Temat: Związek na stałe

Czesc, mam pytanie poznalam swojego obecnego chłopaka w 2018 roku we wrzesniu. Bardzo sie w sobie zakochalismy ale mieszkalismy od siebie okolo 400 km. Od poczatku kombinowalismy jak byc ze soba, juz w styczniu zaczelam u niego pomieszkiwac a w czerwcu przeprowadzilam sie na stale. Nasz zwiazek trwa juz 2,5 roku oboje jestesmy po 30 i tak zastanawiam sie bo ja rozumiem ze mniej wiecej trzy lata sa optymalne do podjecia decyzji o byciu ze soba na stale ale ja zaczynam czuc troche niesprawiedliwosc. Jestem daleko od domu i czesto czuje sie samotna z powodu jego wyjazdow z pracy. On ma plany remontuje dom, w miedzy slowy mowi ze planuje ze mna przyszlosc i ze "czeka na odpowiedni moment" ma na mysli to ze nie chce oswiadczyc mi sie w domu a z powodu pandemii wiecie jak to wyglada. Ja zmieniłam dla niego w sumie cake zycie czy to nie powinno juz nastapic? Czy to powinno trwac tyle co ludzie ktorzy poznaja sie i sa z jednego miasta? Troche dziwnie sie czuje ze nadal nic nieraz slysze ze ludzie wiażą sie ze soba po roku znajomosci a tu nadal nic moze sie ciagle zastanawia? Co myslicie? Dodam ze jest po rozwodzie i zalatwia rozwód koscielny

może mu się kolano nie zgina? albo ma drewniana nogę?

z reszta, on jeden ślub ma za sobą, wie dobrze ze na stale związek to nie metalowe kółko na palcu.

Ichigo000Emmey napisał(a):

Ja też bardzo czekam na zaręczyny i ślub. Chcialabym juz mowic o moim partnerze "moj mąż", a nie "moj chlopak". Dziwnie to brzmi, biorąc pod uwagę, ze on ma 30 lat, a ja w tym roku skoncze 28.  

Wiem, że mnie kocha, a ja kocham jego. Wiem, że chce ze mną spędzić resztę życia. W tym roku planujemy wspólnie zakup mieszkania. Często mówi o dzieciach i już o nich myśli w bliskim czasie, gdybym ja była ma tak, to myślę, że chciałby teraz. ALE do ślubu mu się jakoś nie spieszy. Gdyby nie to, że dla mnie nie ma dzieci bez slubu i on o tym wie, to chyba w ogole by ten slub nigdy nie nastapil. Jest mi z tego powodu teoche smutno, bo slub jest dla mnie ważny. 

Więc trochę Cię rozumiem. Dla różnych osób różne rzeczy są wAzne. Dla mnie ten "papierek" jest ważny.   

no i mysle ze masz racje. My kilka lat zylismy bez slubu, dzieci juz byly, wtedy bardzo mloda myslalam tez ze to tylko papier, nie spieszylo sie. W koncu uswiadomilam sobie ze tak nie jest, wzielismy slub, tyle ze bylismy tak przed jak i pozniej tego samego zdania i sam fakt byl formalnoscia. Zastanawiam sie jaki argument ma jedna strona gdy chca byc zawsze razem i drugiej stronie na tym slubie zalezy? Moja siostrzenica tez jest w takiej sytuacji i nie odwazylam sie jej zapytac jak jej P. to widzi (wiem ze ona chcialaby). 

Dokladnie i ja np jestem zdania ze jesli oboje ludzi sie kocha to zawsze sie zrozumie i dogada, kompromisy sa bardzo wazne i mysle ze u nas jakos to idzie ja nie musialam sie zastanawiac zeby sie do niego przeprowadzic po pol roku a zmieniłam cale swoje zycie prace miejsce zamieszkania opuscilam rodzine a on musi tyle myslec czy spędzić ze mna zycie? Skoro deklaruje ze jutro moglby to zrobic to ciekawe ile jeszcze bede musiala czekac i zastanawiac sie. Dzis po tych pistach stwierdzilam ze moze zaproponuje mu kupno np lodowki za moje pieniadze bo skoro on deklaruje ze chce ze mna byc i ze moze zrobic to nawet jutro to wycjodzi na to ze to kwestia niedlugiego czasu moze powinnam przestac sie tym przejmowac i serio w to pojsc tak jakbym miala zaraz ta narzeczona byc

Mysle, ze najwazniejsze, byscie obydwoje mieli ten sam punkt widzenia. Ja zyje 13 rok bez slubu. Zareczyny padly po 8 latach przy chrzcie naszej corki. Zgodzilam sie, bo juz nie chcialam robic jeszcze wiekszej wiochy niz on oswiadczajac mi sie przy najblizszej rodzinie, ale generalnie slubu brac nie zamierzam i on o tym wie. Tematu nie ma - powraca tylko w rozmowach z babciami ;-) 

Jednak czym innym jest to, ze Ty tego pierscionka tak bardzo oczekujesz a on sie rozwodzi i sluby kolejne mu sie nie widza. Tu mamy totalna rozbieznosc interesow. Tylko tak samo jak Ty musisz zyc z tym jego rozwodem, tak on powinien wziac pod uwage Twoje oczekiwania. Zwiazek to kompromisy. Ale kompromis nie polega na uleganiu partnerowi w jego wizji zwiazku i wspolnego zycia.

Noma_ napisał(a):

numb027 napisał(a):

chyba nigdy nie zrozumiem, jak dla kogoś oświadczyny/ślub to jakaś forma stabilizacji, i że dzięki temu druga strona nigdzie nie ucieknie. Nie słyszałaś autorko o rozwodach? A no słyszałaś... Bo twój partner właśnie się rozwodzi, tyle z tej stabilizacji ;) 

Gdyby ktoś na mnie wymuszał oświadczyny i ślub uciekałabym gdzie pieprz rośnie.

sa osoby o określonych zasadach i rozwód wchodzi w grę tylko w ekstremalnej sytuacji, więc tak ślub może być jakimś gwarantem stabilizacji, elementem porządkującym ludziom życie , dowodem na to, że z wielu tylko ty jesteś tą dla której czynię tak poważny krok i nie boje się złożyć przysięgi , związać swojego życia na zawsze z 2 osoba 

Oczywiście nikt odcrazu nie zakłada rozwodu, ale jeżeli rozwód jest możliwy to tym bardziej  ciężko zrozumieć dlaczego ktoś na ślub się nie decyduje, dlaczego nie chce postawić tej kropki nad i, konkubinat to taka trochę zabawa , w ogóle co to niby ma być jakiś konkubinat, jak człowiek jest pewny to decyzja o ślubie przychodzi naturalnie , ale dzisiaj wszystko jest wywrócone do góry nogami nawet  małżonkowie często nie mają wspólnych pieniędzy tylko każdy ma swoje konto, kobiety często nawet nie wiedzą ile ich mąż zarabia 

jak zwykle piszesz bzdury bo jak zwykle wydaje Ci się ze Twoja racja to jedyna racja. Stara baba a taka durna. Kiedy w końcu zrozumiesz ze ludzie są różni? Aż tak bardzo jesteś ograniczona ze Twoja wyobraźnia nie sięga dalej ? Jestem w związku 6 lat, czuje się na maxa kochana, jestem przekonana ze spędzimy resztę życia razem a w ogóle nie myśle o ślubie j papierku, nie jest mi to do niczego potrZebne bo dzieci mieć nie chcemy. Mamy wspólne pieniądze i biznesy. Wszystko budujemy razem ale nie zależy nam na formalizacji związku. Zrozum w końcu ze nie jesteś alfą i omega i Twój związek nie jest jedynego słusznym 

Pasek wagi

niewiemco2021 napisał(a):

Czesc, mam pytanie poznalam swojego obecnego chłopaka w 2018 roku we wrzesniu. Bardzo sie w sobie zakochalismy ale mieszkalismy od siebie okolo 400 km. Od poczatku kombinowalismy jak byc ze soba, juz w styczniu zaczelam u niego pomieszkiwac a w czerwcu przeprowadzilam sie na stale. Nasz zwiazek trwa juz 2,5 roku oboje jestesmy po 30 i tak zastanawiam sie bo ja rozumiem ze mniej wiecej trzy lata sa optymalne do podjecia decyzji o byciu ze soba na stale ale ja zaczynam czuc troche niesprawiedliwosc. Jestem daleko od domu i czesto czuje sie samotna z powodu jego wyjazdow z pracy. On ma plany remontuje dom, w miedzy slowy mowi ze planuje ze mna przyszlosc i ze "czeka na odpowiedni moment" ma na mysli to ze nie chce oswiadczyc mi sie w domu a z powodu pandemii wiecie jak to wyglada. Ja zmieniłam dla niego w sumie cake zycie czy to nie powinno juz nastapic? Czy to powinno trwac tyle co ludzie ktorzy poznaja sie i sa z jednego miasta? Troche dziwnie sie czuje ze nadal nic nieraz slysze ze ludzie wiażą sie ze soba po roku znajomosci a tu nadal nic moze sie ciagle zastanawia? Co myslicie? Dodam ze jest po rozwodzie i zalatwia rozwód koscielny

Wymówki.  Moj maz oświadczył mi sie w domu, na samym początku pandemii, wieczorem, w salonie kiedy corka zasnęła.  

Slub cywilny wzięliśmy dwa dni temu,  w plenerze (covid), sami z jednym tylko gościem i dzieckiem w temperaturze -2 C. Nie widzieliśmy sensu czekania,  to może i z rok jeszcze potrwać...

Po ok pol roku znajomości bylismy siebie pewni.  Jesteśmy ze sobą wlasnie prawie 3 lata, nie wyobrażam sobie po 3 latach związku rozmyślać czy to powazny związek, zwlaszcza kiedy się razem mieszka. 

Rozmawialiście o tym jak wyglądają wasze wizje związku? Ja wiem ze ludzie są różni,  ale najważniejsze chyba, aby te wizje się zgadzały? 3 lata to długo, żeby tego jeszcze nie ustalić.  My po kilku miesiącach odbyliśmy rozmowę jak postrzegamy ślub,  zakładanie rodziny itd, zeby  ie bylo niedomówień i rozczarowań.

IfYouWereThereBeware napisał(a):

niewiemco2021 napisał(a):

Czesc, mam pytanie poznalam swojego obecnego chłopaka w 2018 roku we wrzesniu. Bardzo sie w sobie zakochalismy ale mieszkalismy od siebie okolo 400 km. Od poczatku kombinowalismy jak byc ze soba, juz w styczniu zaczelam u niego pomieszkiwac a w czerwcu przeprowadzilam sie na stale. Nasz zwiazek trwa juz 2,5 roku oboje jestesmy po 30 i tak zastanawiam sie bo ja rozumiem ze mniej wiecej trzy lata sa optymalne do podjecia decyzji o byciu ze soba na stale ale ja zaczynam czuc troche niesprawiedliwosc. Jestem daleko od domu i czesto czuje sie samotna z powodu jego wyjazdow z pracy. On ma plany remontuje dom, w miedzy slowy mowi ze planuje ze mna przyszlosc i ze "czeka na odpowiedni moment" ma na mysli to ze nie chce oswiadczyc mi sie w domu a z powodu pandemii wiecie jak to wyglada. Ja zmieniłam dla niego w sumie cake zycie czy to nie powinno juz nastapic? Czy to powinno trwac tyle co ludzie ktorzy poznaja sie i sa z jednego miasta? Troche dziwnie sie czuje ze nadal nic nieraz slysze ze ludzie wiażą sie ze soba po roku znajomosci a tu nadal nic moze sie ciagle zastanawia? Co myslicie? Dodam ze jest po rozwodzie i zalatwia rozwód koscielny

Wymówki.  Moj maz oświadczył mi sie w domu, na samym początku pandemii, wieczorem, w salonie kiedy corka zasnęła.  

Slub cywilny wzięliśmy dwa dni temu,  w plenerze (covid), sami z jednym tylko gościem i dzieckiem w temperaturze -2 C. Nie widzieliśmy sensu czekania,  to może i z rok jeszcze potrwać...

Po ok pol roku znajomości bylismy siebie pewni.  Jesteśmy ze sobą wlasnie prawie 3 lata, nie wyobrażam sobie po 3 latach związku rozmyślać czy to powazny związek, zwlaszcza kiedy się razem mieszka. 

No, to juz zalezy. Mojej przyjaciolce sie tak oswiadczyl jej facet (tez po 12 latach zwiazku, pierscionkiem za prawie 10 kola, o jakim marzyla, niezwykle oryginalny - wiec nie mozna powiedziec, ze sie facet w temacie nie postaral) i ona przezywala pol roku az mu zrobila dym i oddala pierscionek. Bo jak mogl sie jej tak oswiadczyc... takze wiesz ;-) Laski sa rozne i oczekiwania sa rozne. Facet pewnie lepiej wie, czy autorka chcialaby oswiadczyn na kanapie przed Netflixem czy nie. A przynajmniej powinien ;-)

cancri napisał(a):

IfYouWereThereBeware napisał(a):

niewiemco2021 napisał(a):

Czesc, mam pytanie poznalam swojego obecnego chłopaka w 2018 roku we wrzesniu. Bardzo sie w sobie zakochalismy ale mieszkalismy od siebie okolo 400 km. Od poczatku kombinowalismy jak byc ze soba, juz w styczniu zaczelam u niego pomieszkiwac a w czerwcu przeprowadzilam sie na stale. Nasz zwiazek trwa juz 2,5 roku oboje jestesmy po 30 i tak zastanawiam sie bo ja rozumiem ze mniej wiecej trzy lata sa optymalne do podjecia decyzji o byciu ze soba na stale ale ja zaczynam czuc troche niesprawiedliwosc. Jestem daleko od domu i czesto czuje sie samotna z powodu jego wyjazdow z pracy. On ma plany remontuje dom, w miedzy slowy mowi ze planuje ze mna przyszlosc i ze "czeka na odpowiedni moment" ma na mysli to ze nie chce oswiadczyc mi sie w domu a z powodu pandemii wiecie jak to wyglada. Ja zmieniłam dla niego w sumie cake zycie czy to nie powinno juz nastapic? Czy to powinno trwac tyle co ludzie ktorzy poznaja sie i sa z jednego miasta? Troche dziwnie sie czuje ze nadal nic nieraz slysze ze ludzie wiażą sie ze soba po roku znajomosci a tu nadal nic moze sie ciagle zastanawia? Co myslicie? Dodam ze jest po rozwodzie i zalatwia rozwód koscielny

Wymówki.  Moj maz oświadczył mi sie w domu, na samym początku pandemii, wieczorem, w salonie kiedy corka zasnęła.  

Slub cywilny wzięliśmy dwa dni temu,  w plenerze (covid), sami z jednym tylko gościem i dzieckiem w temperaturze -2 C. Nie widzieliśmy sensu czekania,  to może i z rok jeszcze potrwać...

Po ok pol roku znajomości bylismy siebie pewni.  Jesteśmy ze sobą wlasnie prawie 3 lata, nie wyobrażam sobie po 3 latach związku rozmyślać czy to powazny związek, zwlaszcza kiedy się razem mieszka. 

No, to juz zalezy. Mojej przyjaciolce sie tak oswiadczyl jej facet (tez po 12 latach zwiazku, pierscionkiem za prawie 10 kola, o jakim marzyla, niezwykle oryginalny - wiec nie mozna powiedziec, ze sie facet w temacie nie postaral) i ona przezywala pol roku az mu zrobila dym i oddala pierscionek. Bo jak mogl sie jej tak oswiadczyc... takze wiesz ;-) Laski sa rozne i oczekiwania sa rozne. Facet pewnie lepiej wie, czy autorka chcialaby oswiadczyn na kanapie przed Netflixem czy nie. A przynajmniej powinien ;-)

Ale autorka czeka na pierścionek...

Sorry, ale to, ze kupil pierścionek za 10 tysi po 12 latach (!!) to nie jest jakiś wyczyn...Takie jest moje zdanie. W zyciu nie czekałabym 12 lat na zaręczyny i ślub.  Widzisz, kazdy to inaczej postrzega. Ja wolałbym zaręczyny w domu, sam na sam, zamiast czekac latami az uzbiera na "wymarzony pierscionek", ale moim zdaniem pierścionek to tylko symbol. Owszem, chciałam, aby byl w moim guście i aby był ładny, ale to symbol,  a dla niektórych kobiet to cel sam w sobie. 

edit: w Twojej sytuacji autorko, najpierw ustaliłabym niepewną sytuację mieszkaniową...Bałabym się inwestować w mieszkanie, którego formalnym (wspol)właścicielem nie jestem. 

niewiemco2021 napisał(a):

Dokladnie i ja np jestem zdania ze jesli oboje ludzi sie kocha to zawsze sie zrozumie i dogada, kompromisy sa bardzo wazne i mysle ze u nas jakos to idzie ja nie musialam sie zastanawiac zeby sie do niego przeprowadzic po pol roku a zmieniłam cale swoje zycie prace miejsce zamieszkania opuscilam rodzine a on musi tyle myslec czy spędzić ze mna zycie? Skoro deklaruje ze jutro moglby to zrobic to ciekawe ile jeszcze bede musiala czekac i zastanawiac sie. Dzis po tych pistach stwierdzilam ze moze zaproponuje mu kupno np lodowki za moje pieniadze bo skoro on deklaruje ze chce ze mna byc i ze moze zrobic to nawet jutro to wycjodzi na to ze to kwestia niedlugiego czasu moze powinnam przestac sie tym przejmowac i serio w to pojsc tak jakbym miala zaraz ta narzeczona byc

zakup sprzetu nie ma tu znaczenia, skoro bedziesz tak samo z niej korzystala to gdzie jest napisane ze nie mozesz zaplacic. W koncu tobie jest potrzebna. To  statusu zwiazku nie zmienia.

IfYouWereThereBeware napisał(a):

cancri napisał(a):

IfYouWereThereBeware napisał(a):

niewiemco2021 napisał(a):

Czesc, mam pytanie poznalam swojego obecnego chłopaka w 2018 roku we wrzesniu. Bardzo sie w sobie zakochalismy ale mieszkalismy od siebie okolo 400 km. Od poczatku kombinowalismy jak byc ze soba, juz w styczniu zaczelam u niego pomieszkiwac a w czerwcu przeprowadzilam sie na stale. Nasz zwiazek trwa juz 2,5 roku oboje jestesmy po 30 i tak zastanawiam sie bo ja rozumiem ze mniej wiecej trzy lata sa optymalne do podjecia decyzji o byciu ze soba na stale ale ja zaczynam czuc troche niesprawiedliwosc. Jestem daleko od domu i czesto czuje sie samotna z powodu jego wyjazdow z pracy. On ma plany remontuje dom, w miedzy slowy mowi ze planuje ze mna przyszlosc i ze "czeka na odpowiedni moment" ma na mysli to ze nie chce oswiadczyc mi sie w domu a z powodu pandemii wiecie jak to wyglada. Ja zmieniłam dla niego w sumie cake zycie czy to nie powinno juz nastapic? Czy to powinno trwac tyle co ludzie ktorzy poznaja sie i sa z jednego miasta? Troche dziwnie sie czuje ze nadal nic nieraz slysze ze ludzie wiażą sie ze soba po roku znajomosci a tu nadal nic moze sie ciagle zastanawia? Co myslicie? Dodam ze jest po rozwodzie i zalatwia rozwód koscielny

Wymówki.  Moj maz oświadczył mi sie w domu, na samym początku pandemii, wieczorem, w salonie kiedy corka zasnęła.  

Slub cywilny wzięliśmy dwa dni temu,  w plenerze (covid), sami z jednym tylko gościem i dzieckiem w temperaturze -2 C. Nie widzieliśmy sensu czekania,  to może i z rok jeszcze potrwać...

Po ok pol roku znajomości bylismy siebie pewni.  Jesteśmy ze sobą wlasnie prawie 3 lata, nie wyobrażam sobie po 3 latach związku rozmyślać czy to powazny związek, zwlaszcza kiedy się razem mieszka. 

No, to juz zalezy. Mojej przyjaciolce sie tak oswiadczyl jej facet (tez po 12 latach zwiazku, pierscionkiem za prawie 10 kola, o jakim marzyla, niezwykle oryginalny - wiec nie mozna powiedziec, ze sie facet w temacie nie postaral) i ona przezywala pol roku az mu zrobila dym i oddala pierscionek. Bo jak mogl sie jej tak oswiadczyc... takze wiesz ;-) Laski sa rozne i oczekiwania sa rozne. Facet pewnie lepiej wie, czy autorka chcialaby oswiadczyn na kanapie przed Netflixem czy nie. A przynajmniej powinien ;-)

Ale autorka czeka na pierścionek...

Sorry, ale to, ze kupil pierścionek za 10 tysi po 12 latach (!!) to nie jest jakiś wyczyn...Takie jest moje zdanie. W zyciu nie czekałabym 12 lat na zaręczyny i ślub.  Widzisz, kazdy to inaczej postrzega. Ja wolałbym zaręczyny w domu, sam na sam, zamiast czekac latami az uzbiera na "wymarzony pierscionek", ale moim zdaniem pierścionek to tylko symbol. Owszem, chciałam, aby byl w moim guście i aby był ładny, ale to symbol,  a dla niektórych kobiet to cel sam w sobie. 

edit: w Twojej sytuacji autorko, najpierw ustaliłabym niepewną sytuację mieszkaniową...Bałabym się inwestować w mieszkanie, którego formalnym (wspol)właścicielem nie jestem. 

On nie musial 12 lat zbierac na pierscionek, po prostu po 12 latach sie jej oswiadczyl - a pierscionek byl spelnieniem jej marzen. No ale... pech chcial, ze oswiadczyl sie w domu po polozeniu dziecka spac, bo to juz do obrazka nie pasowalo. O cenie i wyjatkowosci pierscionka wspomnialam tylko dlatego, ze pokazac, ze facet sie naprawde postaral a nie wszedl i nie wzial pierwszego lepszego. Ale panna i tak byla niezadowolona. Ty bys wolala w domu, ale nie wszystkie kobiety musza tak wolec wiec nie ma co pisac, ze covid to wymowka, "bo jakby chcial to by sie oswiadczyl tu i teraz".

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.