- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 stycznia 2023, 18:50
Czy mieliście kiedykolwiek problem z podjęciem pracy ? Nie mówię tu o pracy zgodnej ze swoimi kwalifikacjami. My przetrwaliśmy bezrobocie w latach 90 mając 2 małych dzieci, mieszkając na wsi. Bez żadnej pomocy państwa jakoś się dorobiliśmy. Przed pandemią były czasy pracownika a ludzie ciągle tylko narzekają ?
4 stycznia 2023, 18:58
Miałam problemy na samym początku, gdy weszłam na rynek pracy, to były lata 2008-2010. Łapałam się wtedy stażów, różnych praktyk bezpłatnych czy kursów organizowanych przez UP. Był też czas gdy musiałam pracować poniżej swoich kwalifikacji. Kilka miesięcy pracowałam na zleceniu, na produkcji i w sklepie spożywczym. Mieszkałam jeszcze wtedy z rodzicami, wiec jak zabrakło mi pieniędzy na jedzenie to nie musiałam głodować.
4 stycznia 2023, 19:08
Miałam problemy na samym początku, gdy weszłam na rynek pracy, to były lata 2008-2010. Łapałam się wtedy stażów, różnych praktyk bezpłatnych czy kursów organizowanych przez UP. Był też czas gdy musiałam pracować poniżej swoich kwalifikacji. Kilka miesięcy pracowałam na zleceniu, na produkcji i w sklepie spożywczym. Mieszkałam jeszcze wtedy z rodzicami, wiec jak zabrakło mi pieniędzy na jedzenie to nie musiałam głodować.
My gdy w 94 roku przeprowadziliśmy się to zapomnij żeby up znalazł ci pracę ale znalazłam sobie sama i była to praca powyżej moich kwalifikacji a kolejna po dwóch miesiącach duuuzo powyżej. Pracowałam tam 10 lat w międzyczasie rozwijając firmę.
4 stycznia 2023, 19:19
Czy mieliście kiedykolwiek problem z podjęciem pracy ? Nie mówię tu o pracy zgodnej ze swoimi kwalifikacjami. My przetrwaliśmy bezrobocie w latach 90 mając 2 małych dzieci, mieszkając na wsi. Bez żadnej pomocy państwa jakoś się dorobiliśmy. Przed pandemią były czasy pracownika a ludzie ciągle tylko narzekają ?
no nie wiem . Przed moim opuszczeniem pl( 2013 rok) były spore problemy z pracą. Czasy harowania na smieciowkach które nawet najniższa krajowa nie obowiązywała. Bo 100 innych chętnych na twoje miejsce. Albo jeszcze lepiej. Umowy agencyjne. Zakładasz firmę i płacisz sobie zus sam. A oni ci płacą 5 zł za godzinę.
mino wyższego wykształcenia pracowałam na kasie , stacji paliw,robiłam staż.
lata 90 też była lipa. Mój ojciec czasem otwierał jakieś biznesy ale nie przetrwały. Większość czasu spędzał za granicą bo inaczej by się nie dało.
Edytowany przez maharettt 4 stycznia 2023, 19:35
4 stycznia 2023, 19:20
Z podjęciem pracy w zawodzie to nie (zawsze szybko znajdowałam), ale z podjęciem odpowiedniej pracy to tak. Zawsze coś nie tak, albo pensja, albo godziny pracy, albo atmosfera, albo zakres obowiązków, albo lokalizacja. Oczywiście, życie to sztuka dokonywania wyborów, ale mam wrażenie, że aktualnie to wybór między dżuma, a cholera. Byłam młodsza , mniej doświadczona i bezdzietna to wtedy miałam mniej wymagań, w sensie niektóre warunki zatrudnienia były zdecydowanie mniej istotne.
Edytowany przez .nonszalancja. 4 stycznia 2023, 19:24
4 stycznia 2023, 19:25
Nie rozumiem tezy i pytania z tematu.
Wchodziłam na rynek pracy po 2008 w branży najbardziej rozjechanej kryzysem - czyli budowlance. Pensje w firmach, które mnie interesowały były koszmarne, a żeby w ogóle się na nie załapać, trzeba było zrobić np. 1.5 roku stażu płatnego jakieś grosze. Już nie mówiąc o kulturze zapier.olu i bezpłatnych nadgodzin. Zmieniłam branżę na siostrzaną - czy żałuję? Tak, bo odeszłam z zawodu, w którym byłam wyróżniająca się, bo styl pracy był tak bardzo patologiczny. Zaznaczam - rozumiem wycisk, kiedy się pracuje za godziwe pieniądze i z własnego wyboru, a nie u Janusza za poklepanie po plecach. Na to mnie nie było stać, rodzice pozwolili mi się tak bawić przez rok, potem miałam zacząć na siebie zarabiać.
Ponoć parę lat później, się poprawiło. Ale architektura to nadal niemożebnie toksyczna branża biurach konkursowych.
Edytowany przez menot 4 stycznia 2023, 19:27
4 stycznia 2023, 19:26
Nie rozumiem tezy i pytania z tematu.Wchodziłam na rynek pracy po 2008 w branży najbardziej rozjechanej kryzysem - czyli budowlance. Pensje w firmach, które mnie interesowały były koszmarne, a żeby w ogóle się na nie załapać, trzeba było zrobić np. 1.5 roku stażu płatnego jakieś grosze. Już nie mówiąc o kulturze zapier.olu i bezpłatnych nadgodzin. Zmieniłam branżę na siostrzaną - czy żałuję? Tak, bo odeszłam z zawodu, w którym byłam wyróżniająca się, bo styl pracy był tak bardzo patologiczny. Zaznaczam - rozumiem zapie..ol kiedy się pracuje za godziwe pieniądze i z własnego wyboru, a nie u Janusza za poklepanie po plecach. Potem ponoć się poprawiło.
zawdze możesz wrócić do tego zawodu.
dodam jeszcze że wtedy na jakieś poważniejsze stanowiska wszędzie szukali kogoś z doświadczeniem. I to kilkuletnim. Tylko gdzie zrobić doświadczenie skoro bez niego nigdzie nie przyjmą.
Edytowany przez maharettt 4 stycznia 2023, 19:29
4 stycznia 2023, 19:30
Nie rozumiem tezy i pytania z tematu.Wchodziłam na rynek pracy po 2008 w branży najbardziej rozjechanej kryzysem - czyli budowlance. Pensje w firmach, które mnie interesowały były koszmarne, a żeby w ogóle się na nie załapać, trzeba było zrobić np. 1.5 roku stażu płatnego jakieś grosze. Już nie mówiąc o kulturze zapier.olu i bezpłatnych nadgodzin. Zmieniłam branżę na siostrzaną - czy żałuję? Tak, bo odeszłam z zawodu, w którym byłam wyróżniająca się, bo styl pracy był tak bardzo patologiczny. Zaznaczam - rozumiem zapie..ol kiedy się pracuje za godziwe pieniądze i z własnego wyboru, a nie u Janusza za poklepanie po plecach. Potem ponoć się poprawiło.
zawdze możesz wrócić do tego zawodu.
Teraz już nie jestem wyróżniająca się i nie mam mindsetu (też ideologicznie, brzydzi mnie taki brak szacunku do pracownika i wyzysk ludzi, którzy kochają to, co robią), żeby się przebić, bo do tego trzeba w biurze, jakie by mnie interesowało, mocno cisnąć przez dobrych kilka lat. Możliwe, że wrócę, jak mnie z mojej dziedziny AI wygryzie. Albo pójdę w moją niszę, ale już w firmie archi. Gdybym nie była ekstremalnie aspołeczna, gdybym miała lepszy start finansowy i tak dalej, może mogłabym iść na własne czy dłużej się bawić w gó-wno staże, ale życie się inaczej potoczyło.
A - czyli - dla mnie okolice 2008, w mojej branży były słabe w porównaniu do czasu przed pandemią.
Edytowany przez menot 4 stycznia 2023, 19:32
4 stycznia 2023, 19:33
Nigdy, pracowalam odkad skonczylam 16 lat. Znalezlismy prace ekipa ze szkoly i dojezdzalismy na weekendy / ferie / wakacje. Zarabialismy po 5€ / h i bylismy krolami swiata. A dojezdzalismy ponad 100 km w jedna strone.
Na miejscu tez mialam rozne roboty, pozniej na studiach sie praktycznie utrzymywalam sama, a studia mialam bardzo drogie i tez mi sie to udawalo, chociaz czasowo bylo bardzo ciezko. Kiedy zmienialam prace to jednego dnia bylam w jednej, a na drugi dzien szlam do drugiej.
Jak chodzilam do szkoly i mieszkalam po polskiej stronie, to roznych zajec sie imalam, poza tym wyzej wspomnianym. Dawalam znajomym korepetycje z niemieckiego / angielskiego, roznosilysmy ulotki, tlumaczylam biuletyny dla komu kultury czy bylam tlumaczem na roznych wydarzeniach. Dobrze mi placili, ale to byly i tak ciezkie czasy i duze wyzwanie te szkole skonczyc i sie utrzymac w ogole, rodzice mi pomagali ale to byly male pieniadze, z kumplem ze stancji musielismy sobie jakos radzic, np. kupowalismy jajka na sztuki :D Bo nie mielismy kasy na cale opakowanie. I inne takie.
Jak mialam isc na studia a to byl 2009 rok, to wyjechalam za granice, zeby zarobic pieniadze najpierw.
Na studiach tez mialam rozne roboty, od hotelu w Berlinie przez jakis czas. I na targach miedzynarodowych w Berlinie. Potem pracowalam na basenie, to juz byla stala robota moja, a ze bylam ratownikiem wiec wymarzona :P I najlepsza w moim zyciu. Dorabialam na festiwalu filmowym, ktory jest organizowany z nas w miescie. Na 3. roku studiow zalapalam prace w zawodzie, gdzie jestem po dzis dzien. A jak jest, to menot juz opisala 😅
Edytowany przez cancri 4 stycznia 2023, 19:42
4 stycznia 2023, 19:36
Nie rozumiem tezy i pytania z tematu.Wchodziłam na rynek pracy po 2008 w branży najbardziej rozjechanej kryzysem - czyli budowlance. Pensje w firmach, które mnie interesowały były koszmarne, a żeby w ogóle się na nie załapać, trzeba było zrobić np. 1.5 roku stażu płatnego jakieś grosze. Już nie mówiąc o kulturze zapier.olu i bezpłatnych nadgodzin. Zmieniłam branżę na siostrzaną - czy żałuję? Tak, bo odeszłam z zawodu, w którym byłam wyróżniająca się, bo styl pracy był tak bardzo patologiczny. Zaznaczam - rozumiem wycisk, kiedy się pracuje za godziwe pieniądze i z własnego wyboru, a nie u Janusza za poklepanie po plecach. Na to mnie nie było stać, rodzice pozwolili mi się tak bawić przez rok, potem miałam zacząć na siebie zarabiać.Ponoć parę lat później, się poprawiło. Ale architektura to nadal niemożebnie toksyczna branża biurach konkursowych.
Ja zawsze byłam bardzo elastyczna a ponieważ mieliśmy 2 dzieci to naszym priorytetem było utrzymać się i nie popaść w długi. A teraz wszyscy tylko jęczą a ludzi prowadzących własną działalność nazywa się Januszami ale już tak założyć własną firmę to nie koniecznie bo trzeba wziąć za siebie odpowiedzialność. Łatwiej zatrudnić się i problem z głowy.