- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 lutego 2021, 17:44
Ostatnio usłyszałam od kolegi i koleżanki z pracy, że żona/mąż to nie rodzina, a prawdziwą rodziną są dzieci i tylko one. Jakie jest Wasze zdanie?
6 lutego 2021, 07:26
Mąż to rodzina , z która planuje się potomstwo .
A jak się potomstwa nie planuje to już nie jest rodziną? 😂
6 lutego 2021, 07:38
Bo to nie rodzina?
Jak cię lekarz pyta jakie choroby występują w rodzinie to wymienisz te u swojej matki i ojca nie u męża. To chyba oczywiste.
Dzieci to rodzina, bo to krew. W tym sensie, sensie spokrewnienia ci ludzie mają rację.
Nie zgodzę się. Czy to o czym piszesz to nie są przypadkiem KREWNI? Czyli rodzina z którą łączą Cię więzy krwi? Inne słowo, inne znaczenie. Choc często używa się obu jako synonimów.
Lekarz nie mówi choroby u pani krewnych tylko choroby w pani rodzinie i jest to powszechne.
Żeś się uczepiła tego lekarza ;) Najwyraźniej źle mówią
Ale ja rozumiem o co ci chodzi. Ale sama byłam świadkiem jak kobieta została upomniana u okulisty, że mąż to nie rodzina gdy spytano ją o choroby w rodzinie.
Ach gdyby tylko wszyscy ludzie poprawnie mówili. Moje marzenie żeby zniknęły twory w stylu te dziecko, te radio itp.
6 lutego 2021, 08:01
Mąż to rodzina , z która planuje się potomstwo .
A to dopiero coś nowego. ;)
no ja nie planuje. Czyli wg. Twojej teorii, dla mnie mąż to już nie rodzina?
6 lutego 2021, 10:01
Myślę, że tak pleść trzy po trzy może tylko stereotypowy stary kawaler/stara panna, albo ktoś komu się w związkach wybitnie nie układa. Oczywiście, że mąż jest rodziną i to najbliższą. To, że nie łącza nas z mężem więzy krwi to chyba dobrze, jest XXI wiek, nie XI gdzie najlepiej było się wydać za jakiegoś kuzyna.
Ale jest to zupełnie przypadkowa osoba.
Hmm.. Moj mąż nie jest przypadkiem... Jest rodzina ktora sama wybralam.
Mógł to być ktokolwiek inny. To przypadek sprawił, że się poznaliście.
6 lutego 2021, 10:13
Ha ha ha, muszę mojego męża zapytać czy czuje się moją rodziną, a to się zdziwi! 😁😉
Rodzicami się opiekujemy od pewnego etapu ich życia, dziećmi do pewnego etapu, z rodzeństwem można blisko, ale jednak obok.
To mąż jest tą rodziną "w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli" itd.
Średnio religijna jestem, ale te słowa jednak mają wydźwięk dosyć uniwersalny.....
Czasem mąż mnie wkurza, ale nawet wtedy jest najbliższą rodziną. Genetycznie inny, ale przecież o to chodzi w małżeństwie... 🤪
6 lutego 2021, 11:00
Dla mnie rodzina to emocje i uczucia. I tak moja babcia i mój dziadek są moją najbliższą rodziną, podobnie jak narzeczony ( nawet nie mąż) i moje koty. Natomiast nie czuję aby moja matka była moją rodziną, choć biologicznie i prawnie jest ( a narzeczony nie jest ani biologicznie ani prawnie), z bratem też mnie nie łączy zbyt wiele i mimo, że go kocham to z pewnością nie zaliczyłabym do najbliższych mi osób, a chrzestna, która jest jednocześnie siostrą mojego Ojca i córką ukochanych dziadków to dla mnie zupełnie obca osoba, do której nie czuję absolutnie nic, mimo, że utrzymujemy poprawne relacje i nic mi nie zrobiła. Mam prawo zaliczać do grona rodziny kogo chcę i gdzieś tam rozumiem, że może ktoś jest wybitnie blisko z rodzicami i rodzeństwem, a z mężem nie aż tak - wtedy rzeczywiście może mąż nie jest rodziną, tylko wtedy nie widzę sensu małżeństwa ( ale może ktoś widzi, nie wiem). Ja za to nigdy nie rozumiałam i nie rozumiem ludzi, którzy uważają teściową za rodzinę, ale szanuję to, że ktoś tak może czuć. To są delikatne sprawy i myślę, że ilu ludzi tyle poglądów.
6 lutego 2021, 11:19
Bo to nie rodzina?
Jak cię lekarz pyta jakie choroby występują w rodzinie to wymienisz te u swojej matki i ojca nie u męża. To chyba oczywiste.
Dzieci to rodzina, bo to krew. W tym sensie, sensie spokrewnienia ci ludzie mają rację.
W innym sensie rodziną może być nawet zepełnie obcy człowiek.
Jakbyś była adoptowana to też byś wymieniała u lekarza, że mama chora na to, a tata chory na tamto? Gdyby któreś z rodziców miało chorobę zawodową to też byś o tym opowiadała? Bo piszesz, że to oczywiste. A oczywistym jest to, że każdy się stara odpowiedzieć po prostu z sensem. I rozumie, że lekarz to pytanie zadał w taki sposób, bo powiela pewną kalkę językową i nikt (czy prawie nikt, bo jak widać na forum są wyjątki) z tego nie robi problemu, w końcu lekarz jest po medycynie, nie po polonistyce. Co do pokrewieństwa to jasne - mąż nie jest krewnym. Ale nie bycie krewnym nie jest wyznacznikiem tego, że ktoś nie jest rodziną.
6 lutego 2021, 11:34
Bo to nie rodzina?
Jak cię lekarz pyta jakie choroby występują w rodzinie to wymienisz te u swojej matki i ojca nie u męża. To chyba oczywiste.
Dzieci to rodzina, bo to krew. W tym sensie, sensie spokrewnienia ci ludzie mają rację.
W innym sensie rodziną może być nawet zepełnie obcy człowiek.
Jakbyś była adoptowana to też byś wymieniała u lekarza, że mama chora na to, a tata chory na tamto? Gdyby któreś z rodziców miało chorobę zawodową to też byś o tym opowiadała? Bo piszesz, że to oczywiste. A oczywistym jest to, że każdy się stara odpowiedzieć po prostu z sensem. I rozumie, że lekarz to pytanie zadał w taki sposób, bo powiela pewną kalkę językową i nikt (czy prawie nikt, bo jak widać na forum są wyjątki) z tego nie robi problemu, w końcu lekarz jest po medycynie, nie po polonistyce. Co do pokrewieństwa to jasne - mąż nie jest krewnym. Ale nie bycie krewnym nie jest wyznacznikiem tego, że ktoś nie jest rodziną.
No dokładnie. Krewny = stricte więzy krwi. Rodzina = więzy krwi + spowinowaceni. A więc dzieci, rodzice, mąż, ale również ciocia, wujek, teściowa, szwagier...
Dla mnie rodzina to emocje i uczucia. I tak moja babcia i mój dziadek są moją najbliższą rodziną, podobnie jak narzeczony ( nawet nie mąż) i moje koty. Natomiast nie czuję aby moja matka była moją rodziną, choć biologicznie i prawnie jest ( a narzeczony nie jest ani biologicznie ani prawnie), z bratem też mnie nie łączy zbyt wiele i mimo, że go kocham to z pewnością nie zaliczyłabym do najbliższych mi osób, a chrzestna, która jest jednocześnie siostrą mojego Ojca i córką ukochanych dziadków to dla mnie zupełnie obca osoba, do której nie czuję absolutnie nic, mimo, że utrzymujemy poprawne relacje i nic mi nie zrobiła. Mam prawo zaliczać do grona rodziny kogo chcę i gdzieś tam rozumiem, że może ktoś jest wybitnie blisko z rodzicami i rodzeństwem, a z mężem nie aż tak - wtedy rzeczywiście może mąż nie jest rodziną, tylko wtedy nie widzę sensu małżeństwa ( ale może ktoś widzi, nie wiem). Ja za to nigdy nie rozumiałam i nie rozumiem ludzi, którzy uważają teściową za rodzinę, ale szanuję to, że ktoś tak może czuć. To są delikatne sprawy i myślę, że ilu ludzi tyle poglądów.
A ja jednak trochę inaczej to widzę. Nawet jeśli ktoś na podstawie własnych emocji teściowej za rodzinę nie uważa, to z definicji wynika jednak inaczej. Ja też mam w rodzinie takich, z którymi nie czuję się blisko lub nawet nie utrzymuję kontaktu, ale nie wypieram że jest to moja rodzina. Ja zawsze rozumiałam słowo "rodzina" dokładnie tak, jak mówi definicja. Czyli wszyscy Ci, którzy pojawiają się w moim drzewie genealogicznym. Bez względu na to jakie są relacje między nami i jakie towarzyszą im emocje. Co nie oznacza że z każdym z nich jestem blisko czy wszystkich lubię ;)
6 lutego 2021, 11:41
Bo to nie rodzina?
Jak cię lekarz pyta jakie choroby występują w rodzinie to wymienisz te u swojej matki i ojca nie u męża. To chyba oczywiste.
Dzieci to rodzina, bo to krew. W tym sensie, sensie spokrewnienia ci ludzie mają rację.
Nie zgodzę się. Czy to o czym piszesz to nie są przypadkiem KREWNI? Czyli rodzina z którą łączą Cię więzy krwi? Inne słowo, inne znaczenie. Choc często używa się obu jako synonimów.
Lekarz nie mówi choroby u pani krewnych tylko choroby w pani rodzinie i jest to powszechne.
Żeś się uczepiła tego lekarza ;) Najwyraźniej źle mówią
Ale ja rozumiem o co ci chodzi. Ale sama byłam świadkiem jak kobieta została upomniana u okulisty, że mąż to nie rodzina gdy spytano ją o choroby w rodzinie.
Ach gdyby tylko wszyscy ludzie poprawnie mówili. Moje marzenie żeby zniknęły twory w stylu te dziecko, te radio itp.
No blagam to jakaś babka nieogarnięta, ale mąż jest rodzina tworzycie rodzinę 😊
6 lutego 2021, 11:55
Czyli maz to rodzina, a partner z ktorym zyje sie 50 lat bez slubu, to juz nie rodzina? :D
Jak widac w tym temacie, kazdy troche inaczej rozumie slowo "rodzina". Z mojej strony napisze, ze dla mnie rodzina to nie tylko ta sama krew :) Rowniez moja przyjaciolka, ktora znam od 25 lat, jest dla mnie jak siostra! Zaliczam ja do grona rodziny. Na kazdym spotkaniu, na ktorym sa czlonkowie rodziny (i tu mam na mysli krewnych, oraz ich partnerzy) jest i ona :)
Czy to oznacza, ze jak lekarz zapyta mnie o choroby w rodzinie, to ja zaczne wymieniac, jakie choroby ma moja przyjaciolka? Nie odpowiem wam na to pytanie, musicie sie domyslec ;)
Edytowany przez mlodapanna2020 6 lutego 2021, 11:56