- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
26 sierpnia 2019, 11:48
Dziewczyny, jak to z Wami było? Macie w końcu swoje upragnione prawo jazdy i co dalej? Ja mam od kilkunastu lat ale żadnego doświadczenia. Teraz muszę zacząć jeździć samochodem, pojeździłam trochę z instruktorem, mam swoje auto. Z instruktorem jeździło mi się super, teraz gdy wsiadam sama bardzo się denerwuję i jadę z duszą na ramieniu. Najchętniej bym wróciła do autobusu ;)
27 sierpnia 2019, 08:53
Dzięki jeździe samochodem nie miałam problemu z zatwardzaniem czy wypróżnianiem :DZresztą jazda samochodem do dzisiaj mnie stresuje, niestety nigdy się z tego nie wyleczyłam ale przynajmniej wsiadam do samochodu i nie przezywam cały dzień że muszę gdzieś jechać tylko jade. Jężdżę codziennie od kilku lat a nadal mnie to stresuje. Mnie paraliżuje nawracanie, cofanie, nie umiem jeździć samochodem do tylu, co ciekawe jak jeździłam "L" to nie miałam z tym żadnych problemów a teraz mam ogromne, nie wiem czy lusterka źle ustawiam czy jak... :(
To fakt, jelita bardzo dobrze się przeczyszczają
Dzisiaj znów jazda do pracy, za mną jedzie mąż swoim autem. Myślę, że dziś jechał po raz ostatni. Ciągle słyszę uwagi, a to slalom, a to za wolno, a to że tu jest 90 a ja się kulam 60 - 70. Tak mnie chłop stresuje, że pod koniec drogi mam problem z ruszaniem.
Niemniej, po 1,5 roku trzymania samochodu na parkingu nie odpuszczę już. Dzięki za wszystkie Wasze historie, słowa wsparcia. Dzisiaj znów muszę jakoś do domu wrócić - przede mną koszmarne włączenie się do ruchu - przejazd przez 3 pasy (tu się muszę wpychać) nawrót i 1 zmiana pasa. Jak to ogarnę to dalej już tylko światła, i cała droga z pierwszeństwem. Dam radę ;) Z pracy wyjeżdżam przed szczytem, mam dogadane z szefem.
Edytowany przez kasiap76 27 sierpnia 2019, 08:54
27 sierpnia 2019, 09:58
Zanim wyjechalam to sobie w glowie planowalam ktoredy jechac,zeby miec zawsze pierwszenstwo,albo skrecac tylko w prawo 🤣🤣🤣 Dobrze sie na poczatku jezdzi w korku, bo jest wiecej czasu na zastanowienie. Z kolei jak ktos ma problem z ruszaniem to ciagle wrzucanie 1 moze byc stresujace 🤣🤣🤣 No i oczywuscie wylaczobe radio i otwarte okno,zeby slyszec,czy auto nie zgaslo 🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣 Jak sobie teraz przypiminam te parenty,to normalnie boki zrywac 🙄🙄
27 sierpnia 2019, 10:03
Aha i zeby mi razniej bylo,to wszedzie gdzie moglam zabieralam ze soba psa,zebym mogla do kogos gebe otworzyc podczas jazdy 🤣🤣
27 sierpnia 2019, 10:07
Jeździłam od początku sama, pożyczonym autem kolegi, więc dosyć szybko się pozbyłam stresu. Kilka razy mnie strąbili, zaryłam o parę krawężników, ale w końcu się nauczyłam jako tako jechać :D
Też uważam, że mistrzem kierownicy raczej nigdy nie będę, jazda jakiejś wielkiej frajdy mi nie sprawia, ale z czasem jest po prostu łatwiej i naturalniej. Trzeba jechać to trzeba, samochód to ogromna oszczędność czasu, a człowiek się i do tego przyzwyczaja i nabiera pewności.
27 sierpnia 2019, 11:42
Dzisiaj znów jazda do pracy, za mną jedzie mąż swoim autem. Myślę, że dziś jechał po raz ostatni. Ciągle słyszę uwagi, a to slalom, a to za wolno, a to że tu jest 90 a ja się kulam 60 - 70. Tak mnie chłop stresuje, że pod koniec drogi mam problem z ruszaniem. .
Wystawianie się na ocenę męża to najgorsze co sobie możesz zrobić . Gdy pierwszy raz po otrzymania prawka pojechałam z moim w trasę to tak mnie wkurzył, że wróciłam pod blok, wysadziłam z auta ( znaczy się sam wysiadł
), zakręciłam i pojechałam w miasto sama. Kolejny raz jechał ze mną gdy robiłam mu przysługę więc siedział cichutko bo, jak zażartował, bał się że go wysadzę w trasie. Kilkanaście litrów benzyny by zrobić 200-300km dla wprawy kosztuje niewiele a daje naprawdę dużo :)
Edytowany przez 27 sierpnia 2019, 11:43
27 sierpnia 2019, 22:32
Prawko zdałam za 1 razem w Wawie i to było wtedy na tyle. Zaraz potem zaszłam w ciążę (tydzień po odebraniu dokumentu) no to miałam już wymówki żeby nie jeździć za często. Fakt, że byłam ospała i refleks totalnie leżał. Chodziłam do pracy, ale na rozruch potrzebowałam kawy. Trasy nie miałam jakiejś specjalnie skomplikowanej ale nie czułam się na siłach. Potem zaczęłam jeździć z mężem w weekendy raczej krótsze trasy, trasę Wawa - Płock kilka razy ale bez wyprzedzania tirów chyba że na autostradzie. Mam wrażenie że na kursie wielu praktycznych rzeczy nie nauczyli, raczej jak zdać egzamin... Potem miałam w ciąży wypadek - dachowanie w rowie, mąż prowadził. Ciężko znowu było się przełamać. Jeżdżę regularnie od kwietnia tego roku. Niestety nadal obczajam trasę przed wyjazdem, nie wiem kiedy mi to przejdzie. Nie czuję się pewnie parkując, mamy Toyote Avenis III wersja combi. Już nie mam takiego stresa jeżdżąc, aczkolwiek miewam gorsze dni. Potrafię się przejmować popędzaniem przez innych kierowców (zwłaszcza przy lewoskrętach). Taka ciekawostka, że mamy wjazd do garażu że po lewej jest pałąk do odbicia karty, po prawej betonowy kwietnik. Szerokość ok 2 metry tyle co brama garażowa. W tygodniu nie da się zrobić najazdu do skrętu w lewo przez poparkowane wzdłuż ulicy samochody. Ulica taka mniejsza typowo ktoś musi kogoś puścić, dwa samochody się nie miną. Raz zcięłam trochę krzaka bo za mną stali zniecierpliwieni kierowcy, jakiś pech bo nagle kilka samochodów, a nasz samochód jak dla mnie szerokawy to wjeżdzam pomału. Ma tak naprawdę 1,81 jakoś tak, ale w moich oczach ze 2 metry
Mi pomagało myślenie że hurra dziś pojeżdżę zamiast o nie, znowu muszę jechać
Edytowany przez annamarta 27 sierpnia 2019, 22:35
27 sierpnia 2019, 22:42
Jak dachowanie w rowie?! Czemu??? Zasnął, czy coś na ulicę wlazło?!
28 sierpnia 2019, 09:09
Jak dachowanie w rowie?! Czemu??? Zasnął, czy coś na ulicę wlazło?!
Mżawka, koleiny, skręt po łuku w lewo, samochód dostał Aquaplanningu (nie znam poprawnej pisowni) Wyrzuciło nas na przeciwległy pasa potem do rowu. Samochód zaczepił kołami i obróciło nas na dach, jakoś tak, to trwało dosłownie chwilę. Podobno dwa dni wcześniej ( w 2018) w tym samym miejscu był identyczny wypadek, ale kierowca jechał w odwrotną stronę niż my.
28 sierpnia 2019, 10:15
Mżawka, koleiny, skręt po łuku w lewo, samochód dostał Aquaplanningu (nie znam poprawnej pisowni) Wyrzuciło nas na przeciwległy pasa potem do rowu. Samochód zaczepił kołami i obróciło nas na dach, jakoś tak, to trwało dosłownie chwilę. Podobno dwa dni wcześniej ( w 2018) w tym samym miejscu był identyczny wypadek, ale kierowca jechał w odwrotną stronę niż my.Jak dachowanie w rowie?! Czemu??? Zasnął, czy coś na ulicę wlazło?!
Mam nadzieję, że wszystko skończyło się dobrze
28 sierpnia 2019, 10:57
Mam nadzieję, że wszystko skończyło się dobrzeMżawka, koleiny, skręt po łuku w lewo, samochód dostał Aquaplanningu (nie znam poprawnej pisowni) Wyrzuciło nas na przeciwległy pasa potem do rowu. Samochód zaczepił kołami i obróciło nas na dach, jakoś tak, to trwało dosłownie chwilę. Podobno dwa dni wcześniej ( w 2018) w tym samym miejscu był identyczny wypadek, ale kierowca jechał w odwrotną stronę niż my.Jak dachowanie w rowie?! Czemu??? Zasnął, czy coś na ulicę wlazło?!
Tak, ja i mąż zostaliśmy posiniaczeni. Niespełna dwuletnia córka jechała w foteliku i miała kilka zadrapan od pasa. Synek ma obecnie 9 msc
Samochód tylko poszedł do kasacji, ale do dzisiaj jak pada od razu zwalniam :-P