Temat: Zarobki a życie

Tak się zaczęłam zastanawiać. Wielu ludzi zarabia najniższą krajową. Nie każdy dostaje od rodziców majątki czy pomoc finansową. W dwie osoby można może coś uciułać, ale nie będą to kwoty, za które się kupi mieszkanie. Co wtedy? Wyobraziłam sobie np singli zarabiających np 2500-3 tys. Ceny wynajmu mieszkania u mnie w mieście to ok 1500 zł. Zostało by tysiąc na miesięczne życie. Jak wtedy w ogóle żyć? Porąbane. 

Adriana82 napisał(a):

cancri napisał(a):

MuszeSiku napisał(a):

Użytkownik4101115 napisał(a):

W pojedynkę już coraz ciężej się żyje. Tak naprawdę to jest wegetacja i życie z ołówkiem w ręku. Nawet przenosząc się z mieszkania na wynajecie pokoju zbyt wiele nie zmienia dla takiej osoby.

Pokoj przynajmniej u mnie w mieście to z 500 zł, więc jest różnica. Ale też w dojrzałym wieku ciężko sobie wyobrazić życie ze współlokatorami. A gdzie tu pieniądze na te wspominane  pasje i podróże? To chore, że normalnie pracujący człowiek tak żyje.... 

No nie wiem, w takim Berlinie na przyklad to normalne, ze wielu doroslych ludzi po studiach mieszka w wynajmowanych mieszkaniach z innymi, malo kogo stac wynajac samemu cale mieszkanie, mieszkan jest deficyt a tez nikt problemu z tym nie ma. W PL tylko takie podejscie, ze kazdy przed 30 nie dosc, ze musi mieszkac sam, to jeszcze na wlasnym mieszkaniu.

5 lat po studiach to jeszcze może być ok, ale już 15 lat po to słabo.

Ale czemu slabo? Nie kazdy chce miec rodzine. Jak ktos jest sam i tak mu dobrze, to dlaczego znalezienie sobie wspollokatora, zeby z kims mieszkac i miec do kogo gebe otworzyc mialoby byc slabe? ;-) 

Btw. to moja tesciowa, lat 53 tez wynajmuje pokoj w Krakowie. Krakow byl jej marzeniem cale zycie. Nie stac jej na mieszkanie, ale na pokoj juz tak i zyje tak juz 13 lat co najmniej i jest szczesliwa, bo mieszka w miescie, ktore kocha. 

Ja mam zawsze problem z przetworzeniem tego co widzę jak sobie włączę kuchenne rewolucje. Jak Gessler pyta kelnerów, czy pomocy kuchennych ile zarabiają i się okazuje, że najniższą krajową, a właściciel knajpy jeszcze nawet i tego im nie płaci w terminie. Niestety widać po tych ludziach, że nie mają za co żyć. Może nie wiem, generalizuję i niepotrzebnie kogoś oceniam, no ale takie są moje wrażenia. Że te osoby wyglądają od razu na dziesięć lat więcej niż mają, są styrane życiem, z wyglądu zaniedbane. Więc zakładam, że to się wszystko odbija na ich zdrowiu i to raczej taka walka o przetrwanie. Ja mieszkając w dużym mieście i będąc po studiach nie znam nikogo kto by zarabiał najniższą krajową. Nie wypytuję znajomych o zarobki, no ale oceniając po tym jak im się żyje, to mogą wynająć/kupić przyzwoite mieszkania, samochód, wyjechać na wakacje, wyjść gdzieś i tak dalej. Tak jeszcze z rok, dwa, trzy po studiach to ludzie mieszkali często jeszcze w wynajmowanym pokoju w studenckich mieszkaniach. Ale teraz (30 lat) raczej widzę, że każdy już mieszka sam (albo z partnerem, ale chodzi mi o to że nie dzieli mieszkania że współlokatorami). 

Wielbiona napisał(a):

MuszeSiku napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

cancri napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

cancri napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

cancri napisał(a):

MuszeSiku napisał(a):

Użytkownik4101115 napisał(a):

W pojedynkę już coraz ciężej się żyje. Tak naprawdę to jest wegetacja i życie z ołówkiem w ręku. Nawet przenosząc się z mieszkania na wynajecie pokoju zbyt wiele nie zmienia dla takiej osoby.

Pokoj przynajmniej u mnie w mieście to z 500 zł, więc jest różnica. Ale też w dojrzałym wieku ciężko sobie wyobrazić życie ze współlokatorami. A gdzie tu pieniądze na te wspominane  pasje i podróże? To chore, że normalnie pracujący człowiek tak żyje.... 

No nie wiem, w takim Berlinie na przyklad to normalne, ze wielu doroslych ludzi po studiach mieszka w wynajmowanych mieszkaniach z innymi, malo kogo stac wynajac samemu cale mieszkanie, mieszkan jest deficyt a tez nikt problemu z tym nie ma. W PL tylko takie podejscie, ze kazdy przed 30 nie dosc, ze musi mieszkac sam, to jeszcze na wlasnym mieszkaniu.

w Berlinie jest tak, w Polsce tak a w Chinach żyją w lepiankach. Po co w tym temacie nawoływać się do Berlina jak mowa o polakach

Moze po to, zeby otworzyc troche szerzej perspektywy myslenia, niz to, ze zarabiajac minimalna chce sie miec mieszkanie na wlasnosc, dizanjerskie ciuchy, chodzic na kolacje i jeszcze jezdzic i zwiedzac swiat.

No ale równie dobrze, dla szerszej perspektywy można się powoływać na afrykańskie plemiona co nie mają pasty do zębów a co dopiero o własnym mieszkiu gadać. Każdy kraj jest na innym poziomie gospodarczym i kulturowym i nie należy tego mieszać. Pytanie było o najniższą krajową w Polsce, co nas obchodzi jak jest w Niemczech czy w Rosji, jest tyle czynników historycznych/gospodarczych/kulturowych, że nie ma co się odnosić do całego świata...

Ja sie nie odnioslam do poziomu gospodarczego i ile te mieszkania kosztuja, wiec Twoj tekst jest totalnie bez sensu. Odnioslam sie do tego, ze normalnym jest dzielenie mieszkania z innymi ludzmi i nie jest to zaden wstyd. Ale w PL jest, jak widac. Typowe - zastaw sie a postaw sie. Nie masz kasy, to nie wynajmujesz loftu za iles tys. tylko albo szukasz mniejszego i tanszego, albo z kims dzielisz mieszkanie, albo mieszkasz u rodzicow, albo wynajmujesz pokoj. Co w tym zlego? Wlasnie w tym problem, ze NIC. Wiadomo, ze kazdy by chcial piekne, wlasne mieszkanie.

A skad sie w PL wziela banka horrendalnie drogich mieszkan na wynajem? A stad, ze ludzie robia z tego biznes. Biora kredyty a potem podnajmuja, zeby inni im je splacali. Samo sie nie zrobilo.

ale też nie rozumiem czemu  pojęcie wstyd tu się pojawiło... Mieszkałam 4 lata w akademiku, 5 lat wynajmowałam  więc jednak daje to 9lat oszczędzania i się nie wstydzę tego, także trochę nie rozumiem nie miał własnego mieszkania w wieku 19lat tylko 27 ;) z czego i tak jeszcze jest sporo do wykończenia. Nie wstydzę się ani tego że wynajmowałam ani tego, że mieszkałam w akademiku ani tego, że kupiłam mieszkanie ;) większość ludzi tak funkcjonuje do 30.

Moze sprostuj. 4 lata w akademiku. Jesli studiowalas i nawet pracowalas to jak sie odklada w tej sytuacji na mieszkanie? Pozniej 5 lat wynajem. Tez ciezko mi sobie wyobrazic, bo raczej na dzien dobry nie dostajesz pensji, ktora na wszystko starcza? Kupilas mieszkanie wlasnie na zasadzie zastaw sie a postaw sie. Niejednokrotnie plakalas na forum, jak to jest zle, nawet kuchni nie masz, a raty kredytu i rachunki rosna. Nic nie kupujesz, nigdzie nie chodzisz, na nic nie wydajesz. Jak ktos lubi to niech tak ma, ale to tylko potwiedza fakt, ze Cie po prostu nie bylo stac i porwalas sie z motyka na ksiezyc. I wlasnie Ci ludzie tlumacza, ze mozna inaczej. 

moment gdzie nigdzie nie wychodziłam trwał rok, naprawdę rok wyrzeczeń to tak dużo? Można mieć chwile słabości w takim czasie, owszem też miałam, ale rok szybko minął a ja wyszłam na prostą ;) btw. Tak już wychodzę, właśnie niedługo idę na koncert Kasi sochackiej i do teatru, w marcu na Zalewskiego, planuje męskie granie w wakacje i wakacje zagraniczne. Wiem, że płakałam, że nic nie mogę ale ja dużo nadplacalam kredytu, to był mój pierwszy w życiu i to przeżywałam. Kredytu zostało mi na 2 lata dzięki nadpłatom i już przestałam się zarzynać. Także jak się chce to i znajdzie się lepszą pracę, i człowiek się dokształci (pół roku uczyłam się pod przebranżowienie) i znajdzie dodatkowe zajęcie. 

Masz 30stke i zostało ci kredytu na dwa lata z lajtowym życiem? To naprawdę nieźle musisz zarabiać... 

No ale to przestępstwo? Trudno napisze to Jestem inżynierem  z pójściem w stronę IT. Dodatkowo w każde wakacje i przed studiami też pracowałam plus kawałek ziemi, teraz już nie mam ani truskawek ani fasolki więc to źródło odpadło... Także tak zarabiam ok. Na pewno nie można mi mówić, że nie jestem pracowita, bo jestem. A no i czasem zdarzało się być pomocą na weselach ale to w liceum jeszcze. 

rwmont zrobiłam cały sama pomijając płytki w łazience, parapety położyłam sama, panele też, gładź+szlifowanie też na samej tej operacji oszczędziła 30tys, gdzie normalni ludzie załatwiają sobie ekipy co im ogarniają 

nawet ścianę dobudowalam sama. 

pozdrawiam

Także uważam, że jak ktoś jest pracowity, to nawet "sam" sobie w życiu poradzi. Jeśli chodzi o względy mieszkaniowe, bo wiadomo uczuciowo i psychicznie potrzebny jest drugi czlowiek  

🤦‍♀️😄 Ubawiło mnie to.

Wilena napisał(a):

Ja mam zawsze problem z przetworzeniem tego co widzę jak sobie włączę kuchenne rewolucje. Jak Gessler pyta kelnerów, czy pomocy kuchennych ile zarabiają i się okazuje, że najniższą krajową, a właściciel knajpy jeszcze nawet i tego im nie płaci w terminie. Niestety widać po tych ludziach, że nie mają za co żyć. Może nie wiem, generalizuję i niepotrzebnie kogoś oceniam, no ale takie są moje wrażenia. Że te osoby wyglądają od razu na dziesięć lat więcej niż mają, są styrane życiem, z wyglądu zaniedbane. Więc zakładam, że to się wszystko odbija na ich zdrowiu i to raczej taka walka o przetrwanie. Ja mieszkając w dużym mieście i będąc po studiach nie znam nikogo kto by zarabiał najniższą krajową. Nie wypytuję znajomych o zarobki, no ale oceniając po tym jak im się żyje, to mogą wynająć/kupić przyzwoite mieszkania, samochód, wyjechać na wakacje, wyjść gdzieś i tak dalej. Tak jeszcze z rok, dwa, trzy po studiach to ludzie mieszkali często jeszcze w wynajmowanym pokoju w studenckich mieszkaniach. Ale teraz (30 lat) raczej widzę, że każdy już mieszka sam (albo z partnerem, ale chodzi mi o to że nie dzieli mieszkania że współlokatorami). 

Ja patrzę po sobie. Jakieś wykształcenie i doświadczenie mam. Jadąc do wwy dostala bym z 4-4500 do ręki. Mieszkanie w wwie to ponad 2 tys. Reszta kasy na życie. W sumie to wegetacja nie życie. 

Wilena napisał(a):

Ja mam zawsze problem z przetworzeniem tego co widzę jak sobie włączę kuchenne rewolucje. Jak Gessler pyta kelnerów, czy pomocy kuchennych ile zarabiają i się okazuje, że najniższą krajową, a właściciel knajpy jeszcze nawet i tego im nie płaci w terminie. Niestety widać po tych ludziach, że nie mają za co żyć. Może nie wiem, generalizuję i niepotrzebnie kogoś oceniam, no ale takie są moje wrażenia. Że te osoby wyglądają od razu na dziesięć lat więcej niż mają, są styrane życiem, z wyglądu zaniedbane. Więc zakładam, że to się wszystko odbija na ich zdrowiu i to raczej taka walka o przetrwanie. Ja mieszkając w dużym mieście i będąc po studiach nie znam nikogo kto by zarabiał najniższą krajową. Nie wypytuję znajomych o zarobki, no ale oceniając po tym jak im się żyje, to mogą wynająć/kupić przyzwoite mieszkania, samochód, wyjechać na wakacje, wyjść gdzieś i tak dalej. Tak jeszcze z rok, dwa, trzy po studiach to ludzie mieszkali często jeszcze w wynajmowanym pokoju w studenckich mieszkaniach. Ale teraz (30 lat) raczej widzę, że każdy już mieszka sam (albo z partnerem, ale chodzi mi o to że nie dzieli mieszkania że współlokatorami). 

Ja długo musiałam czekać zanim sytuacja ustabilizowała mi się na tyle, że mogłam spokojnie kupić mieszkanie i mieć pewność, że spłacę hipotekę, ale przez ten czas wynajmowałam tanio pokój i dużo oszczędzałam. Dzięki temu 1/3 wartości chaty wyłożyłam w dniu kupna a z resztą powinnam się uporać w 7-8 lat. Jestem zaraz przed 40tką, mam znajomych młodszych, starszych, rówieśników, większość to single i każdy ma swoją chatę. Myślę, że to jest kwestia środowiska w jakim się obracamy. Ja i moi znajomi skończyliśmy dobre uczelnie i mam zawody głównie w inżynierii farmacji i bankowości. 

menot napisał(a):

Wielbiona, ale ten temat nie jest o inżynierach, ten temat jest o ludziach zarabiających poniżej średniej krajowej...Piłowanie wydatków, kiedy się ma perspektywę na zakup własnego M przed 30ką, to trochę inna sytuacja, niż piłowanie wydatków, żeby przetrwać do 1go. Masz próg zarobków, poniżej którego się praktycznie nie oszczędza i to nie jest kwestia rezygnacji z awokado, wakacji i koncertów.

wiem, ale chciałam dać przykład, że naprawdę pracą i zaradnością da się, samemu bez drugiej osoby się utrzymać. Wiem, że nie każdy miał możliwość skończenia dobrych studiów, czy predyspozycji w kierunku IT, ale przykładami dorabiania np. pracy fizycznej dałam znać, że żadna praca nie hańbi. Wiadomo, nie każdemu uda się w życiu, ale z tego co widzę(wracając do tematu postu) osoby które mniej zarabiają zazwyczaj mają drugie połówki z którymi dziela się kosztami, taka jest moja obserwacja. Ja mama taką, w innym mieście, w innym miejscu pewnie ktoś ma inną

MuszeSiku napisał(a):

Wilena napisał(a):

Ja mam zawsze problem z przetworzeniem tego co widzę jak sobie włączę kuchenne rewolucje. Jak Gessler pyta kelnerów, czy pomocy kuchennych ile zarabiają i się okazuje, że najniższą krajową, a właściciel knajpy jeszcze nawet i tego im nie płaci w terminie. Niestety widać po tych ludziach, że nie mają za co żyć. Może nie wiem, generalizuję i niepotrzebnie kogoś oceniam, no ale takie są moje wrażenia. Że te osoby wyglądają od razu na dziesięć lat więcej niż mają, są styrane życiem, z wyglądu zaniedbane. Więc zakładam, że to się wszystko odbija na ich zdrowiu i to raczej taka walka o przetrwanie. Ja mieszkając w dużym mieście i będąc po studiach nie znam nikogo kto by zarabiał najniższą krajową. Nie wypytuję znajomych o zarobki, no ale oceniając po tym jak im się żyje, to mogą wynająć/kupić przyzwoite mieszkania, samochód, wyjechać na wakacje, wyjść gdzieś i tak dalej. Tak jeszcze z rok, dwa, trzy po studiach to ludzie mieszkali często jeszcze w wynajmowanym pokoju w studenckich mieszkaniach. Ale teraz (30 lat) raczej widzę, że każdy już mieszka sam (albo z partnerem, ale chodzi mi o to że nie dzieli mieszkania że współlokatorami). 

Ja patrzę po sobie. Jakieś wykształcenie i doświadczenie mam. Jadąc do wwy dostala bym z 4-4500 do ręki. Mieszkanie w wwie to ponad 2 tys. Reszta kasy na życie. W sumie to wegetacja nie życie. 

no to taka warszawska najniższa, fakt. Tylko, mam wątpliwości, że grafik w Warszawie zarabia tak mało, to jest pensja dziewczyny z Lidla.

Adriana82 napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

MuszeSiku napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

cancri napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

cancri napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

cancri napisał(a):

MuszeSiku napisał(a):

Użytkownik4101115 napisał(a):

W pojedynkę już coraz ciężej się żyje. Tak naprawdę to jest wegetacja i życie z ołówkiem w ręku. Nawet przenosząc się z mieszkania na wynajecie pokoju zbyt wiele nie zmienia dla takiej osoby.

Pokoj przynajmniej u mnie w mieście to z 500 zł, więc jest różnica. Ale też w dojrzałym wieku ciężko sobie wyobrazić życie ze współlokatorami. A gdzie tu pieniądze na te wspominane  pasje i podróże? To chore, że normalnie pracujący człowiek tak żyje.... 

No nie wiem, w takim Berlinie na przyklad to normalne, ze wielu doroslych ludzi po studiach mieszka w wynajmowanych mieszkaniach z innymi, malo kogo stac wynajac samemu cale mieszkanie, mieszkan jest deficyt a tez nikt problemu z tym nie ma. W PL tylko takie podejscie, ze kazdy przed 30 nie dosc, ze musi mieszkac sam, to jeszcze na wlasnym mieszkaniu.

w Berlinie jest tak, w Polsce tak a w Chinach żyją w lepiankach. Po co w tym temacie nawoływać się do Berlina jak mowa o polakach

Moze po to, zeby otworzyc troche szerzej perspektywy myslenia, niz to, ze zarabiajac minimalna chce sie miec mieszkanie na wlasnosc, dizanjerskie ciuchy, chodzic na kolacje i jeszcze jezdzic i zwiedzac swiat.

No ale równie dobrze, dla szerszej perspektywy można się powoływać na afrykańskie plemiona co nie mają pasty do zębów a co dopiero o własnym mieszkiu gadać. Każdy kraj jest na innym poziomie gospodarczym i kulturowym i nie należy tego mieszać. Pytanie było o najniższą krajową w Polsce, co nas obchodzi jak jest w Niemczech czy w Rosji, jest tyle czynników historycznych/gospodarczych/kulturowych, że nie ma co się odnosić do całego świata...

Ja sie nie odnioslam do poziomu gospodarczego i ile te mieszkania kosztuja, wiec Twoj tekst jest totalnie bez sensu. Odnioslam sie do tego, ze normalnym jest dzielenie mieszkania z innymi ludzmi i nie jest to zaden wstyd. Ale w PL jest, jak widac. Typowe - zastaw sie a postaw sie. Nie masz kasy, to nie wynajmujesz loftu za iles tys. tylko albo szukasz mniejszego i tanszego, albo z kims dzielisz mieszkanie, albo mieszkasz u rodzicow, albo wynajmujesz pokoj. Co w tym zlego? Wlasnie w tym problem, ze NIC. Wiadomo, ze kazdy by chcial piekne, wlasne mieszkanie.

A skad sie w PL wziela banka horrendalnie drogich mieszkan na wynajem? A stad, ze ludzie robia z tego biznes. Biora kredyty a potem podnajmuja, zeby inni im je splacali. Samo sie nie zrobilo.

ale też nie rozumiem czemu  pojęcie wstyd tu się pojawiło... Mieszkałam 4 lata w akademiku, 5 lat wynajmowałam  więc jednak daje to 9lat oszczędzania i się nie wstydzę tego, także trochę nie rozumiem nie miał własnego mieszkania w wieku 19lat tylko 27 ;) z czego i tak jeszcze jest sporo do wykończenia. Nie wstydzę się ani tego że wynajmowałam ani tego, że mieszkałam w akademiku ani tego, że kupiłam mieszkanie ;) większość ludzi tak funkcjonuje do 30.

Moze sprostuj. 4 lata w akademiku. Jesli studiowalas i nawet pracowalas to jak sie odklada w tej sytuacji na mieszkanie? Pozniej 5 lat wynajem. Tez ciezko mi sobie wyobrazic, bo raczej na dzien dobry nie dostajesz pensji, ktora na wszystko starcza? Kupilas mieszkanie wlasnie na zasadzie zastaw sie a postaw sie. Niejednokrotnie plakalas na forum, jak to jest zle, nawet kuchni nie masz, a raty kredytu i rachunki rosna. Nic nie kupujesz, nigdzie nie chodzisz, na nic nie wydajesz. Jak ktos lubi to niech tak ma, ale to tylko potwiedza fakt, ze Cie po prostu nie bylo stac i porwalas sie z motyka na ksiezyc. I wlasnie Ci ludzie tlumacza, ze mozna inaczej. 

moment gdzie nigdzie nie wychodziłam trwał rok, naprawdę rok wyrzeczeń to tak dużo? Można mieć chwile słabości w takim czasie, owszem też miałam, ale rok szybko minął a ja wyszłam na prostą ;) btw. Tak już wychodzę, właśnie niedługo idę na koncert Kasi sochackiej i do teatru, w marcu na Zalewskiego, planuje męskie granie w wakacje i wakacje zagraniczne. Wiem, że płakałam, że nic nie mogę ale ja dużo nadplacalam kredytu, to był mój pierwszy w życiu i to przeżywałam. Kredytu zostało mi na 2 lata dzięki nadpłatom i już przestałam się zarzynać. Także jak się chce to i znajdzie się lepszą pracę, i człowiek się dokształci (pół roku uczyłam się pod przebranżowienie) i znajdzie dodatkowe zajęcie. 

Masz 30stke i zostało ci kredytu na dwa lata z lajtowym życiem? To naprawdę nieźle musisz zarabiać... 

No ale to przestępstwo? Trudno napisze to Jestem inżynierem  z pójściem w stronę IT. Dodatkowo w każde wakacje i przed studiami też pracowałam plus kawałek ziemi, teraz już nie mam ani truskawek ani fasolki więc to źródło odpadło... Także tak zarabiam ok. Na pewno nie można mi mówić, że nie jestem pracowita, bo jestem. A no i czasem zdarzało się być pomocą na weselach ale to w liceum jeszcze. 

rwmont zrobiłam cały sama pomijając płytki w łazience, parapety położyłam sama, panele też, gładź+szlifowanie też na samej tej operacji oszczędziła 30tys, gdzie normalni ludzie załatwiają sobie ekipy co im ogarniają 

nawet ścianę dobudowalam sama. 

pozdrawiam

Także uważam, że jak ktoś jest pracowity, to nawet "sam" sobie w życiu poradzi. Jeśli chodzi o względy mieszkaniowe, bo wiadomo uczuciowo i psychicznie potrzebny jest drugi czlowiek  

????? Ubawiło mnie to.

usunelam jakim inżynierem, bo mało kobiet jest w tej działce ;)

Wielbiona napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

MuszeSiku napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

cancri napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

cancri napisał(a):

Wielbiona napisał(a):

cancri napisał(a):

MuszeSiku napisał(a):

Użytkownik4101115 napisał(a):

W pojedynkę już coraz ciężej się żyje. Tak naprawdę to jest wegetacja i życie z ołówkiem w ręku. Nawet przenosząc się z mieszkania na wynajecie pokoju zbyt wiele nie zmienia dla takiej osoby.

Pokoj przynajmniej u mnie w mieście to z 500 zł, więc jest różnica. Ale też w dojrzałym wieku ciężko sobie wyobrazić życie ze współlokatorami. A gdzie tu pieniądze na te wspominane  pasje i podróże? To chore, że normalnie pracujący człowiek tak żyje.... 

No nie wiem, w takim Berlinie na przyklad to normalne, ze wielu doroslych ludzi po studiach mieszka w wynajmowanych mieszkaniach z innymi, malo kogo stac wynajac samemu cale mieszkanie, mieszkan jest deficyt a tez nikt problemu z tym nie ma. W PL tylko takie podejscie, ze kazdy przed 30 nie dosc, ze musi mieszkac sam, to jeszcze na wlasnym mieszkaniu.

w Berlinie jest tak, w Polsce tak a w Chinach żyją w lepiankach. Po co w tym temacie nawoływać się do Berlina jak mowa o polakach

Moze po to, zeby otworzyc troche szerzej perspektywy myslenia, niz to, ze zarabiajac minimalna chce sie miec mieszkanie na wlasnosc, dizanjerskie ciuchy, chodzic na kolacje i jeszcze jezdzic i zwiedzac swiat.

No ale równie dobrze, dla szerszej perspektywy można się powoływać na afrykańskie plemiona co nie mają pasty do zębów a co dopiero o własnym mieszkiu gadać. Każdy kraj jest na innym poziomie gospodarczym i kulturowym i nie należy tego mieszać. Pytanie było o najniższą krajową w Polsce, co nas obchodzi jak jest w Niemczech czy w Rosji, jest tyle czynników historycznych/gospodarczych/kulturowych, że nie ma co się odnosić do całego świata...

Ja sie nie odnioslam do poziomu gospodarczego i ile te mieszkania kosztuja, wiec Twoj tekst jest totalnie bez sensu. Odnioslam sie do tego, ze normalnym jest dzielenie mieszkania z innymi ludzmi i nie jest to zaden wstyd. Ale w PL jest, jak widac. Typowe - zastaw sie a postaw sie. Nie masz kasy, to nie wynajmujesz loftu za iles tys. tylko albo szukasz mniejszego i tanszego, albo z kims dzielisz mieszkanie, albo mieszkasz u rodzicow, albo wynajmujesz pokoj. Co w tym zlego? Wlasnie w tym problem, ze NIC. Wiadomo, ze kazdy by chcial piekne, wlasne mieszkanie.

A skad sie w PL wziela banka horrendalnie drogich mieszkan na wynajem? A stad, ze ludzie robia z tego biznes. Biora kredyty a potem podnajmuja, zeby inni im je splacali. Samo sie nie zrobilo.

ale też nie rozumiem czemu  pojęcie wstyd tu się pojawiło... Mieszkałam 4 lata w akademiku, 5 lat wynajmowałam  więc jednak daje to 9lat oszczędzania i się nie wstydzę tego, także trochę nie rozumiem nie miał własnego mieszkania w wieku 19lat tylko 27 ;) z czego i tak jeszcze jest sporo do wykończenia. Nie wstydzę się ani tego że wynajmowałam ani tego, że mieszkałam w akademiku ani tego, że kupiłam mieszkanie ;) większość ludzi tak funkcjonuje do 30.

Moze sprostuj. 4 lata w akademiku. Jesli studiowalas i nawet pracowalas to jak sie odklada w tej sytuacji na mieszkanie? Pozniej 5 lat wynajem. Tez ciezko mi sobie wyobrazic, bo raczej na dzien dobry nie dostajesz pensji, ktora na wszystko starcza? Kupilas mieszkanie wlasnie na zasadzie zastaw sie a postaw sie. Niejednokrotnie plakalas na forum, jak to jest zle, nawet kuchni nie masz, a raty kredytu i rachunki rosna. Nic nie kupujesz, nigdzie nie chodzisz, na nic nie wydajesz. Jak ktos lubi to niech tak ma, ale to tylko potwiedza fakt, ze Cie po prostu nie bylo stac i porwalas sie z motyka na ksiezyc. I wlasnie Ci ludzie tlumacza, ze mozna inaczej. 

moment gdzie nigdzie nie wychodziłam trwał rok, naprawdę rok wyrzeczeń to tak dużo? Można mieć chwile słabości w takim czasie, owszem też miałam, ale rok szybko minął a ja wyszłam na prostą ;) btw. Tak już wychodzę, właśnie niedługo idę na koncert Kasi sochackiej i do teatru, w marcu na Zalewskiego, planuje męskie granie w wakacje i wakacje zagraniczne. Wiem, że płakałam, że nic nie mogę ale ja dużo nadplacalam kredytu, to był mój pierwszy w życiu i to przeżywałam. Kredytu zostało mi na 2 lata dzięki nadpłatom i już przestałam się zarzynać. Także jak się chce to i znajdzie się lepszą pracę, i człowiek się dokształci (pół roku uczyłam się pod przebranżowienie) i znajdzie dodatkowe zajęcie. 

Masz 30stke i zostało ci kredytu na dwa lata z lajtowym życiem? To naprawdę nieźle musisz zarabiać... 

No ale to przestępstwo? Trudno napisze to Jestem inżynierem  z pójściem w stronę IT. Dodatkowo w każde wakacje i przed studiami też pracowałam plus kawałek ziemi, teraz już nie mam ani truskawek ani fasolki więc to źródło odpadło... Także tak zarabiam ok. Na pewno nie można mi mówić, że nie jestem pracowita, bo jestem. A no i czasem zdarzało się być pomocą na weselach ale to w liceum jeszcze. 

rwmont zrobiłam cały sama pomijając płytki w łazience, parapety położyłam sama, panele też, gładź+szlifowanie też na samej tej operacji oszczędziła 30tys, gdzie normalni ludzie załatwiają sobie ekipy co im ogarniają 

nawet ścianę dobudowalam sama. 

pozdrawiam

Także uważam, że jak ktoś jest pracowity, to nawet "sam" sobie w życiu poradzi. Jeśli chodzi o względy mieszkaniowe, bo wiadomo uczuciowo i psychicznie potrzebny jest drugi czlowiek  

????? Ubawiło mnie to.

usunelam jakim inżynierem, bo mało kobiet jest w tej działce ;)

Mnie to pójście ubawiło :D, bez złośliwości. Ja akurat jestem inzynierem w innej działce, ale kobiet też tam jest niewiele. Jak mi się znudzi przemysł, to mogę się łatwo przekwalifikować na zarządzanie wymaganiami projektowymi w IT.

krolowamargot napisał(a):

MuszeSiku napisał(a):

Wilena napisał(a):

Ja mam zawsze problem z przetworzeniem tego co widzę jak sobie włączę kuchenne rewolucje. Jak Gessler pyta kelnerów, czy pomocy kuchennych ile zarabiają i się okazuje, że najniższą krajową, a właściciel knajpy jeszcze nawet i tego im nie płaci w terminie. Niestety widać po tych ludziach, że nie mają za co żyć. Może nie wiem, generalizuję i niepotrzebnie kogoś oceniam, no ale takie są moje wrażenia. Że te osoby wyglądają od razu na dziesięć lat więcej niż mają, są styrane życiem, z wyglądu zaniedbane. Więc zakładam, że to się wszystko odbija na ich zdrowiu i to raczej taka walka o przetrwanie. Ja mieszkając w dużym mieście i będąc po studiach nie znam nikogo kto by zarabiał najniższą krajową. Nie wypytuję znajomych o zarobki, no ale oceniając po tym jak im się żyje, to mogą wynająć/kupić przyzwoite mieszkania, samochód, wyjechać na wakacje, wyjść gdzieś i tak dalej. Tak jeszcze z rok, dwa, trzy po studiach to ludzie mieszkali często jeszcze w wynajmowanym pokoju w studenckich mieszkaniach. Ale teraz (30 lat) raczej widzę, że każdy już mieszka sam (albo z partnerem, ale chodzi mi o to że nie dzieli mieszkania że współlokatorami). 

Ja patrzę po sobie. Jakieś wykształcenie i doświadczenie mam. Jadąc do wwy dostala bym z 4-4500 do ręki. Mieszkanie w wwie to ponad 2 tys. Reszta kasy na życie. W sumie to wegetacja nie życie. 

no to taka warszawska najniższa, fakt. Tylko, mam wątpliwości, że grafik w Warszawie zarabia tak mało, to jest pensja dziewczyny z Lidla.

Tyle się zarabia. Jak bierzesz dodatkowe zlecenia to więcej tylko to jest siedzenie po 12h przed kompem. Mówimy to o zwykłych grafikach 2d, nie osobach od animacji i innych kreatywnych. Bycie grafikiem to już nie jest w tej chwili wymagający zawód

No i trzeba być w tym dobrym, jak wszędzie. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.