Temat: Pierwsze samodzielne jazdy samochodem

Dziewczyny, jak to z Wami było? Macie w końcu swoje upragnione prawo jazdy i co dalej? Ja mam od kilkunastu lat ale żadnego doświadczenia. Teraz muszę zacząć jeździć samochodem, pojeździłam trochę z instruktorem, mam swoje auto. Z instruktorem jeździło mi się super, teraz gdy wsiadam sama bardzo się denerwuję i jadę z duszą na ramieniu. Najchętniej bym wróciła do autobusu ;)

Pasek wagi

kasiap76 napisał(a):

Annne17 napisał(a):

Pamiętam pierwsze jazdy - zabierałam się za nie jak za strasznie ciężką robotę
Dokładnie mam to samo. Milion rzeczy do zrobienia nagle żeby tylko nie wsiadać. Wróciłam sama z pracy ale stres był okropny... Cóż, jutro nowy dzień i znów jadę do pracy. 

Pierwsze jazdy wymagają ogromnego wysiłku umysłowego. Każdy ruch trzeba przemyśleć a potem wykonać monitorując tą czynność. Z czasem nie będziesz się zastanawiać tylko "ręka sama pójdzie i wykona" bez angażowania mózgu. Najważniejsze żebyś nie musiała się spieszyć, bo stres da dodatkowe obciążenie. Gdy wykonasz jakiś niewłaściwy ruch na drodze to ładnie się uśmiechnij,  podnieś rękę i pokaż wewnętrzną część dłoni drugiemu kierowcy na znak "przepraszam" , wtedy każdy będzie wyrozumiały i zrobi się miło. Powodzenia ;)

ggeisha napisał(a):

Ja pamiętam, jak miałam jechać z psem do weterynarza, to wcześniej pojechałam tam autobusem i zapamiętałam wszystkie znaki drogowe, które tam stały :DAha, bardzo ważne, to nie narobić sobie złych nawyków! Ja po n-latach jeżdżenia uczę się na nowo unikać nadużywania sprzęgła, po tym, co mi się stało kilka dni temu, a mianowicie spaliłam do zera sprzęgło i w trakcie wyprzedzania ciężarówki samochód po prostu przestał reagować na dodawanie gazu. 

O matko, i co zrobilas? Jechal ktos za ciężarówką? Miałaś gdzie zjechać?

To ja naduzywam w obawie, ze mi zgasnie, nie umiem hamowac nie wciskajac go, jak sie oduczylas? 

awokdas napisał(a):

ggeisha napisał(a):

Ja pamiętam, jak miałam jechać z psem do weterynarza, to wcześniej pojechałam tam autobusem i zapamiętałam wszystkie znaki drogowe, które tam stały :DAha, bardzo ważne, to nie narobić sobie złych nawyków! Ja po n-latach jeżdżenia uczę się na nowo unikać nadużywania sprzęgła, po tym, co mi się stało kilka dni temu, a mianowicie spaliłam do zera sprzęgło i w trakcie wyprzedzania ciężarówki samochód po prostu przestał reagować na dodawanie gazu. 
O matko, i co zrobilas? Jechal ktos za ciężarówką? Miałaś gdzie zjechać?To ja naduzywam w obawie, ze mi zgasnie, nie umiem hamowac nie wciskajac go, jak sie oduczylas? 

Udało się jakoś zjechać. Postawiłam trójkąt, włączyłam awaryjne i zadzwoniłam do taty. Znaleźliśmy mechanika niedaleko. 

Nie bój się, że zgaśnie. Najczęściej nie zgaśnie. A jak już będzie tuż-tuż, to dasz na luz.

kasiap76 napisał(a):

Dzięki dziewczyny, czyli wszystko ze mną ok. Do pracy dzisiaj dojechałam, teraz muszę wrócić - nie ma wyjścia 

hahhahahaha, nie ma wyjscia , dobre, ja mialam tak samo, zrobilam prawo jazdy bo zmusila mnie sytuacja - potrzeba wolnosci w dojezdzaniu. Pierwsze trasy wymuszone praca, no i zawsze musialm jakos wrocc, hahaha, pamietam ze jedna trasa bardzo fajna, dobra - droga szybkiego ruchu i taki sobie normalny zakret -- a ja zwalniam do 70sieciu (mozna jechac 100), teraz jezdze ta trase predkoscia 100- 110 i na tym zakrecie zawsze przypomina mi sie moja tamta jazda. Teraz jedzdze tez autostrada , jeszcze nie przelamalam sie na dlugie trasy , gdy wjezdza sie na nieznane autostrady  czasem 4ro pasmowe - raz zmienilam mojego partnera na urlopie i myslalam ze sie pos..am albo zginiemy, wiec jeszcze nie doszlam do tego etapu. Powodzenia:) wracaj do domu - napisz czy dojechalas, hahahaha:)

no, doczytalam ze wroclas, gratuluje:)

Dzięki jeździe samochodem nie miałam problemu z zatwardzaniem czy wypróżnianiem :D
Zresztą jazda samochodem do dzisiaj mnie stresuje, niestety nigdy się z tego nie wyleczyłam ale przynajmniej wsiadam do samochodu i nie przezywam cały dzień że muszę gdzieś jechać tylko jade.  Jężdżę codziennie od kilku lat a nadal mnie to stresuje. Mnie paraliżuje nawracanie, cofanie, nie umiem jeździć samochodem do tylu, co ciekawe jak jeździłam "L" to nie miałam z tym żadnych problemów a teraz mam ogromne, nie wiem czy lusterka źle ustawiam czy jak... :( 

ja w Wawie mieszkam i jak miałam gdzieś wyjechać to byłam cała w nerwach, raz zatrzymałam się na zielonym świetle i puszczałam pieszych, taka byłam zafiksowana, a jeszcze ciągle mam w głowie to "baba za kierownicą" i myślę, że wszyscy tak o mnie myślą i jeszcze większy stres. Teraz mam auto z automatem i to jest o niebo wygodniejsze, przejechałam się kilka razy autostradą do innego miasta, kilka razy na drugi koniec Warszawy i już mam większy luz. 

PS.Uważaj na rowerzystów i pieszych, w poprzednim tygodniu widziałam 3 osoby które dla zaoszczędzenia czasu na pełnym rozpędzie jechały na przejściu na czerwonym świetle, jeden to był biegnący pieszy, jakby tramwajowy nie zatrąbił to facet skończyłby pod tramwajem. Trzeba mieć oczy dookoła głowy.

Pierwsze jazdy po zdaniu prawka zawsze z kimś. Po jakichś 3 miesiącach regularnego jeżdżenia przestałam się bać i jeździłam sama praktycznie wszędzie. 

Ja po zdaniu prawka nie miałam własnego auta, po 30h jazd też nie za duże obycie na drodze i umiejętności. Natomiast na tyle duże umiejętności i wiedzę by zdać wszystko za 1 razem na nowych zasadach. I masę chęci i ekscytacji . Bałam się okrutnie,ale tak samo okrutnie chciałam. Nie miałam auta, jezdzilam przez jakiś miesiąc dwa z mamą (pierwsza jazda po odebraniu prawka zaliczyłam nawet w niedzielny bardzo wczesny poranek pod prąd na skrzyżowaniu, wprost na policję - nie było konsekwencji). Długo nie czułam się pewnie, długo nerwowo ustalałam w głowie lub na mapie trasy jeśli miałam jechać "nie droga którą poruszałam się całe życie choćby do szkół". Ale garnelam się bardzo, zawsze oferowałam się na kierowcę, po miesiącu dwóch mama pozwala brać mi swoje auto ,ale oczywiście musiałam jej meldować ilekroć zaparkowałam, potem na studiach miałam fajnego kolegę który nie bał się pożyczać mi swojego starego gruchota, korzystałam w opór. Po pół roku mama przestała panikować kiedy prowadziłam ;) po 3 latach kupiłam auto, dziś jest 4.5 roku od zdania prawka i mogę stwierdzić że jestem naprawdę przyzwoitym młodym kierowcą. Nie straszne mi różne drogi, wiejskie, miejskie, długie trasy, autostrady . W tym momencie czułabym strach jedynie przed znacznie większym miastem z tramwajami - jakoś nie miałam większych okazji do obycia się z dłuższą jazda wewnątrz takiego, ale prawdopodobnie kwestia obycia się . ([E] no i jeszcze ktoś na 1 stronie mówił o jeździe w innym państwie i nieznajomości kultury na drodze - tu też czułabym lekki dyskomfort , ale nie strach)

Grunt to znajomość przepisów, oczy szeroko otwarte i umysł, refleks, chęci minimalnie większe niż strach. I małymi krokami, mniej uczęszczanymi drogami, nie od razu Rzym zbudowano ;)

Pasek wagi

Ja jak wsiadalam do auta to myślałam tylko o tym żeby było gdzie zaparkować. Z początku jeździłam w miejsca dobrze mi znane i wiedziałam że zaparkować gdzie będzie :) 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.