- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
25 stycznia 2021, 10:31
Byłyście, czy znacie takie pary? Jestem pełna obaw. Oczywiście pierwszym minusem są częste pobyty poza domem. Odkąd zaczęła się pandemia, ma dużo mniej lotów, zaledwie kilka w miesiącu i to krótkich, jednak normalnie jest ich więcej i znacznie dłużej nie ma go w domu. Wiadomo, w otoczeniu jest mnóstwo kobiet, w tym wiele pięknych no i oczywiste jest, że ta praca jest prestiżowa i laski aż się ślinią na pilotów (gadałam o tym z koleżanką, która latała jako stewardessa)... Nie jestem może zazdrosna, ale bardzo niespokojna i nie wiem, jak sobie z tym poradzić, czuję się bardzo niepewnie za każdym razem, kiedy go nie ma...
Często też np. jest na whatsappie, ja coś napiszę i są długi długo czas dwa szare ptaszki, mimo, że on się tam loguje co 15 min to nie odczytuje wiadomości.
Edytowany przez 25 stycznia 2021, 10:43
25 stycznia 2021, 21:56
;) Ja bym się zastanawiała czy to na pewno uczucie jakiego szukam- jak bym w pierwszym roku związku miała takie rozkminy-chyba nie. Wychodziłam za mąż za marynarza (no teraz nie bo zmienił pracę ale i tak 7-8mies w roku jest w rozjazdach). Mnie to odpowiada-mam równie intensywną pracę i przed pandemią powrót do pustego domu po mega intensywnym dniu był wytchnieniem a brak konieczności gotowania obiadu ulgą.Wcale nam nie przeszkadzało jeśli akurat tak wypadło, że widzieliśmy się tylko w wekend. Ale jak ktoś chciałby codziennie czekać na męża z kapciami i obiadem no to kicha.. Dość szybko przestałam też zawracać sobie głowę bezsensownymi podejrzeniami-jak będzie chciał cię facet zdradzić, to się nigdy o tym nie dowiesz, tak samo w drugą stronę. Skup się na tym, żeby związek był dla obu stron tak udany, że nie będą myśleć o skokach w bok. (no chyba że ktoś chce się związać z ewidentnym babiarzem którego sensem życia jest zaliczanie to nie należy wtedy oczekiwać wierności)
nigdy nie czekam na męza z obiadem i kapciami. Nie kazda kobieta opiekuje sie facetem jak swoim dzieckiem.. istnieje tez cos takiego jak podzial obowiazkow.
No właśnie. U mnie w domu praktycznie nie gotuję- mąż to robi, bo bardzo to lubi robić.
Nie mąż, który jhest w trasie kilka dni i na dobę wraca do domu. Wtedy gotować mogę, codziennie- nie.
no chyba sama tez cos jesz....? To jesli sobie bierzesz jedzenie skads na wynos to bierzesz 2 porcje i juz. Albo on bierze nie musi byc obslugiwany przeciez. Ja nie wiem po co wchodzic w taki zwiazek gdzie dana osoba widzi benefity z tego ze meza nie ma..
No nie? Miec faceta i cieszyc sie ze go prawie wcale nie ma. Nie lapie logiki.
Ale kiedy już jest... to jest naprawdę, a nie z gębą w telefonie czy kompie, znudzony żoną, dziećmi, gderaniem i codzienną rutyną... Ja osobiście nie cierpię rutyny w związkach, po 3 tygodniach pod dachem z własnym mężem (którego kocham i który jest świetnym gościem), zaczynałam odliczać dni do delegacji, swojej lub jego:-)
W takim razie trudno tu mowic o związku, i mąż to nie jest świetny gość skoro nie umiesz z nim wytrzymać , albo jednak się nie dobraliscie.
czekałam na trafną ocenę mojej wieloletniej relacji przez pierwszą wszechwiedzącą Vitalii.
Otóż, wyobraż sobie, że można być w fantastycznym związku i potrzebować jednocześnie dużo własnej przestrzeni. I nie musieć spędzać z ukochanym każdej chwili 24/h, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku.
alez to nie jest związek, super że masz fantastyczne życie , ale nie nazywaj związkiem czegoś co nim nie jest
25 stycznia 2021, 22:03
;) Ja bym się zastanawiała czy to na pewno uczucie jakiego szukam- jak bym w pierwszym roku związku miała takie rozkminy-chyba nie. Wychodziłam za mąż za marynarza (no teraz nie bo zmienił pracę ale i tak 7-8mies w roku jest w rozjazdach). Mnie to odpowiada-mam równie intensywną pracę i przed pandemią powrót do pustego domu po mega intensywnym dniu był wytchnieniem a brak konieczności gotowania obiadu ulgą.Wcale nam nie przeszkadzało jeśli akurat tak wypadło, że widzieliśmy się tylko w wekend. Ale jak ktoś chciałby codziennie czekać na męża z kapciami i obiadem no to kicha.. Dość szybko przestałam też zawracać sobie głowę bezsensownymi podejrzeniami-jak będzie chciał cię facet zdradzić, to się nigdy o tym nie dowiesz, tak samo w drugą stronę. Skup się na tym, żeby związek był dla obu stron tak udany, że nie będą myśleć o skokach w bok. (no chyba że ktoś chce się związać z ewidentnym babiarzem którego sensem życia jest zaliczanie to nie należy wtedy oczekiwać wierności)
nigdy nie czekam na męza z obiadem i kapciami. Nie kazda kobieta opiekuje sie facetem jak swoim dzieckiem.. istnieje tez cos takiego jak podzial obowiazkow.
No właśnie. U mnie w domu praktycznie nie gotuję- mąż to robi, bo bardzo to lubi robić.
Nie mąż, który jhest w trasie kilka dni i na dobę wraca do domu. Wtedy gotować mogę, codziennie- nie.
no chyba sama tez cos jesz....? To jesli sobie bierzesz jedzenie skads na wynos to bierzesz 2 porcje i juz. Albo on bierze nie musi byc obslugiwany przeciez. Ja nie wiem po co wchodzic w taki zwiazek gdzie dana osoba widzi benefity z tego ze meza nie ma..
No nie? Miec faceta i cieszyc sie ze go prawie wcale nie ma. Nie lapie logiki.
Ale kiedy już jest... to jest naprawdę, a nie z gębą w telefonie czy kompie, znudzony żoną, dziećmi, gderaniem i codzienną rutyną... Ja osobiście nie cierpię rutyny w związkach, po 3 tygodniach pod dachem z własnym mężem (którego kocham i który jest świetnym gościem), zaczynałam odliczać dni do delegacji, swojej lub jego:-)
W takim razie trudno tu mowic o związku, i mąż to nie jest świetny gość skoro nie umiesz z nim wytrzymać , albo jednak się nie dobraliscie.
czekałam na trafną ocenę mojej wieloletniej relacji przez pierwszą wszechwiedzącą Vitalii.
Otóż, wyobraż sobie, że można być w fantastycznym związku i potrzebować jednocześnie dużo własnej przestrzeni. I nie musieć spędzać z ukochanym każdej chwili 24/h, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku.
alez to nie jest związek, super że masz fantastyczne życie , ale nie nazywaj związkiem czegoś co nim nie jest
Jakto nie związek, a co? Ludzie mają różne potrzeby. To, że Ty chcesz być ze swoim mężem 24/dobę nie znaczy, że inni muszą. To jest fajne tylko w fazie zakochania. Rozstania i kłopoty "popandemowe" wyraznie to pokazują. Każdy ma inną tolerancję na drugiego człowieka,niezaleznie od tego, jak bardzo go kocha.
25 stycznia 2021, 22:09
;) Ja bym się zastanawiała czy to na pewno uczucie jakiego szukam- jak bym w pierwszym roku związku miała takie rozkminy-chyba nie. Wychodziłam za mąż za marynarza (no teraz nie bo zmienił pracę ale i tak 7-8mies w roku jest w rozjazdach). Mnie to odpowiada-mam równie intensywną pracę i przed pandemią powrót do pustego domu po mega intensywnym dniu był wytchnieniem a brak konieczności gotowania obiadu ulgą.Wcale nam nie przeszkadzało jeśli akurat tak wypadło, że widzieliśmy się tylko w wekend. Ale jak ktoś chciałby codziennie czekać na męża z kapciami i obiadem no to kicha.. Dość szybko przestałam też zawracać sobie głowę bezsensownymi podejrzeniami-jak będzie chciał cię facet zdradzić, to się nigdy o tym nie dowiesz, tak samo w drugą stronę. Skup się na tym, żeby związek był dla obu stron tak udany, że nie będą myśleć o skokach w bok. (no chyba że ktoś chce się związać z ewidentnym babiarzem którego sensem życia jest zaliczanie to nie należy wtedy oczekiwać wierności)
nigdy nie czekam na męza z obiadem i kapciami. Nie kazda kobieta opiekuje sie facetem jak swoim dzieckiem.. istnieje tez cos takiego jak podzial obowiazkow.
No właśnie. U mnie w domu praktycznie nie gotuję- mąż to robi, bo bardzo to lubi robić.
Nie mąż, który jhest w trasie kilka dni i na dobę wraca do domu. Wtedy gotować mogę, codziennie- nie.
no chyba sama tez cos jesz....? To jesli sobie bierzesz jedzenie skads na wynos to bierzesz 2 porcje i juz. Albo on bierze nie musi byc obslugiwany przeciez. Ja nie wiem po co wchodzic w taki zwiazek gdzie dana osoba widzi benefity z tego ze meza nie ma..
No nie? Miec faceta i cieszyc sie ze go prawie wcale nie ma. Nie lapie logiki.
Ale kiedy już jest... to jest naprawdę, a nie z gębą w telefonie czy kompie, znudzony żoną, dziećmi, gderaniem i codzienną rutyną... Ja osobiście nie cierpię rutyny w związkach, po 3 tygodniach pod dachem z własnym mężem (którego kocham i który jest świetnym gościem), zaczynałam odliczać dni do delegacji, swojej lub jego:-)
W takim razie trudno tu mowic o związku, i mąż to nie jest świetny gość skoro nie umiesz z nim wytrzymać , albo jednak się nie dobraliscie.
czekałam na trafną ocenę mojej wieloletniej relacji przez pierwszą wszechwiedzącą Vitalii.
Otóż, wyobraż sobie, że można być w fantastycznym związku i potrzebować jednocześnie dużo własnej przestrzeni. I nie musieć spędzać z ukochanym każdej chwili 24/h, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku.
alez to nie jest związek, super że masz fantastyczne życie , ale nie nazywaj związkiem czegoś co nim nie jest
Jakto nie związek, a co? Ludzie mają różne potrzeby. To, że Ty chcesz być ze swoim mężem 24/dobę nie znaczy, że inni muszą. To jest fajne tylko w fazie zakochania. Rozstania i kłopoty "popandemowe" wyraznie to pokazują. Każdy ma inną tolerancję na drugiego człowieka,niezaleznie od tego, jak bardzo go kocha.
wiele niby związków na poziomie twojej znajomości nie przetrwało próby czasu i nie poradziło sobie z problemami oraz rzeczywistością
Zabawa w związek na poziomie nastolatków, pozdrawiam 😛
Edytowany przez Noma_ 25 stycznia 2021, 22:09
25 stycznia 2021, 22:13
;) Ja bym się zastanawiała czy to na pewno uczucie jakiego szukam- jak bym w pierwszym roku związku miała takie rozkminy-chyba nie. Wychodziłam za mąż za marynarza (no teraz nie bo zmienił pracę ale i tak 7-8mies w roku jest w rozjazdach). Mnie to odpowiada-mam równie intensywną pracę i przed pandemią powrót do pustego domu po mega intensywnym dniu był wytchnieniem a brak konieczności gotowania obiadu ulgą.Wcale nam nie przeszkadzało jeśli akurat tak wypadło, że widzieliśmy się tylko w wekend. Ale jak ktoś chciałby codziennie czekać na męża z kapciami i obiadem no to kicha.. Dość szybko przestałam też zawracać sobie głowę bezsensownymi podejrzeniami-jak będzie chciał cię facet zdradzić, to się nigdy o tym nie dowiesz, tak samo w drugą stronę. Skup się na tym, żeby związek był dla obu stron tak udany, że nie będą myśleć o skokach w bok. (no chyba że ktoś chce się związać z ewidentnym babiarzem którego sensem życia jest zaliczanie to nie należy wtedy oczekiwać wierności)
nigdy nie czekam na męza z obiadem i kapciami. Nie kazda kobieta opiekuje sie facetem jak swoim dzieckiem.. istnieje tez cos takiego jak podzial obowiazkow.
No właśnie. U mnie w domu praktycznie nie gotuję- mąż to robi, bo bardzo to lubi robić.
Nie mąż, który jhest w trasie kilka dni i na dobę wraca do domu. Wtedy gotować mogę, codziennie- nie.
no chyba sama tez cos jesz....? To jesli sobie bierzesz jedzenie skads na wynos to bierzesz 2 porcje i juz. Albo on bierze nie musi byc obslugiwany przeciez. Ja nie wiem po co wchodzic w taki zwiazek gdzie dana osoba widzi benefity z tego ze meza nie ma..
No nie? Miec faceta i cieszyc sie ze go prawie wcale nie ma. Nie lapie logiki.
Ale kiedy już jest... to jest naprawdę, a nie z gębą w telefonie czy kompie, znudzony żoną, dziećmi, gderaniem i codzienną rutyną... Ja osobiście nie cierpię rutyny w związkach, po 3 tygodniach pod dachem z własnym mężem (którego kocham i który jest świetnym gościem), zaczynałam odliczać dni do delegacji, swojej lub jego:-)
W takim razie trudno tu mowic o związku, i mąż to nie jest świetny gość skoro nie umiesz z nim wytrzymać , albo jednak się nie dobraliscie.
czekałam na trafną ocenę mojej wieloletniej relacji przez pierwszą wszechwiedzącą Vitalii.
Otóż, wyobraż sobie, że można być w fantastycznym związku i potrzebować jednocześnie dużo własnej przestrzeni. I nie musieć spędzać z ukochanym każdej chwili 24/h, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku.
alez to nie jest związek, super że masz fantastyczne życie , ale nie nazywaj związkiem czegoś co nim nie jest
Jakto nie związek, a co? Ludzie mają różne potrzeby. To, że Ty chcesz być ze swoim mężem 24/dobę nie znaczy, że inni muszą. To jest fajne tylko w fazie zakochania. Rozstania i kłopoty "popandemowe" wyraznie to pokazują. Każdy ma inną tolerancję na drugiego człowieka,niezaleznie od tego, jak bardzo go kocha.
wiele niby związków na poziomie twojej znajomości nie przetrwało próby czasu i nie poradziło sobie z problemami oraz rzeczywistością
Zabawa w związek na poziomie nastolatków, pozdrawiam ?
Nie rozumiem...? Nie potrzebuję być z kimś 24h, jaki by on nie był i nie rozumiem osoby, która tego oczekuje odemnie. Bycie rzepem/z rzepem jest tak samo złe jak bycie w rozjazdach. Ludzie nie są współzależni. Ważne, żeby się dogadywali.
Edytowany przez 25 stycznia 2021, 22:16
25 stycznia 2021, 22:25
;) Ja bym się zastanawiała czy to na pewno uczucie jakiego szukam- jak bym w pierwszym roku związku miała takie rozkminy-chyba nie. Wychodziłam za mąż za marynarza (no teraz nie bo zmienił pracę ale i tak 7-8mies w roku jest w rozjazdach). Mnie to odpowiada-mam równie intensywną pracę i przed pandemią powrót do pustego domu po mega intensywnym dniu był wytchnieniem a brak konieczności gotowania obiadu ulgą.Wcale nam nie przeszkadzało jeśli akurat tak wypadło, że widzieliśmy się tylko w wekend. Ale jak ktoś chciałby codziennie czekać na męża z kapciami i obiadem no to kicha.. Dość szybko przestałam też zawracać sobie głowę bezsensownymi podejrzeniami-jak będzie chciał cię facet zdradzić, to się nigdy o tym nie dowiesz, tak samo w drugą stronę. Skup się na tym, żeby związek był dla obu stron tak udany, że nie będą myśleć o skokach w bok. (no chyba że ktoś chce się związać z ewidentnym babiarzem którego sensem życia jest zaliczanie to nie należy wtedy oczekiwać wierności)
nigdy nie czekam na męza z obiadem i kapciami. Nie kazda kobieta opiekuje sie facetem jak swoim dzieckiem.. istnieje tez cos takiego jak podzial obowiazkow.
No właśnie. U mnie w domu praktycznie nie gotuję- mąż to robi, bo bardzo to lubi robić.
Nie mąż, który jhest w trasie kilka dni i na dobę wraca do domu. Wtedy gotować mogę, codziennie- nie.
no chyba sama tez cos jesz....? To jesli sobie bierzesz jedzenie skads na wynos to bierzesz 2 porcje i juz. Albo on bierze nie musi byc obslugiwany przeciez. Ja nie wiem po co wchodzic w taki zwiazek gdzie dana osoba widzi benefity z tego ze meza nie ma..
No nie? Miec faceta i cieszyc sie ze go prawie wcale nie ma. Nie lapie logiki.
Ale kiedy już jest... to jest naprawdę, a nie z gębą w telefonie czy kompie, znudzony żoną, dziećmi, gderaniem i codzienną rutyną... Ja osobiście nie cierpię rutyny w związkach, po 3 tygodniach pod dachem z własnym mężem (którego kocham i który jest świetnym gościem), zaczynałam odliczać dni do delegacji, swojej lub jego:-)
W takim razie trudno tu mowic o związku, i mąż to nie jest świetny gość skoro nie umiesz z nim wytrzymać , albo jednak się nie dobraliscie.
czekałam na trafną ocenę mojej wieloletniej relacji przez pierwszą wszechwiedzącą Vitalii.
Otóż, wyobraż sobie, że można być w fantastycznym związku i potrzebować jednocześnie dużo własnej przestrzeni. I nie musieć spędzać z ukochanym każdej chwili 24/h, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku.
alez to nie jest związek, super że masz fantastyczne życie , ale nie nazywaj związkiem czegoś co nim nie jest
Jakto nie związek, a co? Ludzie mają różne potrzeby. To, że Ty chcesz być ze swoim mężem 24/dobę nie znaczy, że inni muszą. To jest fajne tylko w fazie zakochania. Rozstania i kłopoty "popandemowe" wyraznie to pokazują. Każdy ma inną tolerancję na drugiego człowieka,niezaleznie od tego, jak bardzo go kocha.
ja bym wolała kogos, z kim chce byc 24h i nam malo niz z kims,kto mnie zaczyna meczyc i odliczać czas do jego wyjazdu. Jak sie kogos kocha to sie ma tolerancję na wszystko. Można sie klocic a nie wyobrazac sobie pojechać za praca i sie rozdzielic.
25 stycznia 2021, 22:32
;) Ja bym się zastanawiała czy to na pewno uczucie jakiego szukam- jak bym w pierwszym roku związku miała takie rozkminy-chyba nie. Wychodziłam za mąż za marynarza (no teraz nie bo zmienił pracę ale i tak 7-8mies w roku jest w rozjazdach). Mnie to odpowiada-mam równie intensywną pracę i przed pandemią powrót do pustego domu po mega intensywnym dniu był wytchnieniem a brak konieczności gotowania obiadu ulgą.Wcale nam nie przeszkadzało jeśli akurat tak wypadło, że widzieliśmy się tylko w wekend. Ale jak ktoś chciałby codziennie czekać na męża z kapciami i obiadem no to kicha.. Dość szybko przestałam też zawracać sobie głowę bezsensownymi podejrzeniami-jak będzie chciał cię facet zdradzić, to się nigdy o tym nie dowiesz, tak samo w drugą stronę. Skup się na tym, żeby związek był dla obu stron tak udany, że nie będą myśleć o skokach w bok. (no chyba że ktoś chce się związać z ewidentnym babiarzem którego sensem życia jest zaliczanie to nie należy wtedy oczekiwać wierności)
nigdy nie czekam na męza z obiadem i kapciami. Nie kazda kobieta opiekuje sie facetem jak swoim dzieckiem.. istnieje tez cos takiego jak podzial obowiazkow.
No właśnie. U mnie w domu praktycznie nie gotuję- mąż to robi, bo bardzo to lubi robić.
Nie mąż, który jhest w trasie kilka dni i na dobę wraca do domu. Wtedy gotować mogę, codziennie- nie.
no chyba sama tez cos jesz....? To jesli sobie bierzesz jedzenie skads na wynos to bierzesz 2 porcje i juz. Albo on bierze nie musi byc obslugiwany przeciez. Ja nie wiem po co wchodzic w taki zwiazek gdzie dana osoba widzi benefity z tego ze meza nie ma..
No nie? Miec faceta i cieszyc sie ze go prawie wcale nie ma. Nie lapie logiki.
Ale kiedy już jest... to jest naprawdę, a nie z gębą w telefonie czy kompie, znudzony żoną, dziećmi, gderaniem i codzienną rutyną... Ja osobiście nie cierpię rutyny w związkach, po 3 tygodniach pod dachem z własnym mężem (którego kocham i który jest świetnym gościem), zaczynałam odliczać dni do delegacji, swojej lub jego:-)
W takim razie trudno tu mowic o związku, i mąż to nie jest świetny gość skoro nie umiesz z nim wytrzymać , albo jednak się nie dobraliscie.
czekałam na trafną ocenę mojej wieloletniej relacji przez pierwszą wszechwiedzącą Vitalii.
Otóż, wyobraż sobie, że można być w fantastycznym związku i potrzebować jednocześnie dużo własnej przestrzeni. I nie musieć spędzać z ukochanym każdej chwili 24/h, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku.
alez to nie jest związek, super że masz fantastyczne życie , ale nie nazywaj związkiem czegoś co nim nie jest
Jakto nie związek, a co? Ludzie mają różne potrzeby. To, że Ty chcesz być ze swoim mężem 24/dobę nie znaczy, że inni muszą. To jest fajne tylko w fazie zakochania. Rozstania i kłopoty "popandemowe" wyraznie to pokazują. Każdy ma inną tolerancję na drugiego człowieka,niezaleznie od tego, jak bardzo go kocha.
wiele niby związków na poziomie twojej znajomości nie przetrwało próby czasu i nie poradziło sobie z problemami oraz rzeczywistością
Zabawa w związek na poziomie nastolatków, pozdrawiam ?
Nie rozumiem...? Nie potrzebuję być z kimś 24h, jaki by on nie był i nie rozumiem osoby, która tego oczekuje odemnie. Bycie rzepem/z rzepem jest tak samo złe jak bycie w rozjazdach. Ludzie nie są współzależni. Ważne, żeby się dogadywali.
nie bądź śmieszna nie można mówić o dogadywaniu się kiedy w ogóle nie jest się z 2 osoba
25 stycznia 2021, 22:42
;) Ja bym się zastanawiała czy to na pewno uczucie jakiego szukam- jak bym w pierwszym roku związku miała takie rozkminy-chyba nie. Wychodziłam za mąż za marynarza (no teraz nie bo zmienił pracę ale i tak 7-8mies w roku jest w rozjazdach). Mnie to odpowiada-mam równie intensywną pracę i przed pandemią powrót do pustego domu po mega intensywnym dniu był wytchnieniem a brak konieczności gotowania obiadu ulgą.Wcale nam nie przeszkadzało jeśli akurat tak wypadło, że widzieliśmy się tylko w wekend. Ale jak ktoś chciałby codziennie czekać na męża z kapciami i obiadem no to kicha.. Dość szybko przestałam też zawracać sobie głowę bezsensownymi podejrzeniami-jak będzie chciał cię facet zdradzić, to się nigdy o tym nie dowiesz, tak samo w drugą stronę. Skup się na tym, żeby związek był dla obu stron tak udany, że nie będą myśleć o skokach w bok. (no chyba że ktoś chce się związać z ewidentnym babiarzem którego sensem życia jest zaliczanie to nie należy wtedy oczekiwać wierności)
nigdy nie czekam na męza z obiadem i kapciami. Nie kazda kobieta opiekuje sie facetem jak swoim dzieckiem.. istnieje tez cos takiego jak podzial obowiazkow.
No właśnie. U mnie w domu praktycznie nie gotuję- mąż to robi, bo bardzo to lubi robić.
Nie mąż, który jhest w trasie kilka dni i na dobę wraca do domu. Wtedy gotować mogę, codziennie- nie.
no chyba sama tez cos jesz....? To jesli sobie bierzesz jedzenie skads na wynos to bierzesz 2 porcje i juz. Albo on bierze nie musi byc obslugiwany przeciez. Ja nie wiem po co wchodzic w taki zwiazek gdzie dana osoba widzi benefity z tego ze meza nie ma..
No nie? Miec faceta i cieszyc sie ze go prawie wcale nie ma. Nie lapie logiki.
Ale kiedy już jest... to jest naprawdę, a nie z gębą w telefonie czy kompie, znudzony żoną, dziećmi, gderaniem i codzienną rutyną... Ja osobiście nie cierpię rutyny w związkach, po 3 tygodniach pod dachem z własnym mężem (którego kocham i który jest świetnym gościem), zaczynałam odliczać dni do delegacji, swojej lub jego:-)
W takim razie trudno tu mowic o związku, i mąż to nie jest świetny gość skoro nie umiesz z nim wytrzymać , albo jednak się nie dobraliscie.
czekałam na trafną ocenę mojej wieloletniej relacji przez pierwszą wszechwiedzącą Vitalii.
Otóż, wyobraż sobie, że można być w fantastycznym związku i potrzebować jednocześnie dużo własnej przestrzeni. I nie musieć spędzać z ukochanym każdej chwili 24/h, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku.
alez to nie jest związek, super że masz fantastyczne życie , ale nie nazywaj związkiem czegoś co nim nie jest
Jakto nie związek, a co? Ludzie mają różne potrzeby. To, że Ty chcesz być ze swoim mężem 24/dobę nie znaczy, że inni muszą. To jest fajne tylko w fazie zakochania. Rozstania i kłopoty "popandemowe" wyraznie to pokazują. Każdy ma inną tolerancję na drugiego człowieka,niezaleznie od tego, jak bardzo go kocha.
wiele niby związków na poziomie twojej znajomości nie przetrwało próby czasu i nie poradziło sobie z problemami oraz rzeczywistością
Zabawa w związek na poziomie nastolatków, pozdrawiam ?
Nie rozumiem...? Nie potrzebuję być z kimś 24h, jaki by on nie był i nie rozumiem osoby, która tego oczekuje odemnie. Bycie rzepem/z rzepem jest tak samo złe jak bycie w rozjazdach. Ludzie nie są współzależni. Ważne, żeby się dogadywali.
nie bądź śmieszna nie można mówić o dogadywaniu się kiedy w ogóle nie jest się z 2 osoba
"w ogóle" to "w ogóle", nie raz a kilka/kilkanaście dni, to znacząca różnica. Aczkolwiek nie doświadczyłam tego długoterminowo, więc nie wiem, jak się będę czuła. Wydaje mi się, że dużo lepiej niż pracując z kimś w tych samych godzinach i w tych samych będąc w domu. Ale narazie to tylko "wydaje mi się".
Edytowany przez 25 stycznia 2021, 22:54
26 stycznia 2021, 06:12
Generalnie lubię mieć swoją przestrzeń i nie potrafię spędzać całego wolnego czasu z facetem. Mam swoje pasje, które pielęgnuję i często potrzebuję "chwili dla siebie". Chłopak to rozumie, bo ma dokładnie tak samo. Ja rzadko gotuję (on to robi) i na pewno nie czekam na niego z kapciami. Jednak życie z facetem, którego ciągle nie ma nie jest dla mnie. Jeśli mam być sama, to wolę się nie wiązać i już. Dużo rozmawialiśmy o tym z moim partnerem. On był szefem kuchni i zastanawiał się o powrocie do zawodu. Wyszło na to, że kończyłby pracę, kiedy ja już bym dawno spała, a ja wychodziłabym do pracy, kiedy on jeszcze by spał. Ciągłe mijanie się, niby w jednym domu, ale zawsze osobno. Nie powstrzymuję go przed tym, bo ma być szczęśliwy, ale sam stwierdził, że jeśli chce zbudować szczęśliwe życie osobiste, to praca na kuchni na pewno by to utrudniała. Realizuje się kulinarnie w inny sposób (nie tylko gotowaniem dla mnie 😉) i jest bardzo zadowolony, żeby nie było, że go ograniczam.
26 stycznia 2021, 10:39
Generalnie lubię mieć swoją przestrzeń i nie potrafię spędzać całego wolnego czasu z facetem. Mam swoje pasje, które pielęgnuję i często potrzebuję "chwili dla siebie". Chłopak to rozumie, bo ma dokładnie tak samo. Ja rzadko gotuję (on to robi) i na pewno nie czekam na niego z kapciami. Jednak życie z facetem, którego ciągle nie ma nie jest dla mnie. Jeśli mam być sama, to wolę się nie wiązać i już. Dużo rozmawialiśmy o tym z moim partnerem. On był szefem kuchni i zastanawiał się o powrocie do zawodu. Wyszło na to, że kończyłby pracę, kiedy ja już bym dawno spała, a ja wychodziłabym do pracy, kiedy on jeszcze by spał. Ciągłe mijanie się, niby w jednym domu, ale zawsze osobno. Nie powstrzymuję go przed tym, bo ma być szczęśliwy, ale sam stwierdził, że jeśli chce zbudować szczęśliwe życie osobiste, to praca na kuchni na pewno by to utrudniała. Realizuje się kulinarnie w inny sposób (nie tylko gotowaniem dla mnie ?) i jest bardzo zadowolony, żeby nie było, że go ograniczam.
Na pewno takie życie wymaga akceptacji obu stron. Druga rzecz związki na odległość są ciężkie, zwłaszcza jak są dzieci. Ja bym tak nie chciała. mam znajomych, gość jest poza domu cały czas, bo kieruje budowami. Na głowie dziewczyny jest praktycznie cały dom. Z doświadczenia najgorzej jest wtedy jak ta druga strona wraca na stałe do domu- wtedy zaczyna się układanie życia na nowo, bo tak naprawde te osoby nie potrafią razem funkcjonować- musza sie tego nauczyć. I tu często jest punkt zapalny- duzo związków wtedy się rozpada.
26 stycznia 2021, 11:00
Mam dwoch kumpli pilotow. Jeden jest faktycznie przystojny i ma powodzenie, ale byl ladnym i fajnym chlopcem od dziecka i zawod tego w nim nie zmienil. Drugi nie jest atrakcyjny fizycznie i nigdy nie byl, jest bardzo inteligentny ale powodzenia tez nigdy nie mial i rowniez w jego przypadku zawod tego chyba nie zmienil. Poza tym on lata wojskowymi samolotami to nie ma napalonych stewardess na pokladzie.
Edytowany przez cancri 26 stycznia 2021, 11:01