Temat: Związek na stałe

Czesc, mam pytanie poznalam swojego obecnego chłopaka w 2018 roku we wrzesniu. Bardzo sie w sobie zakochalismy ale mieszkalismy od siebie okolo 400 km. Od poczatku kombinowalismy jak byc ze soba, juz w styczniu zaczelam u niego pomieszkiwac a w czerwcu przeprowadzilam sie na stale. Nasz zwiazek trwa juz 2,5 roku oboje jestesmy po 30 i tak zastanawiam sie bo ja rozumiem ze mniej wiecej trzy lata sa optymalne do podjecia decyzji o byciu ze soba na stale ale ja zaczynam czuc troche niesprawiedliwosc. Jestem daleko od domu i czesto czuje sie samotna z powodu jego wyjazdow z pracy. On ma plany remontuje dom, w miedzy slowy mowi ze planuje ze mna przyszlosc i ze "czeka na odpowiedni moment" ma na mysli to ze nie chce oswiadczyc mi sie w domu a z powodu pandemii wiecie jak to wyglada. Ja zmieniłam dla niego w sumie cake zycie czy to nie powinno juz nastapic? Czy to powinno trwac tyle co ludzie ktorzy poznaja sie i sa z jednego miasta? Troche dziwnie sie czuje ze nadal nic nieraz slysze ze ludzie wiażą sie ze soba po roku znajomosci a tu nadal nic moze sie ciagle zastanawia? Co myslicie? Dodam ze jest po rozwodzie i zalatwia rozwód koscielny

Berchen napisał(a):

niewiemco2021 napisał(a):

Berchen napisał(a):

niewiemco2021 napisał(a):

Berchen napisał(a):

Yenla napisał(a):

Nugent napisał(a):

Masz dość dziwne pojęcie ze pierścionek = na stałe. Czego gwarancją konkretnie jest ta obietnica zaślubin? Jak da Ci ten pierścionek to prawdopodobieństwo, że się rozstaniecie zmaleje? Jak nie ma pierścionka to nie masz pewności związku? 

Czy może podskórnie wiesz, że ślub niczego nie zmienia, ale rodzina lub otoczenie ciśnie? Twój mężczyzna już obiecywał komuś miłość do grobowej deski i się nie udało.  

Doczytałam jeszcze inne twoje wypowiedzi. Ty czekasz z tym małżeństwem prawie jak z podpisaniem kontraktu. Czy inwestować w sprzęty domowe, czy dokładać się do remontów.... Uważam, że każda kobieta powinna utrzymać niezależność finansową od mężczyzny i myśleć o zabezpieczeniu swojej przyszłości ALE jeśli się kochacie, stanowicie rodzinę i myślicie poważnie o przyszłości to nie wiem skąd te rozkminy czy kupić lodówkę czy nie. 

Zgadzam się w 100% Związek to nigdy nie jest coś na stałe, to jest praca cały czas, bez gwarancji, że się nie rozpadnie. Miałam z pierwszym mężem, dziecko, mieszkanie na kredyt, a i tak się rozpadło. Obecnie mieszkam z moim partnerem bez ślubu, co prawda są plany na przyszły rok, ale bez spiny, bo jak mamy być ze sobą to będziemy. Mieszkamy w jego domu rodzinnym, mamy wyremontowane wspólnie, polowe domu, dokładałam się do wszystkiego, bo po prostu jesteśmy razem i to było dla mnie oczywiste, tworzymy rodzine, niezależnie od tego czy ten papier mamy czy nie, poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji najpierw musisz znaleźć w sobie, a nie w drugim człowieku.

no i tu chyba jest sedno problemu - ze autorka nie czuje sie w tym domu jak u siebie tylko jak gosc u niego. Na to sklada sie wiele elementow. Nie znamy , nie wiemy jak mowi jej partner o swoim domu, przypuszczam ze daje odczuc ze to nie jej dom, skoro tak sie czuje. Najpierw trzeba czuc sie dobrze w tym ukladzie zeby swobodnie w cos inwestowac. 

On mowi ze to też moj dom ale np jak sie klocimy czesto mowi cos w nerwach i to daje mi do myslenia on potem tlumaczu ze to w nerwach ale mi to zostaje w glowie

czyli tak naprawde to sa dwie wersje - i dlatego zle sie czujesz, byc moze ta wersja w "nerwach" jest jego wersja a na okazje, zeby bylo dobrze ma jakies obiecanki. Nie dziwie sie ze zle sie czujesz. 

No tak ciezko to odczytac bardziej uznaje ze wersja w nerwach jest serio w nerwach ale nie powiem daje to do myslenia

to co on w tych nerwach mowi? Jak dla mnie to nie ma czegos takiego zeby w tak podstawowej sprawie jak wspolne zycie mowic cos co druga strone moze ranic, tu zadne nerwy nie sa wytlumaczeniem.

Dokładnie. Jeśli on Cię rani, chociażby słowami to po co chcesz ślubu? Przecież to niczego nie naprawi

powiem ci z wlasnego doswiadczenia -

1. papierek ani obraczka nic nie daje. Mam w rodzinie kilka osob zwiazanych z prawem. Czasem takie piekne love story ze facet by oddal ukochanej nerke a po kilku latach sadza sie o szklanki z ikei przy rozwodzie. Nic nie jest pewne na 100%. 

2. Jego zachowanie jest dosc normalne u osob ktore sie sparzyly. Widzialam to kilkukrotnie - chlopak sie zabezpiecza. To bedzie jego dom , i jest jego mieszkanie. W razie gdyby wam nie wyszlo jest mniej szarpania i poczucie bezpieczenstwa. Nie potrafie tego wyjasnic dobrze , ale sama mam tez takie podejscie teraz. Bylam w idealnym zwiazku , dzielilismy sie.wszysttkim. Mial byc slub i dom. On wpadl w nalog - potrafil wynosic rzeczy z domu, okradac mnie. Odeszlam. Gdybysmy wzielik slub i kredyt na dom pewnie bym byla po szyje w dlugach.  Teraz mam kogos bardzo serio , mieszkamy u mnie. Nie planuje rozstania ale fakt ze mieszkanie jest moje daje mi sens bezpieczenstwa.  Jest jednak jedna rzecz ktorej nigdy nie robie - nigdy nie wypominam mojemu ze jest "u mnie". Owszem na papierze to moje ale realnie nasze i on robi tu co chce. To ze twoj partner ci napomina  jest niepokojace. Sorry jezeli pisze chaotycznie ale jezyk polski nie jest moim pierwszym. Mam nadzieje ze wypowiedz miala sens.  Mysle ze jestescie na innych etapach. Ty widzisz zycie jeszcze przez rozowe okulary a on juz przeszedl rozwod i mysli bardziej realustycznie. 

Pewnie chcialabys romantycznych wyznan i pierscionkow ale definitywnie powinniscie raczej usiasc i porozmawiac o tym co sie dzieje i jak obydwoje widzicie przyszlosc. 

Powodzenia. 

Noma_ napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Noma_ napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Noma_ napisał(a):

numb027 napisał(a):

chyba nigdy nie zrozumiem, jak dla kogoś oświadczyny/ślub to jakaś forma stabilizacji, i że dzięki temu druga strona nigdzie nie ucieknie. Nie słyszałaś autorko o rozwodach? A no słyszałaś... Bo twój partner właśnie się rozwodzi, tyle z tej stabilizacji ;) 

Gdyby ktoś na mnie wymuszał oświadczyny i ślub uciekałabym gdzie pieprz rośnie.

sa osoby o określonych zasadach i rozwód wchodzi w grę tylko w ekstremalnej sytuacji, więc tak ślub może być jakimś gwarantem stabilizacji, elementem porządkującym ludziom życie , dowodem na to, że z wielu tylko ty jesteś tą dla której czynię tak poważny krok i nie boje się złożyć przysięgi , związać swojego życia na zawsze z 2 osoba 

Oczywiście nikt odcrazu nie zakłada rozwodu, ale jeżeli rozwód jest możliwy to tym bardziej  ciężko zrozumieć dlaczego ktoś na ślub się nie decyduje, dlaczego nie chce postawić tej kropki nad i, konkubinat to taka trochę zabawa , w ogóle co to niby ma być jakiś konkubinat, jak człowiek jest pewny to decyzja o ślubie przychodzi naturalnie , ale dzisiaj wszystko jest wywrócone do góry nogami nawet  małżonkowie często nie mają wspólnych pieniędzy tylko każdy ma swoje konto, kobiety często nawet nie wiedzą ile ich mąż zarabia 

nie ma niczego naturalnego w ślubie. To kwestia umowy kulturowej. Tym bardziej jak ktoś już raz taka umowę zawarł i nie wyszedł na tym w swoim odczuciu najlepiej, naturalnym będzie się następnej wystrzegać. Wnioski z doświadczeń. 

jak ktoś raz nie zda egzaminu to nie podchodzi 2 raz , rezygnuje ze studiów? Wnioski polegają na analizie co bylo nie tak i na poprawie , a nie na rezygnacji czyli człowiek nie rezygnuje z czegoś np że ślubu tylko analizuje co w małżeństwie było nie tak ,  gdzie nieodpowiednio się zachował, jakich cech u kobiet powinien się wystrzegać, na staranniejszym wyborze partnerki, albo na wyborze pod innym kątem 

to w koncu ślub jest naturalny, czy jak egzamin, etapem osiągniecia celu?

bo dla mnie ani jednym ani drugim, wiec żadne z tych tłumaczeń nie pasuje. 

ja nie napisałam , że ślub jest jak egzamin ja pisałam  wnioskach z doświadczeń , doświadczenia mają nas uczyć, ulepszać, a nie  prowadzić do strachu i rezygnacji, jeżeli ktoś po rozwodzie nie chce 2 ślubu to nie odrobił swojej lekcji z życia, woli unikać zamiast coś poprawić 

nawet dziecko uczy się że nie dotykamy gorących garnków i trzeba chwycić za rączkę żeby się nie oparzyć, nie mówimy dziecku nie dotykaj garnków tylko rób to odpowiednio, nie ślub jest zły i to nie ślubu trzeba unikać , trzeba poprzez refleksje pracować nad sobą i nowym związkiem, żeby 2 raz się nie rozwodzić , a nie żeby w ogóle z czegoś rezygnować 

a moze wlasnie odrobil lekcje i potrzebuje wiecej czasu zeby to sobie w glowie poukladac . moze poprzedni zwiazek sie rozpadl przez nieprzemyslana decyzje.

Pasek wagi

Cos nie mogę zapisac posta, ok widze ze teraz sie udalo. W klotniach czasem o bzdety padaly rozne mocne slowa np ze jak nie umiem z nom zyc to nie bede potem oczywiscie jak emocje opadly powiedzialam ze to dla mnie szok ze takie slowa padly z jego ust bo jesli zastanawia sie to powinien mi powiedziec ale mowil ze to w nerwach i zapewnial ze nic takiego mu noe przeszlo przez glowe zeby sie rozstac

niewiemco2021 napisał(a):

Ja w sumie zawsze chciałam takie zareczyny spontaniczne ze sie o tym nie rozmawia i nie ustala sie tego. Zawsze liczylam na to ze jak sie dwie osoby kochaja i chcą byc razem to chca tez to sformalizowac nie chciałabym rozmawiac o tym i ustalic ze mi to jest potrzebne chcialabym zeby ta druga osoba tego chciała. Mi gdzies tego zaczelo brakowac z roznych powodow


Rozumiem, ale to sa troche wyobrażenia o zwiazku właściwe bardzo młodym osobom, które niczego nie maja poza miłoscią i wizją wspólnego zycia. Takie własnie podejście najcześciej to życie weryfikuje w postaci zawiedzionych oczekiwań. I mamy rozwód. Ludzie około trzydziestki najcześciej poza emocjami maja juz dorobek i mysla inaczej. Ty też rozważasz przecież czy "inwestować w nieswoje". Inwestowac możesz w swoje, ale remont mieszkania w którym mieszkasz czy kupienie lodówki którą od dziś bedziesz wykorzystywać, to nie inwestycja, tylko bieżące potrzeby bytowe. Trochę ten Twój problem wpisuje się w sasiedni watek o czekaniu. Tak, Twoja postawa to też takie czekanie zamiast pełnego życia, na drodze do którego przecież nic Ci tak naprawdę nie stoi, z a tego, że zawsze może wyjść róznie ;), już powinnaś od dawna zdawać sobie sprawę.

2,5 roku to nieprzemyślany temat związku? chyba jakby to było 2,5 miesiąca to miało by to sens... po 2,5 roku to ludzie miewają dzieci, a nie, że gość nie wie czy chce z tą dziewczyną być na stałe.Tzn jak sie rozmyśli za powiedzmy 5 lat to spoko bo on się już "sparzył" więc miał prawo tak się zabezpieczać?

Dla mnie ludzie średnio po roku wiedzą czy chcą być ze sobą na stałe. Jeśli po tym czasie ktoś twierdzi, że nie wie, to znaczy, że po prostu mu wygodnie mieć panią bez zobowiązań, która ogarnie dom, gary i jest w łóżku na każde zawołanie, za to nie ma żadnych praw do domu,mieszkania,majątku nawet gdy się do niego dokłada w nadziei, że to "nasze". Moim zdaniem taki układ ma rację bytu tylko jeśli każde ma własny dom, własną pracę i w sumie nie łączy ich nic finansowo,jedynie spotkania natury towarzyskiej. Ale w momencie kiedy zaczyna się mówić o stałym związku-zaczyna sie wspólnie tworzyć dom, razem inwestować finansowo w to wspólne życie, to ślub jest jedynym sensownym zabezpieczeniem obu stron. Nie do przyjęcia jest by jedna strona była jak utrzymanka na łasce drugiej strony, bo ślubu brak, bywa, że jest dziecko/ci,lata/dekady bycia razem, ale jednocześnie (najcześciej) kobieta nie ma prawa do mieszkania,bywa, że nawet dostępu do konta-a takich kobiet jest cała masa.Tak, mogą sobie odejść w każdej chwili- pod most.Dlatego nie dziwię się autorce, że jak wiekszość kobiet chciała by formalnie usankcjonowanego związku, a nie życia na kocią łapę w cudzym domu i słuchania w kłótniach, że przylazła do niego i nie ma nic do gadania bo to wszystko jego, a jak nie pasuje to wypad.Ślub nie gwarantuje w żaden sposób trwałości związku, ale w sporym stopniu gwarantuje , że nie zostanie z czasem na lodzie.

@niewiemco

Ja w sumie zawsze chciałam takie zareczyny spontaniczne ze sie o tym nie rozmawia i nie ustala sie tego. Zawsze liczylam na to ze jak sie dwie osoby kochaja i chcą byc razem to chca tez to sformalizowac nie chciałabym rozmawiac o tym i ustalic ze mi to jest potrzebne chcialabym zeby ta druga osoba tego chciała.


Dla mnie to co tu napisałaś jest mega problematyczne. Zaręczynyny nigdy nie są spontaniczne, a ten cały mit holliwoodzki że on wyciąga pierścionek a ona zaskoczona mówi 'tak', jest mega odklejony od rzeczywistości. Ciężko jest mi wyobrazić sobie sytuację, że oświadczam się komuś nie mając gwarancji, że ta osoba powie tak. Zaręczają się dwie osoby, które są w związku i mają przegadane kwestie tego czego od życia oczekują i jak widzą swoją przyszłość. Serio nie przeprowadziliście takiej rozmowy? Ja powiedziałam mojemu partnerowi, że chciałabym wyjść za mąż (najlepiej po trzydziestce), ale nie zrobię tego w kościele, jestem raczej sceptycznie nastawiona do macierzyństwa, ale jeśli dzieci się pojawią to nie będę ich chrzcić. Wiem, jak on chce być pochowany, a on wie jaką mam zdanie na temat uporczywego utrzymywania mojego ciała przy życiu w razie wypadku.

Nie wiem co jest uwłaczającego w przedstawieniu swojemu partnerowi, którego się bardzo kocha i tworzy rodzinę swojej wizji przyszłości chociażby po to, aby zobaczyć czy nasze wizje się pokrywają, a jeśli nie, to gdzie możemy iść na ustępstwa. Tyle.

ale zaręczyny nie są wyznacznikiem bycia związku na stałe.. a jedynie staż związku...

Pasek wagi

trzeba tez wziąć poprawkę na to, ze autorka pewnie jest panna. Wiadomo, ze mężatki, rozwodki maja inny punkt widzenia a w większości takie jej doradzają, mówią, wez, pierscionek to nie jest wyznacznik, ale same zdarzyly go juz kiedyś dostać ;) 

Ja też bardzo czekam na zaręczyny i ślub. Chcialabym juz mowic o moim partnerze "moj mąż", a nie "moj chlopak". Dziwnie to brzmi, biorąc pod uwagę, ze on ma 30 lat, a ja w tym roku skoncze 28.  

Wiem, że mnie kocha, a ja kocham jego. Wiem, że chce ze mną spędzić resztę życia. W tym roku planujemy wspólnie zakup mieszkania. Często mówi o dzieciach i już o nich myśli w bliskim czasie, gdybym ja była ma tak, to myślę, że chciałby teraz. ALE do ślubu mu się jakoś nie spieszy. Gdyby nie to, że dla mnie nie ma dzieci bez slubu i on o tym wie, to chyba w ogole by ten slub nigdy nie nastapil. Jest mi z tego powodu teoche smutno, bo slub jest dla mnie ważny. 

Więc trochę Cię rozumiem. Dla różnych osób różne rzeczy są wAzne. Dla mnie ten "papierek" jest ważny.   

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.