Temat: Niepracujące matki

Co myślicie o niepracujących matkach? Nie mowię tu o mamach niemowlaków czy dzieci niepłnosprawnych. Ale matkach, ktore miją dziecko lub dwójkę w wieku wczesnoszkolnym lub późnoprzedszkolnym i tłumaczą swoje siedzenie w domu posiadaniem dzieci. Nie mogą pójść do pracy bo dzieci przecież nie mogą być poza domem do 16, bo tylko one potrafią z dziećmi odrobić lekcje, żaden inny opiekun, bo obiad trzeba ugotować, bo tyle prac w domu. Jak myślicie, jest to lenistwo czy nieporadność życiowa?

aster1987 napisał(a):

Zoolaah napisał(a):

Znam matki, które pracują i jednocześnie opiekują się dzieckiem. Jest coś takiego jak praca zdalna, która można wykonywać w domu. Nie mówię tu oczywiście o składaniu długopisów czy pudełek. Ale np. tworzenie baz danych, prowadzenie kampanii reklamowych na stronach, programy partnerskie, prowadzenie bloga, pisanie tekstów, transkrypcje tekstów, a nawet rękodzieło. Dla chcącego nic trudnego tak naprawdę. To, że ktoś siedzi w domu nie znaczy, że nic nie robi. Ten temat pozwolił na namacalne odczucie, jak powszechne jest uogólnianie. Przykre to niestety.
właśnie, ciekawe gdzie jest taka zdalna praca? bo chętnie bym się jej podjęła, chyba tylko w teorii, w zeszłym roku chciałam zatrudnić się jako telemarketer, ale programu nie mogłam zainstalować na swoim kompie ( było dwóch informatyków - także nie dlatego że jestem komputerowy cep), dlatego też praca przeszła mi koło nosa i dwa tyg temu facet sam ponawia do mnie swoje ogłoszenie i wiecie co? sram na taką robotę. Swój komputer, swoje słuchawki, swój internet, swój prąd, krzesło, kartki długopisy wszystko... dzwonisz i zapraszasz na badania, nie masz płatne od kobiety, która się zgodziła przyjść, ani nawet od godziny, tylko o tej co faktycznie przyjdzie, czyli możesz dzwonić po 8 godz dziennie i może Ci wyjść 2-3 zł na godzinę, mało tego komp musi być wł , bo kobiety mogą do Ciebie oddzwaniać, więc masz np gości, ale musisz lecieć i gadać... także co to za robota? napisałam kilka prac zali, licen, robiłam rękodzieło także nie jest tak prosto jak w teorii

Ja tak pracuję i z tego się utrzymuję. Wiem, jak jest w teorii i w praktyce. Co wiecej, chciałam zatrudnić kilka osób. Tylko w teorii wygląda to tak, ze ludzie potrzebują pracy. Nie, ludzie się nie garną do pracy. 

datuna napisał(a):

no wiesz, ty też mnie prawdami raczysz, że dobre mamusie to można spotkać w ZOO/parku./przedszkoli. Zapewne chadzasz po tych cudnych miejscach i się zaprzyjaźniasz z postronnymi, wnikając im głęboko w duszę Ja, niestety, mówię tylko o znajomych i ludziach z mojego okręgu towarzystwa, którzy także się ostatnimi czasy rozmnażają. Nie zaczepiam ludzi w miejscach publicznych choć to na pewno powiększyłoby moją wiedzę o tych bardziej przyzwoitych matkach zostających w domu I tym akcentem kończę tę smętną konwersację, dziwnym nie jest, że postrzega się matki usiłujące wrócić do pracy tak nie inaczej, oh well.

Obracasz teraz kota ogonem. Dobrze wiesz, że nie chodziło mi o zaczepianie obcych ludzi na ulicy i przeprowadzaniu psychoanalizy między huśtawką a piaskownicą. Nie sądzę, żebym musiała tłumaczyć to, że zostając matką, kobieta mimowolnie zmienia swoje środowisko bytowania z pubu / klubu / galerii handlowej na takie, które jest bardziej przyjazne dla jej potomstwa. Miejsca te są okupowane przez rodziców z różnych środowisk; są lekarze, są budowlańcy, są fryzjerki, inżynierzy, nauczyciele, i tak dalej. Chcąc nie chcąc, zachodzi komunikacja między tymi ludźmi. Wśród nich można znaleźć zarówno ludzi bardzo przyzwoitych, jak i tych mniej. 

Jeśli Twoje doświadczenia z matkami będącymi w Twoim kręgu znajomych są aż tak przerażające, może nie trzeba od razu generalizować, ale zmienić środowisko?

Absolutnie nie chciałam usilnie nakłaniać wszystkich kobiet do pozostania w domu aż do momentu, gdy potomstwo skończy studia. Jednak jaki jest sens posiadania dziecka, skoro widzi się je jedynie między śniadaniem a wypuszczeniem do żłobka, a potem między 17 a wieczorynką?

niektóre tutaj wypowiadające się chyba nie znają realiów, albo po prostu ich warunki są inne. 

Moi rodzice pracowali, ja od 7 roku życia z kluczem wracałam do domu i siedziałam do powrotu mamy, mama wróciła z zakupami ok 16 zmęczona, jeszcze obiad sprzątanie, lekcje, wszystko biegiem, nie powiem, bo interesowała się mną i siostrą, dużo rozmawiałyśmy spędzałyśmy wspólnie czas, ale wszystko biegiem...dzisiaj dzieci są inne i to nie zawsze wina rodziców, to wina otoczenia, inna jest szkoła, inne zainteresowania, kiedyś szczytem marzeń chłopca była nowa piłka, rower, korki, a teraz? telefon, laptop, gry... kiedyś sąsiadka bez problemu zajęła się dzieckiem, a dzisiaj? znacie swoich sąsiadów? możecie im zaufać? zamieniliście z nimi więcej słów niż dzień dobry? kiedyś babcie w większości siedziały w domu, a teraz kobiety chapią, kiedy miałybyśmy zdecydować się na dziecko licząc na pomoc babci, skoro ona musi pracować do 67 r ż...pomyślcie jakie zagrożenia były w latach 80 - 90 tych? jaka kiedyś była praca pracodawcy a jacy są dzisiaj? załatwisz sobie przedszkole, żłobek, a z pracy możesz bez powodu wylecieć po miesiącu dwóch... podam Wam przykład mojego męża

20 paź urodziłam dziecko, mąż mógł iść na urlop, ale ja nie chciałam bo jest kierowcą i wiem z doświadczenia, że na urlopie nie przesiedział by 3 dni ciągiem , bo co chwila tel, więc kazałam mu iść na opiekę (nade mną bo jestem po cesarce, a mam jeszcze w domu starsze dziecko) więc poszedł na opiekę, w końcu mu przysługuje, ale nawet nie na 14 dni tylko na 10 bo się w szpitalu pomylili... wiecie co powiedział jego szef jak zobaczył L4? nie mamy już kierowcy, dajcie ogłoszenie, że szukamy nowego... i tak nas załatwił, chwile które powinny być najpiękniejsze, przepełnione są strachem... mąż pójdzie we wt do pracy i na pewno dostanie cały urlop do wykorzystania, czyli ponad 3 tyg...

Temat nie jest prosty, wiele z tych mam to mamy niespełnione i rozżalone, ktore swoje potrzeby przysypaly gdzieś pod sterta obowiązków domowych ucząc tym samym swoje dzieci rezygnacji z ich potrzeb w przyszlosci. Zazwyczaj zreszta zupełnie nieświadomie. 

U mnie poświęcenie 4 lat głownie na macierzynstwo skończyło sie niemal depresja. Dzieciom taka sytuacja na pewno nie służy. I wiem doskonale, ze nie byłam w tej sytuacji odosobniona.

Dzis pracuje na pełnym etacie, przy czym dojazdy i zajęcia poza praca zabierają dodatkowe godziny. Czasu dla córki mam mniej, ale mając mniej czasu bardziej sie go docenia i sensowniej wykorzystuje. Córka ma juz 7 lat i twierdzi, ze w przyszlosci chce byc jak ja. To daje mi wiecej szczescia z macierzyństwa niż odrabianie z nią lekcji o 14. Prac domowych dogląda inna przemiła pani (mi wystarczy, ze zajrze do jej zeszytów wieczorem). Zreszta córka tez nie siedzi i nie wyczekuje matki bo ma swoje obowiązki, szkole, znajomych, zainteresowania, ktore rozwijają i cieszą.

Ale ludzie sa różni, sa kobiety, ktore czerpią radość z posiadania gromadki dzieci i dbania o ognisko domowe. I nie sa ani leniwe ani nieporadne. Wręcz bardzo zaradne i mega zorganizowane, a przy tym szczerze uśmiechnięte. 

Zoolaah napisał(a):

aster1987 napisał(a):

Zoolaah napisał(a):

Znam matki, które pracują i jednocześnie opiekują się dzieckiem. Jest coś takiego jak praca zdalna, która można wykonywać w domu. Nie mówię tu oczywiście o składaniu długopisów czy pudełek. Ale np. tworzenie baz danych, prowadzenie kampanii reklamowych na stronach, programy partnerskie, prowadzenie bloga, pisanie tekstów, transkrypcje tekstów, a nawet rękodzieło. Dla chcącego nic trudnego tak naprawdę. To, że ktoś siedzi w domu nie znaczy, że nic nie robi. Ten temat pozwolił na namacalne odczucie, jak powszechne jest uogólnianie. Przykre to niestety.
właśnie, ciekawe gdzie jest taka zdalna praca? bo chętnie bym się jej podjęła, chyba tylko w teorii, w zeszłym roku chciałam zatrudnić się jako telemarketer, ale programu nie mogłam zainstalować na swoim kompie ( było dwóch informatyków - także nie dlatego że jestem komputerowy cep), dlatego też praca przeszła mi koło nosa i dwa tyg temu facet sam ponawia do mnie swoje ogłoszenie i wiecie co? sram na taką robotę. Swój komputer, swoje słuchawki, swój internet, swój prąd, krzesło, kartki długopisy wszystko... dzwonisz i zapraszasz na badania, nie masz płatne od kobiety, która się zgodziła przyjść, ani nawet od godziny, tylko o tej co faktycznie przyjdzie, czyli możesz dzwonić po 8 godz dziennie i może Ci wyjść 2-3 zł na godzinę, mało tego komp musi być wł , bo kobiety mogą do Ciebie oddzwaniać, więc masz np gości, ale musisz lecieć i gadać... także co to za robota? napisałam kilka prac zali, licen, robiłam rękodzieło także nie jest tak prosto jak w teorii
Ja tak pracuję i z tego się utrzymuję. Wiem, jak jest w teorii i w praktyce. Co wiecej, chciałam zatrudnić kilka osób. Tylko w teorii wygląda to tak, ze ludzie potrzebują pracy. Nie, ludzie się nie garną do pracy. 

słuchaj ja jestem bardzo chętna, szukałam w zeszłym roku szukałam bardzo intensywnie takiej pracy w domu i co? same piramidy... albo oszustwa, najpierw musiałabyś kupę kasy zainwestować i działalność otworzyć...

i jeszcze jedno - nie każda pracująca matka robi ze swojego dziecka kalekę, np moje chyba jako jedyne w grupie przedszkolnej 4 latków samo się ubiera, a są jeszcze dzieci zanoszone do przedszkola, albo przywożone wózkami..

aster1987 napisał(a):

Zoolaah napisał(a):

aster1987 napisał(a):

Zoolaah napisał(a):

Znam matki, które pracują i jednocześnie opiekują się dzieckiem. Jest coś takiego jak praca zdalna, która można wykonywać w domu. Nie mówię tu oczywiście o składaniu długopisów czy pudełek. Ale np. tworzenie baz danych, prowadzenie kampanii reklamowych na stronach, programy partnerskie, prowadzenie bloga, pisanie tekstów, transkrypcje tekstów, a nawet rękodzieło. Dla chcącego nic trudnego tak naprawdę. To, że ktoś siedzi w domu nie znaczy, że nic nie robi. Ten temat pozwolił na namacalne odczucie, jak powszechne jest uogólnianie. Przykre to niestety.
właśnie, ciekawe gdzie jest taka zdalna praca? bo chętnie bym się jej podjęła, chyba tylko w teorii, w zeszłym roku chciałam zatrudnić się jako telemarketer, ale programu nie mogłam zainstalować na swoim kompie ( było dwóch informatyków - także nie dlatego że jestem komputerowy cep), dlatego też praca przeszła mi koło nosa i dwa tyg temu facet sam ponawia do mnie swoje ogłoszenie i wiecie co? sram na taką robotę. Swój komputer, swoje słuchawki, swój internet, swój prąd, krzesło, kartki długopisy wszystko... dzwonisz i zapraszasz na badania, nie masz płatne od kobiety, która się zgodziła przyjść, ani nawet od godziny, tylko o tej co faktycznie przyjdzie, czyli możesz dzwonić po 8 godz dziennie i może Ci wyjść 2-3 zł na godzinę, mało tego komp musi być wł , bo kobiety mogą do Ciebie oddzwaniać, więc masz np gości, ale musisz lecieć i gadać... także co to za robota? napisałam kilka prac zali, licen, robiłam rękodzieło także nie jest tak prosto jak w teorii
Ja tak pracuję i z tego się utrzymuję. Wiem, jak jest w teorii i w praktyce. Co wiecej, chciałam zatrudnić kilka osób. Tylko w teorii wygląda to tak, ze ludzie potrzebują pracy. Nie, ludzie się nie garną do pracy. 
słuchaj ja jestem bardzo chętna, szukałam w zeszłym roku szukałam bardzo intensywnie takiej pracy w domu i co? same piramidy... albo oszustwa, najpierw musiałabyś kupę kasy zainwestować i działalność otworzyć...

Nie uogólniaj. Piszesz o jednym zleceniu, przez które się zraziłaś. Ja długie miesiące walczyłam o jak największą liczbę zleceń, jedno sie udało, pięć sie nie udało. Nic sie nie da od razu osiągnąć. Nie ma nic hop-siup.  Długo szukałam kogoś do pomocy, nawet kilka osób. W końcu tak sobie zorganizowałam czas, że pracuję dłuzej, ale sama. Nie inwestowałam, nie traciłam pieniedzy. Poswięciłam jedynie baaardzo dużo czasu i cieżkiej pracy.

aster1987 napisał(a):

niektóre tutaj wypowiadające się chyba nie znają realiów, albo po prostu ich warunki są inne. Moi rodzice pracowali, ja od 7 roku życia z kluczem wracałam do domu i siedziałam do powrotu mamy, mama wróciła z zakupami ok 16 zmęczona, jeszcze obiad sprzątanie, lekcje, wszystko biegiem, nie powiem, bo interesowała się mną i siostrą, dużo rozmawiałyśmy spędzałyśmy wspólnie czas, ale wszystko biegiem...dzisiaj dzieci są inne i to nie zawsze wina rodziców, to wina otoczenia, inna jest szkoła, inne zainteresowania, kiedyś szczytem marzeń chłopca była nowa piłka, rower, korki, a teraz? telefon, laptop, gry... kiedyś sąsiadka bez problemu zajęła się dzieckiem, a dzisiaj? znacie swoich sąsiadów? możecie im zaufać? zamieniliście z nimi więcej słów niż dzień dobry? kiedyś babcie w większości siedziały w domu, a teraz kobiety chapią, kiedy miałybyśmy zdecydować się na dziecko licząc na pomoc babci, skoro ona musi pracować do 67 r ż...pomyślcie jakie zagrożenia były w latach 80 - 90 tych? jaka kiedyś była praca pracodawcy a jacy są dzisiaj? załatwisz sobie przedszkole, żłobek, a z pracy możesz bez powodu wylecieć po miesiącu dwóch... podam Wam przykład mojego męża20 paź urodziłam dziecko, mąż mógł iść na urlop, ale ja nie chciałam bo jest kierowcą i wiem z doświadczenia, że na urlopie nie przesiedział by 3 dni ciągiem , bo co chwila tel, więc kazałam mu iść na opiekę (nade mną bo jestem po cesarce, a mam jeszcze w domu starsze dziecko) więc poszedł na opiekę, w końcu mu przysługuje, ale nawet nie na 14 dni tylko na 10 bo się w szpitalu pomylili... wiecie co powiedział jego szef jak zobaczył L4? nie mamy już kierowcy, dajcie ogłoszenie, że szukamy nowego... i tak nas załatwił, chwile które powinny być najpiękniejsze, przepełnione są strachem... mąż pójdzie we wt do pracy i na pewno dostanie cały urlop do wykorzystania, czyli ponad 3 tyg...

Może po prostu rodzice nie umieli zorganizować Ci czasu odpowiednio? Ja miałam z tego co pamiętam po szkole angielski, niemiecki, francuski, szkołę muzyczną, jakieś koła zainteresowań, rodzice też mnie wysyłali zawsze na coś okołosportowego (chociaż to mi się podobało zdecydowanie mniej :P) i przed tą 16 też do domu nie wracałam. I jestem im wdzięczna, bo umiem dzisiaj języki i gram na fortepianie, więc przydało mi się. Czas można przecież spędzać razem wieczorami i w weekendy. Sąsiadów znam, mieszkam na ulicy domów jednorodzinnych, chłopak z domu obok jest moim dobrym kolegą, babcia się czasami zajmuje dziećmi sąsiadki z na przeciwka, inna mi zawsze przynosi jajka i warzywka, bo ma rodzinę na wsi. Więc to też nie jest tak, że nikt sąsiadów nie zna, chociaż faktycznie podejrzewam że w bloku gorzej. Ale z drugiej strony, może samemu trzeba zrobić jakiś krok żeby poznać? Jak się wprowadzili ludzie parę domów obok to się przeszli po sąsiadach przedstawić z ciastem, miłe.

nie jednym, bo tak jak napisałam szukałam intensywnie MI nic się nie trafiło (nie, że w ogóle nie ma dobrej pracy w domu), jednak wystarczyło wpisać duże miasto Warszawa, Poznań i było o wiele więcej ofert niż przy 30 tyś mieście, ale ja nie muszę jej mieć na siłę, ot tak chciałam sobie dorobić, bo siedzę w domu, ale nie cofam się w rozwoju, czytam książki, prowadzę bloga, tworzę biżuterię, jestem bardzooo zaangażowana w pomoc chorym dzieciom, prowadzę na FB bazarek dla małej dziewczynki, a od września zamierzam jeszcze do szkoły iść itd itd, nie jestem matką kwoką osaczającą dziecko....

Wilena napisał(a):

aster1987 napisał(a):

niektóre tutaj wypowiadające się chyba nie znają realiów, albo po prostu ich warunki są inne. Moi rodzice pracowali, ja od 7 roku życia z kluczem wracałam do domu i siedziałam do powrotu mamy, mama wróciła z zakupami ok 16 zmęczona, jeszcze obiad sprzątanie, lekcje, wszystko biegiem, nie powiem, bo interesowała się mną i siostrą, dużo rozmawiałyśmy spędzałyśmy wspólnie czas, ale wszystko biegiem...dzisiaj dzieci są inne i to nie zawsze wina rodziców, to wina otoczenia, inna jest szkoła, inne zainteresowania, kiedyś szczytem marzeń chłopca była nowa piłka, rower, korki, a teraz? telefon, laptop, gry... kiedyś sąsiadka bez problemu zajęła się dzieckiem, a dzisiaj? znacie swoich sąsiadów? możecie im zaufać? zamieniliście z nimi więcej słów niż dzień dobry? kiedyś babcie w większości siedziały w domu, a teraz kobiety chapią, kiedy miałybyśmy zdecydować się na dziecko licząc na pomoc babci, skoro ona musi pracować do 67 r ż...pomyślcie jakie zagrożenia były w latach 80 - 90 tych? jaka kiedyś była praca pracodawcy a jacy są dzisiaj? załatwisz sobie przedszkole, żłobek, a z pracy możesz bez powodu wylecieć po miesiącu dwóch... podam Wam przykład mojego męża20 paź urodziłam dziecko, mąż mógł iść na urlop, ale ja nie chciałam bo jest kierowcą i wiem z doświadczenia, że na urlopie nie przesiedział by 3 dni ciągiem , bo co chwila tel, więc kazałam mu iść na opiekę (nade mną bo jestem po cesarce, a mam jeszcze w domu starsze dziecko) więc poszedł na opiekę, w końcu mu przysługuje, ale nawet nie na 14 dni tylko na 10 bo się w szpitalu pomylili... wiecie co powiedział jego szef jak zobaczył L4? nie mamy już kierowcy, dajcie ogłoszenie, że szukamy nowego... i tak nas załatwił, chwile które powinny być najpiękniejsze, przepełnione są strachem... mąż pójdzie we wt do pracy i na pewno dostanie cały urlop do wykorzystania, czyli ponad 3 tyg...
Może po prostu rodzice nie umieli zorganizować Ci czasu odpowiednio? Ja miałam z tego co pamiętam po szkole angielski, niemiecki, francuski, szkołę muzyczną, jakieś koła zainteresowań, rodzice też mnie wysyłali zawsze na coś okołosportowego (chociaż to mi się podobało zdecydowanie mniej :P) i przed tą 16 też do domu nie wracałam. I jestem im wdzięczna, bo umiem dzisiaj języki i gram na fortepianie, więc przydało mi się. Czas można przecież spędzać razem wieczorami i w weekendy. Sąsiadów znam, mieszkam na ulicy domów jednorodzinnych, chłopak z domu obok jest moim dobrym kolegą, babcia się czasami zajmuje dziećmi sąsiadki z na przeciwka, inna mi zawsze przynosi jajka i warzywka, bo ma rodzinę na wsi. Więc to też nie jest tak, że nikt sąsiadów nie zna, chociaż faktycznie podejrzewam że w bloku gorzej. Ale z drugiej strony, może samemu trzeba zrobić jakiś krok żeby poznać? Jak się wprowadzili ludzie parę domów obok to się przeszli po sąsiadach przedstawić z ciastem, miłe.

ja mieszkam tu gdzie mieszkam 3 lata ( w bloku) i z każdym w moim wieku jestem na cześć, mogę bez problemu chwilę stanąć pogadać nawet ze starszymi, może dlatego, że jestem w zarządzie wspólnoty, ale pisałam ogólnie o blokach gdzie jest X pięter, X klatek, a ludzie robią od rana do nocy...a rodzice zapewnili mi zajęcia dodatkowe, chodziłam należałam do zespołu tanecznego, do harcerstwa,

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.