Temat: ubezpieczenie mieszkania/domu

Cześć.
Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a  ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych?   Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych  o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było. 

krolowamargot1 napisał(a):

staram_sie napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Użytkownik4535693 napisał(a):

Cześć. Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a  ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych?   Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych  o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było. 

Oh jakas Ty zaradna i przezorna autorko. A ten post kierujesz do ?  Chyba raczej nie do ludzi, ktorzy walcza /walczyli z zywiolem, a teraz usuwaja skutki powodzi. Jesli tak, to na odpowiedz poczkasz, bo musza osuszyc mieszkanie i podlaczyc neta. Szczerze to paskudny post i paskudne odpowiedzi dziun klepiacych bezmyslnie w klawiaturę swoimi wypielegnowanymi pazurkami, w suchym, wypasionym mieszkanku, kupionym po wnikliwie przestudiowanych dokumetach (a jakze, sama elita finansowa, z właściwie ustawionymi priorytetami i dyplomem prawnika + inzyniera budowy).

Ludzie potracili dorobek zycia, czeka ich odbudowa wszystkiego (traumy pomijajac), a tu temat madralinskich jak to trzeba byc rozsądnym, przewidujacym i czytac drobny druk w umowie. Ja mieszkam w kraju, gdzie 60 % to tereny ?niezbyt bezpieczne?. Mam ubezpieczenie, ale chyba czas przeniesc sie do ?. Dajcie namiary gdzie sie teraz kupuje domy, by bylo bezpiecznie. 

Polska na szczęście jeszcze więcej terenów bardziej bezpiecznych i uważam, że właśnie trzeba głośno mówić o tym, żeby zwracać uwagę gdzie wkładamy oszczędności całego życia. Że pozwolenia na budowę są m.in. po to żeby ludzie posiadający wiedzę zdecydowali gdzie budynki powinny być zbudowane, a gdzie nie.

A to wszystko choćby po to, żeby później ludziom dotkniętych podobną tragedią można było naprawdę pomóc.

wypisz proszę te przykłady miejsc, gdzie w PL można zamieszkać i nie bać się żadnych zagrożeń- powodzi, suszy, wojny, pożaru, skażenia chemicznego. 

temat jest o powodzi. Pożar, wojna są to czynniki, gdzie ryzyko nie zależy od położenia nieruchomości a od innych warunków. Przy liczeniu ryzyka pożaru nie ma znaczenia czy dom leży przy rzece na niskiej wysokości, a przy powodzi ma to ogromne znaczenie. Patrząc na pożar będziemy patrzeć na materiał domu, stan instalacji elektrycznej, przeglądy etc. I tak samo jak należy prawidłowo wykonać instalację elektryczną i później dbać o jej stan tak też nie powinniśmy budować tam, gdzie w zasadzie na 100% w ciągu 20-30 lat będzie powódź.

Pasek wagi

krolowamargot1 napisał(a):

staram_sie napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Użytkownik4535693 napisał(a):

Cześć. Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a  ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych?   Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych  o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było. 

Oh jakas Ty zaradna i przezorna autorko. A ten post kierujesz do ?  Chyba raczej nie do ludzi, ktorzy walcza /walczyli z zywiolem, a teraz usuwaja skutki powodzi. Jesli tak, to na odpowiedz poczkasz, bo musza osuszyc mieszkanie i podlaczyc neta. Szczerze to paskudny post i paskudne odpowiedzi dziun klepiacych bezmyslnie w klawiaturę swoimi wypielegnowanymi pazurkami, w suchym, wypasionym mieszkanku, kupionym po wnikliwie przestudiowanych dokumetach (a jakze, sama elita finansowa, z właściwie ustawionymi priorytetami i dyplomem prawnika + inzyniera budowy).

Ludzie potracili dorobek zycia, czeka ich odbudowa wszystkiego (traumy pomijajac), a tu temat madralinskich jak to trzeba byc rozsądnym, przewidujacym i czytac drobny druk w umowie. Ja mieszkam w kraju, gdzie 60 % to tereny ?niezbyt bezpieczne?. Mam ubezpieczenie, ale chyba czas przeniesc sie do ?. Dajcie namiary gdzie sie teraz kupuje domy, by bylo bezpiecznie. 

Polska na szczęście jeszcze więcej terenów bardziej bezpiecznych i uważam, że właśnie trzeba głośno mówić o tym, żeby zwracać uwagę gdzie wkładamy oszczędności całego życia. Że pozwolenia na budowę są m.in. po to żeby ludzie posiadający wiedzę zdecydowali gdzie budynki powinny być zbudowane, a gdzie nie.

A to wszystko choćby po to, żeby później ludziom dotkniętych podobną tragedią można było naprawdę pomóc.

wypisz proszę te przykłady miejsc, gdzie w PL można zamieszkać i nie bać się żadnych zagrożeń- powodzi, suszy, wojny, pożaru, skażenia chemicznego. 

Ale przecież właśnie dlatego są ubezpieczenia. Ubezpieczamy się od ryzyka. Jak się nie trzeba bać, to po co się ubezpieczać?

Oczywiscie że pomoc jest potrzebna chociażby z tego powodu że to jest wszystko potrzebne na juz. Ludzie potracili wszystko łącznie z takimi rzeczami jak gacie. Sporo z nich było ubezpieczonych i częściowo kasę odzyskają, ale to jest raczej kwestia tygodni jak nie miesięcy a jakoś trzeba funkcjonować dzisiaj i jutro. 

Bardziej chodzi o sam problem nie ubezpieczania się i budowania na terenach zalewowych. O ile pożar może zdążyć się wszędzie o tyle powodz zdarza się raczej przy wodzie niż 10 km dalej. To że ludzie kupują to swoją drogą - jedni nie wiedzą, jedni nie myślą a inni liczą że nic się nie wydarzy. Kwestia że ktoś w urzedzie daje na to pozwolenie z czystą świadomością. Mam nadzieję że na fali takich zdarzeń ktoś to w końcu ureguluje prawnie że nie można w promieniu ilus tam set metrów czy kilometrow i ch.j

Pasek wagi

Karolka_83 napisał(a):

Oczywiscie że pomoc jest potrzebna chociażby z tego powodu że to jest wszystko potrzebne na juz. Ludzie potracili wszystko łącznie z takimi rzeczami jak gacie. Sporo z nich było ubezpieczonych i częściowo kasę odzyskają, ale to jest raczej kwestia tygodni jak nie miesięcy a jakoś trzeba funkcjonować dzisiaj i jutro. 

Bardziej chodzi o sam problem nie ubezpieczania się i budowania na terenach zalewowych. O ile pożar może zdążyć się wszędzie o tyle powodz zdarza się raczej przy wodzie niż 10 km dalej. To że ludzie kupują to swoją drogą - jedni nie wiedzą, jedni nie myślą a inni liczą że nic się nie wydarzy. Kwestia że ktoś w urzedzie daje na to pozwolenie z czystą świadomością. Mam nadzieję że na fali takich zdarzeń ktoś to w końcu ureguluje prawnie że nie można w promieniu ilus tam set metrów czy kilometrow i ch.j

Pewnie to działa też na takiej zasadzie, że skoro urząd wydaje pozwolenie na budowę to znaczy że jest bezpiecznie i tu winę za takie tragedie ponoszą w 100% urzędnicy. Od tego oni są aby dobrze przeanalizować ewentualne skutki.

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Oczywiscie że pomoc jest potrzebna chociażby z tego powodu że to jest wszystko potrzebne na juz. Ludzie potracili wszystko łącznie z takimi rzeczami jak gacie. Sporo z nich było ubezpieczonych i częściowo kasę odzyskają, ale to jest raczej kwestia tygodni jak nie miesięcy a jakoś trzeba funkcjonować dzisiaj i jutro. 

Bardziej chodzi o sam problem nie ubezpieczania się i budowania na terenach zalewowych. O ile pożar może zdążyć się wszędzie o tyle powodz zdarza się raczej przy wodzie niż 10 km dalej. To że ludzie kupują to swoją drogą - jedni nie wiedzą, jedni nie myślą a inni liczą że nic się nie wydarzy. Kwestia że ktoś w urzedzie daje na to pozwolenie z czystą świadomością. Mam nadzieję że na fali takich zdarzeń ktoś to w końcu ureguluje prawnie że nie można w promieniu ilus tam set metrów czy kilometrow i ch.j

Pewnie to działa też na takiej zasadzie, że skoro urząd wydaje pozwolenie na budowę to znaczy że jest bezpiecznie i tu winę za takie tragedie ponoszą w 100% urzędnicy. Od tego oni są aby dobrze przeanalizować ewentualne skutki.

Dokladnie. Urzędnicy siedzą w tym, mają mapy, są przesłanki z przeszłości że takie rzeczy na tych czy innych terenach się zdarzały. Ale jak zwykle chodzi o kasę. Deweloperzy oferują kupę kasy byle wybudować i sprzedać. Ludzie często kupują bo będzie blisko gdzieś tam, bo lokalizacja, bo jakieś inne względy. Często uważają że skoro wybudowano to znaczy że jest ok wszystko.

Jak budowali obwodnicę Wrocławia na Warszawę, to bardzo duży odcinek jest w powietrzu - na słupach. Właśnie ze względu na to, że w dole są tereny zalewowe. Ktoś to przewidział i odpowiednio zaprojektował. Po to tak zrobili, żeby w razie czego nie zalało drogi. A kilka lat później zaczęły pojawiać się tam w okolicy w dole domy. Jakby ciezko było dodać 2+2. Skoro wydano w ciul kasy więcej żeby postawić drogę na estakadach (na równo z terenem byłby dużo taniej), to znaczy, że przesłanki były. A ten sam urząd domy pozwolił wybudować. Ale dopóki realni ludzie, realni urzędnicy nie będą ponosić za takie decyzje konsekwencji, to nic się nie zmieni.

Pasek wagi

Karolka_83 napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Oczywiscie że pomoc jest potrzebna chociażby z tego powodu że to jest wszystko potrzebne na juz. Ludzie potracili wszystko łącznie z takimi rzeczami jak gacie. Sporo z nich było ubezpieczonych i częściowo kasę odzyskają, ale to jest raczej kwestia tygodni jak nie miesięcy a jakoś trzeba funkcjonować dzisiaj i jutro. 

Bardziej chodzi o sam problem nie ubezpieczania się i budowania na terenach zalewowych. O ile pożar może zdążyć się wszędzie o tyle powodz zdarza się raczej przy wodzie niż 10 km dalej. To że ludzie kupują to swoją drogą - jedni nie wiedzą, jedni nie myślą a inni liczą że nic się nie wydarzy. Kwestia że ktoś w urzedzie daje na to pozwolenie z czystą świadomością. Mam nadzieję że na fali takich zdarzeń ktoś to w końcu ureguluje prawnie że nie można w promieniu ilus tam set metrów czy kilometrow i ch.j

Pewnie to działa też na takiej zasadzie, że skoro urząd wydaje pozwolenie na budowę to znaczy że jest bezpiecznie i tu winę za takie tragedie ponoszą w 100% urzędnicy. Od tego oni są aby dobrze przeanalizować ewentualne skutki.

Dokladnie. Urzędnicy siedzą w tym, mają mapy, są przesłanki z przeszłości że takie rzeczy na tych czy innych terenach się zdarzały. Ale jak zwykle chodzi o kasę. Deweloperzy oferują kupę kasy byle wybudować i sprzedać. Ludzie często kupują bo będzie blisko gdzieś tam, bo lokalizacja, bo jakieś inne względy. Często uważają że skoro wybudowano to znaczy że jest ok wszystko.

Jak budowali obwodnicę Wrocławia na Warszawę, to bardzo duży odcinek jest w powietrzu - na słupach. Właśnie ze względu na to, że w dole są tereny zalewowe. Ktoś to przewidział i odpowiednio zaprojektował. Po to tak zrobili, żeby w razie czego nie zalało drogi. A kilka lat później zaczęły pojawiać się tam w okolicy w dole domy. Jakby ciezko było dodać 2+2. Skoro wydano w ciul kasy więcej żeby postawić drogę na estakadach (na równo z terenem byłby dużo taniej), to znaczy, że przesłanki były. A ten sam urząd domy pozwolił wybudować. Ale dopóki realni ludzie, realni urzędnicy nie będą ponosić za takie decyzje konsekwencji, to nic się nie zmieni.

Ale nie wińcie tak od razu urzędników bo oni tylko działają tak jak prawo pozwala. Jeśli nie ma jasnych wskazań, że gdzieś nie wolno to urzędnik nie ma podstaw do odmowy. W Polsce generalnie leży gospodarka przestrzenna, brak jakiegokolwiek planowania. Powinny być plany zagospodarowania przestrzennego dla całej Polski jasno określające gdzie zabudowa jest dozwolona a gdzie nie bo stanowi wysokie ryzyko. A w wielu miejscach niestety tego nie ma.

A jak wiele złego pod adresem urzędników pada jak któryś nie chce się na coś zgodzić... Tak nawet z ostatnich wakacji, spotkałam się z jakimś tam znajomym teściów. I wielce oburzony zaczął mi opowiadać jak to urzędnicy są straszni (padały inne epitety...) bo nie pozwolili mu wybudować domu w środku parku krajobrazowego 😎

A już słynne domy "na zgłoszenie"... no żal.

Pasek wagi

Epestka napisał(a):

krolowamargot1 napisał(a):

staram_sie napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Użytkownik4535693 napisał(a):

Cześć. Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a  ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych?   Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych  o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było. 

Oh jakas Ty zaradna i przezorna autorko. A ten post kierujesz do ?  Chyba raczej nie do ludzi, ktorzy walcza /walczyli z zywiolem, a teraz usuwaja skutki powodzi. Jesli tak, to na odpowiedz poczkasz, bo musza osuszyc mieszkanie i podlaczyc neta. Szczerze to paskudny post i paskudne odpowiedzi dziun klepiacych bezmyslnie w klawiaturę swoimi wypielegnowanymi pazurkami, w suchym, wypasionym mieszkanku, kupionym po wnikliwie przestudiowanych dokumetach (a jakze, sama elita finansowa, z właściwie ustawionymi priorytetami i dyplomem prawnika + inzyniera budowy).

Ludzie potracili dorobek zycia, czeka ich odbudowa wszystkiego (traumy pomijajac), a tu temat madralinskich jak to trzeba byc rozsądnym, przewidujacym i czytac drobny druk w umowie. Ja mieszkam w kraju, gdzie 60 % to tereny ?niezbyt bezpieczne?. Mam ubezpieczenie, ale chyba czas przeniesc sie do ?. Dajcie namiary gdzie sie teraz kupuje domy, by bylo bezpiecznie. 

Polska na szczęście jeszcze więcej terenów bardziej bezpiecznych i uważam, że właśnie trzeba głośno mówić o tym, żeby zwracać uwagę gdzie wkładamy oszczędności całego życia. Że pozwolenia na budowę są m.in. po to żeby ludzie posiadający wiedzę zdecydowali gdzie budynki powinny być zbudowane, a gdzie nie.

A to wszystko choćby po to, żeby później ludziom dotkniętych podobną tragedią można było naprawdę pomóc.

wypisz proszę te przykłady miejsc, gdzie w PL można zamieszkać i nie bać się żadnych zagrożeń- powodzi, suszy, wojny, pożaru, skażenia chemicznego. 

Ale przecież właśnie dlatego są ubezpieczenia. Ubezpieczamy się od ryzyka. Jak się nie trzeba bać, to po co się ubezpieczać?

wskaż mi proszę firmę, która ubezpiecza od wojny 

Pasek wagi

krolowamargot1 napisał(a):

Epestka napisał(a):

krolowamargot1 napisał(a):

staram_sie napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Użytkownik4535693 napisał(a):

Cześć. Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a  ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych?   Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych  o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było. 

Oh jakas Ty zaradna i przezorna autorko. A ten post kierujesz do ?  Chyba raczej nie do ludzi, ktorzy walcza /walczyli z zywiolem, a teraz usuwaja skutki powodzi. Jesli tak, to na odpowiedz poczkasz, bo musza osuszyc mieszkanie i podlaczyc neta. Szczerze to paskudny post i paskudne odpowiedzi dziun klepiacych bezmyslnie w klawiaturę swoimi wypielegnowanymi pazurkami, w suchym, wypasionym mieszkanku, kupionym po wnikliwie przestudiowanych dokumetach (a jakze, sama elita finansowa, z właściwie ustawionymi priorytetami i dyplomem prawnika + inzyniera budowy).

Ludzie potracili dorobek zycia, czeka ich odbudowa wszystkiego (traumy pomijajac), a tu temat madralinskich jak to trzeba byc rozsądnym, przewidujacym i czytac drobny druk w umowie. Ja mieszkam w kraju, gdzie 60 % to tereny ?niezbyt bezpieczne?. Mam ubezpieczenie, ale chyba czas przeniesc sie do ?. Dajcie namiary gdzie sie teraz kupuje domy, by bylo bezpiecznie. 

Polska na szczęście jeszcze więcej terenów bardziej bezpiecznych i uważam, że właśnie trzeba głośno mówić o tym, żeby zwracać uwagę gdzie wkładamy oszczędności całego życia. Że pozwolenia na budowę są m.in. po to żeby ludzie posiadający wiedzę zdecydowali gdzie budynki powinny być zbudowane, a gdzie nie.

A to wszystko choćby po to, żeby później ludziom dotkniętych podobną tragedią można było naprawdę pomóc.

wypisz proszę te przykłady miejsc, gdzie w PL można zamieszkać i nie bać się żadnych zagrożeń- powodzi, suszy, wojny, pożaru, skażenia chemicznego. 

Ale przecież właśnie dlatego są ubezpieczenia. Ubezpieczamy się od ryzyka. Jak się nie trzeba bać, to po co się ubezpieczać?

wskaż mi proszę firmę, która ubezpiecza od wojny 

do czego dążysz? Czy to, że nie można ubezpieczyć się od wojny znaczy żeby się nie ubezpieczać od powodzi?

Pasek wagi

krolowamargot1 napisał(a):

Udzicha napisał(a):

Też się nad tym zastanawiałam i doszłam do pewnych wniosków:

Brak ubezpieczenia może wynikać z:

Mnie się nic złego nie przytrafi 

Brak możliwości ubezpieczenia na terenach zalewowych

Dla kogoś kto ma najniższą emeryturę/rentę to kwota 60-100 zł miesięcznie dodatkowego wydatku jest nie możliwa.

Mieszkanie na terenach zalewowych może wynikać z:

Ziemia przekazywana z dziada pradziada 

Ziemia na terenach zalewowych jest tańsza 

Teren zalewowy ale od dłuższego czasu jest ok, więc kupuję 

czy ty uważasz, że mieszkanie w centrum Kłodzka, albo Lądka Zdroju w kamienicy na 1 piętrze oznacza ?na terenach zalewowych?? Albo w takim Stroniu? Przecież nie wszyscy mogą mieszkać w Gdańsku czy Warszawie, Lądek to sanatoria, na przykład. Ktoś tam pracuje, to skąd ma dojeżdżać? Tereny zalewowe to jest wrocławski Kozanów, czy część Cieplic, ale przecież nikt się nie spodziewał, że woda zmyje most w Lądku, który tam stał od XV czy XVI wieku!

Tutaj pojawia się pytanie, czy mieli w ogóle ubezpieczone mieszkania w takim razie. Próbowałam zrozumieć swoje OWU i nie widzę powodzi w wyłączeniach. 

Generalnie ludzie przechodzą przez straszne tragedie teraz i bardzo im współczuję. 

Jednak dziwi mnie, jeśli ktoś nie miał żadnego ubezpieczenia mieszkania. Nie mieszkam na zagrożonych terenach, dodatkowo w bloku na 4 piętrze, a jednak mam ubezpieczenie na wartość mieszkania, gdyby coś się stało. Tak samo ubezpieczam się w podróży i oboje jesteśmy ubezpieczeni na życie. Wydaje mi się, że dużo ludzi ma podejście "po co płacić ubezpieczenia, dawać tym złodziejom X złotych rocznie, jakoś to będzie". No i większości przypadków jakoś to jest, ale są też przypadki gdzie to ubezpieczenie domu, podróży czy życia przydaje się nam lub naszym bliskim.

Inaczej widzę trochę to, jeśli jest problem z ubezpieczeniem na terenach zalewowych. Jeśli tak jak napisała Cancri składka wynosi 1000 zł miesięcznie to naprawdę są już duże pieniądze i nie każdego stać na trasie składki. Aczkolwiek decydując się na kupno działki i budowę domu (nie mówimy tutaj o starszych ludziach, którzy mieszkają dziesiątki lat w takim miejscu)- w życiu nie wybralibyśmy takiej działki pod dom.

Nie no, moj kuzyn nie jest na terenie zalewowym per se, ze mieszka nad sama Odra. Ale Odre wies  ma niedaleko, tama tez jest jakis kawalek dalej. No odleglosci sa spore jak dla mnie, ale najwyrazniej wciaz niewystarczajace. Tylko to jest tak, maja ubezpieczenie od tego i tamtego, tu powodz, tam pozar, na wypadek ich smierci, niepelnosprawnosci, bo maja dwojke dzieci, i tysiaka ponad placa jak sie zsumuje...bo przeciez szybciej ci sie chata spali, niz ja zaleje, jakby patrzec na prawdopodobienstwo.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.