Temat: Mieszkanie z chłopakiem w kawalerce.

Od przyszłego roku chciałabym zamieszkać z chłopakiem "na swoim" - w wynajmowanej kawalerce. Najpierw myślałam o pokoju z nim, ale teoretycznie na jedno wyjdzie jeśli chodzi o miejsce, prywatność a w dodatku muszę znosić inne osoby z innych pokojów w mieszkaniu. Wszyscy są jednak zaskoczeni. Z wyjątkiem moich rodziców, którzy pochwalą ten pomysł. Za to koleżanki uważają, że to bez sensu, bo kawalerka to jeden pokój, zero prywatności, włączy mi się chęć uduszenia go, komplikacje w stylu życia (on będzie chciał obejrzeć mecz a ja się pouczyć, on iść spać a ja poczytać książkę itd itd.)

Moi rodzice uważają, że to fajny pomysł a ceny kawalerek nie są chyba AŻ TAKIE straszne. Mój chłopak się "napalił" i muszę przyznać, że ja też. Ale inni gaszą mój entuzjazm mówiąc mi takie rzeczy. Ale przecież kiedyś trzeba spróbować bycia z kimś prawie 24h/dobę. Wiadomo, że nie zacznę od 3pokojowego mieszkania z tarasem. A jeszcze nie zarabiam. Jakie są Wasze doświadczenia? Aż tak źle? Nie da się żyć?

Szczerze ja bym nie dala rady mieszkac z moim chlopakiem w jednym pokoju, a jestesmy razem od 6,5 roku. Musze miec swoja przestrzen, cisze, i w ogole. Z cala moja miloscia do niego.

ja z moim Mężem mieszkałam po ślubie w jednym pokoju :) Teraz mamy 3, ale i tak zawsze siedzimy razem w jednym - nie mamy potrzeby bycia w samotności :)

Pasek wagi

My z narzeczonym mieszkamy razem w maluteńkim pokoju w studenckim mieszkaniu. Spokojnie się dogadujemy, razem chodzimy spać. On szanuje, kiedy ja się uczę i zakłada słuchawki, oglądając coś na kompie. Telewizora nie mamy. Jest cudownie, nie mamy siebie dosyć, a jak on gdzieś wychodzi i zostaję w pokoju sama, to czuję się dziwnie nieswojo. 

Jeśli dwie osoby są dla siebie, to nawet na tych 9 m kw. się dogadają :)

Jeśli tylko masz szansę - meiszkajcie razem! 

Pasek wagi

Kiedy chłopak się wprowadził do mojego pokoju u rodziców po 3 latach związku, myślałam, że się uduszę, nie mogłam się przyzwyczaić, że nie mam swojego konta, czasami siedziałam w samochodzie bo wiedziałam, że pójdę do pokoju i on znów tam będzie, nie kłóciliśmy się itd, wcześniej już pomieszkiwaliśmy razem, ale zawsze wiedziałam, że w razie co mamy gdzie się rozejść, jak doszło do sytuacji, że mój pokój to nasz pokój na dobre i złe to się bardzo wystraszyłam. To trwało z 3-4 miesiące i się przyzwyczaiłam poprostu, czasem się kłóciliśmy jak on do późna gadał na skajpie a ja miałam pracę na 7 ale daliśmy radę, teraz już jesteśmy na swoim. 

No i od kiedy mieszkamy jakoś tak wyszło, że przestaliśmy wychodzić ze wspólnymi znajomymi tak często, ja wole jednak wyjść sama z koleżankami a on z kolegami, to pomaga ;)

Pasek wagi

nie ma co się ograniczać tylko do siebie. widziałam jak się parę związków przez to niszczyło... jedni znajomi ciągle spędzali czas tylko razem, nigdzie nie wychodzili, tylko siedzieli w swojej kawalerce (33 m2) i coś tam robili... w końcu byli tak sobą znudzeni że nie mogli na siebie patrzeć, znowu jak się rozstawali to nie mogli bez siebie wytrzymać... Ci to mieli kłopot... w końcu się rozstali i są oboje zadowoleni...

mieszkajac z facetem nie trzeba ze soba spedzac czasu non stop w 4 scianach. mozna przeciez wyjsc, spotkac sie ze znajomymi, 

Pasek wagi

Blue-Star napisał(a):

nie ma co się ograniczać tylko do siebie. widziałam jak się parę związków przez to niszczyło... jedni znajomi ciągle spędzali czas tylko razem, nigdzie nie wychodzili, tylko siedzieli w swojej kawalerce (33 m2) i coś tam robili... w końcu byli tak sobą znudzeni że nie mogli na siebie patrzeć, znowu jak się rozstawali to nie mogli bez siebie wytrzymać... Ci to mieli kłopot... w końcu się rozstali i są oboje zadowoleni...

Myślę, że kawalerka raczej nie zaważyła na rozpadzie związku.... Jak ludzie są dobrani do siebie charakterem to brak pokoju naprawdę nie przeszkadza. I zgadzam się z wredną, to że się mieszka w jednym pokoju nie znaczy, że trzeba w nim ciągle razem siedzieć...

No, ale kiedyś trzeba zamieszkać z kimś, nie można wiecznie balować i żyć u rodziców czy na stancji w mieszkaniu studenckim. Ja będę miała uczelnię, on pracę. Czasami wyjścia ze znajomymi, z którymi i tak spędzam czas na uczelni. Ale i ja i on jesteśmy raczej domatorami i nie spędzalibyśmy ze sobą 24h/dobę.

Mieszkaliśmy razem od początku studiów, ale nigdy w kawalerce- zawsze mieliśmy 2 pokoje do dyspozycji, więc każdy mógł pobyć trochę sam ze sobą;) W kawalerce czy jednym wspólnym pokoju nie wytrzymalibyśmy ze sobą:P Trzeba się dotrzeć!:)

Ale myślę, że to fajne doświadczenie, o ile nie dzieje się za szybko-jeśli jesteście razem krótko to szkoda przegapić "czas randkowania";)

mechaniczna-pomarancza napisał(a):

Mieszkamy razem od ponad 5 lat. Najbardziej ekstremalnie było w pokoju w akademiku - 9 metrów kwadratowych. Od dwóch lat mieszkamy razem w kawalerce - 30 metrów, od pół roku jeszcze kota mamy ;)I jest super! Nie mamy siebie dość mimo, że spędzamy bardzo dużo czasu razem (ja pracuję zdalnie). A wcześniej całe życie mieszkałam sama :) Jak się chce to się da a my bardzo chcieliśmy i chcemy nadal ;) Zawsze można się dogadać tylko trzeba rozmawiać i czasem pójść na rękę tej drugiej osobie ;)edit: mieszkałam sama w sensie pokoju. Rodzice i siostra gdzieś tam byli nieopodal ;)

Ha ha ha, podobnie jak u mnie:D Niespełna od dwóch lat mieszkamy razem na ok. 34m2 a od roku mamy kota:D I też jest super;D Chcielibyśmy w niedalekiej przyszłości kupić lub wybudować mały domek, bo o ile na razie taki metraż nam wystarcza, tak kiedyś pojawi się dzidzia i wtedy już będzie ciasno:)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.