- Dołączył: 2011-07-23
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 435
21 grudnia 2011, 20:24
Pochwalicie się ? Swoimi gafami ? Dawajcie. Pośmiejemy się. ;P
Ja np. Wygłupiając się z kolegą (uciekałam akurat tyłem) wpadłam do śmietnika. Chyba nie muszę mówić, że widziała to masa ludzi. Ryczeli ze mnie, z 15 minut. xD
Kiedyś też pojechałam pod namioty ze znajomymi, i zapomniałam korka do materaca. Koleżanka która niosła ten materac 1,5 km (tyle trzeba było do pola namiotowego przejść) stwierdziła ' już trzeba było korek wziąć, a materac zostawić. Lżej by było' tak teraz się z tego śmiejemy, a wtedy 4 noce na twardym ;P Masakra.
Teraz Wy . Ja jak sobie coś przypomnę, to też jeszcze dopiszę. Bo jestem pewna że coś mam ;d
- Dołączył: 2011-02-15
- Miasto: Gwiazdkowo
- Liczba postów: 1492
22 grudnia 2011, 09:01
Wycieczka o lunaparku, opiekunka przed wyjazdem i w trakcie wyjazdu cały czas upomina chłopaków, żeby nic głupiego nie robili bo będzie wstyd, żeby nie było, że Polacy to nie wiadomo kto itd. Razem z koleżanką jedziemy taką kolejką do zwiedzania chyba, nagle patrzymy na zegarek a my już spóźnione na miejsce zbiórki. Zerwałyśmy się z ciuchci (będącej w ruchu-wolno jechała) i lecimy na przełaj przez te wszystkie kolorowe dziwactwa. Nagle mało nie wpadłyśmy pod koła ciuchci. Oczywiście zahamowała, my jak głupie na torach, kierowca wyskoczył i zaczął na nas coś wrzeszczeć, gestykulując rękami i chyba chodziło mu o to, ze mógł na przejechać , wszyscy się gapili,komentowali itd.,w tym czasie nadjechała druga kolejka i też musiała stać przez nas, opiekunka jakimś trafem też się znalazła. Na szczęście pojęcia nie mam co oni wszyscy mówili bo to w Szwajcarii było, ale przepraszałyśmy w kilku językach, co by Szwajcar na pewno zrozumiał. Parę dobrych lat nikomu o tym nie mówiłam :)
- Dołączył: 2011-09-15
- Miasto: Za Miedzą
- Liczba postów: 2381
22 grudnia 2011, 09:16
Pamiętam, jak chciałam przestraszyć koleżankę. Byłyśmy wtedy w szkole muzycznej. Ja siedziałam w jednej sali i ćwiczyłam na pianinie, ona miała w drugiej zajęcia z wiolonczeli. Dogadałyśmy się, że jak skończy, to przyjdzie do mojej salki. I kiedy te drzwi zaczęły się otwierać wyskoczyłam zza nich i wrzasnęłam: Buuuuuuu!!! Ku mojemu zdziwieniu i rozpaczy jednocześnie to nie była moja koleżanka, a jej nauczycielka, która ze strachu niemalże upuściła wiolonczelę. A kumpela stała w korytarzu i brechtała ze mnie. Oczywiście zjarałam buraka, powiedziałam przepraszam i mój grzech został mi wybaczony ;p
- Dołączył: 2009-03-16
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 5060
22 grudnia 2011, 09:19
Raz po mocno zakrapianej imprezce spiac u kumpeli przebudzilam sie bo poczulam, ze zbliza sie chwila na jakas porzadna solowke a, że arie operowe poalkoholowe wiadomo gdzie najlepiej wychodza to pedzeeee i dobieglam, tak wiec spokojnie zadne pawie dodatkowo nie lataly po domu
![]()
ale za to jak juz wyszlam z kibelka poczulam ze mi slabo, no i szybko zeby nie zemdlec ukleklam na podlodze, a ze glowa byla ciezka to przechylilam sie do przodu, i tak kleczac z glowa oparta o podloge zasnelam na srodku przedpokoju
- Dołączył: 2011-09-15
- Miasto: Za Miedzą
- Liczba postów: 2381
22 grudnia 2011, 09:36
Miałam też i wpadki z typu bolesnych. Jedna zdarzyła się na wycieczce w 6 klasie. Kiedy w końcu po różnych perypetiach z autokarem udało nam się dojechać do hotelu, postanowiłam położyć się na parę minut, ale w amerykańskim stylu. Łóżko, które zajęłam stało równolegle do okna. I jak to nieraz w filmach widziałam, chciałam się na nie rzucić. A że źle wycelowałam to zamiast na wylądować na łóżku, uderzyłam głową w parapet. Dziewczyny się rozwrzeszczały, bo nie wiedziały, czy żyję. Żyłam, ale miałam takiego guza na głowie, że głowa przypominała położone jajko :)
Druga historia zakończyła się złamanym palcem lewej ręki. Na imprezie u kolegi zatrzasnęły się drzwi, zamek był popsuty i jedyne wyjście było przez balkon (wysoki parter). No i tak wyskakując upadłam niefortunnie na lewą ręką, że 4 dni później skończyłam w szpitalu na operacyjnym składaniu palca :P
Pamiętam też, jak kiedyś z mamą wybrałam się na zakupy. Byłam wtedy w LO. Zadowolone wyszłyśmy ze sklepu i zmierzałyśmy w stronę domu. Tylko zaczęłyśmy się zastanawiać, co jest nie tak, kiedy ludzie ze zdziwieniem i uśmiechem na twarzach patrzą na nas. Przeszłysmy tak pół miasta, aż w końcu zorientowałyśmy się, że nasze zakupy niesiemy w sklepowym koszyku :D Koszyk oczywiście odniosłyśmy :)
- Dołączył: 2011-06-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 685
22 grudnia 2011, 09:52
hahah dobre
![]()
Mi na razie na myśl przeszła tylko jedna taka "wpadka". Uczyłam się jeździć na nartach carvingowych (czyli takich taliowanych), a rok pozniej jechalam na oboz i moja mama wymyslila ze po co mam placic za wypozyczenie nart, skoro ona moze pozyczyc od kolezanki swojej. Tak tez zrobila, tyle ze to byly narty "starego" typu, na ktorych inaczej sie skreca i hamuje. 1 wszego dnia poszlam z cala grupa na stok o dlugosci 1,5 km, ja zadowolona puscilam sie w dol, ale w trakcie jazdy zorientowalam sie ze nie moge ani skrecic ani zahamowac. Przewrocilam jakiegos snowboardziste bo na niego wjechalam i razem stoczylismy sie kawalek jako sniegowa kula. Kolezanki mnie dogonily i sprawdzily czy nic nam nie jest, ale zanim zdazylam odpowiedziec i przeprosic to niestety stanelam przodem i znowu zaczelam zjezdzac! Potracilam po dordze 2 osoby, ale osiagnelam juz taka predkosc ze nie moglam sie zatrzymac, zaczelam plakac ze umre i sie trzasc, krzyczalam do ludzi zeby uciekali, kolezanki mnie gonily ale nie mogly dogonic, nawet jedna ktora jest mistrzynia jazdy "na kreche", odpychala sie kijkami i nic. Na szczescie pod koniec stoku jest chwile pod gorke i tam sie zatrzymalam, zaryczana i trzesaca sie zdjelam narty i zeszlam pozostale 0,5 km na pieszo, wiecej juz nie jezdzilam tego dnia :P
- Dołączył: 2010-03-11
- Miasto: Legnica
- Liczba postów: 228
22 grudnia 2011, 10:05
Ja poszłam pobiegać. Wracając do domu postanowiłam zrobić jeszcze jedną rundkę wokół domu. a że było ciemno wpadłam do dziury , którą mój mąż wykopał na rynnę. Ubrana byłam w jasny dres. Dobrze , że nóg nie połamałam. Jak mąż mnie zobaczył całą w błocie nie mógł opanować się ze śmiechu. Ja zresztą też....:-P
- Dołączył: 2010-03-11
- Miasto: Legnica
- Liczba postów: 228
22 grudnia 2011, 10:10
Jokerka21 napisał(a):
AA no i pierwszy raz się opiłam na pewnym
zygnelam pod stół i wynosil mnie moj partner, wszyscy
podziwiac moje czerwone majtki -
hahahaha moja koleżanka żygnęła na stół... Ty masz szanse , że nikt nie widział :-P
Edytowany przez goniam1 22 grudnia 2011, 10:10
- Dołączył: 2011-06-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 685
22 grudnia 2011, 10:16
A tak zapomnialabym o mojej najnowszej wpadce- poszlam na przerwe obiadowa w pracy, do miejsca w ktorym zwykle jadam idzie sie przez park. Szlam sobie spokojnie gdy nagle pod stopa poczulam trzasniecie i nagle jakby mnie cos ochlapalo. Patrze na spodnie a mam cale w różowej farbie. Okazalo sie potem ze w tym parku w weekend byly zawody paitballowe dla dzieci i nie sprzatneli do konca, a ja oczywiscie musialam wlezc na kulke zfarba, ktora eksplodowala. Caly dzien chodzilam w tej farbie a jak ja troche zmylam to wygladalo jakbym sie obrzygala :P
- Dołączył: 2011-09-15
- Miasto: Za Miedzą
- Liczba postów: 2381
22 grudnia 2011, 10:17
carla, przypomniałaś mi jeszcze jedną sytuację, właśnie związaną z potrącaniem
Jechałam bodajże do Poznania, z przesiadką w Warszawie centralnej. Miałam ze sobą całą masę tobołków, a że bałam się złodziejaszków, to plecak powiesiłam na brzuchu a nie plecach. I to właśnie przez ten plecak miałam wpadkę, bo wlazłam na schody ruchome jadące w dół i musiałam źle postawić nogę. Potknęłam się i wpadłam na faceta przede mną, on z kolei szturchnął następną osobę i poszło jak domino. Nie muszę pisać, jakie miny mieli ludzie
- Dołączył: 2011-09-15
- Miasto: Za Miedzą
- Liczba postów: 2381
22 grudnia 2011, 10:22
hahahahahahahaha, nie no padłam ze śmiechu :D