Temat: Niepracujące matki

Co myślicie o niepracujących matkach? Nie mowię tu o mamach niemowlaków czy dzieci niepłnosprawnych. Ale matkach, ktore miją dziecko lub dwójkę w wieku wczesnoszkolnym lub późnoprzedszkolnym i tłumaczą swoje siedzenie w domu posiadaniem dzieci. Nie mogą pójść do pracy bo dzieci przecież nie mogą być poza domem do 16, bo tylko one potrafią z dziećmi odrobić lekcje, żaden inny opiekun, bo obiad trzeba ugotować, bo tyle prac w domu. Jak myślicie, jest to lenistwo czy nieporadność życiowa?

drska napisał(a):

Pewnie wypowiadają się na ten moment głównie bezdzietne mądrale, nie?Moja córka ma 10 msc i wizja powrotu do pracy budzi we mnie paniczny lęk, bo to by oznaczało, że przez 10h dziennie opiekowaliby się nią obcy ludzie, jak wrócę zmęczona do domu, to będę miała dla niej może 3-4h, bo potem już spać, zakładając, że magiczne dłonie ogarną dom i jedzenie. Nie wiem czy moje uczucia w tej kwestii się zmienią, ale jestem w stanie zrozumieć takie matki.Co do matek starszych dzieciaków i nastolatków, to jeśli mają możliwości i je taki układ zadowala to w czym problem? Komuś tu żal tyłek ściska, że one nie muszą w korpo po 18h siedzieć - nie oszukujmy się "spełnienie zawodowe" w naszych realiach to fikcja, a mało kto kocha swoją pracę? Inna rzecz, że przy nastolatkach można już spokojnie z domu ruszyć i jeśli bycie kurą domową wiąże się z wiecznym płaczem, że w kasie za mało to taką marudzącą pierwsza do pracy bym na kopach wysłała.

sama dzieci nie mam, ale tez uważam że to często zazdrość przemawia przez osoby, które negatywnie się wypowiadają na temat matek niepracujących. Ktos ma lepiej ode mnie, więc mu wbije szpilę. Przypominam sobie jak to ludzie jeszcze niedawno podziwiali Przybylską, ze potrafiła poświęcić karierę by dzieci wychowywać, a teraz względem zwykłej matki są rzucane teksty typu "wygodnictwo i lenistwo".

Ja mam w pracy koleżanki matki 2-letnich berbeci - ich mężowie też pracują, a maleństwa są w żłobku - kwestia indywidualna każdego ...

kapuczino napisał(a):

drska napisał(a):

Pewnie wypowiadają się na ten moment głównie bezdzietne mądrale, nie?Moja córka ma 10 msc i wizja powrotu do pracy budzi we mnie paniczny lęk, bo to by oznaczało, że przez 10h dziennie opiekowaliby się nią obcy ludzie, jak wrócę zmęczona do domu, to będę miała dla niej może 3-4h, bo potem już spać, zakładając, że magiczne dłonie ogarną dom i jedzenie. Nie wiem czy moje uczucia w tej kwestii się zmienią, ale jestem w stanie zrozumieć takie matki.Co do matek starszych dzieciaków i nastolatków, to jeśli mają możliwości i je taki układ zadowala to w czym problem? Komuś tu żal tyłek ściska, że one nie muszą w korpo po 18h siedzieć - nie oszukujmy się "spełnienie zawodowe" w naszych realiach to fikcja, a mało kto kocha swoją pracę? Inna rzecz, że przy nastolatkach można już spokojnie z domu ruszyć i jeśli bycie kurą domową wiąże się z wiecznym płaczem, że w kasie za mało to taką marudzącą pierwsza do pracy bym na kopach wysłała.
sama dzieci nie mam, ale tez uważam że to często zazdrość przemawia przez osoby, które negatywnie się wypowiadają na temat matek niepracujących. Ktos ma lepiej ode mnie, więc mu wbije szpilę. Przypominam sobie jak to ludzie jeszcze niedawno podziwiali Przybylską, ze potrafiła poświęcić karierę by dzieci wychowywać, a teraz względem zwykłej matki są rzucane teksty typu "wygodnictwo i lenistwo".

Tylko wiesz, tutaj mamy konflikt interesow, bo np. dla mnie matki siedzace z dziecmi w domach wcale nie maja lepiej, wiec ciezko moje podejscie uargumentowac tym, ze jestem o cos zazdrosna ;-)))

I nie mowie o rodzinach, ktore moga sobie na to pozwolic. Tylko mnie strzela, jak widze matki, ktore nigdy nie pracowaly, ktore narzekaja na swoj byt, ale palcem nie kiwna, bo musza dzieci wychowywac. A z tego co w Pl obserwuje, to niestety nie sa to wyjatki.

Mysle, ze czesto to świadomy wybor kobiety i mężczyzny. Nie widze w tym nic zlego. Sama byc moze rozwaze taki model rodziny. 

Oceniacie niesprawiedliwie. Jesli rodzine na to stac to jest to fajna sprawa.

Tak sa tez nieporadne kobiety, ktore chca pracować, ale nie moga znalezc pracy i tak to tlumacza lub zwyczajnie chca sie lenic, ale nie zawsze tak jest.

Matka i zona na caly etat moze robic wieeeeeele rzeczy dla rodziny.

Sa oczywiscie kobiety, ktore jednak bardzo cenia sobie kariere zawodowa i super lacza rodzicielstwo i prace, ale to nie jest obowiazek kobiety! Nie musi chciec miec 2 czy 1,5 etatu! Tak wiem jest maz, ale to tak czy owak wyczerpujace.

Znacznie częściej spotykam sfrustrowane zyciem kobiety ledwo ciągnące wozek rodziny i pracy.

sandrine84 napisał(a):

Ja mam w pracy koleżanki matki 2-letnich berbeci - ich mężowie też pracują, a maleństwa są w żłobku - kwestia indywidualna każdego ...

Niestety nie kazde dziecko sie nadaje do zlobka. Albo niektore zlobki sa dosc przewrazliwione.Dziecko raz kichnie czy kaszlnie i juz dzwonia do rodzica, ze ma je zabrac bo na pewno chore.

Pasek wagi

Cyrica napisał(a):

x napisał(a):

(cut) Matkom w tym kraju jest cholernie trudno i to poczawszy od trudu jazdy autobusemz wozkiem az na pracy skonczywszy. (cut).
:|zaczynam zmieniac zdanie i przychylam sie do autorki tematu... kalectwo zyciowe... :|ciezko, to mialy matki 100 lat temu... 70 lat temu... wstyd po prostu... autobusy wszystkie niskopodlogowe, jeszcze 10 lat temu polowa jedzila Ikarusow i trzeba bylo zaparzac po schodkach... praca jest taka jak zawsze, taka jak ludziom potrzebna, i jednak zycie a nie licencjaty weryfikuja kto sie do jakiej nadaje... wcale mnie nie dziwia znajome Datunie przypadki...

w Warszawie moze i tak:PP


zależy od istoty takiej decyzji. niektóre nie pracują bo zwyczajnie nie muszą :) i to cię chyba najbardziej w tym wszystkim boli.

Myślę, że do powiedzenia mają też coś ojcowie - w końcu to też ich dzieci i mogą sami zachęcać żony lub partnerki do czasowego pozostania z dziećmi 

.Mój facet np powiedział dziś (pytałam w kontekście dyskusji na forum), że jak będziemy mieli dziecko to nie odda go wcześniej nigdzie niż do przedszkola. Na moje pytanie czy sam zmierza siedzieć z dziećkiem jeśli ja nie będę chciała powiedział, że jak będzie trzeba to będzie (on akurat ma możliwość pracy zdalnej więc mu wierzę): "bo takie małe, roczne, dwuletnie dziecko nie powie jeśli mu się dzieje krzywda. Starsze w przedszkolu, 3-4 letnie już może coś sygnalizować."

I przypomniał o sytuacji która miała miejsce ok rok-dwa lata temu temu we Wrocławiu gdzie w prywatnym żłobku kobiety wiązały malutkie dzieci, Na pewno o tym słyszałyście. Sama poznałam jednego z rodziców - pamiętam jak nam  opowiadał o żłobku i swoim rocznym  synku - niczego nie podejrzewał. W mojej rodzinie również była taka sytuacja. Mój brat dopiero jako dorosły facet opowiedział jak panie przedszkolanki czy też w żłobku kazały mu za karę że zsikał się w majtki stać w kącie w mokrej pieluszcze przez jakiś dłuższy czas. Miał ok 1,5 - 2, może 3 lata i było to ponad 30 lat temu ale było. Sumując - nie widziwe się, że niektóre kobiety wolą przez kilka lat odchować dzieci same.

jestem w domu....nie "siedze" dziecko chodzi do przedszkola... odbieram....dbam o dom....maz zarabia w sumie na styk...jezeli poszlabym do pracy po przedszkolu nie ma kto sie zajac dzieckiem dziadki pracuja drudzy sa daleko...nie bede obarczac dziadkow dzieckiem maja swoje zycie...wiec jestem w domu zajmuje sie wszystkim maz harruje ...wraca do domu ma cieply obiad a ja nie posylam chorego dziecka do przedszkola bo tam moje dziecko sie zaraza i jestem szczesliwa...............draznia mnie rodzice ktore posylaja chore dzieci do przedszkola do szkoly bo sie musza REALIZOWAC.... to nic ze ich dziaciaki zarazaja inne....przeciez trzeba sie realizowac....PorazKA!!

Jestem mamą dwóch synków- 4,5 roku i 13 miesięcy. Przed ślubem pracowałam od 19 roku życia najpierw sezonowo i w weekendy, studiowałam, byłam za granica gdzie miałam bardzo dobrą pracę biurową, awansowałam, wróciłam do Pl też miałam super pracę, też na stanowisku kierowniczym...nieporadna więc raczej nie jestem..

Pierwsze dziecko zostawiłam babci "do odchowania" czyt. też wychowania , kiedy miało 5 miesięcy. W ciąży pracowałam do 9 miesiąca. Wróciłam do pracy i tylko do siebie mogę mieć pretensje, że nie ja jedyna miałam prawo do Jego wychowywania, bo wychowanie babci często polega na" możesz wszystko"..dużo tym powrotem straciłam pięknych chwil. 

Pojawiło się drugie dziecko i spojrzenie się zmieniło. Doceniam każdą wspólną chwilę, to że mogę być z Maluchem. Pracę zmieniam, bo nie chcę żeby moje dziecko wychowywał ktoś obcy 5 dni w tyg po 9 godzin. Oprócz tego, że jestem"leniwą kurą domową" to czytam, ćwiczę, zajmuję się domem, dzieckiem, gotuję, prasuję, piorę, robię kolejne kursy ( wieczorowo, kiedy mąż jest w domu), odbieram starszaka z przedszkola, mam dla nich czas a Oni mają mamę!

Mój dzień jest za krótki mimo siedzenia w domu...

Więc Panie Mądralińskie...zastanówcie się nad osądami, bo mama w domu to skarb w domu dla dzieci i dla Rodziny...a to jedyna stała wartość w tych czasach..

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.