Temat: Lekarze olewają pacjentów.

No nie mam szczęścia do lekarzy ani POZ ani endo.Bylam u 2 endokrynologów. Mimo że uskarżałam się na złe, wręcz fatalne samopoczucie( cała litania wskazująca na problemy z poziomem cukru i insuliny) żaden nie dał mi skierowania na badania ŻADNE. Mi zaś z racji tego że wagę raczej mam w normie lub zdarzyła mi się minimalna nadwaga nie podejrzewałam że mogę mieć insulinoopornosc. Jestem wkurzona i zamierzam iść do mojej lekarki POZ i stanowczo poprosić o skierowanie na pakiet badań tarczycy, cholesterolu, trójglicerydów, kortyzolu.  Jeśli będzie robiła jakieś problemy szukam innego który w końcu może łaskawie zainteresuje się stanem mojego zdrowia. Czy też macie takich lekarzy ignorantów, czy ja mam pecha że trafiam na takich ?

Pasek wagi

Mnie ratuje pakiet medyczny z pracy, więc do specjalistów chodzę prywatnie, a sprawy z internistą (prywatnie) ostatnio załatwiam przez czata;) Z NFZ chodzę jedynie do okulisty, bo cudem i znajomościami udało mi się kilka lat temu wkręcić do przychodni klinicznej i kurczowo się jej trzymam (a ostatnio z niewiadomych przyczyn usunęli wszystkie terminy na zapisy online i trzeba się było pofatygować osobiście, żeby się zapisać - a przychodnia obsługuje spory szmat południowej Polski i niektórzy faktycznie mają daleko). Jedynie szpitale w kwestiach okołoporodowych ogarniałam przez NFZ. Narzekać nie mogę, opieka była dobra.

Swoją drogą - ostatnio czas oczekiwania na endokrynologa prywatnie (!) w mojej przychodni to jakieś 4 miesiące. Na ginekologa - 3 tygodnie. Ciekawe, jak długo czeka się na NFZ - chyba ze 3 lata. Dermatologa załatwiłam online.

I tak, też czasem zastanawiam się, za co te składki. Chyba jedynie na poczet tych szpitali, jak już klęknie mi zdrowie.

Swoją drogą - znajoma musiała się ostatnio okropnie nachodzić, żeby dostać skierowanie na markery nowotworowe. Dziewczyna obciążona genetycznie z obu stron. Jak już ktoś zrobił jej łaskę i dał jej to skierowanie to okazało się, że faktycznie coś ma... jakby nie była taka zawzięta, to mogłoby się skończyć dużo gorzej.

Nigdy nie dostałam skierowania na badania krwi od lekarza na NFZ. 

Noir_Madame napisał(a):

koczko. napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

koczko. napisał(a):

ja mam na to rozwiązanie. 1. iść do lekarza z polecenia specjalizującego się w konkretnej dolegliwości, a nie do byle endo pierwszego z brzegu, np. dlatego że blisko, tani lub na nfz 2. jeśli nie ma takiego polecanego na fundusz to iść prywatnie, za te 200zł za wizytę korona nikomu z głowy nie spadnie, wiadomo że dobre usługi się ceni 3. sama opłać badania, to też koszt w granicy do 120-200zł i o ile lekarz na nfz jest ograniczony co do kierowania na badania (i wiadomo że woli ten limit zachować dla ludzi widocznie chorujących, a nie tych co się tylko źle czują, bo bądź co bądź samopoczucie czy nadmierne wypadanie włosów to subiektywne oceny i często ludzie przerysowują je), natomiast ten prywatny nie ma takich ograniczeń i wiadomo ze zapisze wszystko co trzeba

W jakim celu płacę składkę na ubezpieczenie zdrowotne ? 

na złość mamie odmrozisz sobie uszy?

Czuję się po prostu oszukana,tak trudno to zrozumieć ?

A gdzie ja napisałam, ze nie rozumiem? O, czekaj, nigdzie, to twoje urojenia.

niestety, w tym kraju większość lekarzy to jest nieporozumienie. Też se mogę otworzyć swój gabinet, walne sobie dr przed nazwiskiem, I będę sobie strzelać z lekami "a może wypróbujemy teraz to, jak nie pomoże to, to może tamto, a jak nie tamto, to jeszcze inne. Badania? Po co? Ta tabletka pomoże". Niestety ale tak wygląda w większości przypadków "leczenie" na NFZ, a i nawet płacąc za prywatne wizyty często i tak się człowiek zderza że sciana. Pytanie tylko po cholere place składki skoro lekarze kompletnie nie leczą? 

nie, lekarze nie olewają pacjentów :)

Dziś miałam combo, bo najpierw lekarz na NFZ, a potem urząd i naprawdę łapię się za głowę jak wygląda ten nasz kraj i jak on w ogóle funkcjonuje.

Będąc w ciąży wróciła mi astma i to naprawdę w zaawansowanej formie. Na kiedy termin wizyty? Za 2 miesiące, chociaż się dusilam i nie miałam leków. Ok, zapisałam się, w międzyczasie na szybko zalatwiajac prywatnie konsultacje i leki, żeby się do lutego nie udusić. Dziś poszłam na NFZ, pani doktor przyjechała spóźniona 1,5 godziny, co potem okazało się normą, więc odsiedzialam prawie 3 godziny w poczekalni, czekając na swoją kolejkę. Na miejscu dowiedziałam się, że leki, które brałam przed ciążą i które mi pomogły nie istnieja, bo pani zna wszystkie i nie kojarzy nazwy. Wygooglalam jej więc i pokazałam na telefonie po czym powiedziała, że aaa ok, ale ja to źle czytam, bo oni na to mówią inaczej (powiedziałam tak, jak brzmi poprawnie angielska nazwa, zaś lek był pani znany tak, jakby przeczytała po polsku, co brzmiało wręcz komicznie). Powiedziala ze w sumie to moge je brac, bo gorsze niedotlenienie (chociaz wszyscy inni lekarze oraz bardzo kompetentna pani doktor ktora mi je wtedy zalecila mowili, ze w ciąży mam przejść na lżejsze leki) po czym zaprosiła na badania za 4 miesiące. Mówię fajnie, zapisze się teraz to będzie termin akurat po porodzie. Mhm, ta, moje marzenia o terminie na koniec czerwca zostały zmiażdżone terminem 31 sierpnia. 

Ostatnio, kiedy mam więcej latania po lekarzach niż kiedyś, naprawdę załamuje ręce za każdą wizyta na NFZ. Większość rzeczy załatwiam prywatnie i jest przepasc miedzy jakością uslug prywatnych a publicznych. Tyle tylko, ze na zadne przyjemnosci sobie raczej w najblizszym czasie nie pozwole, bo opłacenie tego rujnuje moj budzet. 

Ja naprawdę nie wiem za co płacę składki. 

jeneparlepasfrancais napisał(a):

Dziś miałam combo, bo najpierw lekarz na NFZ, a potem urząd i naprawdę łapię się za głowę jak wygląda ten nasz kraj i jak on w ogóle funkcjonuje.

Będąc w ciąży wróciła mi astma i to naprawdę w zaawansowanej formie. Na kiedy termin wizyty? Za 2 miesiące, chociaż się dusilam i nie miałam leków. Ok, zapisałam się, w międzyczasie na szybko zalatwiajac prywatnie konsultacje i leki, żeby się do lutego nie udusić. Dziś poszłam na NFZ, pani doktor przyjechała spóźniona 1,5 godziny, co potem okazało się normą, więc odsiedzialam prawie 3 godziny w poczekalni, czekając na swoją kolejkę. Na miejscu dowiedziałam się, że leki, które brałam przed ciążą i które mi pomogły nie istnieja, bo pani zna wszystkie i nie kojarzy nazwy. Wygooglalam jej więc i pokazałam na telefonie po czym powiedziała, że aaa ok, ale ja to źle czytam, bo oni na to mówią inaczej (powiedziałam tak, jak brzmi poprawnie angielska nazwa, zaś lek był pani znany tak, jakby przeczytała po polsku, co brzmiało wręcz komicznie). Powiedziala ze w sumie to moge je brac, bo gorsze niedotlenienie (chociaz wszyscy inni lekarze oraz bardzo kompetentna pani doktor ktora mi je wtedy zalecila mowili, ze w ciąży mam przejść na lżejsze leki) po czym zaprosiła na badania za 4 miesiące. Mówię fajnie, zapisze się teraz to będzie termin akurat po porodzie. Mhm, ta, moje marzenia o terminie na koniec czerwca zostały zmiażdżone terminem 31 sierpnia. 

Ostatnio, kiedy mam więcej latania po lekarzach niż kiedyś, naprawdę załamuje ręce za każdą wizyta na NFZ. Większość rzeczy załatwiam prywatnie i jest przepasc miedzy jakością uslug prywatnych a publicznych. Tyle tylko, ze na zadne przyjemnosci sobie raczej w najblizszym czasie nie pozwole, bo opłacenie tego rujnuje moj budzet. 

Ja naprawdę nie wiem za co płacę składki. 

Ja nie mam problemu z NFZ. Co chce to dostaje. Okulista do 2 tygodni. Diabetologa miałam w ciągu 2 miesięcy i teraz ona mnie zapisuje na wizyty. Daje na badania i następna wizyta do 4 miesięcy. 


Najbardziej boję się że jak złapie coś grypowego to lekarz mnie nie zbada. Bo srovid. U nas z objawami grypy na test wysyłają a jeszcze 2 lata temu grzecznie o słuchali... 

Pasek wagi

mamazabki napisał(a):

jeneparlepasfrancais napisał(a):

Dziś miałam combo, bo najpierw lekarz na NFZ, a potem urząd i naprawdę łapię się za głowę jak wygląda ten nasz kraj i jak on w ogóle funkcjonuje.

Będąc w ciąży wróciła mi astma i to naprawdę w zaawansowanej formie. Na kiedy termin wizyty? Za 2 miesiące, chociaż się dusilam i nie miałam leków. Ok, zapisałam się, w międzyczasie na szybko zalatwiajac prywatnie konsultacje i leki, żeby się do lutego nie udusić. Dziś poszłam na NFZ, pani doktor przyjechała spóźniona 1,5 godziny, co potem okazało się normą, więc odsiedzialam prawie 3 godziny w poczekalni, czekając na swoją kolejkę. Na miejscu dowiedziałam się, że leki, które brałam przed ciążą i które mi pomogły nie istnieja, bo pani zna wszystkie i nie kojarzy nazwy. Wygooglalam jej więc i pokazałam na telefonie po czym powiedziała, że aaa ok, ale ja to źle czytam, bo oni na to mówią inaczej (powiedziałam tak, jak brzmi poprawnie angielska nazwa, zaś lek był pani znany tak, jakby przeczytała po polsku, co brzmiało wręcz komicznie). Powiedziala ze w sumie to moge je brac, bo gorsze niedotlenienie (chociaz wszyscy inni lekarze oraz bardzo kompetentna pani doktor ktora mi je wtedy zalecila mowili, ze w ciąży mam przejść na lżejsze leki) po czym zaprosiła na badania za 4 miesiące. Mówię fajnie, zapisze się teraz to będzie termin akurat po porodzie. Mhm, ta, moje marzenia o terminie na koniec czerwca zostały zmiażdżone terminem 31 sierpnia. 

Ostatnio, kiedy mam więcej latania po lekarzach niż kiedyś, naprawdę załamuje ręce za każdą wizyta na NFZ. Większość rzeczy załatwiam prywatnie i jest przepasc miedzy jakością uslug prywatnych a publicznych. Tyle tylko, ze na zadne przyjemnosci sobie raczej w najblizszym czasie nie pozwole, bo opłacenie tego rujnuje moj budzet. 

Ja naprawdę nie wiem za co płacę składki. 

Ja nie mam problemu z NFZ. Co chce to dostaje. Okulista do 2 tygodni. Diabetologa miałam w ciągu 2 miesięcy i teraz ona mnie zapisuje na wizyty. Daje na badania i następna wizyta do 4 miesięcy. 

Najbardziej boję się że jak złapie coś grypowego to lekarz mnie nie zbada. Bo srovid. U nas z objawami grypy na test wysyłają a jeszcze 2 lata temu grzecznie o słuchali... 

Pozazdrościć. Zdaje sobie sprawę z tego, że jest to pewnie też kwestia miasta, niemniej mam znajomych rozsianych po Polsce i raczej nie spotkałam takiego entuzjazmu. Ale cieszę się, że u Ciebie ten problem nie występuje. 

U mnie natomiast jest tragedia, jeśli chodzi o stomatologów, nawet prywatnie, bo na NFZ nie ma w ogole co liczyc, i to w obrębie 50km od miejsca mojego zamieszkania. Dalej nie wiem, bo uznałam, że jeśli zacznę jeździć w Polskę za dentysta, to przekrocze granice kuriozum. W październiku dzwoniłam chcac sie umowic na wizyte z bolem, zaproponowano mi styczen, chyba juz na wyrwanie. Na szczęście przy okazji jednego z wyjazdów zalatwilam to w innym mieście. W styczniu dzwoniłam z bólem - zaproszono mnie na kwiecień. Obdzwanialam różne kliniki. Terminy zbliżone. Gdzie w ciąży zależy mi na załatwieniu wszystkiego w II trymestrze, ale widze, ze nie ma na to szans.

jeneparlepasfrancais napisał(a):

mamazabki napisał(a):

jeneparlepasfrancais napisał(a):

Dziś miałam combo, bo najpierw lekarz na NFZ, a potem urząd i naprawdę łapię się za głowę jak wygląda ten nasz kraj i jak on w ogóle funkcjonuje.

Będąc w ciąży wróciła mi astma i to naprawdę w zaawansowanej formie. Na kiedy termin wizyty? Za 2 miesiące, chociaż się dusilam i nie miałam leków. Ok, zapisałam się, w międzyczasie na szybko zalatwiajac prywatnie konsultacje i leki, żeby się do lutego nie udusić. Dziś poszłam na NFZ, pani doktor przyjechała spóźniona 1,5 godziny, co potem okazało się normą, więc odsiedzialam prawie 3 godziny w poczekalni, czekając na swoją kolejkę. Na miejscu dowiedziałam się, że leki, które brałam przed ciążą i które mi pomogły nie istnieja, bo pani zna wszystkie i nie kojarzy nazwy. Wygooglalam jej więc i pokazałam na telefonie po czym powiedziała, że aaa ok, ale ja to źle czytam, bo oni na to mówią inaczej (powiedziałam tak, jak brzmi poprawnie angielska nazwa, zaś lek był pani znany tak, jakby przeczytała po polsku, co brzmiało wręcz komicznie). Powiedziala ze w sumie to moge je brac, bo gorsze niedotlenienie (chociaz wszyscy inni lekarze oraz bardzo kompetentna pani doktor ktora mi je wtedy zalecila mowili, ze w ciąży mam przejść na lżejsze leki) po czym zaprosiła na badania za 4 miesiące. Mówię fajnie, zapisze się teraz to będzie termin akurat po porodzie. Mhm, ta, moje marzenia o terminie na koniec czerwca zostały zmiażdżone terminem 31 sierpnia. 

Ostatnio, kiedy mam więcej latania po lekarzach niż kiedyś, naprawdę załamuje ręce za każdą wizyta na NFZ. Większość rzeczy załatwiam prywatnie i jest przepasc miedzy jakością uslug prywatnych a publicznych. Tyle tylko, ze na zadne przyjemnosci sobie raczej w najblizszym czasie nie pozwole, bo opłacenie tego rujnuje moj budzet. 

Ja naprawdę nie wiem za co płacę składki. 

Ja nie mam problemu z NFZ. Co chce to dostaje. Okulista do 2 tygodni. Diabetologa miałam w ciągu 2 miesięcy i teraz ona mnie zapisuje na wizyty. Daje na badania i następna wizyta do 4 miesięcy. 

Najbardziej boję się że jak złapie coś grypowego to lekarz mnie nie zbada. Bo srovid. U nas z objawami grypy na test wysyłają a jeszcze 2 lata temu grzecznie o słuchali... 

Pozazdrościć. Zdaje sobie sprawę z tego, że jest to pewnie też kwestia miasta, niemniej mam znajomych rozsianych po Polsce i raczej nie spotkałam takiego entuzjazmu. Ale cieszę się, że u Ciebie ten problem nie występuje. 

U mnie natomiast jest tragedia, jeśli chodzi o stomatologów, nawet prywatnie, bo na NFZ nie ma w ogole co liczyc, i to w obrębie 50km od miejsca mojego zamieszkania. Dalej nie wiem, bo uznałam, że jeśli zacznę jeździć w Polskę za dentysta, to przekrocze granice kuriozum. W październiku dzwoniłam chcac sie umowic na wizyte z bolem, zaproponowano mi styczen, chyba juz na wyrwanie. Na szczęście przy okazji jednego z wyjazdów zalatwilam to w innym mieście. W styczniu dzwoniłam z bólem - zaproszono mnie na kwiecień. Obdzwanialam różne kliniki. Terminy zbliżone. Gdzie w ciąży zależy mi na załatwieniu wszystkiego w II trymestrze, ale widze, ze nie ma na to szans.

Mieszkam na wsi. Co do stomotologow to NFZ 6 miesięcy a prywatnie od ręki prawie że. Tydzień na wizytę z synem czekałam. Umówiliśmy się co miesiąc na 1 ząb żeby nie zbankrutować. Teraz przekładałam wizytę syna bo smarkał ale nowy termin na za 10 dni. 

Pasek wagi

koczko. napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

koczko. napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

koczko. napisał(a):

ja mam na to rozwiązanie. 1. iść do lekarza z polecenia specjalizującego się w konkretnej dolegliwości, a nie do byle endo pierwszego z brzegu, np. dlatego że blisko, tani lub na nfz 2. jeśli nie ma takiego polecanego na fundusz to iść prywatnie, za te 200zł za wizytę korona nikomu z głowy nie spadnie, wiadomo że dobre usługi się ceni 3. sama opłać badania, to też koszt w granicy do 120-200zł i o ile lekarz na nfz jest ograniczony co do kierowania na badania (i wiadomo że woli ten limit zachować dla ludzi widocznie chorujących, a nie tych co się tylko źle czują, bo bądź co bądź samopoczucie czy nadmierne wypadanie włosów to subiektywne oceny i często ludzie przerysowują je), natomiast ten prywatny nie ma takich ograniczeń i wiadomo ze zapisze wszystko co trzeba

W jakim celu płacę składkę na ubezpieczenie zdrowotne ? 

na złość mamie odmrozisz sobie uszy?

Czuję się po prostu oszukana,tak trudno to zrozumieć ?

A gdzie ja napisałam, ze nie rozumiem? O, czekaj, nigdzie, to twoje urojenia.

Proponuje jeszcze prywatne leczenie agresji

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.