Temat: 600 zł na miesiąc?

Wczujcie się w sytuację i odpowiedzcie, czy byłybyście w stanie "wyżyć" za 600 zł miesięcznie (same). Nie liczcie doli za opłaty, ale jedynie bieżące rzeczy bez których nie da się funkcjonować. Pytam, bo miałam 600 zł i z początkiem miesiąca wydałam już 120 zł na karnet na fitness oraz 60 zł na niezbędne kosmetyki. Zostało mi w zasadzie 400 zł na czerwiec i zastanawiam się, czy da się ta kwotą gospodarować tak, aby wystarczyło. Wkrótce kończy mi się karta miejska, ale na dobrą sprawę mogę chodzić na piechotę - musiałabym po prostu 15 minut wcześniej wychodzić z domu. Co o tym myślicie, uda się? :?

Pasek wagi

paranormalsun napisał(a):

alexbehemot25 napisał(a):

]przeciez nie samym chlebem zyje czlowiek .. (piszac 'chleb' mam na mysli ogolnie jedzenie). a gdzie pieniadze na jakies kosmetyki, ciuchy, bilet do kina, wejsciowke na impreze i inne zyciowe wydatki.ja bym chyba karnetu nie kupowala, zawsze mozna przeciez pocwiczyc w domu jakies dywanowki 
wiesz, nie wszyscy stawiaja sobie za priorytet wejsciowki na impreze....czasem jest jakis ciezszy moment w zyciu i takie rzeczy trzeba sobie darowac....ja zgadzam sie z autorka, wolalabym karnet na silke, niz bilet do kina:)
ja sie tu nie zgadzam. bo co z jakimis kontaktami ze swiatem, ze znajomymi i innymi ludzmi? ja sobie nie wyobrazam nie wyjsc z dwa razy w tygodniu (no oprocz teraz, bo sesja ;)), z kims sie nie spotkac. pocwiczyc mozna w domu. Nie trzeba koniecznie na impreze isc, ale wlasnie kino, kawiarnia, cokolwiek. 

Ja sobie za to nie wyobrazam cwiczyc tylko w domu :P A do towarzystwa mnie juz nie ciagnie.

paranormalsun napisał(a):

wiesz, nie wszyscy stawiaja sobie za priorytet wejsciowki na impreze....czasem jest jakis ciezszy moment w zyciu i takie rzeczy trzeba sobie darowac....ja zgadzam sie z autorka, wolalabym karnet na silke, niz bilet do kina:)
ja sie tu nie zgadzam. bo co z jakimis kontaktami ze swiatem, ze znajomymi i innymi ludzmi? ja sobie nie wyobrazam nie wyjsc z dwa razy w tygodniu (no oprocz teraz, bo sesja ;)), z kims sie nie spotkac. pocwiczyc mozna w domu. Nie trzeba koniecznie na impreze isc, ale wlasnie kino, kawiarnia, cokolwiek. 

Spotkać się z ludźmi też można w domu, na plaży, na spacerze :) Jeśli jest się studentem, wejście do większości studenckich klubów jest darmowe. Też jeszcze niedawno żyłam za kilkaset zł miesięcznie, a wcale nie stroniłam od ludzi ;) Nie trzeba od razu chodzić na kawę do Starbucksa :P

Pasek wagi

Jak się ściszniesz to dasz rady. Musisz tylko rozsądnie planować zakupy jedzeniowe.

cancri napisał(a):

paranormalsun napisał(a):

alexbehemot25 napisał(a):

]przeciez nie samym chlebem zyje czlowiek .. (piszac 'chleb' mam na mysli ogolnie jedzenie). a gdzie pieniadze na jakies kosmetyki, ciuchy, bilet do kina, wejsciowke na impreze i inne zyciowe wydatki.ja bym chyba karnetu nie kupowala, zawsze mozna przeciez pocwiczyc w domu jakies dywanowki 
wiesz, nie wszyscy stawiaja sobie za priorytet wejsciowki na impreze....czasem jest jakis ciezszy moment w zyciu i takie rzeczy trzeba sobie darowac....ja zgadzam sie z autorka, wolalabym karnet na silke, niz bilet do kina:)
ja sie tu nie zgadzam. bo co z jakimis kontaktami ze swiatem, ze znajomymi i innymi ludzmi? ja sobie nie wyobrazam nie wyjsc z dwa razy w tygodniu (no oprocz teraz, bo sesja ;)), z kims sie nie spotkac. pocwiczyc mozna w domu. Nie trzeba koniecznie na impreze isc, ale wlasnie kino, kawiarnia, cokolwiek. 
Ja sobie za to nie wyobrazam cwiczyc tylko w domu :P A do towarzystwa mnie juz nie ciagnie.

to znaczy ja tez doceniam zalety silowni, tez na ogół wolę tam chodzic i na zajecia, ale miałam juz okresy w zyciu ze jak niezbyt miałam okazje to cwiczylam w domu (przy moim ulubionym xhit). szkoda by bylo mi na to az taka czesc budzetu przeznaczac.

smeag: no tez prawda, ze sa rozne miejsca, ale mimo wszystko ja chodzac w tanie miejsca i tak całkiem sporo na to wydaje, bo sie zbiera. no moze w lato troche mniej, bo wtedy czeste sa wyjscia na piwo w plener (tzn. nie tylko na piwo, tez bez ;)) ale no i tak: glupie kino czy obiad w taniej knajpie to z 15 zł. W pubach studenckich napoje (i te alkoholowe i nie) po 5 zł. Minimum to wychodzi jakies 40 zł na tydzien - 160 miesiac, czyli cena karnetu. 

Pasek wagi

to dużo. Ja staram się wydawać max 400 zł miesięcznie nie licząc rachunków.

Pasek wagi

bez opłat da radę, jak mieszkałam sama i musiałam liczyć pieniądze to 400-500 zł scchodziło mi miesięcznie na jedzenie, jakieś piwko, czasem ciuch. Może super się nie odżywiałam ale szło. czasem 20 zł na obiad na 3 dni (gar zupy, warzywa na patelnię, jakieś miecho), pieczywo, jogurty, owoce.

paranormalsun napisał(a):

alexbehemot25 napisał(a):

]przeciez nie samym chlebem zyje czlowiek .. (piszac 'chleb' mam na mysli ogolnie jedzenie). a 

paranormalsun napisał(a):

cancri napisał(a):

paranormalsun napisał(a):

alexbehemot25 napisał(a):

]przeciez nie samym chlebem zyje czlowiek .. (piszac 'chleb' mam na mysli ogolnie jedzenie). a gdzie pieniadze na jakies kosmetyki, ciuchy, bilet do kina, wejsciowke na impreze i inne zyciowe wydatki.ja bym chyba karnetu nie kupowala, zawsze mozna przeciez pocwiczyc w domu jakies dywanowki 
wiesz, nie wszyscy stawiaja sobie za priorytet wejsciowki na impreze....czasem jest jakis ciezszy moment w zyciu i takie rzeczy trzeba sobie darowac....ja zgadzam sie z autorka, wolalabym karnet na silke, niz bilet do kina:)
ja sie tu nie zgadzam. bo co z jakimis kontaktami ze swiatem, ze znajomymi i innymi ludzmi? ja sobie nie wyobrazam nie wyjsc z dwa razy w tygodniu (no oprocz teraz, bo sesja ;)), z kims sie nie spotkac. pocwiczyc mozna w domu. Nie trzeba koniecznie na impreze isc, ale wlasnie kino, kawiarnia, cokolwiek. 
Ja sobie za to nie wyobrazam cwiczyc tylko w domu :P A do towarzystwa mnie juz nie ciagnie.
to znaczy ja tez doceniam zalety silowni, tez na ogół wolę tam chodzic i na zajecia, ale miałam juz okresy w zyciu ze jak niezbyt miałam okazje to cwiczylam w domu (przy moim ulubionym xhit). szkoda by bylo mi na to az taka czesc budzetu przeznaczac.smeag: no tez prawda, ze sa rozne miejsca, ale mimo wszystko ja chodzac w tanie miejsca i tak całkiem sporo na to wydaje, bo sie zbiera. no moze w lato troche mniej, bo wtedy czeste sa wyjscia na piwo w plener (tzn. nie tylko na piwo, tez bez ;)) ale no i tak: glupie kino czy obiad w taniej knajpie to z 15 zł. W pubach studenckich napoje (i te alkoholowe i nie) po 5 zł. Minimum to wychodzi jakies 40 zł na tydzien - 160 miesiac, czyli cena karnetu. 

To juz wole karnet :D Chociaz wyjscia raz na jakis czas, fajna sprawa. Ja tak chodze jak wracam do rodzicow, i kupe kasy na weekendy wydaje. Jednak nie wyobrazam sobie robic tego kilka razy w tygodniu, zreszta u mnie wszyscy albo grille, albo prywatki, wiec cena alko i po sprawie :P Dobrze, ze mieszkam w dziurze :P

Ja, studentka, mając do dyspozycji 700 zł miesięcznie, za co musiałam kupować bilet okresowy na komunikację miejską, jedzenie dla siebie (żyję totalnie bez słoików, sama sobie przygotowuję obiady etc), wychodząc czasem gdzieś, kupując sobie ubrania i kosmetyki - uzbierałam w ciągu roku na wakacje. Bardzo spokojnie się da.

Jeśli będziesz odpowiednio gospodarować tą kasą to na pewno ci starczy. Ktoś tutaj napisał, że gdyby wiedział, że ma tylko 600 zł na cały miesiąc to nie kupiłby karnetu na fitness - ja mam takie samo odczucie. No ale jeśli uważasz, ze jest to dla ciebie niezbędne to ok. Ja bym jednak z karnetu zrezygnowała i wybrała tańszą aktywność fizyczną - zwykłe bieganie. 

Musisz odpowiednio przekalkulować co, ile, jak dużo potrzebujesz rzeczy jeśli chodzi o jedzenie, a na pewno da się wyżyć ;-)

nie porownujmy silowni i dywanowek....

Niemabata napisał(a):

Ogólnie ich uwielbiam więc może się przyda :D 

I wszystko powiedziane. Za 400 zl na msc to mało :O? Lo mamo..

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.