Temat: Pragnienie długiego życia

Macie takie a jeśli tak to z jakiego powodu ? Ja nigdy takiego pragnienia nie mialam a jak widzę starszych ludzi czlapiacych w sklepie to ogarnia mnie przerażenie. Nie chciałabym dożyć takiego czasu. 

Pasek wagi

LinuxS napisał(a):

Nie zalezy mi, by dozyc poznej starosci, bo wlasnie zdrowie juz nie to, mobilnosc, umysl i mozliwosci. Problem w tym, ze o ile czlowiek nie zejdzie na zawal w mlodym wieku, to raczej odchodzenie jest malo przyjemne, zanim organizm sie podda z uwagi na wiek.

Nie chcialabym za wczesnie, bo chyba paru osobom byloby ?przykro?, ale tez jakos nie wiedze siebie radosnie dobijajacej setki. U mnie eutanazja jest dozwolona prawem, ale wbrew temu, co niektore uzytkowniczki sobie wyobrazaja, jest obwarowana mnostwem przepisow i warunkow, procedurami. Nikt nie przeprowadza eutanazji, bo sie komus zycie znudzilo lub nie jest tak fajne jak przed. 

A gdzie ja napisałam,że wyobrażam sobie,że eutanazja jest dla znudzonych życiem? Pisałam o poważnych chorobach, gdzie życie staje się często udręką. Znasz w ogóle ludzi co się zabili albo chcą zabić z nudów? Czy w ten sposób nazywasz depresję?

Moja babka przekroczyła setke. Jeszcze kilka lat temu sama mieszkała i była sprawna. Od jakiegoś czasu miesza sie jej troche w głowie i musi leki brać, bo zaczęła mieć paranoje, że każdy chce ja otruć. Ale chęc zycia ma- lubi zbierać ploty i wszystko wie, co się dzieje u niej na wsi, chociaż tam już nie mieszka. Teraz jest w ośrodku i wygląda na zadowoloną. Gdy mieszkała u siebie, była w zasadzie społecznie odcięta. I to chyba jest najgorsze. Najgorsza jest taka starosć w samotnosci.

Wattieza napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Nie zalezy mi, by dozyc poznej starosci, bo wlasnie zdrowie juz nie to, mobilnosc, umysl i mozliwosci. Problem w tym, ze o ile czlowiek nie zejdzie na zawal w mlodym wieku, to raczej odchodzenie jest malo przyjemne, zanim organizm sie podda z uwagi na wiek.

Nie chcialabym za wczesnie, bo chyba paru osobom byloby ?przykro?, ale tez jakos nie wiedze siebie radosnie dobijajacej setki. U mnie eutanazja jest dozwolona prawem, ale wbrew temu, co niektore uzytkowniczki sobie wyobrazaja, jest obwarowana mnostwem przepisow i warunkow, procedurami. Nikt nie przeprowadza eutanazji, bo sie komus zycie znudzilo lub nie jest tak fajne jak przed. 

A gdzie ja napisałam,że wyobrażam sobie,że eutanazja jest dla znudzonych życiem? Pisałam o poważnych chorobach, gdzie życie staje się często udręką. Znasz w ogóle ludzi co się zabili albo chcą zabić z nudów? Czy w ten sposób nazywasz depresję?

Z nudow nie, ale trzeba spelniac bardzo konkretne wymogi, by moc wystapic eutanazje. Tak wiec, wbrem pozorom nie zawsze mozesz odejsc na wlasnych zasadach. Zdziwilabys sie w ilu teoretycznie kiepskich sytuacjach jednak dostaniesz odmowe. Stad komentarz. I jednym z warunkow jest podjecie decyzji swiadomie, wiec juz to dyskwalifikuje. 
I nie wmawiaj mi czegos czego nie napisalam. 

staram_sie napisał(a):

Berchen napisał(a):

staram_sie napisał(a):

odkąd zachorowałam to moim marzeniem jest dożyć dorosłości mojego syna. Takiej dorosłości, że mogłabym mu zapewnić dobry start i byłby już samodzielny. Miałam go dość późno - mając 30 lat więc przydałoby się pożyć tak chociaż do 55. Mam 33 więc jeszcze sporo zostało. Czy się uda...? Pewnie nie.O późniejszej starości nigdy nie myślałam, tym bardziej teraz nie myślę.

absolutnie tak nie mysl, tak jak w innym watku pisalam- wiara ma ogromna sile uruchamiania nieznanych sil samoleczacych,wspomagajacych leczenie. Bedziesz szczesliwa mama mlodego na slubie, chrzcinach i komuniach ( jesli bedzie mial dzieci?). ??????

dzięki ale no jednak statystyka jest nieubłagana. Przy moim zaawansowaniu jednak często są wznowy i/lub przerzuty. Na razie cieszę się życiem no ale z tyłu głowy coś tam jest. Wiesz, jak zachorowałam to w głowie już ułożyłam kilka scenariuszy filmików jakie chciałam nagrać dla syna na przyszłość... I w myślach już kilka listów napisałam. Nie miałam odwagi by zacząć je wtedy realizować ale w głowie je mam.

Tak poza tematem to ja powiem Ci, że u mnie problem "w głowie" zaczął się po zakończeniu leczenia. W trakcie leczenia miałam cel: wyzdrowieć. A jak zakończyło się leczenie to tak jakbym przeszła trochę w tryb oczekiwania na nawrót. Teraz jest już lepiej, trochę dzięki pewnemu programowi dla takich ludzi jak ja - nie mniej jednak czasami te myśli się pojawiają i zaczynają grać pierwsze skrzypce. 

dziwic sie nie dziwie, bo mamy swiadomosc rzeczywistosci, ktora bywa rozna. Staraj sie tak jak piszesz na koncu pracowac nad tym by te smutne mysli nie dominowaly. Ja zaczynam wspomagac sie lekami bo z kolejnymi latami wewnetrzny strach o obie corki zaczal dominowac.

staram_sie napisał(a):

Berchen napisał(a):

staram_sie napisał(a):

odkąd zachorowałam to moim marzeniem jest dożyć dorosłości mojego syna. Takiej dorosłości, że mogłabym mu zapewnić dobry start i byłby już samodzielny. Miałam go dość późno - mając 30 lat więc przydałoby się pożyć tak chociaż do 55. Mam 33 więc jeszcze sporo zostało. Czy się uda...? Pewnie nie.O późniejszej starości nigdy nie myślałam, tym bardziej teraz nie myślę.

absolutnie tak nie mysl, tak jak w innym watku pisalam- wiara ma ogromna sile uruchamiania nieznanych sil samoleczacych,wspomagajacych leczenie. Bedziesz szczesliwa mama mlodego na slubie, chrzcinach i komuniach ( jesli bedzie mial dzieci?). ??????

dzięki ale no jednak statystyka jest nieubłagana. Przy moim zaawansowaniu jednak często są wznowy i/lub przerzuty. Na razie cieszę się życiem no ale z tyłu głowy coś tam jest. Wiesz, jak zachorowałam to w głowie już ułożyłam kilka scenariuszy filmików jakie chciałam nagrać dla syna na przyszłość... I w myślach już kilka listów napisałam. Nie miałam odwagi by zacząć je wtedy realizować ale w głowie je mam.

Tak poza tematem to ja powiem Ci, że u mnie problem "w głowie" zaczął się po zakończeniu leczenia. W trakcie leczenia miałam cel: wyzdrowieć. A jak zakończyło się leczenie to tak jakbym przeszła trochę w tryb oczekiwania na nawrót. Teraz jest już lepiej, trochę dzięki pewnemu programowi dla takich ludzi jak ja - nie mniej jednak czasami te myśli się pojawiają i zaczynają grać pierwsze skrzypce. 

Bardzo życzę Ci abyś cieszyła się swoim dzieckiem gdy będzie już mocno dorosłe. Wiem co to znaczy żyć od wyników do wyników.

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Berchen napisał(a):

staram_sie napisał(a):

odkąd zachorowałam to moim marzeniem jest dożyć dorosłości mojego syna. Takiej dorosłości, że mogłabym mu zapewnić dobry start i byłby już samodzielny. Miałam go dość późno - mając 30 lat więc przydałoby się pożyć tak chociaż do 55. Mam 33 więc jeszcze sporo zostało. Czy się uda...? Pewnie nie.O późniejszej starości nigdy nie myślałam, tym bardziej teraz nie myślę.

absolutnie tak nie mysl, tak jak w innym watku pisalam- wiara ma ogromna sile uruchamiania nieznanych sil samoleczacych,wspomagajacych leczenie. Bedziesz szczesliwa mama mlodego na slubie, chrzcinach i komuniach ( jesli bedzie mial dzieci?). ??????

dzięki ale no jednak statystyka jest nieubłagana. Przy moim zaawansowaniu jednak często są wznowy i/lub przerzuty. Na razie cieszę się życiem no ale z tyłu głowy coś tam jest. Wiesz, jak zachorowałam to w głowie już ułożyłam kilka scenariuszy filmików jakie chciałam nagrać dla syna na przyszłość... I w myślach już kilka listów napisałam. Nie miałam odwagi by zacząć je wtedy realizować ale w głowie je mam.

Tak poza tematem to ja powiem Ci, że u mnie problem "w głowie" zaczął się po zakończeniu leczenia. W trakcie leczenia miałam cel: wyzdrowieć. A jak zakończyło się leczenie to tak jakbym przeszła trochę w tryb oczekiwania na nawrót. Teraz jest już lepiej, trochę dzięki pewnemu programowi dla takich ludzi jak ja - nie mniej jednak czasami te myśli się pojawiają i zaczynają grać pierwsze skrzypce. 

Bardzo życzę Ci abyś cieszyła się swoim dzieckiem gdy będzie już mocno dorosłe. Wiem co to znaczy żyć od wyników do wyników.

Ja w pamiętniku napisałam, że operacja w listopadzie to dla mnie odległa przyszłość. Nie planuję nic dalej, chyba właśnie ze strachu. Choć bardzo staram się zachować spokój i optymizm. 

Ale na pytanie czy chcę żyć, długo bez wahania odpowiadam tak jak Ciryca. CHCĘ! 

Pasek wagi

Tojotka napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Berchen napisał(a):

staram_sie napisał(a):

odkąd zachorowałam to moim marzeniem jest dożyć dorosłości mojego syna. Takiej dorosłości, że mogłabym mu zapewnić dobry start i byłby już samodzielny. Miałam go dość późno - mając 30 lat więc przydałoby się pożyć tak chociaż do 55. Mam 33 więc jeszcze sporo zostało. Czy się uda...? Pewnie nie.O późniejszej starości nigdy nie myślałam, tym bardziej teraz nie myślę.

absolutnie tak nie mysl, tak jak w innym watku pisalam- wiara ma ogromna sile uruchamiania nieznanych sil samoleczacych,wspomagajacych leczenie. Bedziesz szczesliwa mama mlodego na slubie, chrzcinach i komuniach ( jesli bedzie mial dzieci?). ??????

dzięki ale no jednak statystyka jest nieubłagana. Przy moim zaawansowaniu jednak często są wznowy i/lub przerzuty. Na razie cieszę się życiem no ale z tyłu głowy coś tam jest. Wiesz, jak zachorowałam to w głowie już ułożyłam kilka scenariuszy filmików jakie chciałam nagrać dla syna na przyszłość... I w myślach już kilka listów napisałam. Nie miałam odwagi by zacząć je wtedy realizować ale w głowie je mam.

Tak poza tematem to ja powiem Ci, że u mnie problem "w głowie" zaczął się po zakończeniu leczenia. W trakcie leczenia miałam cel: wyzdrowieć. A jak zakończyło się leczenie to tak jakbym przeszła trochę w tryb oczekiwania na nawrót. Teraz jest już lepiej, trochę dzięki pewnemu programowi dla takich ludzi jak ja - nie mniej jednak czasami te myśli się pojawiają i zaczynają grać pierwsze skrzypce. 

Bardzo życzę Ci abyś cieszyła się swoim dzieckiem gdy będzie już mocno dorosłe. Wiem co to znaczy żyć od wyników do wyników.

Ja w pamiętniku napisałam, że operacja w listopadzie to dla mnie odległa przyszłość. Nie planuję nic dalej, chyba właśnie ze strachu. Choć bardzo staram się zachować spokój i optymizm. 

Ale na pytanie czy chcę żyć, długo bez wahania odpowiadam tak jak Ciryca. CHCĘ! 

Wierze w to że wszystko będzie dobrze i podziwiam za pragnienie długiego życia. Ja żyję w pięknym miejscu,moja praca też w sumie przyczynia się do tego że ludzie są szczęśliwi,jednak ja sama chciałabym nie obudzić się jutro.

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

Tojotka napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Berchen napisał(a):

staram_sie napisał(a):

odkąd zachorowałam to moim marzeniem jest dożyć dorosłości mojego syna. Takiej dorosłości, że mogłabym mu zapewnić dobry start i byłby już samodzielny. Miałam go dość późno - mając 30 lat więc przydałoby się pożyć tak chociaż do 55. Mam 33 więc jeszcze sporo zostało. Czy się uda...? Pewnie nie.O późniejszej starości nigdy nie myślałam, tym bardziej teraz nie myślę.

absolutnie tak nie mysl, tak jak w innym watku pisalam- wiara ma ogromna sile uruchamiania nieznanych sil samoleczacych,wspomagajacych leczenie. Bedziesz szczesliwa mama mlodego na slubie, chrzcinach i komuniach ( jesli bedzie mial dzieci?). ??????

dzięki ale no jednak statystyka jest nieubłagana. Przy moim zaawansowaniu jednak często są wznowy i/lub przerzuty. Na razie cieszę się życiem no ale z tyłu głowy coś tam jest. Wiesz, jak zachorowałam to w głowie już ułożyłam kilka scenariuszy filmików jakie chciałam nagrać dla syna na przyszłość... I w myślach już kilka listów napisałam. Nie miałam odwagi by zacząć je wtedy realizować ale w głowie je mam.

Tak poza tematem to ja powiem Ci, że u mnie problem "w głowie" zaczął się po zakończeniu leczenia. W trakcie leczenia miałam cel: wyzdrowieć. A jak zakończyło się leczenie to tak jakbym przeszła trochę w tryb oczekiwania na nawrót. Teraz jest już lepiej, trochę dzięki pewnemu programowi dla takich ludzi jak ja - nie mniej jednak czasami te myśli się pojawiają i zaczynają grać pierwsze skrzypce. 

Bardzo życzę Ci abyś cieszyła się swoim dzieckiem gdy będzie już mocno dorosłe. Wiem co to znaczy żyć od wyników do wyników.

Ja w pamiętniku napisałam, że operacja w listopadzie to dla mnie odległa przyszłość. Nie planuję nic dalej, chyba właśnie ze strachu. Choć bardzo staram się zachować spokój i optymizm. 

Ale na pytanie czy chcę żyć, długo bez wahania odpowiadam tak jak Ciryca. CHCĘ! 

Wierze w to że wszystko będzie dobrze i podziwiam za pragnienie długiego życia. Ja żyję w pięknym miejscu,moja praca też w sumie przyczynia się do tego że ludzie są szczęśliwi,jednak ja sama chciałabym nie obudzić się jutro.

I to jest stan, w którym pilnie trzeba szukać pomocy. Mam taką osobę wśród bliskich. Farmakologia szybko pomogła odzyskać równowagę chemiczną w mózgu, a teraz na spokojnie i cierpliwie jest prowadzona terapia. Efekty są na tyle dobre, że dawki leków sukcesywnie się obniża. Nie wiem co już zdecydowałaś, ale przemyśl sprawę. Zawsze zdążysz umrzeć, ale może wcześniej daj sobie jednak szansę by jeszcze pięknie pożyć? Hmmm?

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.