Temat: ubezpieczenie mieszkania/domu

Cześć.
Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a  ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych?   Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych  o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było. 

Noir_Madame napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Wlasnie w radiu wypowiadał się burmistrz jednej z zalanych miejscowości o tym że domy były budowlane na terenie zalewowm i tak dzieje się w wielu miastach. Wszystko jest dobrze dopóki jest dobrze. Takich gwałtownych zjawissk jest ostatnio co raz więcej, najpierw susze a potem ulewy gdzie w ciągu kilkunastu godzin spada tyle deszczu co w miesiąc lub dwa.

We Wrocławiu jest masa osiedli wybudowanych na terenach zalewowych. W ostatnich 10-15 latach to ludzie powariowali i zabudowuje się dosłownie każdy skrawek ziemi. Ja szczerze nie rozumiem ani kto daje na to zezwolenia ani czemu ktoś tam kupuje. I nawet jak te powodzie są mega rzadko, to jednak się zdarzają a domu nie stawiamy przecież na 5 czy 10 lat z myślą, że sie postawi nowy w razie czego. Już nie mówiąc o tych blokach mieszkaniowych budowanych prawie na wodzie typu Port Popowice - ja widząc te wizualizacje niczym z Wenecji, gdzie woda otacza bloki, miałam z tyłu głowy "No dobra, a co jak się woda podniesie?". Niektórzy ludzie mają czasami ograniczony instynkt samozachowawczy - bo jednak te mieszkania się sprzedają.

A mamy do czynienia z żywiołem, który jest przecież nieprzewidzianych w 97 była powódź 1000 leciała a tu po niespełna 30 latach mamy powtórkę z "rozrywki" może to trochę ludzi otrzeźwi.

Może słowo "tysiąclecia" jest kluczowe i ludzie myślą, że się nie wydrzy w najbliższym czasie bo przecież raz na 1000 lat się powinna zdarzać taka? 

A przecież właśnie jeszcze byl 2010. Wprawdzie mniejsza niż 97 ale jednak. Myślę że takie powodzie będą zdarzały się częściej bo teraz jest tak że jest długo sucho ale jak zacznie padać to z przytupem. Miasta zabetonowane, ziemia wyschnięta na beton że nie wchłania wody tylko woda spływa szczególnie jak są nawalne deszcze i wszystko po prostu nie wyrabia naturalnie a fizyka jest fizyką. Woda płynie zawsze do najniższego punktu więc tym bardziej dziwi że się tam buduje domy.

Pasek wagi

Karolka_83 napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Wlasnie w radiu wypowiadał się burmistrz jednej z zalanych miejscowości o tym że domy były budowlane na terenie zalewowm i tak dzieje się w wielu miastach. Wszystko jest dobrze dopóki jest dobrze. Takich gwałtownych zjawissk jest ostatnio co raz więcej, najpierw susze a potem ulewy gdzie w ciągu kilkunastu godzin spada tyle deszczu co w miesiąc lub dwa.

We Wrocławiu jest masa osiedli wybudowanych na terenach zalewowych. W ostatnich 10-15 latach to ludzie powariowali i zabudowuje się dosłownie każdy skrawek ziemi. Ja szczerze nie rozumiem ani kto daje na to zezwolenia ani czemu ktoś tam kupuje. I nawet jak te powodzie są mega rzadko, to jednak się zdarzają a domu nie stawiamy przecież na 5 czy 10 lat z myślą, że sie postawi nowy w razie czego. Już nie mówiąc o tych blokach mieszkaniowych budowanych prawie na wodzie typu Port Popowice - ja widząc te wizualizacje niczym z Wenecji, gdzie woda otacza bloki, miałam z tyłu głowy "No dobra, a co jak się woda podniesie?". Niektórzy ludzie mają czasami ograniczony instynkt samozachowawczy - bo jednak te mieszkania się sprzedają.

A mamy do czynienia z żywiołem, który jest przecież nieprzewidzianych w 97 była powódź 1000 leciała a tu po niespełna 30 latach mamy powtórkę z "rozrywki" może to trochę ludzi otrzeźwi.

Może słowo "tysiąclecia" jest kluczowe i ludzie myślą, że się nie wydrzy w najbliższym czasie bo przecież raz na 1000 lat się powinna zdarzać taka? 

A przecież właśnie jeszcze byl 2010. Wprawdzie mniejsza niż 97 ale jednak. Myślę że takie powodzie będą zdarzały się częściej bo teraz jest tak że jest długo sucho ale jak zacznie padać to z przytupem. Miasta zabetonowane, ziemia wyschnięta na beton że nie wchłania wody tylko woda spływa szczególnie jak są nawalne deszcze i wszystko po prostu nie wyrabia naturalnie a fizyka jest fizyką. Woda płynie zawsze do najniższego punktu więc tym bardziej dziwi że się tam buduje domy.

Dokładnie tak, słów tysiąclecia jest kluczowe. Wystarczy zobaczyć chociażby burze, które zdarzają się w porach roku, w których nigdy wcześniej nie występowały. To samo dot. Wichur

Prawda klimat się zmienia, pogoda jest bardzo nie przewidywalna nigdy nie zapomnę jak raz leciałam samolotem (lądowanie w Gdańsku) wszystkie samoloty przekierowane do innych miast z powodu wichury, ale nie samolot którym leciałam ja:(

Już nie piszę co przeżywaliśmy podczas przygotowania do lądowania i samego lądowania, ale przez 3 godziny po lądowaniu nie mogliśmy wydostać się z samolotu bo akurat wiatr wiał w stronę drzwi i nie dało się ich otworzyć więc czekaliśmy aż wiatr zmieni kierunek, gdy w końcu udało się te drzwi otworzyć to czekaliśmy kolejne kilka godzin aż uda się otworzyć drzwi gdzie są bagaże. Pracownicy z płyty lotniska musieli trzymać się słupów bo inaczej by ich porwał wiatr. Gdy byłam dzieckiem nie pamiętam aby takie wichury występowały.

Haga. napisał(a):

Czyli sprecyzujmy, zalanym staruszkom i rodzinom od pokoleń nie zabrania się pomagać, ale jak ktoś np. 10 lat temu kupił sobie lekkomyślnie mieszkanie w Nysie a pochodzi z Poznania, to już nie?

Nikt nie zabrania pomagać. Chcesz, to pomagaj, przecież każdy robi ze swoimi pieniędzmi co mu się podoba. Ja wolę własne przeznaczyć na pomoc fundacjom, które ratowały i przygarnęły psy powywyciągane w ostatnim momencie z wody, bo kochający właściciele zostawili je uwiązane na łańcuchach. Dla mnie decydującym czynnikiem jest to w jakim stopniu ktoś się przyczynił do sytuacji, w której się znalazł. Taki pies, zerowy stopień przyczynienia się, nie jego wina że go ludzie zostawili na śmierć. Staruszka mająca głodową emeryturę, która nie opłaciła ubezpieczenia, bo by jej nie starczyło na leki? Też zdecydowanie mniejszy stopień przyczynienia się do takiej sytuacji, niż ktoś kto nie musi aż tak zaciskać pasa, a nie wykupił ubezpieczenia, bo "może jakoś to będzie", a "zaoszczędzone" w ten sposób pieniądze przeznaczył na fajki. Nie mówię, że tak zawsze jest, ile ludzi, tyle scenariuszy. Ale co do zasady tak, inaczej patrzę na sytuację kogoś kto został w rodzinnym domu, inaczej na sytuację kogoś kto kupił nowe mieszkanie tuż przy rzece. Inaczej na sytuację kogoś kto by się nie ubezpieczył od powodzi na trzecim piętrze, inaczej na parterze. Jak dla kogoś take rozróżnienie nie jest istotne, to nic mi do tego. Ale w mojej głowie ono jest. Jak ze wszystkim. Jak słyszę, że ktoś miał wypadek, ale jechał przepisowo, był trzeźwy, miał zapięte pasy, sprawny samochód, to moje pierwsze odczucie to jest współczucie dla tej osoby. Jak słyszę, że ktoś miał wypadek, jechał za szybko, pijany, bez zapiętych pasów, auto w zasadzie nie powinno przejść przeglądu, to moje pierwsze odczucie to nie jest współczucie, tylko złość. Że nienormalny, dobrze przynajmniej że jakiś niewinnych ludzi nie zabił. Więc to poczucie winy, lub jej braku, zawsze się moim zdaniem ma gdzieś z tyłu głowy. 

Wilena napisał(a):

Haga. napisał(a):

Czyli sprecyzujmy, zalanym staruszkom i rodzinom od pokoleń nie zabrania się pomagać, ale jak ktoś np. 10 lat temu kupił sobie lekkomyślnie mieszkanie w Nysie a pochodzi z Poznania, to już nie?

Nikt nie zabrania pomagać. Chcesz, to pomagaj, przecież każdy robi ze swoimi pieniędzmi co mu się podoba. Ja wolę własne przeznaczyć na pomoc fundacjom, które ratowały i przygarnęły psy powywyciągane w ostatnim momencie z wody, bo kochający właściciele zostawili je uwiązane na łańcuchach. Dla mnie decydującym czynnikiem jest to w jakim stopniu ktoś się przyczynił do sytuacji, w której się znalazł. Taki pies, zerowy stopień przyczynienia się, nie jego wina że go ludzie zostawili na śmierć. Staruszka mająca głodową emeryturę, która nie opłaciła ubezpieczenia, bo by jej nie starczyło na leki? Też zdecydowanie mniejszy stopień przyczynienia się do takiej sytuacji, niż ktoś kto nie musi aż tak zaciskać pasa, a nie wykupił ubezpieczenia, bo "może jakoś to będzie", a "zaoszczędzone" w ten sposób pieniądze przeznaczył na fajki. Nie mówię, że tak zawsze jest, ile ludzi, tyle scenariuszy. Ale co do zasady tak, inaczej patrzę na sytuację kogoś kto został w rodzinnym domu, inaczej na sytuację kogoś kto kupił nowe mieszkanie tuż przy rzece. Inaczej na sytuację kogoś kto by się nie ubezpieczył od powodzi na trzecim piętrze, inaczej na parterze. Jak dla kogoś take rozróżnienie nie jest istotne, to nic mi do tego. Ale w mojej głowie ono jest. Jak ze wszystkim. Jak słyszę, że ktoś miał wypadek, ale jechał przepisowo, był trzeźwy, miał zapięte pasy, sprawny samochód, to moje pierwsze odczucie to jest współczucie dla tej osoby. Jak słyszę, że ktoś miał wypadek, jechał za szybko, pijany, bez zapiętych pasów, auto w zasadzie nie powinno przejść przeglądu, to moje pierwsze odczucie to nie jest współczucie, tylko złość. Że nienormalny, dobrze przynajmniej że jakiś niewinnych ludzi nie zabił. Więc to poczucie winy, lub jej braku, zawsze się moim zdaniem ma gdzieś z tyłu głowy. 

🏆

Użytkownik4535693 napisał(a):

Cześć. Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a  ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych?   Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych  o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było. 

Oh jakas Ty zaradna i przezorna autorko. A ten post kierujesz do ?  Chyba raczej nie do ludzi, ktorzy walcza /walczyli z zywiolem, a teraz usuwaja skutki powodzi. Jesli tak, to na odpowiedz poczkasz, bo musza osuszyc mieszkanie i podlaczyc neta. 
Szczerze to paskudny post i paskudne odpowiedzi dziun klepiacych bezmyslnie w klawiaturę swoimi wypielegnowanymi pazurkami, w suchym, wypasionym mieszkanku, kupionym po wnikliwie przestudiowanych dokumetach (a jakze, sama elita finansowa, z właściwie ustawionymi priorytetami i dyplomem prawnika + inzyniera budowy).

Ludzie potracili dorobek zycia, czeka ich odbudowa wszystkiego (traumy pomijajac), a tu temat madralinskich jak to trzeba byc rozsądnym, przewidujacym i czytac drobny druk w umowie. 
Ja mieszkam w kraju, gdzie 60 % to tereny “niezbyt bezpieczne”. Mam ubezpieczenie, ale chyba czas przeniesc sie do …. Dajcie namiary gdzie sie teraz kupuje domy, by bylo bezpiecznie. 

LinuxS napisał(a):

Użytkownik4535693 napisał(a):

Cześć. Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a  ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych?   Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych  o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było. 

Oh jakas Ty zaradna i przezorna autorko. A ten post kierujesz do ?  Chyba raczej nie do ludzi, ktorzy walcza /walczyli z zywiolem, a teraz usuwaja skutki powodzi. Jesli tak, to na odpowiedz poczkasz, bo musza osuszyc mieszkanie i podlaczyc neta. Szczerze to paskudny post i paskudne odpowiedzi dziun klepiacych bezmyslnie w klawiaturę swoimi wypielegnowanymi pazurkami, w suchym, wypasionym mieszkanku, kupionym po wnikliwie przestudiowanych dokumetach (a jakze, sama elita finansowa, z właściwie ustawionymi priorytetami i dyplomem prawnika + inzyniera budowy).

Ludzie potracili dorobek zycia, czeka ich odbudowa wszystkiego (traumy pomijajac), a tu temat madralinskich jak to trzeba byc rozsądnym, przewidujacym i czytac drobny druk w umowie. Ja mieszkam w kraju, gdzie 60 % to tereny ?niezbyt bezpieczne?. Mam ubezpieczenie, ale chyba czas przeniesc sie do ?. Dajcie namiary gdzie sie teraz kupuje domy, by bylo bezpiecznie. 

Nigdzie. Nigdzie teraz nie jest bezpiecznie. Zmiany klimatyczne + uchodźcy + ewentualny teren działań wojennych (cała PL).

Użytkownik4535693 napisał(a):

Cześć. Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a  ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych?   Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych  o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było. 

Podaj mi proszę kilka przykładów takich zbiórek, dotyczących obecnej katastrofy, gdzie ludzie piszą, że nie mieli ubezpieczenia, dlatego zbierają.

Chociaż ze dwa.

Ten post jest tak przerażająco głupi i płytki, tak paternalistyczny, jest taką próbą pokazania swojej wyższości i zapobiegliwości, że mnie szlag jasny trafia.

Nie ma ubezpieczenia, które pokryłoby w całości odtworzenie do stanu poprzedniego mienie po powodzi. Ubezpieczyciel nie przyjdzie z łopatą i nie wywali szlamu, nie zedrze tynków, nie zmieni podłogi, nie pokryje w całości kosztów kupienia wszystkiego od zera, bo po zalaniu, nic nie nadaje się do użycia. Może metalowe łyżki i biżuteria, resztę trzeba wywalić. Uświadom to sobie, autorko, której się wydaje, że zjadła wszystkie rozumy.

LinuxS napisał(a):

Użytkownik4535693 napisał(a):

Cześć. Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a  ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych?   Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych  o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było. 

Oh jakas Ty zaradna i przezorna autorko. A ten post kierujesz do ?  Chyba raczej nie do ludzi, ktorzy walcza /walczyli z zywiolem, a teraz usuwaja skutki powodzi. Jesli tak, to na odpowiedz poczkasz, bo musza osuszyc mieszkanie i podlaczyc neta. Szczerze to paskudny post i paskudne odpowiedzi dziun klepiacych bezmyslnie w klawiaturę swoimi wypielegnowanymi pazurkami, w suchym, wypasionym mieszkanku, kupionym po wnikliwie przestudiowanych dokumetach (a jakze, sama elita finansowa, z właściwie ustawionymi priorytetami i dyplomem prawnika + inzyniera budowy).

Ludzie potracili dorobek zycia, czeka ich odbudowa wszystkiego (traumy pomijajac), a tu temat madralinskich jak to trzeba byc rozsądnym, przewidujacym i czytac drobny druk w umowie. Ja mieszkam w kraju, gdzie 60 % to tereny ?niezbyt bezpieczne?. Mam ubezpieczenie, ale chyba czas przeniesc sie do ?. Dajcie namiary gdzie sie teraz kupuje domy, by bylo bezpiecznie. 

Polska na szczęście jeszcze więcej terenów bardziej bezpiecznych i uważam, że właśnie trzeba głośno mówić o tym, żeby zwracać uwagę gdzie wkładamy oszczędności całego życia. Że pozwolenia na budowę są m.in. po to żeby ludzie posiadający wiedzę zdecydowali gdzie budynki powinny być zbudowane, a gdzie nie.

A to wszystko choćby po to, żeby później ludziom dotkniętych podobną tragedią można było naprawdę pomóc.

Pasek wagi

staram_sie napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Użytkownik4535693 napisał(a):

Cześć. Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a  ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych?   Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych  o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było. 

Oh jakas Ty zaradna i przezorna autorko. A ten post kierujesz do ?  Chyba raczej nie do ludzi, ktorzy walcza /walczyli z zywiolem, a teraz usuwaja skutki powodzi. Jesli tak, to na odpowiedz poczkasz, bo musza osuszyc mieszkanie i podlaczyc neta. Szczerze to paskudny post i paskudne odpowiedzi dziun klepiacych bezmyslnie w klawiaturę swoimi wypielegnowanymi pazurkami, w suchym, wypasionym mieszkanku, kupionym po wnikliwie przestudiowanych dokumetach (a jakze, sama elita finansowa, z właściwie ustawionymi priorytetami i dyplomem prawnika + inzyniera budowy).

Ludzie potracili dorobek zycia, czeka ich odbudowa wszystkiego (traumy pomijajac), a tu temat madralinskich jak to trzeba byc rozsądnym, przewidujacym i czytac drobny druk w umowie. Ja mieszkam w kraju, gdzie 60 % to tereny ?niezbyt bezpieczne?. Mam ubezpieczenie, ale chyba czas przeniesc sie do ?. Dajcie namiary gdzie sie teraz kupuje domy, by bylo bezpiecznie. 

Polska na szczęście jeszcze więcej terenów bardziej bezpiecznych i uważam, że właśnie trzeba głośno mówić o tym, żeby zwracać uwagę gdzie wkładamy oszczędności całego życia. Że pozwolenia na budowę są m.in. po to żeby ludzie posiadający wiedzę zdecydowali gdzie budynki powinny być zbudowane, a gdzie nie.

A to wszystko choćby po to, żeby później ludziom dotkniętych podobną tragedią można było naprawdę pomóc.

wypisz proszę te przykłady miejsc, gdzie w PL można zamieszkać i nie bać się żadnych zagrożeń- powodzi, suszy, wojny, pożaru, skażenia chemicznego. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.