- Dołączył: 2010-05-24
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 3291
10 października 2012, 21:03
Zainspirowana tematem z głównej czy da się przeżyc do końca miesiąca za 200zł, pytam was:
Ile macie na życie? Czy możecie sobie pozwolić na drobne przyjemności? Jak oceniacie swoją sytuację finansową?
- Dołączył: 2012-08-19
- Miasto: Bełchatów
- Liczba postów: 247
11 października 2012, 10:18
Jak widać ważę 50 kg więc problemów z nadwagą nie mam. Miałam po ciąży ale wtedy mieszkałam jeszcze z mężem więc powodziło mi się nieco lepiej. Co do małych rachunków to faktycznie takie są płacę jakieś 130 zł na dwa miesiące za prąd i 35 za gaz też na 2 miesiące. Nie mam kablówki żadnej w telewizji 4 kanały, a internet ciągnę z niezabezpieczonej sieci. Zawsze kupuję wszystko co najtańsze. Ubrania w lumpeksie, a mimo to jestem dużo szczęśliwsza choć samotnej mamie jest ciężko to przynajmniej mogę spać spokojnie wiedząc, że nie dostane w ryj za nic. :)
11 października 2012, 10:20
montreu napisał(a):
Grian napisał(a):
Co Wy jecie za tak małe pieniądze, że macie problem z nadwagą? A może nie macie takiego kłopotu? Więc skąd vitalia?Jeszcze raz podkreślam, że pytam z czystej ciekawości.
Grian, a mnie to wcale nie dziwi, bo najtańsze są rzeczy tuczące: tłuszcz + mąka lub inne węglowodany (ziemniaki, makaron itp.) Jeśli jest mało pieniędzy na jedzenie, to nie kupisz sobie chudego mięsa, ryb, owoców morza, warzyw (poza podstawowymi marchewką czy kapustą), nie kupisz orzechów czy oliwy. Jadłospis dla uboższych jest tuczący i mało wartościowy, a jeśli nie pobieramy z żywności niezbędnych składników odżywczych, to organizm domaga się więcej i więcej jedzenia, by te braki uzupełnić.W USA też najgrubsi są właśnie najbiedniejsi. Logiczne to jest, i smutne.
mozna mniej jesc, jak mozna przytyc jesli sie je mniej od zapotrzebowania?
11 października 2012, 11:06
A ja na mieszkanie wydaje 200 euro, dojazdy do pracy to 100 euro i na zycie jakies 400 e, a ubrania i wyjscia ze znajomymi dodatkowe 200 e czasem 100 miesiecznie. Średnio miesiecznie idzie wychodzi ok. 900 euro, niewiem ile bym w polsce wydawała bo nie mieszkam juz tam dluzszy czas, przeliczajac na zlotowki to ok. 3700 zł.
- Dołączył: 2010-03-24
- Miasto: Gdzieś
- Liczba postów: 2199
11 października 2012, 11:08
niestety zgodzę sie z dziewczynami, mając 200zl na przezycie nie mozna sobie pozwolic na pomidorki koktailowe, kozie serki, oliwe, sushi itd...mozna za to jesc to co najtansze czyli tez najbardziej tuczące...;/ nikt mi nie powie, że kielbasa a raczej wyrob kielbasiany za 12zł za kg to dietetyczny produkt? to kupa tluszczu i skorek
W stanach także najgrubsi to najbiedniejsi bo jedza w Macu gdzie hambuksy sa relatywnie o wiele tansze niż jedzenie z dobrych marketów...
my z mężem kupujemy zdrową zywnośc i niestety do tanich to nie należy, na szczeście na razie mozemy sobie na to pozlowić...
wiem, że niekażdy w tym kraju ma mozliwość zatrudnienia w dobrej firmie bo np mieszka w małej mieścinie, lub nie ma mozliwosći studiowania w innym mieście bo nie stac go na to...to tez ma wpływ na przyszły start w lepsze życie...ale niekoniecznie
w tym roku moi kuzyni zaczeli studia i bardzo ale to bardzo sie ciesze, że mialam duzy wplyw (jako starsza i bardziej doswiadczona zyciem kuzynka) na wybór ich ścieżki ...nie poszli na socjologie, politologie, pedagogikę....ale na kierunki ścisłe...po których juz na 3 roku przychodza firmy i wyszarpują studentów...bo jest zapotrzebowanie na te zawody...
szczerze wspołczuje osobom, które muszą liczyc kazdy grosz, ale jestem też bardzo dumna z nich że mimo wszystko podejmuja prace a nie siedza w domu i nie ciągną zasiłków...najbardziej irytuje mnie, jak ktos mowi ze za 1tys zł to on dupy do pracy nie ruszy...;/
- Dołączył: 2012-01-09
- Miasto: Rzeszów
- Liczba postów: 3488
11 października 2012, 11:11
Ja mieszkam z rodzicami, jestem bezrobotna ale mam trochę swojej kasy bo co miesiąc dostaję trochę kasy od dziadków :) Na nic mi nie brakuje a poza tym mój chłopak mnie "rozpieszcza" , dość dobrze zarabia. Nie mam może luksusów ale żyje mi się dobrze :)
- Dołączył: 2011-03-22
- Miasto: Tam
- Liczba postów: 1627
11 października 2012, 11:21
o matko..... ja wydaję dużo na życie.... za dużo.... średnio w sobotę na większych zakupach około 150-200 zł i codziennie około 20-30 zł....
- Dołączył: 2011-11-26
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 328
11 października 2012, 11:27
My nie oszczędzamy na jedzeniu i chyba jak patrzę na wasze odpowiedzi, to sporo wydajemy na żarcie. Średnio w miesiącu 3 razy zakupy po ok. 250 zł plus codziennie za ok. 50 odliczając dni z dużymi zakupami i dzień po nich. Czyli wychodzi, że na 2 osoby i 2 małe pieski wydajemy na jedzenie miesięcznie jakieś 2000. No i z reguły jest tak, że po odjęciu innych wydatków (ciuchy, rachunki, leki itp.) to zaraz przed wypłatą konto zbliża się niebezpiecznie do zera.
- Dołączył: 2011-04-10
- Miasto:
- Liczba postów: 714
11 października 2012, 11:29
ja wydaje ok 400 f na jedzenie, 300 f rachunki, 500 splata za dom, 200 auto, czyli 1400 miesiecznie, to ok 7000zl na wydatki miesieczne. Zyjemy komfortowo, ale oszczednie, wszystko kupuje na przecenach, w marketach na promocji, jak sie zylo za 250zl jako studentka, to sie juz nie umie wydawac na glupstwa:) ale podziwiam tych co umieja rodzine utrzymac za 1000zl.
11 października 2012, 11:39
wrednababa54 napisał(a):
montreu napisał(a):
Grian napisał(a):
Co Wy jecie za tak małe pieniądze, że macie problem z nadwagą? A może nie macie takiego kłopotu? Więc skąd vitalia?Jeszcze raz podkreślam, że pytam z czystej ciekawości.
Grian, a mnie to wcale nie dziwi, bo najtańsze są rzeczy tuczące: tłuszcz + mąka lub inne węglowodany (ziemniaki, makaron itp.) Jeśli jest mało pieniędzy na jedzenie, to nie kupisz sobie chudego mięsa, ryb, owoców morza, warzyw (poza podstawowymi marchewką czy kapustą), nie kupisz orzechów czy oliwy. Jadłospis dla uboższych jest tuczący i mało wartościowy, a jeśli nie pobieramy z żywności niezbędnych składników odżywczych, to organizm domaga się więcej i więcej jedzenia, by te braki uzupełnić.W USA też najgrubsi są właśnie najbiedniejsi. Logiczne to jest, i smutne.
mozna mniej jesc, jak mozna przytyc jesli sie je mniej od zapotrzebowania?
zawsze twierdzilam ze najlepszą dietą dla odchudzających sie jest bieda :)
a tak powaznie dieta kosztuje zwlaszccza jak sie ma dzieci jest ciężko
my z mezem mamy dwoje sporo oplat kredyt raty i zostaje nam kolo 1200 na m-c na jedzenie i jakies zakupy ubraniowe niestety czesto te pierwsze zakupy gdzie trzeba zapasy uzupelnic wydajemy na dzien dobry 400 zł a potem coraz oszczedniej zyjemy
- Dołączył: 2011-07-27
- Miasto: Far Away
- Liczba postów: 1627
11 października 2012, 11:46
DominikaSW napisał(a):
niestety zgodzę sie z dziewczynami, mając 200zl na przezycie nie mozna sobie pozwolic na pomidorki koktailowe, kozie serki, oliwe, sushi itd...mozna za to jesc to co najtansze czyli tez najbardziej tuczące...;/ nikt mi nie powie, że kielbasa a raczej wyrob kielbasiany za 12zł za kg to dietetyczny produkt? to kupa tluszczu i skorekW stanach także najgrubsi to najbiedniejsi bo jedza w Macu gdzie hambuksy sa relatywnie o wiele tansze niż jedzenie z dobrych marketów...my z mężem kupujemy zdrową zywnośc i niestety do tanich to nie należy, na szczeście na razie mozemy sobie na to pozlowić...wiem, że niekażdy w tym kraju ma mozliwość zatrudnienia w dobrej firmie bo np mieszka w małej mieścinie, lub nie ma mozliwosći studiowania w innym mieście bo nie stac go na to...to tez ma wpływ na przyszły start w lepsze życie...ale niekonieczniew tym roku moi kuzyni zaczeli studia i bardzo ale to bardzo sie ciesze, że mialam duzy wplyw (jako starsza i bardziej doswiadczona zyciem kuzynka) na wybór ich ścieżki ...nie poszli na socjologie, politologie, pedagogikę....ale na kierunki ścisłe...po których juz na 3 roku przychodza firmy i wyszarpują studentów...bo jest zapotrzebowanie na te zawody...szczerze wspołczuje osobom, które muszą liczyc kazdy grosz, ale jestem też bardzo dumna z nich że mimo wszystko podejmuja prace a nie siedza w domu i nie ciągną zasiłków...najbardziej irytuje mnie, jak ktos mowi ze za 1tys zł to on dupy do pracy nie ruszy...;/
zrezygnowałam z pracy za 1200 zł bo mi się to kompletnie nie opłacało. Pracując 8 godzin dziennie za przedszkole dzieci płaciłam 800 zł, dojazdy do pracy 500 zł. Dzieci w ciągu dnia prawie nie widziałam a właściwie to musiałam dopłacać do całego tego interesu. Moim zdaniem nie ma nic złego w odmowie podjęcia pracy za kasę, która nie pozwala na jakiekolwiek utrzymanie się.
Odnośnie tematu z mężem mamy 5300 złotych miesięcznie i właśnie tyle wydajemy. Same opłaty stałe (kredyt, prąd, woda, śmieci, przedszkole, węgiel, podatek od nieruchomości, internet) to koszt prawie 3 tysiące. Pozostała kasa zostaje na dojazdy do pracy (benzyna, gaz), jedzenie. Non stop wyskakują nieprzewidziane wydatki (wyjście dzieci do teatru, urodziny, różne okazje). Nie kupuję drogich ciuchów, kosmetyków, przerzuciłam się na bibliotekę zamiast kupować książki.