Temat: Jak pogodzić naukę z chłopakiem?

No więc zacznę od tego, że w tygodniu się nie widzę z chłopakiem, bo chodzi do różnych szkół oddalonych o 70 km od siebie, dlatego mamy możliwość widywania się tylko w weekendy. Problem jest w tym, że jestem teraz w klasie maturalnej i b.dużo się uczę (rok temu w sumie było tak samo, ale teraz jeszcze bardziej chcę się przyłożyć). I w piątek np. przychodzę ze szkoły, uczę się 2,3 h i spotykamy się od 18-22,23 (częsciej o 22 wychodzi, bo jestem padnięta po szkole). W sobotę uczę się z rana, po czym mam korki od 14-16 z chemii a potem jak wracam to chciałabym się jeszcze pouczyć z bio i też innych przedmiotów, ale musiałabym się spotkać z nim o 20,a  on tego nie może zrozumieć ;/:( W niedzielę za to widujemy się godzinę, dwie, bo całą resztę dnia siedzę przed książkami. Ja po prostu nie wiem jak to mam wszystko pogodzić, jak mu mówię, że musimy się spotkać później, to jest zły od razu i w ogóle... Czy rzeczywiście tak mało czasu mu poświęcam? Jakby to zsumować, to nie byłoby tak źle...Nie wiem już kompletnie co robić.
To prowokacja. Takie osoby jak ty  nie mogą istnieć w tym wieku (maksymalni egoiści-pracocholicy niezdolni do cieszenia się życiem i empati). A teraz, żebyś wiedziała pisała Ci to osoba maksymalnie zapracowana pod względem naukowo-zawodowym, uczęstniczocą w wielu zajęciach/kursach/warsztatach dodatkowych, codziennie uprawiająca sport, czytająca książki (inne niż wymagane), mająca zainteresowania dodatkowe i KOCHAJĄCA ŻYCIE..
Nawet nie wiedziałam, że dostanę tutaj tyle odpowiedzi :)
No więc tak: osoby, które pisały, że nie kocham swojego chłopaka, to naprawdę za dużo nie wiedzą. Jestem z nim już 2 lata i chcę być z nim do końca, bo z nikim się tak nie rozumiem jak z nim, kocham go jak nikogo na świecie i cholernie mi na nim zależy. W I kl. LO miałam więcej czasu dla znajomych, ale wtedy też olewałam chłopaka, dlatego praktycznie ze znajomych musiałam zrezygnować... Był też czas kiedy imprezowałam, ale stwierdziłam, że na to jeszcze przyjdzie czas i też może nie odnajdowałam się w tym środowisku.. Startuję na medycynę...Racja. I wiecie dlaczego tyle się uczę? Bo chcę mieć świadomość, że zrobiłam WSZYSTKO, by się dostać. Na niczym w życiu mi tak nie zależało. I mój chłopak to rozumie, dlatego powiedział, że nigdy mnie nie zostawi. On po prostu jest często bardzo smutny, że się widzimy nie aż tak często jak byśmy chcieli. Uwierzcie, gdybym mogła spędzałabym z nim każdą wolną chwilę, każdą minutę, bo naprawdę cholernie mi na nim zależy i zawsze uświadamiam go w tym, że jest dla mnie najważniejszy, ale chciałabym też realizować się w przyszłości, chciałabym zapewnić dobrobyt swojej rodzinie, być szczęśliwa w życiu. Myślę po prostu o swojej, naszej przyszłości, dlatego to robię, dlatego robię coś kosztem jego... Niestety... Może rzeczywiście trochę przesadzam, będę starała się znaleźć złoty środek:) Dzięki za wszystkie rady i wierzcie lub nie- naprawdę nie jestem kujonem, który widzi jedynie książki. Naprawdę otwarta ze mnie osoba;)
asix2406, nie przesadzaj:) 
Pasek wagi
I powiem Wam jeszcze jedno- jestem szczęśliwa :) nie jestem jakimś nudziarzem, który czuje, że traci najlepsze lata swojego życia. Jestem szczęśliwa, bo mam wsparcie w rodzinie, cudownego chłopaka i to mi wystarczy w zupełności. A reszta się sama ułoży ;)
Bez kitu. Był to pierwszy post na vitali jaki mnie zdenerwował, PIERWSZY!!! Raz się człowiek chyba może zbulwersować :)
przesadzasz. uwazam ze zdawanie egz zalezy od szczescia.i od zapamietania torii i zadan. i tyle. tyle ile zapamietasz tyle mozesz zdac zdalam teorie prawa jazdy kat b. na 100 bo trafily mi sie proste pytania, a zdalam to bo zapamietalam z testow domowych. tylko ta wiedze trzeba wykorzystac w praktyce.. mozesz siedziec 10 h dziennie nad matura ale to nie znaczy ze ja zdasz jak chcesz. ja sie nie uczylam do matury, mialam pol, ang i wos. pol ustnie i pisemnie zdalam na podstawe(bylam slaba z polaka), ang 36 pisemnie i 50 ustnie i wos 47%. to byla moja wiedza, nie ze sciag, ani z zakuwania. jako zwykly obywatel "z buta" zdalam mature
Agusiamysz - ale dostanie się na medycynę to najczęściej nie kwestia farta, tylko solidnej wiedzy.
Nie ma co tego porównywać z żenującym poziomem obecnych matur, bo te średnio rozgarnięty człowiek jest w stanie zdać.
Ale już uzyskać prawie maksimum pkt jest trochę gorzej.
Kala456 - tak trzymaj. Trzeba znaleźć złoty środek, żeby się nie wypalić zawodowo za wcześnie.
I żeby po drodze ten związek się nie rozpadł.
Bo to że myślisz o Waszej wspólnej przyszłości nie oznacza, że ona będzie.
Zresztą na medycynie nauki będzie jeszcze więcej i nie powiesz chłopakowi, że teraz musi 6 lat poczekać
Asix2406 - dlaczego tak nie można?
Ja tak robiłam.
Cały rok uczyłam się non stop z przerwami na sen.
Zdarzało mi się nie chodzić do szkoły, tylko uczyć się w domu.
Nie chodziłam na imprezy, potrafiłam wstać o 2 w nocy, żeby uczyć się na egzaminy.
Cel osiągnęłam i byłam baaaardzo dumna.
Jakoś nie odczułam straty tego roku.
Ale gdybym cały czas tak działała (przez okres studiów), to wiele fajnych chwil by mnie ominęło.
vitafit1985-mogę wiedzieć co studiujesz? :) Widać, że zachowuję się podobnie do Ciebie;) Mamy chyba podobny tok rozumowania.

VITAFIT1985- ja to rozumiem wszystko, nawet przy ostatniej sesji tak miałam- 10 egzaminów w tydzień, bo wcześniej byłam na wymianie. I wiem, że tak sie na dłuższą mete nie da. Jak wstawałąm rano (o 4.00 :D ) to wyglądałam i czułam się jak zombie. I szczeże, przy nauce cały dzień miałam wrażenie, że nic nie umiem i co najważniejsze przestało mi to sprawiać satysfakcje.

sorry za ortografie- mam papier :D

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.