- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 czerwca 2014, 21:57
Hej dziewczyny. Ponad rok temu zmarł mi tragicznie tato. Jestem silną osobą a moja reakcja była taka, że się odciełam od tego. W sumie nie wiem jak mi się to udało. Stworzyłam barierę, która mnie miała przed tym bólem chronić. Wiadomo, że czasami te myśli się przedostawały. Najczęściej gdy kładłam się spać. To wtedy właśnie najczęściej płakałam. A rano wstawałam i jakby mi ktoś reseta zrobił. Nie ruszało mnie to że ktoś płakał przy mnie, że babcia że dziadek, że rodzina. Odwracałam głowę i pozwalałam im się wypłakać na moim ramieniu. Ja nie płakałam chociaż było mi cholernie ciężko. Czy takie odcięcie się od wszystkiego jest dobrym rozwiązaniem?
Od pogrzebu taty mam sny, które ostatnio często się powtarzają. I w każdym śnie jest tak samo. Tak jakby życie z tatą po taty pogrzebie. Ja mu opowiadam co się działo, jak życie mi się skomplikowało jak jego nie było, jak tęskniłam, a on przeprasza. Jest przy mnie. I mówi że wszystko będzie dobrze. Że on żyje i jest przy mnie. Męczą mnie te sny. Bo za każdym razem kiedy się obudzę to tęsknię za nim jeszcze bardziej. Teraz jak to piszę to łzy same mi lecą. Może dopiero po takim czasie wychodzą ze mnie emocje? Jak myślicie? Skąd te sny i jak sobie z nimi poradzić? Może też z was ktoś tak miał?
30 czerwca 2014, 10:11
Mój tata również zginął tragicznie. Mam dokładnie to co Ty. Płaczę rzadko i najlepiej jak nikt nie widzi, nie lubię o tym rozmawiać i gdy rodzina rozpamiętuje i płacze czuję dziwną złość. Ale w środku czuję wielką pustkę i bardzo brakuję mi mojego taty. Często śni mi się, że on wraca, bardzo chcę mu wtedy wszystko opowiedzieć, ale on niewiele mówi.
Myślę, że to jest spowodowane tęsknotą i brakiem możliwości pożegnania się z tatą :(
30 czerwca 2014, 10:32
Wspolczuje Wam dziewczyny! Mojemu chlopakowi zmarl ojciec na miesiac, zanim zaczelismy byc razem... i przez pierwszych kilka nie wiedzialam, ze jego ojciec nie zyje, bo on tak caly czas mowil o nim, jakby on dalej zyl. A ze mieszkal w innym miescie, to jakos dalo sie tego nie zauwazyc...
A jak umieral moj dziadek, mial raka ja mialam 12 lat, to caly miesiac sie modlilam, plakalam codziennie cale dnie, strasznie to przezywalam, ale jak zmarl poczulam jakas dziwna ulge...i nie plakalam nawet na pogrzebie.
Roznie ludzie przezywaja, moja babcia tak przezywala smierc swojej siostry rok temu, ze myslalam, ze mi serce peknie, patrzac na jej zal i bol. Sama mocno przezylam ta smierc, ale moja babcia, kobieta, ktora juz nie ma rodzicow, stracila juz brata, ktora zyje na tym swiecie tyle lat, ile zyje, na pogrzebie az upadla z placzu na ziemie. Masakra.
Moim zdaniem, lepiej jest wszystko wykrzyczec, bo szybciej przejdzie.
30 czerwca 2014, 11:25
współczuję każdemu, kto stracił rodzica o wiele za wcześnie...sama popłakałam się czytając co piszecie. mam to szczęście, że obydwoje moi rodzice żyją, jednak mój mąż stracił jako nastolatek ojca, który wcześniej bardzo długo chorował, więc całe jego dziecinstwo bylo jedną wielką walką matki i syna o ojca, ktorą przegrali. choć śp teść nie żyje już 14 lat, to i tak mój mąż czasami płacze, tęskni, wie ile go z tego powodu omija i ominęło. przykro mi bardzo, sama nie wiem co mam mówić, gdy słyszę takie historie. chciałabym tylko powiedzieć, że głęboko wierze w to, że wasi bliscy opiekują się wami i choć ich nie ma, miejcie pewność, że są z wami i was wspierają. ja czasami rozmawiam w myślach z teściem, proszę o wskazówkę, pomoc. wierzę w to, że zmarli nad nami czuwają.
30 czerwca 2014, 13:35
mój Tato, Mama i ostatnia babcia zmarli gdy miałam 14 lat...wszyscy w odstępie 1-1,5 miesięcznym..
też tak miałam, że płakałam tylko sama, a po śnie się resetowałam i jakby ktoś zdejmował ze mnie ten ciężar. również moi rodzice pojawiali się we śnie,pocieszali mnie i mówili, że będą mnie chronić.
trwało to, ta żałoba około 15 lat...przez kolejne 15 lat przeżywałam pustkę i brak ich tak jakby to zdarzyło się wczoraj...od 7 lat przeszło...a już w ogóle przeszło gdy założyłam swoją rodzinę...
dzisiaj o dziwo przypadają urodziny mojego Taty, wczoraj była za niego msza św. i przeżyłam ją...normalnie...a jeszcze kilka lat temu nie potrafiłam..
odkąd mam męża i dziecko, rodzice przestali mi się śnić, coraz rzadziej...Chodzę od czasu do czasu do pewnej pani psycholog i gdy ostatnio opowiadałam jej o rodzicach, to się popłakałam..bo cały czas ten temat, ich odejścia wywołuje u mnie łzy i smutek...
ona mi poradziła, abym nie tłumiła tego w sobie, nawet wykrzyczała na głos swój żal, smutek czy nawet gniew za to porzucenie..
pamiętam gdy po pogrzebie, ludzie zarzucali mi, że śmierć rodziców spłynęła po mnie jak po kaczce...bo nie płakałam, czasami nawet się uśmiechałam podczas pogrzebu, ale tylko dlatego, że byłam przekonana, że ja śnię, że to się nie dzieje naprawdę...wcale tak nie było, że nie przeżywałam, bo bardzo, ale też słuchałam głosu swojego serca i rozumu, że muszę być twarda, iść do przodu, skończyć szkolę, zacząć nową...
polecam Ci spotkanie z takim terapetą, ale takim specjalizującym się jak przejść żałobę...jak dać upust swoim emocjom, jak pozbyć się ciężaru...Moja terapeutka z którą rozmawiam, jest to pierwsza psycholog, która mi pomaga rzeczywiście, myślę, że dobrze mnie rozumie i jest też osobą wierzącą..ona uważa, że takie sny o rodzicach, te pocieszenia są, gdyż tata, mama, rzeczywiście ich duchy mnie chronią i oni przychodzą....ale mam im też pozwolić...odejść do świata wieczności, na spoczynek wieczny, który się im należy...
Poszukaj sobie takiej osoby...z którą uciszysz te emocje i przede wszystkim dasz im upust, aby Twoja psychika mogła normalnie i bezboleśnie funkcjonować w życiu...w życiu, które toczy się dalej...
30 czerwca 2014, 13:44
pamiętam gdy po pogrzebie, ludzie zarzucali mi, że śmierć rodziców spłynęła po mnie jak po kaczce...bo nie płakałam, czasami nawet się uśmiechałam podczas pogrzebu, ale tylko dlatego, że byłam przekonana, że ja śnię, że to się nie dzieje naprawdę...wcale tak nie było, że nie przeżywałam, bo bardzo, ale też słuchałam głosu swojego serca i rozumu, że muszę być twarda, iść do przodu, skończyć szkolę, zacząć nową..
rany, kto normalny w takiej sytuacji zarzuca dziecku coś takiego??!! :(
30 czerwca 2014, 14:27
Nie odcięłaś a stłumiłaś, stłamsiłaś, za maską obojętności skryłaś cały ból i cierpienie. Ale ono w Tobie jest i odzywa się co jakiś czas na co dowodem są łzy. Twoje emocje są nie są całkiem uwolnione, podświadomie nadal nie pogodziłaś się z tą śmiercią, dla Ciebie w Twoim wewnętrznym świecie tata żyje i Cię wspiera, tylko gdy wracasz ze świata snów do rzeczywistości, świadomość że to tylko był sen, że tak naprawdę ta śmierć się zdarzyła uderza Cię mocno w twarz, tęsknisz wtedy i płaczesz. Chciałaś być silna, chciałaś być oparciem dla innych ale także dla siebie, powiedziałaś sobie że jeśli nie będziesz płakać to tak będzie łatwiej przezwyciężyć to poczucie straty, tę pustkę. Albo nie przezwyciężyć, wyprzeć z pamięci. tak "wyparcie" to lepsze słowo. Moja rada, idz na cmentarz, porozmawiaj z tatą powiedz "brakuje mi Ciebie tęsknię" opowiedz mu co się dzieje w Twoim życiu nie w śnie ale świadomie patrząc na jego grób, dotknij pomnika, zapal świeczkę, powiedz że Go kochasz i żeby opiekował się tam z góry Tobą.. uświadom sobie jego śmierć, pozwól sobie na płacz i powiedz wszystko co czujesz... pozwól by otuliła Cię cisza i spokój cmentarza. Z czasem będzie mniej snow, opowiadając w rzeczywistości zniknie potrzeba opowiadania we śnie. Porozmawiaj z Tatą i wierz żę on Cie usłyszy.. potrzebujesz tego.
(ps przeszłam przez to samo, budziłam się nocami ze łzami i nie wiedziałam czy On żyje czy nie, po chwili przychodzila swiadomośc, a jednak śmierć..i płakałam długo długo)
30 czerwca 2014, 15:02
Mój tato również zmarł rok temu, cały ból po jego stracie tłumiłam w sobie, nabawiłam sie nerwicy, nic przyjemnego, pani psycholog mówiła że powinnam śmierc opłakac, wyżalic sie sama przed sobą...
Edytowany przez Jagodziana1981 30 czerwca 2014, 15:03
30 czerwca 2014, 15:05
Naucz się słuchać swego taty. On się Tobą opiekuje, bo widzi, że Ci ciężko. Nie odchodzi, bo się o Ciebie martwi. Może to brzmi dziwnie, ale mój tata umarł 5 lat temu. Od tego czasu śnią mi się dziwne rzeczy. Mówię że dziwne, bo po przebudzeniu towarzyszą temu emocje. Np wiem, ze się stanie coś złego i sie boję. Na początku to ignorowałam. W końcu.... brzmi to co najmniej niedorzecznie. Teraz ...się po prostu stosuję stosuję. Też mam sen który sie powtarza, który mnie przeraża. Śni mi się ten sen od dawna. Że błądzę w nocy w swoim własnym mieście. Dookoła same zbiry, a ja nie mogę znaleźć drogi. Po pięciu latach przyśnił mi się...jednak ten sam sen i że znalazłam drogę. Naucz się słuchać. Pewnie chce Ci pomóc.
30 czerwca 2014, 16:58
Taka bariera i tlumienie emocji to dosc czesta reakcja szczegolnie gdy cos nas przerasta. Niestety nie jest to dobrym rozwiazaniem. Mnie pomogly dopiero spotkania ze specjallista. Moze sprobuj porozmawiac z rodzina lub przyjaciolmi i pozwol sobie wyplakac sie komus. Wiem, ze moze byc ciezko sie przelamac. Zycze powodzenia i duzo sil :*