Temat: pierwszy taniec :/

Czy da sie to jakos ominac na weselu? Zaczne od tego ze wogole nie lubie wesel ,ale nie mam wyjscia i bede musiala takie zrobic, ale niewazne, nie o tym mowa - chodzi o ten smieszny pierwszy taniec . To jest jak dla mnie juz totalna zenada i blazenstwo kiedy para mloda wychodzi i tanczy rozczulona przy jakis romantycznych smetach. Wiem ze niektorzy robia takie oryginalne pierwsze tance do energicznej muzyki i maja jakies tam uklady, ale to akurat wiem ze by nie przeszlo, dlatego spotkaliscie sie z taka opcja ze nie bylo tego pierwszego tanca? przeciez ja sie ze wstydu pod ziemie zapadne jak bede miala z siebie robic takiego blazna:/

My też pierwszego tańca nie chcieliśmy i go nie mieliśmy. Mój obecny mąż słabo tańczy i dla niego to byłby dodatkowy olbrzymi stres i zmuszanie do czegoś, czego nie znosi. Nie ma sensu na własnym weselu robić czegoś wbrew sobie. Nie czujesz takiej potrzeby- porozmawiaj z osobą czuwającą nad przebiegiem imprezy (DJ, wodzirej, ktokolwiek), razem na pewno wymyślicie, jak tę sytuację rozwiązać w komfortowy dla Was sposób. To Wasze święto i to Wy powinniście ustalać swoje zasady, aby czuć się tego dnia wyjątkowo.

JaTezBedeFit napisał(a):

trauma napisał(a):

Cieszę się, że nawet jak co, to mój facet ma zdanie podobne do mojego. Strasznie by było, gdybym musiała zmuszać się do własnej imprezy i strasznie się na niej męczyć  Aaa zapomniałabym o swoim tekście - kłóć się 
ja sie ciesze ze mamy to samo zdanie co do (nie)posiadania dzieciakow; gdyby bylo inaczej to by dopiero byla masakra;0 chociaz nie, wtedy raczej bysmy nie byli razem;) ps oczywiscie ze bede hahah:D

Oooo, to też. Póki co razem jesteśmy anty. Generalnie dopuszczamy myśl, że kiedyś możemy takiego potwora posiadać ale obecnie to jakaś abstrakcja. Podobnie też zachowuje się w obecności dzieciaków i dzięki temu ja też nie czuję się z tym tak dziwnie.

sacria całkowicie zgadzam się z tym, co napisałaś. Wesele to tylko impreza i w dodatku głównie robiona tylko dla gości. W Polsce utarło się mnóstwo bzdurnych tzw "tradycji" i ciężko jest przebić się z czymś innym. Przykre, że większość ludzi właśnie podchodzi do tego w sposób, że "nie wypada", "a co rodzina powie". Warto mieć takie kwestie gdzieś.

trauma napisał(a):

JaTezBedeFit napisał(a):

trauma napisał(a):

Cieszę się, że nawet jak co, to mój facet ma zdanie podobne do mojego. Strasznie by było, gdybym musiała zmuszać się do własnej imprezy i strasznie się na niej męczyć  Aaa zapomniałabym o swoim tekście - kłóć się 
ja sie ciesze ze mamy to samo zdanie co do (nie)posiadania dzieciakow; gdyby bylo inaczej to by dopiero byla masakra;0 chociaz nie, wtedy raczej bysmy nie byli razem;) ps oczywiscie ze bede hahah:D
Oooo, to też. Póki co razem jesteśmy anty. Generalnie dopuszczamy myśl, że kiedyś możemy takiego potwora posiadać ale obecnie to jakaś abstrakcja. Podobnie też zachowuje się w obecności dzieciaków i dzięki temu ja też nie czuję się z tym tak dziwnie.sacria całkowicie zgadzam się z tym, co napisałaś. Wesele to tylko impreza i w dodatku głównie robiona tylko dla gości. W Polsce utarło się mnóstwo bzdurnych tzw "tradycji" i ciężko jest przebić się z czymś innym. Przykre, że większość ludzi właśnie podchodzi do tego w sposób, że "nie wypada", "a co rodzina powie". Warto mieć takie kwestie gdzieś.

"potwora" hahaha:D widze ze mamy idenatyczne podejscie do "kochanych dzieciaczkow" hhaha:D

EnolaaGay napisał(a):

Nie spotkałam się jeszcze z tym, żeby na jakimś weselu nie było pierwszego tańca.Przecież nie musicie tańczyć "rozczuleni przy jakichś romantycznych smętach". Wybierzcie żwawy kawałek, żeby nie było zbyt słodkopierdząco, zatańczcie tak jakbyście normalnie sobie tańczyli w parze i po kłopocie.
dokładnie

trauma napisał(a):

JaTezBedeFit napisał(a):

trauma napisał(a):

Cieszę się, że nawet jak co, to mój facet ma zdanie podobne do mojego. Strasznie by było, gdybym musiała zmuszać się do własnej imprezy i strasznie się na niej męczyć  Aaa zapomniałabym o swoim tekście - kłóć się 
ja sie ciesze ze mamy to samo zdanie co do (nie)posiadania dzieciakow; gdyby bylo inaczej to by dopiero byla masakra;0 chociaz nie, wtedy raczej bysmy nie byli razem;) ps oczywiscie ze bede hahah:D
Oooo, to też. Póki co razem jesteśmy anty. Generalnie dopuszczamy myśl, że kiedyś możemy takiego potwora posiadać ale obecnie to jakaś abstrakcja. Podobnie też zachowuje się w obecności dzieciaków i dzięki temu ja też nie czuję się z tym tak dziwnie.sacria całkowicie zgadzam się z tym, co napisałaś. Wesele to tylko impreza i w dodatku głównie robiona tylko dla gości. W Polsce utarło się mnóstwo bzdurnych tzw "tradycji" i ciężko jest przebić się z czymś innym. Przykre, że większość ludzi właśnie podchodzi do tego w sposób, że "nie wypada", "a co rodzina powie". Warto mieć takie kwestie gdzieś.

My zrobiliśmy po swojemu- obiad po ślubie, w dosyć małej włoskiej restauracji, która mi się po prostu bardzo podobała, do tego jedzenie było wegetariańskie( no oprócz łososia- to był nasz kompromis) i chyba wszystkim smakowało. A zaraz po tym śmignęliśmy do Toskanii. Jak się chce to można zrobić to po swojemu:)

sacria napisał(a):

trauma napisał(a):

JaTezBedeFit napisał(a):

trauma napisał(a):

Cieszę się, że nawet jak co, to mój facet ma zdanie podobne do mojego. Strasznie by było, gdybym musiała zmuszać się do własnej imprezy i strasznie się na niej męczyć  Aaa zapomniałabym o swoim tekście - kłóć się 
ja sie ciesze ze mamy to samo zdanie co do (nie)posiadania dzieciakow; gdyby bylo inaczej to by dopiero byla masakra;0 chociaz nie, wtedy raczej bysmy nie byli razem;) ps oczywiscie ze bede hahah:D
Oooo, to też. Póki co razem jesteśmy anty. Generalnie dopuszczamy myśl, że kiedyś możemy takiego potwora posiadać ale obecnie to jakaś abstrakcja. Podobnie też zachowuje się w obecności dzieciaków i dzięki temu ja też nie czuję się z tym tak dziwnie.sacria całkowicie zgadzam się z tym, co napisałaś. Wesele to tylko impreza i w dodatku głównie robiona tylko dla gości. W Polsce utarło się mnóstwo bzdurnych tzw "tradycji" i ciężko jest przebić się z czymś innym. Przykre, że większość ludzi właśnie podchodzi do tego w sposób, że "nie wypada", "a co rodzina powie". Warto mieć takie kwestie gdzieś.
My zrobiliśmy po swojemu- obiad po ślubie, w dosyć małej włoskiej restauracji, która mi się po prostu bardzo podobała, do tego jedzenie było wegetariańskie( no oprócz łososia- to był nasz kompromis) i chyba wszystkim smakowało. A zaraz po tym śmignęliśmy do Toskanii. Jak się chce to można zrobić to po swojemu:)

zazdroszcze.....

JaTezBedeFit napisał(a):

"potwora" hahaha:D widze ze mamy idenatyczne podejscie do "kochanych dzieciaczkow" hhaha:D

:)

sacria napisał(a):

My zrobiliśmy po swojemu- obiad po ślubie, w dosyć małej włoskiej restauracji, która mi się po prostu bardzo podobała, do tego jedzenie było wegetariańskie( no oprócz łososia- to był nasz kompromis) i chyba wszystkim smakowało. A zaraz po tym śmignęliśmy do Toskanii. Jak się chce to można zrobić to po swojemu:)

Bardzo fajnie i z pewnością przyjemnie dla Was.

My mieliśmy obiad dla rodziny w restauracji, a potem normalna impreza w klubie. Bez oczepin. Bez pierwszego tańca. Bez obleśnych zabaw.  Bez festynu i wiochy weselnej. Ale szczęśliwie żadne z nas nie chciało takiej szopki.

Ja bym na twoim miejscu postawiła na swoim.

Zawsze możecie zatańczyć około 1 min. sami, a potem orkiestra lub DJ poprosi pozostałych gości, żeby dołączyli do Was :)  

Czegoś tu nie rozumiem. On chce wielkie, huczne, głośne, jarmarczne weselisko, w najgorszym polskim, tandetnie-bazarowym wydaniu. Klimacik taki jak na planie filmu Smażowskiego, malownicza remiza, wiekowe ciocio-babcie w garsonkach w chabry mlaszczące sztucznymi szczękami znad talerzy pełnych parującego rosołku i flaczków, kaskada taniej wódki, mordobicie przy płocie, druhna w szyfonowej kiecce gdzieś w kącie z podpitym drużbą, macanie cudzych łydek, wyrywanie sobie krzeseł i cała moc innych atrakcji. Po północy żurek albo bigosik, zwiększona liczba wąsatych wujków ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do żółtych zębów i pytaniem "ale co, ze mną się nie napijesz?" na ustach, przesłodzony tort z odpadającą lukrową dekoracją i pary depczące sobie po palcach w takt sączącego się smętnie z głośników białego misia. Tłumy ludzi, których nigdy nie widziałaś na oczy wręczające młodej parze kolejny komplet prześcieradeł, kieliszków i butelki obskurnego wina z życzeniami "zdrowia, szczęścia, błogosławieństwa Bożego i tłumu rozkosznych bobasków". A w tym wszystkim Ty, w sukni w której wyglądasz jak beza, z udem podrapanym przy ściąganiu podwiązki zębami i oceanem pudlowych loków, dziękująca opatrzności za to, że komuna się skończyła, bo w innym wypadku dostałabyś wazon kryształ z pewexu, albo kartki na mięso. Tańczysz swój pierwszy taniec, na samym środku parkietu, otoczona wianuszkiem ludzi, którzy już międlą kiełbasę swojską za 9,99 za kilogram. Też lubię sobie pohejtować :) Ale do rzeczy, nie rozumiem - on che tradycyjnego wesela, Ty nie - trzeba znaleźć kompromis. Tak na logikę kompromis wypada gdzieś pomiędzy hucznym weselem, a brakiem wesela - jakiś obiad w fajnej restauracji, potem mogą być ewentualnie tańce, bez disco-polo i przeuroczych zabaw. Jak dla mnie zgadzanie się na to, żeby potencjalnie jeden z najpiękniejszych dni w życiu kojarzył Ci się z upokorzeniem i kompromitacją (też nie lubię wesel i jakby mi ktoś kazał tańczyć na środku i robić oczepiny to tak bym go kojarzyła) to jest jedna wielka paranoja. Jak dla Twojego narzeczonego jest ważniejsze zdanie "krewnych i znajomych królika" niż przyszłej żony to coś nie gra. Porozmawiaj z nim po prostu jeszcze raz i powiedz jak Ty to odbierasz. Nie wiem czemu ktoś miałby się obrazić jak nie dostanie flaczków i wódeczki w akompaniamencie "kaczuszek" przygrywanych przez zespół rumba bumba, czy innego DJ-a Józka :P

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.