- Dołączył: 2010-01-05
- Miasto: Sanok
- Liczba postów: 2204
23 czerwca 2013, 23:15
Właśnie wróciłam z biegania. Po drodze zobaczylam lezącego koło ulicy kota, zauważyłam, że jest z nim coś nie tak po tym jak leżał z dziwnie ułożonymi nogami i sapał. Nie miałam przy sobie telefonu, więc zatrzymałam pierwsze lepsze auto i poprosiłam żeby kierowca zadzwonił na straż pożarną (niech go uratują albo dobiją). Dyspozytor ze straży kazał mi zadzwonić do straży miejskiej, a że jest już późno to nikt nie odebrał, bo już tam nie pracują.
Co mam zrobić ? Mam straszne wyrzuty sumienia, ze go tam zostawiłam. Zaniosłam mu trochę wody, ale ten na mój widok tylko zaczął przeraźliwie miauczeć. Nie mógł ruszać tylnymi łapkami.
Gdybym miała taką możliwość, to wzięłabym go domu a jutro do weterynarza, ale niestety..
- Dołączył: 2012-11-27
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 2632
24 czerwca 2013, 11:17
treacle napisał(a):
Chyba slepa jestem, bo nie widze nigdzie zeby autorka napisala, ze to byl dziki kot... A co jesli ktos na niego czekal, ktos go szukal? Moze mial kilkanascie metrow do domu? Ludzie! Ja wszystko rozumiem, ale takiej bezdusznosci, ze - jak niektore z was radza - lepiej go zostawic bo moze byc dziki, nie zrozumiem nigdy. Przerazonego i bezradnego kota nie zostawia sie samemu sobie na ulicy! Osobiscie zrobilabym wszystko, aby takiemu kotu pomoc. I nie chodzi tu o podanie wody, bo na pewno chory i przerazony zwierzak nie bedzie w stanie sie napic... Czas, ktory autorka spedzila na dobiegniecie do niego z ta woda, moglaby spokojnie poswiecic na znalezienie w internecie numeru do towarzystwa opieki nad zwierzetami czy weterynarza. Jestem milosniczka kotow od zawsze, sama mam 3, czwarty dzikusek przyblakal sie i mieszka w ogrodzie, przychodzi tylko zjesc, jak zostawie mu miske z karma i zamkne drzwi (bardzo boi sie ludzi). Czesto bywam u weterynarza i pytalam z czystej ciekawosci, jak pomoc kotu potraconemu przez samochod. Odpowiedz byla taka, ze nalezy wziac kawalek tektury, karton, zdjac np bluze i nakryc kota tak, aby mial na zewnatrz tylko glowe, i delikatnie przesunac go na tekture i przetransportowac do weterynarza. Wtedy jest najmniejsza szansa, ze nas zaatakuje i rowniez ze zrobimy mu jakas wieksza krzywde przenoszac go. Jezeli nie sprobujemy mu pomoc, to i tak zdechnie, wiec nie ma sie nad czym zastanawiac w takich sytuacjach. Jakis miesiac temu bardzo wielkie poruszenie na vitalii zrobil wpis w pamietniku dziewczyny, ktora szukala swego ulubienca kilka dni a ten lezal potracony pod zaparkowanym autem i nikt mu nie pomogl... Mam nadzieje, raspberry.pie, ze nie masz nic przeciwko temu, http://vitalia.pl/index.php/mid/49/fid/341/diety/odchudzanie/w_id/8119915/li/1#kom - przeczytajcie sobie, a zrozumiecie, co czuje wlasciciel takiego kotka :(
Jezus Maria... jakby mi ktos potracil zwierzaka i jeszcze zaparkowal, to bylby juz znim koniec. Napewno taka swinia stracila by szyby w aucie... ludzie to jednak zimnokrwiste potwory sa...
- Dołączył: 2009-05-18
- Miasto: Rajskie Wyspy
- Liczba postów: 88341
24 czerwca 2013, 11:54
Moj tato kiedys potracil dzikiego kota jak jechalismy samochodem, ale ten tak mu wyskoczyl pod kola, ze nawet go nie zauwazyl. Niestety kot zginal na miejscu, tato go przeniosl w las i tyle, rozwalil nam tablice, no a tato pol dnia nie mogl sie otrzasnac bo pierwszy raz w zyciu przejechal zwierzatko. Niektorzy pisza jakby to kierowca specjalnie polowal na koty i po nich jezdzil, bez przesady, te zwierzeta same pchaja sie pod kola i czesto to kierowca nie moze nic zrobic, zeby takiego nie potracic. A jak kot przeleci pod samochodem i sam zatrzyma sie x metrow dalej, to przeciez kierowca nie bedzie takiego szukal, czy on gdzies polazl caly i zdrowy, czy zaraz zdechnie bo niezle dostal.
Nie dosc, ze dziewczyna sie przejela losem zwierzaka, to jeszcze dostala od niektorych no Matko Boska jak moglas zostawic kota na smierc! A no mogla, przeciez tyle ile byla w stanie to zrobila, wiec bez przesady.
- Dołączył: 2010-11-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 16222
24 czerwca 2013, 11:55
treacle napisał(a):
przeczytajcie sobie, a zrozumiecie, co czuje wlasciciel takiego kotka :(
jak właściciel kotka kocha swoje zwierzątko to go pilnuje, a nie pozwala żeby łaził samopas właśnie dlatego, że może wpaść pod samochód. już nie mówiąc o tym, że inne koty też go mogą zaatakować, albo pies, albo jakiś człowiek może mu zrobić krzywdę.
- Dołączył: 2012-08-31
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 894
24 czerwca 2013, 11:57
Najkiplus napisał(a):
W opisanej sytuacji nie będę oczekiwal pomocy od żadnego kota... i od Ciebie też.
Dalej podtrzymuję swoje zdanie, że jesteś beznadziejny. Ile było takich sytuacji, że później rodzina się pyta 'dlaczego nikt nie wezwał pomocy?', 'dlaczego nikt mu nie pomógł?'? Myślałam, że tacy ludzie, którzy nie okażą pomocy to wyjątki, ale chyba się myliłam. Uwierz mi, że ja ratowałabym i zawsze ratuję każdego, nawet najmniejszego, chociaż to właśnie ludzie czasami nawet nie powiedzą 'dziękuję' - studiuję medycynę, ale jestem też wolontariuszką w szpitalu i w schronisku dla zwierząt.
I co do schroniska we własnym pokoju - w moim domu mam psa, którego uratowałam z wypadku, oprócz tego miałam drugiego, którego odkupiłam od pijaka, który nie dawał mu jeść i znalazłam mu nowy dom, było też kilka ptaków z połamanymi skrzydłami, a nawet żółw, którego znalazłam na środku drogi i też znalazłam mu dom. W moim pokoju znajdzie się miejsce dla każdego zwierzęcia, które wymaga opieki. Musisz być strasznie sfrustrowany, że tak myślisz, ale uwierz, że jak okaże się serce to to później wraca.
Edytowany przez serepath 24 czerwca 2013, 12:03
24 czerwca 2013, 12:34
Ciekawy jest ten temat, w sytuacji gdy nie ma jakis sluzb , to najrozsadniej jest dobic kota tak by bylo szybko. Skraca sie kotu cierpienia i to jest bardziej humanitarne niz ciaganie polamanego kota z miejsca na miejsce , przeciez taki bol pewnie odbiera zmysly. A na pewno glupota jest "pomaganie" jakims nieznanym zwierzetom ktore moga miec poprostu wscieklizne lub inne choroby. Ryzyko jest zawsze, a troche pecha i juz ma sie powazne klopoty. Zwierzeta na calym swiecie sa zabijane np dla jedzenia, zabijane sa tez przez inne zwierzeta czasem zabijajac caly dzien i rozszarpujac ofiare na zywca, zabijane sa tez jak sa bardzo chore. A niektorzy sie tu rozstrzasaja nad kotem jak niczego nieswiadome dzieci ktore dopiero wyszly z przedszkola i nie zdaja sobie sprawy w jakim swiecie zyja.
- Dołączył: 2012-01-30
- Miasto: Białystok
- Liczba postów: 8220
24 czerwca 2013, 12:43
cod3d napisał(a):
Ciekawy jest ten temat, w sytuacji gdy nie ma jakis sluzb , to najrozsadniej jest dobic kota tak by bylo szybko. Skraca sie kotu cierpienia i to jest bardziej humanitarne niz ciaganie polamanego kota z miejsca na miejsce , przeciez taki bol pewnie odbiera zmysly. A na pewno glupota jest "pomaganie" jakims nieznanym zwierzetom ktore moga miec poprostu wscieklizne lub inne choroby. Ryzyko jest zawsze, a troche pecha i juz ma sie powazne klopoty. Zwierzeta na calym swiecie sa zabijane np dla jedzenia, zabijane sa tez przez inne zwierzeta czasem zabijajac caly dzien i rozszarpujac ofiare na zywca, zabijane sa tez jak sa bardzo chore. A niektorzy sie tu rozstrzasaja nad kotem jak niczego nieswiadome dzieci ktore dopiero wyszly z przedszkola i nie zdaja sobie sprawy w jakim swiecie zyja.
Fajnie by było jakby w Polsce funckjonowała taka instytucja jak pogotowie dla zwierząt z ludźmi odpowiednio przygotowanymi na takie przypadki. Przeciętny człowiek widząc pogruchotanego kota chciałby coś zrobić, ale nie ma takich możliwości, doświadczenia, wiedzy itp. No i nie sądzę, że wielu by się znalazło ochotników by dobić cierpiące zwierzątko.
- Dołączył: 2009-05-18
- Miasto: Rajskie Wyspy
- Liczba postów: 88341
24 czerwca 2013, 12:48
Kingyo napisał(a):
cod3d napisał(a):
Ciekawy jest ten temat, w sytuacji gdy nie ma jakis sluzb , to najrozsadniej jest dobic kota tak by bylo szybko. Skraca sie kotu cierpienia i to jest bardziej humanitarne niz ciaganie polamanego kota z miejsca na miejsce , przeciez taki bol pewnie odbiera zmysly. A na pewno glupota jest "pomaganie" jakims nieznanym zwierzetom ktore moga miec poprostu wscieklizne lub inne choroby. Ryzyko jest zawsze, a troche pecha i juz ma sie powazne klopoty. Zwierzeta na calym swiecie sa zabijane np dla jedzenia, zabijane sa tez przez inne zwierzeta czasem zabijajac caly dzien i rozszarpujac ofiare na zywca, zabijane sa tez jak sa bardzo chore. A niektorzy sie tu rozstrzasaja nad kotem jak niczego nieswiadome dzieci ktore dopiero wyszly z przedszkola i nie zdaja sobie sprawy w jakim swiecie zyja.
Fajnie by było jakby w Polsce funckjonowała taka instytucja jak pogotowie dla zwierząt z ludźmi odpowiednio przygotowanymi na takie przypadki. Przeciętny człowiek widząc pogruchotanego kota chciałby coś zrobić, ale nie ma takich możliwości, doświadczenia, wiedzy itp. No i nie sądzę, że wielu by się znalazło ochotników by dobić cierpiące zwierzątko.
Fajnie fajnie, tylko utrzymuj taka instytucje przez caly rok, zeby nie wiem raz w miesiacu mogli podjechac do przejechanego psa czy kota. Jak chce cos zrobic, to niech dzwoni do weterynarza, takie przypadki kiedy ktos znajduje takie zwierzatko w srodku nocy na weekend, kiedy nie ma mozliwosci kontaktu z weterynarzem to chyba jednak nie zdarzaja sie czesto.
- Dołączył: 2012-01-30
- Miasto: Białystok
- Liczba postów: 8220
24 czerwca 2013, 12:53
Cancri, kiedyś miałam taki przypadek, że znalazłam pisklę gołębia, które z gniazda wypadło i weterynarz od zwierzątek domowych nie chciał przyjąć dzikiego pacjenta, a był to dzień. Pisklę spędziło u mnie w mieszkaniu dobę w kartonowym pudełku wysłanym sianem. Przez wiele instytucji dobijałam się telefonicznie, aż w końcu po konsultacji ze strażą miejską , kierownikiem białostockiego zoo i lecznicą małych zwierząt udało mi się dobić do weterynarza leczącego zwierzęta w zoo i dopiero on przyjął ptaka chociaż bardzo niechętnie i zasugerował, że robi wielką łaskę, że opłaty za opiekę nad gołębiem nie weźmie.
- Dołączył: 2013-02-18
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 2622
24 czerwca 2013, 14:02
Biedna dziewczyna teraz pewnie usunie konto z V za tą nagonkę.... ;)
- Dołączył: 2010-01-05
- Miasto: Sanok
- Liczba postów: 2204
24 czerwca 2013, 18:50
monia.mur napisał(a):
Biedna dziewczyna teraz pewnie usunie konto z V za tą nagonkę.... ;)
Nie, nie usunę. Co do kota to nie wiem co się z nim później stało. Próbowałą jeszcze kilka razy dodzwonic sie do różnych służb, ale to nic nie dało. jak kilak osós zauważyło, to ciężko jest zabrać do domu zwierzę. Nie wiem czy bylo dzikie czy nie, ale sądząc po jego futrze nie wyglądało na domowe. Dla tych którzy twierdzą, że jestem wredną jedzą, to nim zaczną kogoś obrzucac "obelgami" niech się same pierwsze zastanowią co zrobiłyby w takiej sytuacji. Łatwo sie mówi co by było gdyby...
Zrobiłam co było w mojej mocy. mam małe wyrzyty sumienia, ale na pewno mniejsze niż osoby które go mijały na ulicy i tylko patrzyły czy dycha czy nie. Tyle w tym temacie.