Temat: Najwieksza wtopa zycia ;) Lub cos krepujaco- rozsmieszajacego ;)

Przydazylo wam sie w zyciu cos tak krepujacego, ze na sama mysl pala was policzki? Nie wstydzcie sie ;) Ja nikomu nie powiem ;)


Na lotnisku w Brukseli udalam sie za potrzeba w wiadome miejsce. Byl wieczor i pani sprzataczka  myla podloge ;) Wpakowalam sie do kabiny...robie swoje w pozycji narciarza...i nagle otwieraja sie drzwi :D Nie wiem ktora z nas byla bardziej zdziwiona :D Popatrzyly my sobie w oczy przez kilka sekund...ja nie przerwalam...nieda sie przerwac :D  Szczesliwie mam male szanse na spotkanie z ta kobieta ;) Mam nadzieje, ze ona cieplo mnie wspomina::D
Pasek wagi

PeanutButter. napisał(a):

ja jak byłam mała to strasznie nie lubiłam chodzić do kościoła i pewnego razu wymknęłam się mamie stanęłam sobie koło ołtarza i zaczęłam śpiewać na cały kościół piosenkę ze swojego repertuaru która brzmiała mniej więcej tak : kwiatuszeeeek, kwiatuszeeeek, kwiatuszeeek, celwonyyyy kwiatuszeeek ;p mama opowiada że jak mnie zabierała z  tego kościoła to była właśnie czerwona jak ten kwiatuszek ;)

To jeszcze nic:) Po zeszłorocznych świętach Bożego Narodzenia jestem w kościele i obok mnie siedzi mama z małą dziewczynką.
Wszyscy śpiewają Triumfy Króla Niebieskiego, a ona Wisi na krzyżu.
I to daje ostro, na całe gardło. Chyba skubana wszystkie zwrotki na pamięć znała.
 Matka do niej szeptem, że ma przestać. A ona, że woli tę drugą piosenkę i będzie śpiewała bo jej sie tak podoba

Innym razem jestem w kościele i tam jest taki ołtarz marmurowy, który wygląda jak zwykły, chociaż dosyć potężny stół. Czyli pod tym ołtarzem jak pod zwykłym stołem jest wolne miejsce. I taki tam mały szkrab chodzi sobie grzecznie po kościele. Nikomu nie przeszkadza. Aż tu nagle daje nura pod ten ołtarz. Siada sobie wygodnie, twarzą do wiernych. Mina matki tego dziecka, bezcenna :P

PeanutButter. napisał(a):

ja jak byłam mała to strasznie nie lubiłam chodzić do kościoła i pewnego razu wymknęłam się mamie stanęłam sobie koło ołtarza i zaczęłam śpiewać na cały kościół piosenkę ze swojego repertuaru która brzmiała mniej więcej tak : kwiatuszeeeek, kwiatuszeeeek, kwiatuszeeek, celwonyyyy kwiatuszeeek ;p mama opowiada że jak mnie zabierała z  tego kościoła to była właśnie czerwona jak ten kwiatuszek ;)


dziecko pelne inwencji tworczej :)
ok teraz ja...
jak mialam z 6 (?) lat bylam z tata na wsi i tam byly kozy... no i wydawalo mi sie ze pod nimi lezaly borowki :) usiadlam i z 15 min zajadam sie borowkami a tata "eee? jesz kozie gówno?"  hahaha masakra jakas nie mogli mi rąk doczyścić i jaki smród 

kiedys jechalam autobusem i kupowalam bilet u kierowcy no i on cos tam "ale ladny dzien dzisiaj prawda tak slonecznie" a ja myslalam o czyms innym zupelnie bylam nieobecna i nie wiem czemu powiedzialam "no no zamknij sie juz" haha mina jego bezcenna

ostatnio w bibliotece spadla mi woda i chcialam podniesc i jak kucnelam to sie wywalilam... i bylo mi glupio wstac (nie wiem czemu) wiec tak siedzialam z 5 minut :/

kiedys sie upilam (mialam z 16 lat) i wracalam nocnym autobusem.. i nie moglam wejsc nie wiem czemu i drzwi od autobusu sie na mnie zatrzasnely 

mialam z 10 lat, chyba w 5 klasie podstawowki bylam w mcdonalds i bylam z kolezanka w toalecie i bylysmy tylko my, bylo tak ze sa drzwi dla wszystkich i tam 2 ubikacje i ja bylam w jednej a kolezanka czekala przy umywalkach no i ja z ubikacji wolam "ooooooo ale kapsko (w ogole nie robilam kupy), ooooo ale smierdzi, uuuu wysmaruje sobie twarz moja kupa, ahhh zjem swoje gowno" (nie wiem co mi odbilo........) wychoodze a tam oprocz mojej kolezanki jakies 5 osob w kolejce do toalety placzacych ze smiechu ... myslalam ze umre ze wstydu

w klasie "moge isc do toalety" "NIE." a ja bez namyslu "to spierdalaj" 


PeanutButter. napisał(a):

ja jak byłam mała to strasznie nie lubiłam chodzić do kościoła i pewnego razu wymknęłam się mamie stanęłam sobie koło ołtarza i zaczęłam śpiewać na cały kościół piosenkę ze swojego repertuaru która brzmiała mniej więcej tak : kwiatuszeeeek, kwiatuszeeeek, kwiatuszeeek, celwonyyyy kwiatuszeeek ;p mama opowiada że jak mnie zabierała z  tego kościoła to była właśnie czerwona jak ten kwiatuszek ;)

To ja jak byłam mała, miałam z 6 lat może, nie więcej, oglądałam z mamą i bratem "świat według bundych". Pewnego dnia, gdy mój tata wrócił z pracy, powitałam go piosenką zasłyszaną z jednego odcinka, która leciała mniej więcej tak: "tata psychopataa... kto zabija dla zabawy - tata psychopata... zabił żonę, co ważyła tonę... tata psychopata!" ...Ale wtedy awanturę dostałam od mamy. Tata w szoku, a ja nie miałam pojęcia za co mi się obrywa, bo nie wiedziałam, co to znaczy.

Grazja napisał(a):

Kiedyś będąc na wypoczynku nad jeziorem starszy znajomy zaprosił mnie na rowerek wodny.Po namyśle zgodziłam się,najpierwja wsiadłam do rowerka,następnie pan pochylił się z pomostu aby odcumować rowerek.Kiedy pan się pochylił z kieszonki koszulitelefon komórkowy wypadł mu do wody.Było płytko więc ja starałam się sięgnąć z rowerka po ten telefon,musiałam przyklęknąćw tym rowerku,umoczyłam kolana w wodzie .Wyciągnęłam ten telefon,następnie pobiegłam do wypożyczalni tych rowerków pojakieś ręczniki papierowe w celu osuszenia tego telefonu.Było mi przykro nie miałam ochoty na pływaniem tym rowerkiem,ale pan się uparł,więc kontynuowaliśmy wycieczkę.W międzyczasie osuszyliśmy ten telefon.Zużyte ręczniki leżały z tyłu rowerka ,bo przecież do wody papieru nie można było wyrzucić.Dobrze nam się rozmawiało,pan miał bardzo bogate doświadczenia życiowe i mówił o tym z pasją.Ja natomiast starałam się nie patrzeć w jego stronę, gdyż rozpoił mu się rozporek i było mi nie zręcznie zwrócić mu uwagę.Jakoś przeżyłam tę wycieczkę, jednak w miarę jak zbliżaliśmy się do końca tej wycieczki,to robiło mi się słabo.Jak dotarliśmy do pomostu to zrobiłam się purpurowa ze wstydu-ja z utytłanymi kolanami,pan z rozpiętym rozporkiem,a z tyłu pełnozużytego papieru,który za nim wysiadłam musiałam posprzątać.To wszystko na oczach znajomych,którzy dziwnie się na nas patrzyli.Od tamtej pory na rowerek wodny dam się namówić tylko swojemu mężowi.

 To jest prawdziwy przypał :D
ze znajomymi bylismy w markecie po piwo i kasjerka skasowała i pyta czy udały sie zakupy a kumpel ni z tego ni z owego pokazuje jej dowod bierze piwo i odchodzi ;D 
Pasek wagi
mój narzeczony 2 dni temu był ze znajomym na siłowni. jest tam również sauna i mój postanowił przejść się pierwszy raz. 
akurat do prania dałam ręczniki i został taki mały, który zawsze używamy do ćwiczeń, nie wiedziałam, ze R. będzie chciał iść na saunę więc powiedziałam żeby wziął ten ręcznik. po siłowni wracają i śmieją sie jak szaleni. 
R. opowiada, że chciał iść do sauny i próbował zawiązać ręcznik na biodrach ale niestety był za mały, i na udzie robiła się szparka. przed sauną stwierdził, ze ręcznik i tak mu nic nie daje więc go ściągnął i trzymał w ręce. wszedł do sauny na waleta. 
niestety, albo stety, nie pomyślał o tym, że sauna jest i dla kobiet i dla mężczyzn. mówi, ze nigdy nie widział takich min. pech chciał, ze siedziały tam dwie laseczki. 
jedna uciekła w popłochu, a druga twardo siedziała dalej :P

veronica12345 napisał(a):

Kolezanka kilka lat temu podchodzi do ksiedza po komunie ksiadz cialo chrystusa a ona dzien dobry ;D cala czerwona wrocila na.miejsce ;p

 To mi co kiedyś odwaliło, że w kolejce po komunię zupełnie zapomniałam, co odpowiada się księdzu po otrzymaniu opłatka i zaczęłam po cichu szeptać "Ojcze Nasz". Ksiądz zdziwiony. Kiedyś tak się zamyśliłam z głową odwróconą w prawo, że dopiero koleżanka za mną stuknęła mnie w plecy na znak, że już moja kolej po opłatek. 
moja kuzola wybrała sie ze znajomymi na wagary a , że oni zawsze mają dziwnę pomysły jezdzili po miescie samochodem z otwartym oknem i krzyczeli coś do ludzi . Moja kuzynka wychyla sie i krzyczy koooocham Cię jakiś facet się zatrzymuje i się odwraca... okazało się ze to jej ojciec :D 
Pasek wagi
Umieram ze śmiechu :D
Ja mam głupi nawyk mówienia "wzajemnie" jak ktoś mi składa życzenia na urodziny :P Potem udaję, że nic nie mówiłam i tak z drugą osobą stoimy i mamy "poker face" :D
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.