Temat: Mieszkanie z rodzicami a opłaty

Ile waszym zdaniem powinna sie dorzucać dorosła osoba pracująca, mieszkająca z rodzicami miesiecznie do rachunków? Dajmy na to jesli zarabia w przedziale 2500-3000 tys. 

PS - nie chodzi o mnie,  pytanie czysto teoretyczne :) Luźna dyskusja.

Nie wyobrażam sobie brać pieniędzy od swojego dziecka. Może gdyby mi nie starczało na życie, to bym to rozważyła. Poki co, lepiej żeby młodzi oszczędzali.

Moja absolutnie nie przyjelaby opłat za mieszkanie czyli tzw czynsz natomiast placilam za wodę bo zuzywalam jej dwa razy więcej niż mama i utrzymywałam kota bo jak by nie patrzeć jest on bardziej mój.

Zakupy też robiłam bo w życiu bym nie pomysla żeby prosić mamę o np kupno napoju migdałowego czy inne moje widzimisię. Oczywiście kupowałam też normalne produkty dla wszystkich ;) 

Epestka napisał(a):

Nie wyobrażam sobie brać pieniędzy od swojego dziecka. Może gdyby mi nie starczało na życie, to bym to rozważyła. Poki co, lepiej żeby młodzi oszczędzali.

ja rozumiem, ze ty sobie nie wyobrazasz, bo masz madre dzieci, nie bierzesz pod uwage sytuacji w innych rodzinach. 

Co bys doradzila znajomej, ktora opowiedzialaby ci ze jej syn po ukonczeniu szkoly (nie dajacej zawodu) nie ma zamiaru dalej sie uczyc np. studiowac , nie ma zamiaru tez isc do pracy. Siedzi trzeci rok w swoim pokoju grajac w gry prawie 20 godzin na dobe, nie myje sie  , tylko po awanturze, nie przejmuje obowiazkow w domu. To historia moich znajomych majacych jedynaka, mama nadskakiwala cale dziecinstwo a teraz zbiera takie plody swojego wychowania. Moim zdaniem gdzies po drodze rodzice zrobili blad - jego naprawa chyba tylko ta drastyczna droga - jasno postawic przed faktami - kosztami zycia i zmuszenie do obrania jakiejs drogi do usamodzielnienia. 

Inny przypadek - dziecko wyjechalo na studia i studiuje kazdy rok po dwa razy...., wracajac do domu jakies swoje pieniadze wydaje tylko na imprezy , ciuchy itd. Do jakiegos czasu rodzice ciagna utrzymanie , ale chyba kiedys juz to dziecko powinno sie usamodzielnic i poznac ze mieszkanie to koszty.

mój dorosły pracujacy syn mieszka z nami, ale nic nam nie płaci. Opłaca sobie prywatne studia, dlatego ma taryfe ulgową. Kiedy starszy z nami mieszkał płacił swoją część rachunków, plus raz w tygodniu robił zakupy do lodówki. Nie widze nic niestosownego w wymaganiu opłat za mieszkanie od pracujacego, dorosłego dziecka. I tu nie chodzi o same pieniądze, ale o przygotowanie do zycia. Nic nie ma za darmo

Pasek wagi

Berchen napisał(a):

Epestka napisał(a):

Nie wyobrażam sobie brać pieniędzy od swojego dziecka. Może gdyby mi nie starczało na życie, to bym to rozważyła. Poki co, lepiej żeby młodzi oszczędzali.
ja rozumiem, ze ty sobie nie wyobrazasz, bo masz madre dzieci, nie bierzesz pod uwage sytuacji w innych rodzinach. Co bys doradzila znajomej, ktora opowiedzialaby ci ze jej syn po ukonczeniu szkoly (nie dajacej zawodu) nie ma zamiaru dalej sie uczyc np. studiowac , nie ma zamiaru tez isc do pracy. Siedzi trzeci rok w swoim pokoju grajac w gry prawie 20 godzin na dobe, nie myje sie  , tylko po awanturze, nie przejmuje obowiazkow w domu. To historia moich znajomych majacych jedynaka, mama nadskakiwala cale dziecinstwo a teraz zbiera takie plody swojego wychowania. Moim zdaniem gdzies po drodze rodzice zrobili blad - jego naprawa chyba tylko ta drastyczna droga - jasno postawic przed faktami - kosztami zycia i zmuszenie do obrania jakiejs drogi do usamodzielnienia. Inny przypadek - dziecko wyjechalo na studia i studiuje kazdy rok po dwa razy...., wracajac do domu jakies swoje pieniadze wydaje tylko na imprezy , ciuchy itd. Do jakiegos czasu rodzice ciagna utrzymanie , ale chyba kiedys juz to dziecko powinno sie usamodzielnic i poznac ze mieszkanie to koszty.

Od pierwszego nie ma co żądać pieniędzy skoro ich nie ma. A drugi z rodzicami nie mieszka, więc trudno, żeby do opłat się dokładał. Nic bym znajomym nie doradzała,  nie lubię się wtrącać. 

Wiesz, mój starszy syn kilka razy zmieniał studia. Sam je opłacał. Ale mieszkał u nas za darmo. Tzn, opłaty my robiliśmy, ale on dbał o dom

Epestka napisał(a):

Berchen napisał(a):

Epestka napisał(a):

Nie wyobrażam sobie brać pieniędzy od swojego dziecka. Może gdyby mi nie starczało na życie, to bym to rozważyła. Poki co, lepiej żeby młodzi oszczędzali.
ja rozumiem, ze ty sobie nie wyobrazasz, bo masz madre dzieci, nie bierzesz pod uwage sytuacji w innych rodzinach. Co bys doradzila znajomej, ktora opowiedzialaby ci ze jej syn po ukonczeniu szkoly (nie dajacej zawodu) nie ma zamiaru dalej sie uczyc np. studiowac , nie ma zamiaru tez isc do pracy. Siedzi trzeci rok w swoim pokoju grajac w gry prawie 20 godzin na dobe, nie myje sie  , tylko po awanturze, nie przejmuje obowiazkow w domu. To historia moich znajomych majacych jedynaka, mama nadskakiwala cale dziecinstwo a teraz zbiera takie plody swojego wychowania. Moim zdaniem gdzies po drodze rodzice zrobili blad - jego naprawa chyba tylko ta drastyczna droga - jasno postawic przed faktami - kosztami zycia i zmuszenie do obrania jakiejs drogi do usamodzielnienia. Inny przypadek - dziecko wyjechalo na studia i studiuje kazdy rok po dwa razy...., wracajac do domu jakies swoje pieniadze wydaje tylko na imprezy , ciuchy itd. Do jakiegos czasu rodzice ciagna utrzymanie , ale chyba kiedys juz to dziecko powinno sie usamodzielnic i poznac ze mieszkanie to koszty.
Od pierwszego nie ma co żądać pieniędzy skoro ich nie ma. A drugi z rodzicami nie mieszka, więc trudno, żeby do opłat się dokładał. Nic bym znajomym nie doradzała,  nie lubię się wtrącać. Wiesz, mój starszy syn kilka razy zmieniał studia. Sam je opłacał. Ale mieszkał u nas za darmo. Tzn, opłaty my robiliśmy, ale on dbał o dom

 w zasadzie nie o to chodzi zeby komus doradzac tylko piszesz ze sobie nie wyobrazasz - dalam ci przyklady innych rodzin, w ktorych cos nie tak poszlo i uwazam ze w tych przypadkach moga rodzice siegnac po takie srodki by zmobilizowac swoje dziatki do dazenia  bycia samodzielnym. Ten student u znajomych mieszkal tez w domu jakis czas imprezujac , wydajac swoja kase tylko na przyjemnosci i dajac sie mamie obslugiwac. 

Piszesz o pierwszym przypadku ze  skoro nie ma to nie musi sie dokladac - to znaczy ile lat ma tak ciagnac - do smierci? Dodam ze sytuacja finansowa w rodzinie jest napieta, matka niepracuje , jest chora a ojciec ciagnie dwa etaty zeby na wszystko wystarczalo. W tym konkretnym przypadku skonczylo se na tym ze dziecko dostalo po tych trzech latach olsnienia i poszlo do szkoly by nauczyc sie zawodu, pracujac i uczac sie - w Niemczech jest taki system zaczal zarabiac pieniadze i wystarcza mu to na "swoje " wydatki. W tym momencie temat samych kosztow mieszkania zostal odlozony

Wprowadziłam się na studia I odtąd mieszkam sama. Na studiach rodzice mi pomagali. Od ukończenia utrzymuje się sama. Różne były scenariusze ale - moi Rodzice gdybym mieszkała z Nimi nie wzięli by ode mnie pieniędzy za mieszkanie. Wręcz przeciwnie. Odkładają, żeby pomóc mnie I Bratu na starcie. Jak jadę do Rodziców to staram się robić zakupy a I tak czego Mama się pyta ile mi oddać 🥴. Wiadomo - nie przyjmuje od Niej pieniędzy 😎. Jestem wdzięczna Rodzicom za pomoc. Myślę, że gdybym ja miała dziecko to chciałabym im pomóc jak najwięcej. Moi Rodzice wiedzą- jeśli finansowo byłoby u nich źle.. albo o czymś by marzyli, chcieli to nie ma problemu... razem z Bratem pomożemy czy damy.

Przepraszam za błędy ale pisze jadąc do pracy. Każda z Nas dorastała w innym schemacie I innych oczekiwaniach 😉 to co u innych działa, u drugich nie będzie.

Powinna dorzucac % oplat stalych (calosc oplat podzielona na ilosc osob zamieszkujacyc) plus % na jedzenie i chemie. Tak na poczatek byloby sprawiedliwie.

Oczywiscie w sytuacji, gdyby zarabiala 3 k i mieszkala z matka rencistka wyglada to inaczej. Logiczne, ze wowczas przejmuje sie wiekszosc oplat i dba o to by obydwu dobrze sie zylo. 

NoWorries napisał(a):

Przepraszam za błędy ale pisze jadąc do pracy. Każda z Nas dorastała w innym schemacie I innych oczekiwaniach ? to co u innych działa, u drugich nie będzie.

Otóż to. Mamy różne doświadczenia. 

Teraz sobie przypomniałam, że też przez pół roku mieszkałam bezkosztowo u rodziców. W weekendy dołączał mąż. Pracowałam,  mama opiekowała się dzieckiem. Byliśmy "na dorobku ", docenialiśmy pomoc. Tak to działa w naszej rodzinie 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.