- Dołączył: 2010-01-05
- Miasto: Sanok
- Liczba postów: 2204
23 czerwca 2013, 23:15
Właśnie wróciłam z biegania. Po drodze zobaczylam lezącego koło ulicy kota, zauważyłam, że jest z nim coś nie tak po tym jak leżał z dziwnie ułożonymi nogami i sapał. Nie miałam przy sobie telefonu, więc zatrzymałam pierwsze lepsze auto i poprosiłam żeby kierowca zadzwonił na straż pożarną (niech go uratują albo dobiją). Dyspozytor ze straży kazał mi zadzwonić do straży miejskiej, a że jest już późno to nikt nie odebrał, bo już tam nie pracują.
Co mam zrobić ? Mam straszne wyrzuty sumienia, ze go tam zostawiłam. Zaniosłam mu trochę wody, ale ten na mój widok tylko zaczął przeraźliwie miauczeć. Nie mógł ruszać tylnymi łapkami.
Gdybym miała taką możliwość, to wzięłabym go domu a jutro do weterynarza, ale niestety..
- Dołączył: 2012-05-06
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 548
24 czerwca 2013, 09:06
kobieto idz tam, weź go i zawieź do lecznicy !!! powiedz, że nie jest twój !!!! zostawisz go u nich !!!!
- Dołączył: 2012-05-06
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 548
24 czerwca 2013, 09:10
właśnie sprawdziłam, że w twoim mieście SANOK jest towarzystwo opieki nad zwierzętami i podane kilka numerów w razie wypadku !!!!!!!!
- Dołączył: 2008-08-20
- Miasto: Bajka
- Liczba postów: 12809
24 czerwca 2013, 09:17
anitka24 napisał(a):
kobieto idz tam, weź go i zawieź do lecznicy !!! powiedz, że nie jest twój !!!! zostawisz go u nich !!!!
pomyśl zanim coś napiszesz....dziki kot to nie to samo co ten nasz malutki domowy kociaczek
- Dołączył: 2010-09-20
- Miasto: B
- Liczba postów: 4650
24 czerwca 2013, 09:19
anitka24 napisał(a):
właśnie sprawdziłam, że w twoim mieście SANOK jest towarzystwo opieki nad zwierzętami i podane kilka numerów w razie wypadku !!!!!!!!
spokojnie, oddychaj, bo zaraz padniesz na zawał -.-
- Dołączył: 2012-06-02
- Miasto: Gdynia
- Liczba postów: 4885
24 czerwca 2013, 09:52
zorcia napisał(a):
rada na przyszłość dla wszystkich!!!nie rusza się dzikich zwierząt! kot zapewne miał przetrącony kręgosłup ..kot mógłby Cię zaatakować bo strach jaki odczuwał był gorszy od bólu! jedyne wyjście zadzwonić do weterynarza żeby przyjechał i podał zastrzyk usypiający bo nikt dzikiego kota leczyć
nie bedzie
No dokładnie. A najazd na straż pożarną jest już w ogóle śmieszny.. Ciekawe co oni mieli by z tym kotem zrobić..? Do wszystkiego byście straż wzywali jakby nawet pomoc potrącontemu kotu była ich obowiązkiem..bez przesady..
- Dołączył: 2012-04-23
- Miasto: North East Lincolnshire
- Liczba postów: 16
24 czerwca 2013, 10:44
Chyba slepa jestem, bo nie widze nigdzie zeby autorka napisala, ze to byl dziki kot... A co jesli ktos na niego czekal, ktos go szukal? Moze mial kilkanascie metrow do domu? Ludzie! Ja wszystko rozumiem, ale takiej bezdusznosci, ze - jak niektore z was radza - lepiej go zostawic bo moze byc dziki, nie zrozumiem nigdy. Przerazonego i bezradnego kota nie zostawia sie samemu sobie na ulicy! Osobiscie zrobilabym wszystko, aby takiemu kotu pomoc. I nie chodzi tu o podanie wody, bo na pewno chory i przerazony zwierzak nie bedzie w stanie sie napic... Czas, ktory autorka spedzila na dobiegniecie do niego z ta woda, moglaby spokojnie poswiecic na znalezienie w internecie numeru do towarzystwa opieki nad zwierzetami czy weterynarza. Jestem milosniczka kotow od zawsze, sama mam 3, czwarty dzikusek przyblakal sie i mieszka w ogrodzie, przychodzi tylko zjesc, jak zostawie mu miske z karma i zamkne drzwi (bardzo boi sie ludzi). Czesto bywam u weterynarza i pytalam z czystej ciekawosci, jak pomoc kotu potraconemu przez samochod. Odpowiedz byla taka, ze nalezy wziac kawalek tektury, karton, zdjac np bluze i nakryc kota tak, aby mial na zewnatrz tylko glowe, i delikatnie przesunac go na tekture i przetransportowac do weterynarza. Wtedy jest najmniejsza szansa, ze nas zaatakuje i rowniez ze zrobimy mu jakas wieksza krzywde przenoszac go. Jezeli nie sprobujemy mu pomoc, to i tak zdechnie, wiec nie ma sie nad czym zastanawiac w takich sytuacjach. Jakis miesiac temu bardzo wielkie poruszenie na vitalii zrobil wpis w pamietniku dziewczyny, ktora szukala swego ulubienca kilka dni a ten lezal potracony pod zaparkowanym autem i nikt mu nie pomogl... Mam nadzieje, raspberry.pie, ze nie masz nic przeciwko temu,
http://vitalia.pl/index.php/mid/49/fid/341/diety/odchudzanie/w_id/8119915/li/1#kom - przeczytajcie sobie, a zrozumiecie, co czuje wlasciciel takiego kotka :(
- Dołączył: 2010-11-04
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 207
24 czerwca 2013, 10:44
Jak można było go zostawić? on potrzebował pomocy .
- Dołączył: 2012-01-16
- Miasto: Dynów
- Liczba postów: 5256
24 czerwca 2013, 10:59
http://www.sanwet.com.pl/ jest również nr. do dzwonienia w nagłych przypadkach..
ale co widzę to było wczoraj, więc jak nikt nic z tym nie zrobił to..
24 czerwca 2013, 11:12
Napisz jak się sprawa rozwiązała bo nie zasnę dzisiaj.. Mam nadzieję, że postąpiłaś jak należy i znalazłaś numer na pomoc zwierzętom.
- Dołączył: 2008-08-20
- Miasto: Bajka
- Liczba postów: 12809
24 czerwca 2013, 11:12
treacle napisał(a):
Chyba slepa jestem, bo nie widze nigdzie zeby autorka napisala, ze to byl dziki kot... A co jesli ktos na niego czekal, ktos go szukal? Moze mial kilkanascie metrow do domu? Ludzie! Ja wszystko rozumiem, ale takiej bezdusznosci, ze - jak niektore z was radza - lepiej go zostawic bo moze byc dziki, nie zrozumiem nigdy. Przerazonego i bezradnego kota nie zostawia sie samemu sobie na ulicy! Osobiscie zrobilabym wszystko, aby takiemu kotu pomoc. I nie chodzi tu o podanie wody, bo na pewno chory i przerazony zwierzak nie bedzie w stanie sie napic... Czas, ktory autorka spedzila na dobiegniecie do niego z ta woda, moglaby spokojnie poswiecic na znalezienie w internecie numeru do towarzystwa opieki nad zwierzetami czy weterynarza. Jestem milosniczka kotow od zawsze, sama mam 3, czwarty dzikusek przyblakal sie i mieszka w ogrodzie, przychodzi tylko zjesc, jak zostawie mu miske z karma i zamkne drzwi (bardzo boi sie ludzi). Czesto bywam u weterynarza i pytalam z czystej ciekawosci, jak pomoc kotu potraconemu przez samochod. Odpowiedz byla taka, ze nalezy wziac kawalek tektury, karton, zdjac np bluze i nakryc kota tak, aby mial na zewnatrz tylko glowe, i delikatnie przesunac go na tekture i przetransportowac do weterynarza. Wtedy jest najmniejsza szansa, ze nas zaatakuje i rowniez ze zrobimy mu jakas wieksza krzywde przenoszac go. Jezeli nie sprobujemy mu pomoc, to i tak zdechnie, wiec nie ma sie nad czym zastanawiac w takich sytuacjach. Jakis miesiac temu bardzo wielkie poruszenie na vitalii zrobil wpis w pamietniku dziewczyny, ktora szukala swego ulubienca kilka dni a ten lezal potracony pod zaparkowanym autem i nikt mu nie pomogl... Mam nadzieje, raspberry.pie, ze nie masz nic przeciwko temu, http://vitalia.pl/index.php/mid/49/fid/341/diety/odchudzanie/w_id/8119915/li/1#kom - przeczytajcie sobie, a zrozumiecie, co czuje wlasciciel takiego kotka :(
autorka również nie napisała ze to kot domowy.
moze miał kilkanascie metrów do domu a może nie miał...może był chory a moze był zdrowy itd itd
ja kocham zawierzęta bardzo ale nie działam pochopnie....jako dziecko kilka razy miałam styczność z dzikimi kotami bo chciałam pomóc wlasnie w takich sytuacjach i dzieki Bogu skonczyło się małymi zadrapaniami i jedną sznytą na policzką którą mam do dziś
nawet ukochany pies po takim przeżyciu może zaatakować osobe obcą więc tak jak napisałam wczesniej................zadzwonic po weta, zasłonić kotu oczu, przykryć kocem żeby nas nie podrapał i podac zastrzyk usypiający............nic wiecej nie mozna zrobic