Teściowej siostra. Kiedy Teściowa zmarła stan Taty zaczął się bardzo pogarszać. Chorował na chorobę Parkinsona. Do końca jeździłam z nim do lekarza i zajmowaliśmy się razem z mężem, ale musieliśmy znaleźć dodatkowo opiekunkę. Zamieszkała z nami. Nie zdecydowaliśmy się zrezygnować z pracy. 

Pasek wagi

adele8 napisał(a):

Nie chce mi się czytać całego wątku, ale uważam, że osoby, które piszą, że nigdy by nie oddały, po prostu nigdy nie przeżyły takiej sytuacji i nie mają pojęcia jak wygląda opieka 24/7 nad chorym człowiekiem. Been there, done that. Prababcia miała alzheimera, moje głowne wspomnienia z okresu gdzie miałam ok 10 lat, to babcia, która calą noc chodziła po domu i wrzeszczała że mamy ją wypuścić, bo ktoś na nią czeka, bo musi isć do domu. Trzaskanie drzwiami, wszystko. Potem potrafiła ściany w toalecie wysmarować odchodami. Skończyło się jak upadła w mieszkaniu i złamała biodro, znaleźliśmy dla niej fantastyczny dom opieki i tam żyła przez kilka lat, aż do śmierci. Osobiście też wolałabym żeby na starość, kiedy nie będę w stanie samodzielnie funkcjonować, załatwiono mi dom opieki, bo siedzenie nad kimś i pilnowanie to nie zycie.

I ja bym jeszcze dodała...że naprawdę nikomu nie życzę żeby stanął przed wyborem własne życie a opieka nad rodzicami. U mnie w rodzinie też Alzheimer, także też to przeżyłam. A decyzja o oddaniu bliskiego do domu opieki to nie jest po prostu "pozbycie się roblemu" jak się wielu osobom wydaje... I 24/7 to naprawdę w przypadku Alzheimera 24/7, bo wystarczy, że pójdziesz do kibelka na dłuższe posiedzenie i nie wiesz co zastaniesz po powrocie... Łatwo wydawać opinię komuś kto ma młodych, zdrowych rodziców i sprawnych dziadków.

Moja mama jeszcze nie wymaga calodobowej opieki ale... nawet nie wiem jak wlasciwie jej stan opisac. Od 13 lat ma zdiagnozowana schizofrenie paranoidalna, do 2011 roku raz w roku byla tak z 3 tygodnie w szpitalu po czym wracala jak nowa i normalnie funkcjonowala, pracowala i wszystko gralo. Jak zmarla moja babcia (jej mama) to tak ja to trzepnelo ze po ponad 3 miesiacach pobytu w szpitalu dostalem do domu czlowieka ktory zyje ale dla mnie to nie zycie. 12 tabletek na dzien, porozmawiac z nia nie idzie bo zyje w swoim swiecie i tylko sie spiera i wmawia ze jacys wymysleni ludzie wszystko zalatwiaja co jest do zalatwienia. Powywalala wazne dokumenty, chowala poczte, mialem z tego powodu spore problemy. Od ponad roku jestem jej prawnym opiekunem. Sam pracuje w domu spokojnej starosci (jaka piekna nazwa co nie?) i wiem co czeka moja mama no i boje sie tego. Albo zeswiruje do tego stopnia ze nie bedzie mogla zostac sama w domu albo umrze przedwczesnie z powodu tych wszystkich lekow. Kupe lat temu mowilem podobnie jak niektorzy tutaj ze nigdy bym mamy nie oddal a dzis wiem ze prawdopodobnie kiedys przyjdzie taki dzien. Moja mama potrafi sie sama umyc, ubrac i zjesc. Zakopow czy obiadu nie zrobi, gdyby w odmu zabraklo jedzenia to nie wiem dokadnie ale pewnie zmarla by z glodu albo poszla na zakupy bez kasy i wmawiala ze "wujek wszystko zaplaci" Na poczatku mnie to mega meczylo, sam popadlem w depresje ale poszedlem do psychologa bo prawdopodobnie padlo by mi na psyche jak jej. Po krotkim czasie zaczalem sie tez odchudzac i niby jakos tam sobie zyje, ale kazdego dnia sie o nia boje i lapie sie na tym ze zachowuje sie w stosunku do niej tak jak kiedys ona do mnie czyli rano jak wstaje to pierwsze co ide do jej pokoju sprawdzic czy oddycha, to samo po kazdym powrocie do domu. Z praca tez mialem problemy bo ja musialem wychodzic a ta mi plakala ze nie musisz bo mamy iles tam tysiecy € renty (zwlaszcza ja w wieku 33 lat :P) dopiero gdy dostalem plakietke z nazwiskiem i emblematem caritasu to sie z tym pogodzila.

Powiedzenie "nigdy nie mow nigdy" jest bardzo odpowiednie dla tego tematu, jak i wielu innych powaznych typu aborcja, eutanazja czy in vitro.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.