- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
17 grudnia 2023, 12:10
Luźny temat:) Jakie obowiązki mają Wasze dzieci i w jakim są wieku? Czy macie ustaloną rutynę, czy raczej z doskoku, jak Wam się przypomni, to prosicie o zrobienie czegoś?
17 grudnia 2023, 18:20
Córka 8, syn 11. Generalnie muszą robić rzeczy codzienne koło siebie - czyli po jedzeniu odnieść brudy do zlewu, brudne ciuchy do kosza na pranie, ogarniać swoje pokoje - ma być w miarę ład i jak jest sprzątanie to ogarniają kurze/odkurzanie u siebie. Jakieś proste śniadanie czy kolacje umieją zrobić i robią, ale nie codziennie. Zwierząt nie mają, ale jakby był jakiś pies przykładowo, to wychodzenie z psem obowiązkowo. Syn wynosi śmieci. Ogarniają wszystko co związane ze szkołą. Ogólnie z doskoku też dochodzi często coś na potrzebę chwili. Czasem mają rzut sami z siebie i biorą chusteczki nawilżane i wycierają fronty szafek czy drzwi do pokojów. Ogólnie staram sie mocno chwalić jeśli robią coś sami z siebie (w sensie, że nie należy coś do ich rutynowych obowiązków). Wydaje mi się, że ogólnie nie mają super dużo tych obowiązków. Gdybym pracowała zawodowo, to bym ich bardziej cisnęła, żeby samej siebie nie zajechać. Póki siedzę w domu, to ogarniam większość sama, ale to co muszą zrobić to robią głównie dlatego, że nie chcę z nich zrobić kalek życiowych, które mama wyręcza ze wszystkim. Na pewno wszystkiego nie wymieniłam jeszcze, bo sporo z tych obowiązków wynika z normalnego funkcjonowania po prostu, więc w mej głowie istnieją jako coś normalnego co każdy musi w okół siebie zrobić a nie jako jakiś dodatkowy obowiązek.
Edytowany przez Karolka_83 17 grudnia 2023, 18:22
17 grudnia 2023, 18:56
Córka 8, syn 11. Generalnie muszą robić rzeczy codzienne koło siebie - czyli po jedzeniu odnieść brudy do zlewu, brudne ciuchy do kosza na pranie, ogarniać swoje pokoje - ma być w miarę ład i jak jest sprzątanie to ogarniają kurze/odkurzanie u siebie. Jakieś proste śniadanie czy kolacje umieją zrobić i robią, ale nie codziennie. Zwierząt nie mają, ale jakby był jakiś pies przykładowo, to wychodzenie z psem obowiązkowo. Syn wynosi śmieci. Ogarniają wszystko co związane ze szkołą. Ogólnie z doskoku też dochodzi często coś na potrzebę chwili. Czasem mają rzut sami z siebie i biorą chusteczki nawilżane i wycierają fronty szafek czy drzwi do pokojów. Ogólnie staram sie mocno chwalić jeśli robią coś sami z siebie (w sensie, że nie należy coś do ich rutynowych obowiązków). Wydaje mi się, że ogólnie nie mają super dużo tych obowiązków. Gdybym pracowała zawodowo, to bym ich bardziej cisnęła, żeby samej siebie nie zajechać. Póki siedzę w domu, to ogarniam większość sama, ale to co muszą zrobić to robią głównie dlatego, że nie chcę z nich zrobić kalek życiowych, które mama wyręcza ze wszystkim. Na pewno wszystkiego nie wymieniłam jeszcze, bo sporo z tych obowiązków wynika z normalnego funkcjonowania po prostu, więc w mej głowie istnieją jako coś normalnego co każdy musi w okół siebie zrobić a nie jako jakiś dodatkowy obowiązek.
No właśnie bo trzeba dzieci chwalić. Ja mając kilka lat bardzo chętnie angażowałam się w porządki, chciałam pomagać w gotowaniu. Niestety mama i babcia wszystko zepsuły. Skończyło się na tym że wychodząc z domu nie umiałam ugotować NICZEGO, poza wodą na herbatę. Kulinarnie ogarnęłam się super, natomiast sprzątania nienawidzę, to njglupiej spędzony według mnie czas w życiu.
17 grudnia 2023, 19:07
Córka 8, syn 11. Generalnie muszą robić rzeczy codzienne koło siebie - czyli po jedzeniu odnieść brudy do zlewu, brudne ciuchy do kosza na pranie, ogarniać swoje pokoje - ma być w miarę ład i jak jest sprzątanie to ogarniają kurze/odkurzanie u siebie. Jakieś proste śniadanie czy kolacje umieją zrobić i robią, ale nie codziennie. Zwierząt nie mają, ale jakby był jakiś pies przykładowo, to wychodzenie z psem obowiązkowo. Syn wynosi śmieci. Ogarniają wszystko co związane ze szkołą. Ogólnie z doskoku też dochodzi często coś na potrzebę chwili. Czasem mają rzut sami z siebie i biorą chusteczki nawilżane i wycierają fronty szafek czy drzwi do pokojów. Ogólnie staram sie mocno chwalić jeśli robią coś sami z siebie (w sensie, że nie należy coś do ich rutynowych obowiązków). Wydaje mi się, że ogólnie nie mają super dużo tych obowiązków. Gdybym pracowała zawodowo, to bym ich bardziej cisnęła, żeby samej siebie nie zajechać. Póki siedzę w domu, to ogarniam większość sama, ale to co muszą zrobić to robią głównie dlatego, że nie chcę z nich zrobić kalek życiowych, które mama wyręcza ze wszystkim. Na pewno wszystkiego nie wymieniłam jeszcze, bo sporo z tych obowiązków wynika z normalnego funkcjonowania po prostu, więc w mej głowie istnieją jako coś normalnego co każdy musi w okół siebie zrobić a nie jako jakiś dodatkowy obowiązek.
No właśnie bo trzeba dzieci chwalić. Ja mając kilka lat bardzo chętnie angażowałam się w porządki, chciałam pomagać w gotowaniu. Niestety mama i babcia wszystko zepsuły. Skończyło się na tym że wychodząc z domu nie umiałam ugotować NICZEGO, poza wodą na herbatę. Kulinarnie ogarnęłam się super, natomiast sprzątania nienawidzę, to njglupiej spędzony według mnie czas w życiu.
U mnie to samo. Moja mama mnie do niczego nie dopuszczała (a bo nie umiem, a bo się jeszcze w życiu narobię itp.) Jak miałam czasem zryw i posprzątałam np łazienkę sama z siebie, to zamiast pochwały na zachęcenie, to słyszałam teksty typu: "Oooo a co to się stało? Święto jakieś? Trzeba w kalendarzu zapisać". Potem już mi się nie chciało nic robić samej z siebie a nikt ode mnie niczego nie wymagał w domu :P Jak wychodziłam z domu na swoje w wieku 24/25 lat to umiałam ugotować/usmażyć jajko i zagotować wodę na herbatę i kawę :D Sama się wszystkiego nauczyłam.
Dlatego moje dzieci chwalę jak coś sami chcą zrobić bo wtedy widzę, że tym chętniej później coś robią same kolejnym razem (mówię cały czas o rzeczach nieobowiązkowych dla nich). Na pewno będzie im się to tez milej kojarzyło później.
17 grudnia 2023, 19:32
U mnie też tak było XD jak już się doprosilam mamy, żebym mogła jakoś pomóc, to zawsze ale to zawsze kazała mi wycierać kurze w łazience, moje jedyne „zadanie”
17 grudnia 2023, 19:56
U mnie też tak było XD jak już się doprosilam mamy, żebym mogła jakoś pomóc, to zawsze ale to zawsze kazała mi wycierać kurze w łazience, moje jedyne ?zadanie?
u mnie odwrotnie. Zw względu na chorobę taty utrzymanie rodziny było na głowie mamy, która zasuwala na półtora etatu, a porządek w domu był sprawa moja i starszej siostry. Do dziś nienawidzę sprzątać i deleguję, ile mogę.
Córka (11 lat) ma ogarniać wokół siebie (nie zawsze się udaje), plus ekstrasy, czasem zgodnie z grafikiem, czasem bez: wyładowanie/zapakowanie zmywarki, wyniesienie śmieci, posprzątanie z ogródka po psie, wyprasowanie jakiegoś łatwego w obsłudze ciucha. Poza tym lubi gotować, wiec się chętnie udziela. W sobotę dostałam śniadanie do łóżka i posprzątała łazienkę tak, ze nawet wyprasowała nam ręczniki do twarzy i zwinęła je w ozdobne rulony 😳
18 grudnia 2023, 08:08
U mnie to jeden już dorosły, a drugi prawie dorosły. W pewnym wieku przestałąm im cokolwiek robić w pokoju- porządki robili sobie sami. I pilnuje, żeby po sobie ogarniali. Na zmianę odkurzają, zmywarke opróżniają.
18 grudnia 2023, 08:30
ja mam alergię na słowo "obowiazek", wiec u mnie nikt żadnych obowiazków nie ma i nie miał. Są rzeczy, które po prostu sie robi i one są zrobione, wcześniej czy później, ale sa. Jesli chodzi o naczynia czy ubrania do prania, to one zawsze ladują tam gdzie trzeba od razu po uzyciu. Młody jak mu jeszcze we wczesnym dzieciństwie gaci do szkoły zabrakło, to sam się nauczył pralke obsługiwać, to samo z prostym jedzeniem w kuchni, mnie sie nie chciało robić kolacji, to sie nauczył sam, po prostu. Porzadek w pokoju sam trzyma, bo ma od dziecka hobby zawsze związane z drobnymi elementami - przykro mu było po zgubieniu klocka do zestawu lego, to wiecej nie gubił i pilnował. Zmierzam do tego, że wszystkie czynności domowe czy wokół siebie wykonujemy naturalnie ze zrozumieniem potrzeby, a nie z polecenia czy poczucia obowiązku. Jedyna rzeczą którą musiałam trochę wtłaczać ;), to było odkładanie naczyń od razu do zmywarki, a nie do zlewu.
18 grudnia 2023, 11:17
Córka 8, syn 11. Generalnie muszą robić rzeczy codzienne koło siebie - czyli po jedzeniu odnieść brudy do zlewu, brudne ciuchy do kosza na pranie, ogarniać swoje pokoje - ma być w miarę ład i jak jest sprzątanie to ogarniają kurze/odkurzanie u siebie. Jakieś proste śniadanie czy kolacje umieją zrobić i robią, ale nie codziennie. Zwierząt nie mają, ale jakby był jakiś pies przykładowo, to wychodzenie z psem obowiązkowo. Syn wynosi śmieci. Ogarniają wszystko co związane ze szkołą. Ogólnie z doskoku też dochodzi często coś na potrzebę chwili. Czasem mają rzut sami z siebie i biorą chusteczki nawilżane i wycierają fronty szafek czy drzwi do pokojów. Ogólnie staram sie mocno chwalić jeśli robią coś sami z siebie (w sensie, że nie należy coś do ich rutynowych obowiązków). Wydaje mi się, że ogólnie nie mają super dużo tych obowiązków. Gdybym pracowała zawodowo, to bym ich bardziej cisnęła, żeby samej siebie nie zajechać. Póki siedzę w domu, to ogarniam większość sama, ale to co muszą zrobić to robią głównie dlatego, że nie chcę z nich zrobić kalek życiowych, które mama wyręcza ze wszystkim. Na pewno wszystkiego nie wymieniłam jeszcze, bo sporo z tych obowiązków wynika z normalnego funkcjonowania po prostu, więc w mej głowie istnieją jako coś normalnego co każdy musi w okół siebie zrobić a nie jako jakiś dodatkowy obowiązek.
No właśnie bo trzeba dzieci chwalić. Ja mając kilka lat bardzo chętnie angażowałam się w porządki, chciałam pomagać w gotowaniu. Niestety mama i babcia wszystko zepsuły. Skończyło się na tym że wychodząc z domu nie umiałam ugotować NICZEGO, poza wodą na herbatę. Kulinarnie ogarnęłam się super, natomiast sprzątania nienawidzę, to njglupiej spędzony według mnie czas w życiu.
To prawda, u nas tez tak bylo i nadal jest. Najpierw chcialam pomoc mamie, kroilam cos do salatki, to slyszalam zaraz, ze kroje zle i - no dobra, ona to sama zrobi lepiej. A potem narzekanie, ze wszystko musi robic sama. Efekt taki wlasnie, ze za nic sie nie bralam, bo wszystko bylo zle. I do tej pory zreszta jest. Corka, jak zrobi cos zle i sama jest niezadowolona dostaje odpowiedz, ze nic sie nie stalo, przeciez sie uczy i najwazniejsze, ze sama probuje.
19 grudnia 2023, 10:39
ja mam alergię na słowo "obowiazek", wiec u mnie nikt żadnych obowiazków nie ma i nie miał. Są rzeczy, które po prostu sie robi i one są zrobione, wcześniej czy później, ale sa. Jesli chodzi o naczynia czy ubrania do prania, to one zawsze ladują tam gdzie trzeba od razu po uzyciu. Młody jak mu jeszcze we wczesnym dzieciństwie gaci do szkoły zabrakło, to sam się nauczył pralke obsługiwać, to samo z prostym jedzeniem w kuchni, mnie sie nie chciało robić kolacji, to sie nauczył sam, po prostu. Porzadek w pokoju sam trzyma, bo ma od dziecka hobby zawsze związane z drobnymi elementami - przykro mu było po zgubieniu klocka do zestawu lego, to wiecej nie gubił i pilnował. Zmierzam do tego, że wszystkie czynności domowe czy wokół siebie wykonujemy naturalnie ze zrozumieniem potrzeby, a nie z polecenia czy poczucia obowiązku. Jedyna rzeczą którą musiałam trochę wtłaczać ;), to było odkładanie naczyń od razu do zmywarki, a nie do zlewu.
Cyrica, mojemu sercu bardzo bliskie jest Twoje podejście i ogólnie w wychowaniu dzieci staram się kłaść duży nacisk na naturalne konsekwencje zachowań i wyborów, stąd też u nas do tej pory nie było sztywno ustalonej rutyny, ani podziału obowiązków. Zostałam natomiast zainspirowana do otworzenia się na inny punkt widzenia w rozmowie z psychologiem, który stwierdził, że obowiązki to świetny sposób na rozwijanie pewności siebie dziecka. Przy czym chodzi właśnie o takie wspólnie ustalone, które dziecko identyfikuje jako „swoje zadanie”, a jednocześnie nie jest w żaden sposób gratifykowane za wykonanie danej czynności (te wszystkie straszne tablice motywacyjne, naklejki, przekupstwo).
Dzięki za wszystkie odpowiedzi!
19 grudnia 2023, 13:04
wiesz, ja też nie mam pojęcia, czy z każdym dzieckiem takie samo postępowanie zadziała tak samo. Ja się śmieję, że mój syn urodził sie dorosły. Znaczy od zawsze jest dość cichy, ostrożny, mało dynamiczny, dużo obserwuje i wyciaga z tych obserwacji wnioski. Nie należy do ludzi, którzy sie o wszystkim muszą przekonać na własnej skórze. Podobnie jak ja, wiec dla mnie obsługa własnego dziecka to w sumie bułka z masłem i doskonale wiem, że utrata tej naturalnej omnipotencji rodzicielskiej to byłby problem dla nas wszystkich i również zachwianie pewności siebie tak u mnie jak i u niego. Ale nie wiem na ile inne dzieci maja wysoka potrzebe rywalizacji i sprawdzania się, pewnie dla takich jednostek element zadaniowości w życiu jest istotny dla rozwoju i socjalizacji (przyszli sportowcy chociażby). I ja się zgadzam, zadania tak, bo przecież dla społeczności (zaczynając od rodziny) kazdy coś od siebie daje, ale obowiazek to jednak coś, co ciąży i stad ten system nagród i kar oraz motywacji wydaje się ludziom wciąż właściwy. Troche sie trzeba z tym małym człowiekiem poznać, i jako rodzic dostosować narzedzia do niego.