Temat: Mąż to nie rodzina?

Ostatnio usłyszałam od kolegi i koleżanki z pracy, że żona/mąż to nie rodzina, a prawdziwą rodziną są dzieci i tylko one. Jakie jest Wasze zdanie?

Wilena napisał(a):

Myślę, że tak pleść trzy po trzy może tylko stereotypowy stary kawaler/stara panna, albo ktoś komu się w związkach wybitnie nie układa. Oczywiście, że mąż jest rodziną i to najbliższą. To, że nie łącza nas z mężem więzy krwi to chyba dobrze, jest XXI wiek, nie XI gdzie najlepiej było się wydać za jakiegoś kuzyna.

Ale jest to zupełnie przypadkowa osoba.

roogirl napisał(a):

Have_fun napisał(a):

roogirl napisał(a):

Bo to nie rodzina? 

Jak cię lekarz pyta jakie choroby występują w rodzinie to wymienisz te u swojej matki i ojca nie u męża. To chyba oczywiste.

Dzieci to rodzina, bo to krew. W tym sensie, sensie spokrewnienia ci ludzie mają rację.

Nie zgodzę się. Czy to o czym piszesz to nie są przypadkiem KREWNI? Czyli rodzina z którą łączą Cię więzy krwi? Inne słowo, inne znaczenie. Choc często używa się obu jako synonimów.

Lekarz nie mówi choroby u pani krewnych tylko choroby w pani rodzinie i jest to powszechne. 

Żeś się uczepiła tego lekarza ;) Najwyraźniej źle mówią

izabela19681 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Myślę, że tak pleść trzy po trzy może tylko stereotypowy stary kawaler/stara panna, albo ktoś komu się w związkach wybitnie nie układa. Oczywiście, że mąż jest rodziną i to najbliższą. To, że nie łącza nas z mężem więzy krwi to chyba dobrze, jest XXI wiek, nie XI gdzie najlepiej było się wydać za jakiegoś kuzyna.

Ale jest to zupełnie przypadkowa osoba.

Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiona jestem, aczkolwiek ja wyszłam za mąż za kogoś kogo pokochałam, z kim się poznałam przed ślubem, z kim mam podobne poglądy na życie i tak dalej, a nie za przypadkową osobę. Śmiem twierdzić, że jednak w większości (normalnych) przypadków tak to właśnie wygląda. 

Czy osoby które uważają ze rodzina to tylko więzy krwi łoże mi wytłumaczyć: a co z adoptowanymi dziećmi?

Pasek wagi

Dokładnie to mi do głowy przyszło.... czyli jak adoptują dzieci to tylko dla 500+ i to nie rodzina bo nie te geny??...Zupełnie porąbany pogląd. Dla mnie mąż jest jak najbardziej rodziną i to najbliższą, na pewno bliższą niż np. ojciec biologiczny który by zostawił matkę z dzieckiem (nigdy nie rozumiałam tej histerii i parcia na poznanie tatusia/mamusi którzy kopnęli bachorka w d..  u niektórych adoptowanych dzieci)

izabela19681 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Myślę, że tak pleść trzy po trzy może tylko stereotypowy stary kawaler/stara panna, albo ktoś komu się w związkach wybitnie nie układa. Oczywiście, że mąż jest rodziną i to najbliższą. To, że nie łącza nas z mężem więzy krwi to chyba dobrze, jest XXI wiek, nie XI gdzie najlepiej było się wydać za jakiegoś kuzyna.

Ale jest to zupełnie przypadkowa osoba.

Hmm.. Moj mąż nie jest przypadkiem... Jest rodzina ktora sama wybralam. 


ludzie często mylą pojęcia ,,krewny' i ,,rodzina''. mąż to rodzina, ale nie krewny.

Mąż to rodzina , z która planuje się potomstwo .

Pasek wagi

ANULA51 napisał(a):

Mąż to rodzina , z która planuje się potomstwo .

A to dopiero coś nowego. ;)

roogirl napisał(a):

Bo to nie rodzina? 

Jak cię lekarz pyta jakie choroby występują w rodzinie to wymienisz te u swojej matki i ojca nie u męża. To chyba oczywiste.

Dzieci to rodzina, bo to krew. W tym sensie, sensie spokrewnienia ci ludzie mają rację.

W innym sensie rodziną może być nawet zepełnie obcy człowiek. 

Nie no, jak maz zalapie jakas chorobe weneryczna i przekaze dalej, to sie jednak o  nim w tym zestawieniu wspomina :P

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.