Temat: Zaproszenie bez dziecka

Hej co myślicie, czujecie w związku z taka sprawa... Dostajecie zaproszenie na ślub (pan młody jest bratem mojego męża) po ślubie obiad, kawa i ok. godziny 17 koniec. Pani młoda wręczając zaproszenie powiedziała, że nie wpisywaliśmy Waszego dziecka bo sami zdecydujcie czy chcecie go brać (będzie miał prawie 2 lata w dniu ślubu).  Ja byłam zaskoczona, ale po czasie coś sobie pomyślałam, jestem ciekawa waszych reakcji, odczuć 

Pasek wagi

Zoe23 napisał(a):

Wilena napisał(a):

No nie wyobrażam sobie, żeby mój brat się tak mógł zachować. Byłoby mi przykro. Co do samego zapraszania bez dzieci - nie mam nic przeciwko, uważam że każdy ma prawo podjąć taką decyzję (tak samo w drugą stronę, każdy zaproszony bez dziecka ma prawo nie przyjść). Ale to trzeba powiedzieć wprost i tyle. Jeżeli to miała być próba zaproszenia bez dziecka, ale tak żeby wprost tego nie powiedzieć - bardzo słabe. Takie traktowanie najbliższej rodziny jak wroga trochę, którego trzeba próbować wykiwać i nim manipulować. A jeżeli zapomnieli w ogóle żeby dziecko wpisać - równie słabe. Siedziałam nad swoimi zaproszeniami i sprawdzałam wszystko po dziesięć razy, właśnie żeby nie było błędów, nikogo nie pominąć, żeby nikomu nie zrobić przykrości. A tak zapomnieć, że siostra ma jeszcze dziecko, i nie zadać sobie trudu żeby dopisać, poprawić, czy po prostu wypisać nowe zaproszenie (to chyba taki standard, że się bierze więcej na wypadek właśnie pomyłek)? - bardzo lekceważące podejście. 

Ok. Teraz już wiem, że są osoby, które uwielbiają nurzać się w teoriach i którym takie roztrząsanie dobrze robi na wątrobę. Czwarta strona wątku i już zidentyfikowaliśmy w rodzinie wrogów i manipulantów.

otototo. Drugie  i trzecie dno, proponuję zwołać rodzinną komisję śledczą.

krolowamargot napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

Wilena napisał(a):

No nie wyobrażam sobie, żeby mój brat się tak mógł zachować. Byłoby mi przykro. Co do samego zapraszania bez dzieci - nie mam nic przeciwko, uważam że każdy ma prawo podjąć taką decyzję (tak samo w drugą stronę, każdy zaproszony bez dziecka ma prawo nie przyjść). Ale to trzeba powiedzieć wprost i tyle. Jeżeli to miała być próba zaproszenia bez dziecka, ale tak żeby wprost tego nie powiedzieć - bardzo słabe. Takie traktowanie najbliższej rodziny jak wroga trochę, którego trzeba próbować wykiwać i nim manipulować. A jeżeli zapomnieli w ogóle żeby dziecko wpisać - równie słabe. Siedziałam nad swoimi zaproszeniami i sprawdzałam wszystko po dziesięć razy, właśnie żeby nie było błędów, nikogo nie pominąć, żeby nikomu nie zrobić przykrości. A tak zapomnieć, że siostra ma jeszcze dziecko, i nie zadać sobie trudu żeby dopisać, poprawić, czy po prostu wypisać nowe zaproszenie (to chyba taki standard, że się bierze więcej na wypadek właśnie pomyłek)? - bardzo lekceważące podejście. 

Ok. Teraz już wiem, że są osoby, które uwielbiają nurzać się w teoriach i którym takie roztrząsanie dobrze robi na wątrobę. Czwarta strona wątku i już zidentyfikowaliśmy w rodzinie wrogów i manipulantów.

otototo. Drugie  i trzecie dno, proponuję zwołać rodzinną komisję śledczą.

No cóż, mnie na tej samej zasadzie dziwi, że są ludzie którzy mają takie olewcze i lekceważące podejście do życia, są zwyczajnie źle wychowani i jeszcze uznają to za standard i normę, do której inni powinni się dostosować. Przecież pominięcie kogoś na zaproszeniu jest niegrzeczne. To nie jest kwestia interpretacji. A to, że ten ktoś ma dwa lata? Jakie to ma znaczenie tak naprawdę? Przez wypisanie tego imienia okazuje się komuś po prostu szacunek. Znowu. To, że ten ktoś ma dwa latka, ma być powodem do tego żeby go olewać? Ciekawa jestem czy takie same standardy stosujecie np. w pracy? Szefie, zapraszam pana z małżonką, tylko ups, nie ma jej ujetęj na zaproszeniu, to już sobie szef sam zadecyduje czy przyjdziecie razem. No jakoś sobie tego nie wyobrażam. To dlaczego najbliższą rodzinę traktować gorzej? Bo jak nie ma bata nad głową (w postaci potencjalnych problemów i kwasów w pracy na przykład), nagle nie można się kulturalnie zachować? 

Wilena napisał(a):

krolowamargot napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

Wilena napisał(a):

No nie wyobrażam sobie, żeby mój brat się tak mógł zachować. Byłoby mi przykro. Co do samego zapraszania bez dzieci - nie mam nic przeciwko, uważam że każdy ma prawo podjąć taką decyzję (tak samo w drugą stronę, każdy zaproszony bez dziecka ma prawo nie przyjść). Ale to trzeba powiedzieć wprost i tyle. Jeżeli to miała być próba zaproszenia bez dziecka, ale tak żeby wprost tego nie powiedzieć - bardzo słabe. Takie traktowanie najbliższej rodziny jak wroga trochę, którego trzeba próbować wykiwać i nim manipulować. A jeżeli zapomnieli w ogóle żeby dziecko wpisać - równie słabe. Siedziałam nad swoimi zaproszeniami i sprawdzałam wszystko po dziesięć razy, właśnie żeby nie było błędów, nikogo nie pominąć, żeby nikomu nie zrobić przykrości. A tak zapomnieć, że siostra ma jeszcze dziecko, i nie zadać sobie trudu żeby dopisać, poprawić, czy po prostu wypisać nowe zaproszenie (to chyba taki standard, że się bierze więcej na wypadek właśnie pomyłek)? - bardzo lekceważące podejście. 

Ok. Teraz już wiem, że są osoby, które uwielbiają nurzać się w teoriach i którym takie roztrząsanie dobrze robi na wątrobę. Czwarta strona wątku i już zidentyfikowaliśmy w rodzinie wrogów i manipulantów.

otototo. Drugie  i trzecie dno, proponuję zwołać rodzinną komisję śledczą.

No cóż, mnie na tej samej zasadzie dziwi, że są ludzie którzy mają takie olewcze i lekceważące podejście do życia, są zwyczajnie źle wychowani i jeszcze uznają to za standard i normę, do której inni powinni się dostosować. Przecież pominięcie kogoś na zaproszeniu jest niegrzeczne. To nie jest kwestia interpretacji. A to, że ten ktoś ma dwa lata? Jakie to ma znaczenie tak naprawdę? Przez wypisanie tego imienia okazuje się komuś po prostu szacunek. Znowu. To, że ten ktoś ma dwa latka, ma być powodem do tego żeby go olewać? Ciekawa jestem czy takie same standardy stosujecie np. w pracy? Szefie, zapraszam pana z małżonką, tylko ups, nie ma jej ujetęj na zaproszeniu, to już sobie szef sam zadecyduje czy przyjdziecie razem. No jakoś sobie tego nie wyobrażam. To dlaczego najbliższą rodzinę traktować gorzej? Bo jak nie ma bata nad głową (w postaci potencjalnych problemów i kwasów w pracy na przykład), nagle nie można się kulturalnie zachować? 

Wilena, na ogół Twoje wypowiedzi są wyważone i mają sens. Pierwszy raz w historii ich czytania podnoszę ze zdzwieniem brew do góry.

Niegrzeczne byłoby powiedzenie "i zabierzcie kaszojada, albo nie, whatever". To nie jest bal u Burmistrza, tylko rodzinny obiad po ślubie, państwo młodzi wyjaśnili powód niewpisania dziecka zapraszanej pary, myślę, że doszukujesz się tu czegoś, co się nie wydarzyło i przypisujesz zapraszającym intencje, które zupełnie im w głowie nie powstały. Po co i dlaczego? 

krolowamargot napisał(a):

Wilena napisał(a):

krolowamargot napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

Wilena napisał(a):

No nie wyobrażam sobie, żeby mój brat się tak mógł zachować. Byłoby mi przykro. Co do samego zapraszania bez dzieci - nie mam nic przeciwko, uważam że każdy ma prawo podjąć taką decyzję (tak samo w drugą stronę, każdy zaproszony bez dziecka ma prawo nie przyjść). Ale to trzeba powiedzieć wprost i tyle. Jeżeli to miała być próba zaproszenia bez dziecka, ale tak żeby wprost tego nie powiedzieć - bardzo słabe. Takie traktowanie najbliższej rodziny jak wroga trochę, którego trzeba próbować wykiwać i nim manipulować. A jeżeli zapomnieli w ogóle żeby dziecko wpisać - równie słabe. Siedziałam nad swoimi zaproszeniami i sprawdzałam wszystko po dziesięć razy, właśnie żeby nie było błędów, nikogo nie pominąć, żeby nikomu nie zrobić przykrości. A tak zapomnieć, że siostra ma jeszcze dziecko, i nie zadać sobie trudu żeby dopisać, poprawić, czy po prostu wypisać nowe zaproszenie (to chyba taki standard, że się bierze więcej na wypadek właśnie pomyłek)? - bardzo lekceważące podejście. 

Ok. Teraz już wiem, że są osoby, które uwielbiają nurzać się w teoriach i którym takie roztrząsanie dobrze robi na wątrobę. Czwarta strona wątku i już zidentyfikowaliśmy w rodzinie wrogów i manipulantów.

otototo. Drugie  i trzecie dno, proponuję zwołać rodzinną komisję śledczą.

No cóż, mnie na tej samej zasadzie dziwi, że są ludzie którzy mają takie olewcze i lekceważące podejście do życia, są zwyczajnie źle wychowani i jeszcze uznają to za standard i normę, do której inni powinni się dostosować. Przecież pominięcie kogoś na zaproszeniu jest niegrzeczne. To nie jest kwestia interpretacji. A to, że ten ktoś ma dwa lata? Jakie to ma znaczenie tak naprawdę? Przez wypisanie tego imienia okazuje się komuś po prostu szacunek. Znowu. To, że ten ktoś ma dwa latka, ma być powodem do tego żeby go olewać? Ciekawa jestem czy takie same standardy stosujecie np. w pracy? Szefie, zapraszam pana z małżonką, tylko ups, nie ma jej ujetęj na zaproszeniu, to już sobie szef sam zadecyduje czy przyjdziecie razem. No jakoś sobie tego nie wyobrażam. To dlaczego najbliższą rodzinę traktować gorzej? Bo jak nie ma bata nad głową (w postaci potencjalnych problemów i kwasów w pracy na przykład), nagle nie można się kulturalnie zachować? 

Wilena, na ogół Twoje wypowiedzi są wyważone i mają sens. Pierwszy raz w historii ich czytania podnoszę ze zdzwieniem brew do góry.

Niegrzeczne byłoby powiedzenie "i zabierzcie kaszojada, albo nie, whatever". To nie jest bal u Burmistrza, tylko rodzinny obiad po ślubie, państwo młodzi wyjaśnili powód niewpisania dziecka zapraszanej pary, myślę, że doszukujesz się tu czegoś, co się nie wydarzyło i przypisujesz zapraszającym intencje, które zupełnie im w głowie nie powstały. Po co i dlaczego? 

No właśnie, rodzinny obiad po ślubie. Ślub się z założenia bierze raz w życiu. Na tej samej zasadzie ja mogę napisać, że to nie jest jedno z dziesiątek zaproszeń na niedzielnego grilla w ogródku za domem, tylko zaproszenie na jedną z najważniejszych chwil w życiu, uroczystość. Z resztą, brat i przyszła szwagierka autorki wątku zdaje się, że to uwzględnili (bo cześć rodziny zaprosili z uwzględnieniem tej odświętnej formy). Mówię, nie rozumiem traktowania kogoś inaczej (gorzej) ze względu na wiek. Wyjaśnili powód, ale jak dla mnie jest to tłumaczenie słabe, i szukanie usprawiedliwienia dla swojego lekceważącego podejścia. Patrz porównanie z szefem - naprawdę czy zastanów, czy takie tłumaczenie w stosunku do np. żony szefa byś uznała za całkowicie w porządku? Może to nie była zła wola, tylko zwyczajna bezmyslność, lenistwo, gapowatość, brak umiejętności zachowania się. Tak czy siak, nie są to rzeczy które dobrze o człowieku świadczą. 

Wiecie co, ale to też może zależeć od zwyczajów panujących w rodzinie. Przykładowo jak ja byłam młodsza (taka powiedzmy podstawówka), to u mnie w rodzinie dawało się zaproszenia w których były wymienione dorosłe osoby. Wszystkie zaproszenia od starszych kuzynów na wesele były w formie że dla moich rodziców. Kwestię dzieci (czyli mnie w tym wypadku, ale to dotyczyło ogólnie wszystkich gości) podejmowało się przy wręczaniu zaproszenia, w międzyczasie bądź też potwierdzając obecność. Nikt nie miał z tym żadnego problemu. Byłam na wszystkich weselach moich kuzynów, choć na zaproszeniu mnie nie wymieniali ale dając zaproszenie mówili że jak najbardziej mogę przyjść. Jak weszłam w wiek nastoletni (tak powiedzmy 15/16+), to dostawałam osobne zaproszenie z osobą towarzyszącą. W ogóle nie kojarzę sytuacji, gdzie wpisywało się na zaproszeniach dzieci z imienia i nazwiska i absolutnie nikt nigdy nie miał z tym problemu. Ludzie dzieci brali albo nie.

Pasek wagi

Wilena napisał(a):

krolowamargot napisał(a):

Wilena napisał(a):

krolowamargot napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

Wilena napisał(a):

No nie wyobrażam sobie, żeby mój brat się tak mógł zachować. Byłoby mi przykro. Co do samego zapraszania bez dzieci - nie mam nic przeciwko, uważam że każdy ma prawo podjąć taką decyzję (tak samo w drugą stronę, każdy zaproszony bez dziecka ma prawo nie przyjść). Ale to trzeba powiedzieć wprost i tyle. Jeżeli to miała być próba zaproszenia bez dziecka, ale tak żeby wprost tego nie powiedzieć - bardzo słabe. Takie traktowanie najbliższej rodziny jak wroga trochę, którego trzeba próbować wykiwać i nim manipulować. A jeżeli zapomnieli w ogóle żeby dziecko wpisać - równie słabe. Siedziałam nad swoimi zaproszeniami i sprawdzałam wszystko po dziesięć razy, właśnie żeby nie było błędów, nikogo nie pominąć, żeby nikomu nie zrobić przykrości. A tak zapomnieć, że siostra ma jeszcze dziecko, i nie zadać sobie trudu żeby dopisać, poprawić, czy po prostu wypisać nowe zaproszenie (to chyba taki standard, że się bierze więcej na wypadek właśnie pomyłek)? - bardzo lekceważące podejście. 

Ok. Teraz już wiem, że są osoby, które uwielbiają nurzać się w teoriach i którym takie roztrząsanie dobrze robi na wątrobę. Czwarta strona wątku i już zidentyfikowaliśmy w rodzinie wrogów i manipulantów.

otototo. Drugie  i trzecie dno, proponuję zwołać rodzinną komisję śledczą.

No cóż, mnie na tej samej zasadzie dziwi, że są ludzie którzy mają takie olewcze i lekceważące podejście do życia, są zwyczajnie źle wychowani i jeszcze uznają to za standard i normę, do której inni powinni się dostosować. Przecież pominięcie kogoś na zaproszeniu jest niegrzeczne. To nie jest kwestia interpretacji. A to, że ten ktoś ma dwa lata? Jakie to ma znaczenie tak naprawdę? Przez wypisanie tego imienia okazuje się komuś po prostu szacunek. Znowu. To, że ten ktoś ma dwa latka, ma być powodem do tego żeby go olewać? Ciekawa jestem czy takie same standardy stosujecie np. w pracy? Szefie, zapraszam pana z małżonką, tylko ups, nie ma jej ujetęj na zaproszeniu, to już sobie szef sam zadecyduje czy przyjdziecie razem. No jakoś sobie tego nie wyobrażam. To dlaczego najbliższą rodzinę traktować gorzej? Bo jak nie ma bata nad głową (w postaci potencjalnych problemów i kwasów w pracy na przykład), nagle nie można się kulturalnie zachować? 

Wilena, na ogół Twoje wypowiedzi są wyważone i mają sens. Pierwszy raz w historii ich czytania podnoszę ze zdzwieniem brew do góry.

Niegrzeczne byłoby powiedzenie "i zabierzcie kaszojada, albo nie, whatever". To nie jest bal u Burmistrza, tylko rodzinny obiad po ślubie, państwo młodzi wyjaśnili powód niewpisania dziecka zapraszanej pary, myślę, że doszukujesz się tu czegoś, co się nie wydarzyło i przypisujesz zapraszającym intencje, które zupełnie im w głowie nie powstały. Po co i dlaczego? 

No właśnie, rodzinny obiad po ślubie. Ślub się z założenia bierze raz w życiu. Na tej samej zasadzie ja mogę napisać, że to nie jest jedno z dziesiątek zaproszeń na niedzielnego grilla w ogródku za domem, tylko zaproszenie na jedną z najważniejszych chwil w życiu, uroczystość. Z resztą, brat i przyszła szwagierka autorki wątku zdaje się, że to uwzględnili (bo cześć rodziny zaprosili z uwzględnieniem tej odświętnej formy). Mówię, nie rozumiem traktowania kogoś inaczej (gorzej) ze względu na wiek. Wyjaśnili powód, ale jak dla mnie jest to tłumaczenie słabe, i szukanie usprawiedliwienia dla swojego lekceważącego podejścia. Patrz porównanie z szefem - naprawdę czy zastanów, czy takie tłumaczenie w stosunku do np. żony szefa byś uznała za całkowicie w porządku? Może to nie była zła wola, tylko zwyczajna bezmyslność, lenistwo, gapowatość, brak umiejętności zachowania się. Tak czy siak, nie są to rzeczy które dobrze o człowieku świadczą. 

Ja już brałam dwa razy ten ślub, zupełnie nie rozumiem Twojego założenia. I uważam porównanie z jakąkolwiek sytuacją służbową za bardzo chybione - to jest zupełnie co innego, na wielu poziomach.

krolowamargot napisał(a):

Wilena napisał(a):

krolowamargot napisał(a):

Wilena napisał(a):

krolowamargot napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

Wilena napisał(a):

No nie wyobrażam sobie, żeby mój brat się tak mógł zachować. Byłoby mi przykro. Co do samego zapraszania bez dzieci - nie mam nic przeciwko, uważam że każdy ma prawo podjąć taką decyzję (tak samo w drugą stronę, każdy zaproszony bez dziecka ma prawo nie przyjść). Ale to trzeba powiedzieć wprost i tyle. Jeżeli to miała być próba zaproszenia bez dziecka, ale tak żeby wprost tego nie powiedzieć - bardzo słabe. Takie traktowanie najbliższej rodziny jak wroga trochę, którego trzeba próbować wykiwać i nim manipulować. A jeżeli zapomnieli w ogóle żeby dziecko wpisać - równie słabe. Siedziałam nad swoimi zaproszeniami i sprawdzałam wszystko po dziesięć razy, właśnie żeby nie było błędów, nikogo nie pominąć, żeby nikomu nie zrobić przykrości. A tak zapomnieć, że siostra ma jeszcze dziecko, i nie zadać sobie trudu żeby dopisać, poprawić, czy po prostu wypisać nowe zaproszenie (to chyba taki standard, że się bierze więcej na wypadek właśnie pomyłek)? - bardzo lekceważące podejście. 

Ok. Teraz już wiem, że są osoby, które uwielbiają nurzać się w teoriach i którym takie roztrząsanie dobrze robi na wątrobę. Czwarta strona wątku i już zidentyfikowaliśmy w rodzinie wrogów i manipulantów.

otototo. Drugie  i trzecie dno, proponuję zwołać rodzinną komisję śledczą.

No cóż, mnie na tej samej zasadzie dziwi, że są ludzie którzy mają takie olewcze i lekceważące podejście do życia, są zwyczajnie źle wychowani i jeszcze uznają to za standard i normę, do której inni powinni się dostosować. Przecież pominięcie kogoś na zaproszeniu jest niegrzeczne. To nie jest kwestia interpretacji. A to, że ten ktoś ma dwa lata? Jakie to ma znaczenie tak naprawdę? Przez wypisanie tego imienia okazuje się komuś po prostu szacunek. Znowu. To, że ten ktoś ma dwa latka, ma być powodem do tego żeby go olewać? Ciekawa jestem czy takie same standardy stosujecie np. w pracy? Szefie, zapraszam pana z małżonką, tylko ups, nie ma jej ujetęj na zaproszeniu, to już sobie szef sam zadecyduje czy przyjdziecie razem. No jakoś sobie tego nie wyobrażam. To dlaczego najbliższą rodzinę traktować gorzej? Bo jak nie ma bata nad głową (w postaci potencjalnych problemów i kwasów w pracy na przykład), nagle nie można się kulturalnie zachować? 

Wilena, na ogół Twoje wypowiedzi są wyważone i mają sens. Pierwszy raz w historii ich czytania podnoszę ze zdzwieniem brew do góry.

Niegrzeczne byłoby powiedzenie "i zabierzcie kaszojada, albo nie, whatever". To nie jest bal u Burmistrza, tylko rodzinny obiad po ślubie, państwo młodzi wyjaśnili powód niewpisania dziecka zapraszanej pary, myślę, że doszukujesz się tu czegoś, co się nie wydarzyło i przypisujesz zapraszającym intencje, które zupełnie im w głowie nie powstały. Po co i dlaczego? 

No właśnie, rodzinny obiad po ślubie. Ślub się z założenia bierze raz w życiu. Na tej samej zasadzie ja mogę napisać, że to nie jest jedno z dziesiątek zaproszeń na niedzielnego grilla w ogródku za domem, tylko zaproszenie na jedną z najważniejszych chwil w życiu, uroczystość. Z resztą, brat i przyszła szwagierka autorki wątku zdaje się, że to uwzględnili (bo cześć rodziny zaprosili z uwzględnieniem tej odświętnej formy). Mówię, nie rozumiem traktowania kogoś inaczej (gorzej) ze względu na wiek. Wyjaśnili powód, ale jak dla mnie jest to tłumaczenie słabe, i szukanie usprawiedliwienia dla swojego lekceważącego podejścia. Patrz porównanie z szefem - naprawdę czy zastanów, czy takie tłumaczenie w stosunku do np. żony szefa byś uznała za całkowicie w porządku? Może to nie była zła wola, tylko zwyczajna bezmyslność, lenistwo, gapowatość, brak umiejętności zachowania się. Tak czy siak, nie są to rzeczy które dobrze o człowieku świadczą. 

Ja już brałam dwa razy ten ślub, zupełnie nie rozumiem Twojego założenia. I uważam porównanie z jakąkolwiek sytuacją służbową za bardzo chybione - to jest zupełnie co innego, na wielu poziomach.

To nie jest moje założenie, to jest założenie będące fundamentem instytucji małżeństwa. Same słowa przysięgi o tym świadczą, czy w kościele (ślubuję, że cię nie opuszczę aż do śmierci), czy w urzędzie (przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było trwałe). To, że komuś się inaczej w życiu poukładało, to jest wyjątek, a nie nowa reguła. 

Despacitoo napisał(a):

MajowyJaj napisał(a):

Wyrazaja szczerze swoje niechęci. To ich dzień. Mam mnóstwo znajomych par i zadna na przyjęcia, kolacje itp nie przychodzi z dziećmi. Co to w ogóle za moda. 

yyy.. porownujesz herbatkę z koleżanką do wesela w rodzinie ? Przecież dziecko autorki to również dla pana młodego rodzina. Jak taki "ich dzień" to niech go sami spędza. Jak robisz wesele to myślisz o komforcie gości, w końcu to bliscy ludzie, a nie przechodnie z ulicy. 

👍🏻🏆

Moim zdaniem wesele to nie jest miejsce dla małych dzieci. Jeszcze takie 3 lata wzwyż na dużym weselu można jakoś zająć i "wtopią się w tłum", ale na weselny obiad brać bobasa to dla mnie faux pas. Moja przyjaciółka miała taką sytuację, siostra Pana Młodego zabrała ze sobą małe dziecko (chyba jakieś 8-10 miesięcy) i darło się przez całą ceremonie zagłuszając Państwa Młodych. Na samym obiedzie dziecko było większą atrakcją niż Młodzi. Chodziła od stolika do stolika i chwaliła się dzieckiem.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.