Temat: Dlaczego chude są chude?

Wszystkie osoby z nadwagą uwielbiają teorię, że te chude jedzą co chcą i ile chcą, a mimo to są zawsze chude.

Może te zawsze chude trochę opowiedzą jak przez lata trzymają figurę? Ile naprawdę jedzą, jak wyglądają ich posiłki,  spędzają czas na kanapie czy robią wiatr w chałupie i co jest dla nich najsilniejszą motywacją by zachować szczupłą sylwetkę ? Podzielcie się prawdziwą wiedzą ile kosztuje "boska linia" :)

Annne17 napisał(a):

ZuzaG. napisał(a):

Jem jak koń. Ale ruszam się adekwatnie. Kiedyś po kontuzji byłam przez kilkanaście tygodni odcięta od sportu i szybciorem nabrałam standardowej masy. Dlatego nie wierzę w cuda. Mam prawie 40 lat i wręcz niedowagę mimo bogatej i obfitej diety, ale to tylko i wyłącznie zasługa sportowego trybu życia. 
A ile na dzień je koń ?

A 3000-3500 kcal. 

Annne17 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Ja już zaliczyłam każde stadium. Jako dziecko wieczna niedowaga, jako nastolatka na granicy (dolnej) normy, potem się wpakowałam w zaburzenia odżywiania i tak bujałam kilka lat plus minus kilka kilogramów. Koniec końców popłynęłam kompletnie, przytyłam 50 kilo. Potem schudłam, tak ze trzy lata trzymałam wagę (dolne granice normy), a ostatnio już w niezamierzony sposób schudłam do niedowagi i ciężko mi przytyć. Jem około 3000 kalorii (w weekendy więcej), ruchu jakoś wybitnie dużo nie mam, a wrócił mi na razie kilogram. Moja teoria jest taka, że wróciłam (a raczej mój metabolizm wrócił) do punktu wyjścia - moja mama i kuzynki też są szczupłe, a jedzą dużo/niezdrowo, więc chyba geny. 
Podejrzewam, że ten niezamierzony sposób ma związek z niedomaganiem organizmu, co nadal ma wpływ na wagę, ale być może się mylę. Czy możesz szczerze podać Twój przykładowy dzienny jadłospis na te 3000 kalorii?

Nie, jakiś czas jadłam mniej (mniej czyli około 2000 kalorii), wypadkowa życiowej bieganiny i upałów. A, no i ja mam 180 wzrostu, powinnam wcześniej dodać pewnie. Robiłam badania i jest wszystko ok, więc mam nadzieję, że się nic nie dzieje. Z dzisiaj: jaglanka (200 g kaszy) na mleku migdałowym, garść migdałów, garść orzechów włoskich, jeżyny, szklanka soku (jabłko, zielenina, siemię lniane). Na drugie śniadanie sałatka z makaronem, kurczakiem, fetą, brokułami, do tego sos (łyżka oliwy, dwie łyżki masła orzechowego). Obiad: zupa krem z soczewicy, dorsz (smażony w panierce), ziemniaki, fasolka szparagowa. 1/4 opakowania czekoladowych grycanów, borówki. Kolacja: jajecznica z trzech jajek z papryką i pomidorami, cztery kromki z masłem. I dojem sałatkę, bo spać pójdę pewnie po drugiej. 

Wilena napisał(a):

[...]Z dzisiaj: jaglanka (200 g kaszy) na mleku migdałowym, garść migdałów, garść orzechów włoskich, jeżyny, szklanka soku (jabłko, zielenina, siemię lniane). Na drugie śniadanie sałatka z makaronem, kurczakiem, fetą, brokułami, do tego sos (łyżka oliwy, dwie łyżki masła orzechowego). Obiad: zupa krem z soczewicy, dorsz (smażony w panierce), ziemniaki, fasolka szparagowa. 1/4 opakowania czekoladowych grycanów, borówki. Kolacja: jajecznica z trzech jajek z papryką i pomidorami, cztery kromki z masłem. I dojem sałatkę, bo spać pójdę pewnie po drugiej. 

Ile tej sałatki na drugie śniadanie? - tak na oko chociaż a ile ziemniaków i dorsza ( 200 czy 400g ?)

A tych 180 wzrostu to Ci nie wybaczę ;)

Annne17 napisał(a):

HelloPomello napisał(a):

Nigdy nie byłam przesadnie szczupła, nigdy też nie miałam nadwagi - wyglądam normalnie sportowo. W zależności od mojej aktywności zachowuje się mój apetyt, ale więcej jestem aktywna niż nie, no chyba że mam awarię kręgosłupa jak w tym miesiącu to jem mniej bo nie bardzo moglam się ruszać. Ostatnio nawet straciłam apetyt jem kiedy muszę, kiedy trenowałam na siłowni 5x w tygodniu jadłam odpowiednio więcej, najlepiej się czuję kiedy dużo chodzę i jeżdżę na rowerze, w sumie tylko taka aktywność mi pozostała. Moja mama jest szczupła ale dzięki temu że mało je i sporo się rusza mimo  przekroczonej 60 waży 59kg przy 168 cm wzrostu, tak samo jak jej jedna z sióstr.
Ciekawe to co napisałaś - przestałaś się ruszać to straciłaś apetyt? Dobrze Cię zrozumiałam?

Tak, nie chce mi się jeść , wygląda na to że mój organizm sam wie lepiej ile energii mi potrzeba.

Moja teściowa jest bardzo chuda (typ żony Macrona), całe dorosłe życie tak wyglądała. Ale z opowieści mogę wywnioskować, że na studiach miała chyba anoreksję, a na pewno jakieś ED. Je mało i robi przy tym zawsze dużo zamieszania - że porcja za duża, że ona nie da rady tyle zjeść, że ile można jeść itd. I mnóstwo rzeczy jej "szkodzi". Generalnie jest mi obojętne, co kto ma na talerzu, ale te cyrki pokazują, że chyba nie do końca ma zdrowe podejście do jedzenia.

Annne17 napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

W wieku 21 lat ważyłam 44 kg przy...166 cm wzrostu. Jadłam typowe posiłki kuchni polskiej (lubię dania tłuste i mączne), jakieś ciasto kilka razy w miesiącu, alkohol piłam co weekend, nie uprawiałam żadnego sportu. Byłam ekstremalnie chudym dzieckiem i tak mi zostało aż do 25. roku życia kiedy to bez jakichkolwiek zmian trybu życia przytyłam do 48 kg. Taka waga utrzymywała mi się przez kolejne 4 lata - do momentu, w którym zaczęłam prowadzić bardzo siedzący tryb życia. Najpierw przytyłam do 51 kg, a obecnie - w wieku 34 lat - ważę 54 kg co mi średnio pasuje. Przez te wszystkie lata mój sposób żywienia nie podlegał niemal żadnym zmianom, poza takim, że mam większą świadomość produktów i wybieram te wysokiej jakości. 
Dzięki, bardzo byłam ciekawa co jesz by utrzymać szczupłą sylwetkę. Jednak same dania niewiele mówią - by obraz był pełny podaj ilości zjadanych pokarmów w ciągu dnia.

Ja akurat nie jem dużo i nigdy nie twierdzę, że jest inaczej. ;) Moja CPM to niewiele ponad 1800 kalorii. Chcąc zrzucić 3 kg muszę zejść do 1500 kalorii. 

Przykłady z ostatnich dni (w międzyczasie piję ogromne ilości ziołowych herbatek - pokrzywa, biała herbata, czystek, morwa, rumianek):

Kawa + mleko 3.5% 80 ml

Śniadanie: bułka pszenna 60 g, makrela wędzona 120 gram, 

Obiad: kluski śląskie 200 g, duszona łopatka wieprzowa 140 g, buraki gotowane 300 g 

Przekąska: 16 g czekolady 70%, 40 g pestek z dyni, kawa + mleko 3,5% 80 ml

Kolacja:  papaja 200 g, kiwi, mandarynka, pół grejpfruta, dwa jajka na twardo

------------------------------------

Kawa + mleko 3.5% 80 ml

Śniadanie: bułka pszenna 60 g, koreczki śledziowe 150 g, średni pomidor

Obiad: spaghetti durum 150 g (po ugotowaniu) + duża łyżka pesto z bazylii, dwa jajka sadzone, 12 g salami pepperoni

Przekąska: 20 g czekoladka malaga, kawa + mleko 3,5% 80 ml

Kolacja:  papaja 200 g, gruszka, pomarańcza, dwa jajka na twardo

------------------------------------

Kawa + mleko 3.5% 80 ml

Śniadanie: bułka pszenna 60 g, wątróbka drobiowa 160 g, masło 10 g

Obiad: smażony na oleju filet z corviny (ryba) 280 g, ziemniaki 180 g + olej 15 g, surówka 200 g + 15 g śmietany 12%

Przekąska: 20 g czekolady Milka, 20 g pistacji, kawa + mleko 3,5% 80 ml 

Kolacja:  jabłko, grejpfrut, pół banana, dwa jajka na twardo

Annne17 napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

Niektórzy jedzą dużo i są chudzi - taką mają genetykę i tyle. Inni się pilnują. Jeszcze inni nie są specjalnie zainteresowani jedzeniem, jedzą za mało, nieregularnie, omijają posiłki. Nie zawsze szczupła sylwetka to efekt pracy i diety. Szczególnie kobiety do szczupłości dorabiają ideologię, ale popatrzcie na szczupłych facetów - jest ich od groma, niektórzy jedzą dużo, inni mało, nie przekłada się to jedzenie na wagę w oczywisty sposób.U mnie osobiście najniższa waga w dorosłym życiu została osiągnięta nie jedzeniem śniadań z braku czasu. Czasem omijałam też lunch, więc poza kawą potrafiłam nie jeść do 18-19. Za to słodyczy sobie nie odmawiałam, więc patrząc z boku jedna osoba mogłaby dojść do wniosku, że nie jem nic, a druga, że jem sam syf.
Dzięki :) Gdyby ze względu na opuszczone posiłki policzyć średnią tygodniową, jak by to wyglądał "przeciętny" dzień?

Pewnie na deficycie, bo moja normalna, zdrowa waga, ze sportem i zdrowym jedzeniem jest parę kilo wyższa. Moje genetyczne optimum to 63 kilo. Z taką wagą jem zdrowo, z taką wagą mam energię, uprawiam sport, jestem umięśniona. Jak zeszłam z wagą niżej, to była już jakaś forma wyniszczenia organizmu, co tu się oszukiwać. I to jest mniej więcej różnica między ludźmi z potencjałem genetycznym na niską wagę i takich bez potencjału. U mnie waga poniżej 60 kilo to już jest stan w pewnym sensie chorobowy. Jak intensywnie trenowałam w ogóle nie było mowy o jedzeniu tak mało, bo głód nie dałby mi funkcjonować. Tylko obcięcie ruchu nagle wyłączyło u mnie potrzebę jedzenia stąd i spadek wagi.

Przeciętny dzień...bez śniadania, na lunch buła z baru sałatkowego + jakiś jogurt. Kawy z cukrem i mlekiem i jak ktoś w robo przyniesie coś słodkiego, to coś słodkiego. Po powrocie z pracy na szybko jakiś banan a potem spory obiad. Czyli jakby nie patrzeć jeden posiłek za mało w porównaniu do czasów, kiedy liczyłam kalorie i makra, już pomijając jakość. A miałam/mam dni, kiedy lunchu też nie jem, bo mi się nie chce iść do sklepu.

Annne17 napisał(a):

andorinha napisał(a):

Ja w sumie nigdy się nie ograniczałam z ilością jedzenia a jeszcze w życiu nie udało mi się przekroczyć 50 kg (nie licząc ciąży i połogu) przy 170 cm. Jako dziecko jadłam bardzo mało, potrafiłam na cały dzień zjeść tylko kaszkę na śniadanie, ale moi rodzice nigdy mnie nie zmuszali ani nie wciskali. Najwięcej jadłam w czasie dojrzewania aż do około 33 r.ż. Jako 18-latka miałam badanie na koniec liceum i ważyłam 45 kg (ale moje siostry 43, więc byłam nazywana grubaskiem;) a potrafiłam zjeść całą paczkę spaghetti z sosem carbonara na obiad albo kilo ziemniaków z mizerią i jajkami sadzonymi (nie wspominając o słodyczach). Zjedzenie całego wielkiego słoika nutelli na raz nie jest dla mnie wyzwaniem. Moja mama kiedyś zrobiła GAR penne pesto z fasolką i ja oglądając serial zeżarłam wszystko, a miał być to obiad dla całej rodziny. Jak mama wróciła z pracy to była trochę zła, więc jak ktoś się jej pytał czy ja coś jem, to odpowiadała - a spróbuj to wykarmić! ;) ALE ja się zawsze bardzo dużo ruszałam, jeśli byłam zdrowa to nie było dnia bez dwóch, trzech (a czasami więcej) godzin sportu. Najdłużej nie ćwiczyłam przez chorobę, 3 miesiące musiałam leżeć w łóżku, schudłam, ale to pewnie był skutek tej choroby. Parę lat temu zaczęłam się bardziej zastanawiać nad tym jakością jedzenia (niezbyt nad ilością, nie znam się np. na kaloriach), bo mam alergie pokarmowe połączone z azs i wiecznie wyglądałam jak poparzona, no i swędzenie potrafi doprowadzić do obłędu. Zaczęłam też nowe hobby triathlony i stwierdziłam, że biorę się za siebie ;) Nie potrafiłabym jednak, tak jak niektórzy, nie jeść węglowodanów typu makarony, ryże, chleb, nie umiem się najeść bez tego, za 10 minut czuje głód. Obecnie moja waga wróciła do 48 kg tak jak przed dziećmi, nie ćwiczę już tyle co kiedyś, ale chyba nadal ponad przeciętną ;)  Za to moja przyjaciółka ma 172 cm i waży 52 kg po ciąży, a nigdy w życiu nie ćwiczyła, nawet na autobus nie jest w stanie podbiec ;) Moim zdaniem (poza słodyczami, których pochłania sporo) je normalne porcje, chociaż dla niektórych na diecie może to są duże ilości. Inne chude/szczupłe osoby które znam się nie objadają na co dzień, ale też się nie głodzą, ale jak wychodzimy do knajpy, albo jedziemy na wakacje, to wszystkie sobie folgujemy i nie widzę żadnych negatywnych następstw (poza wysypką u mnie;)
Bardzo Ci dziękuję za ten wpis. Po cichutku liczyłam, że zechcesz nam napisać jak utrzymujesz szczupłą sylwetkę. Chciałabym jednak trochę uściślić ilość jedzenia na co dzień tak szczupłej osoby - bo co innego móc zjeść paczkę spaghetti a co innego zjadać ją codziennie. Jak zazwyczaj wyglądają  posiłki osoby ważącej 48 kg ?

Żarłam tak codziennie. W szkole musiałam zjeść kanapkę po każdej lekcji, bo inaczej było mi słabo, w ostatniej klasie liceum miałam 11 lekcji, więc szłam do szkoły z siatą kanapek. Na studiach jadłam codziennie to spaghetti na zmianę z ziemniakami bo to było najtańsze, jeszcze z siostrą kupowałyśmy podróbę nutelii w lidlu, żeby się dopchać. Teraz też dałabym radę to zjeść bez problemu (i czasem daję, jak restauracjach podają ogromną porcję, lubię też się objeść na weselach), ale czuję, że zmieniły mi się potrzeby. Teraz jem pewnie 1/4 dawnego spaghetti.  Ja naprawdę czuję się błogosławiona, że nie muszę się zastanawiać się nad utrzymaniem sylwetki ;) jedynie muszę uważać na dietę alergiczną, i odkąd skończyłam 6 lat nie jem mięsa. Sport uprawiam, bo to poprawia mi humor, nie myślę czy wpłynie na moją figurę. Od trzeciego roku życia chodziłam na gimnastykę, przyzwyczaiłam się do rygoru. Jak nie mogę się solidnie spocić to mam depresję i czuję się staro ;) Jakbym nie jadła porządnie, to nie miałabym na to siły, ale nie liczę kalorii, nie mam ustalonych godzin jedzenia, jem jak jestem głodna, albo raczej jak mam czas ;) Najwięcej jem jak mam pms, wtedy budzi się kraken, przez tydzień w miesiącu jestem głodna non stop i w zasadzie tylko wtedy jem czipsy i słodycze, potem mi przechodzi na trzy tygodnie. Przykładowy dzień to - śniadanie owsianka z mlekiem kokosowym i owocami (w weekendy jajecznica z bułką); lunch kanapki/zupa/sałatka/resztki obiadu z poprzedniego dnia; obiad (późno około 21/22) moje ukochane spaghetti, risotto, kaszotto, różne wegetariańskie dania, w piątki pizza. Nie jem między posiłkami (poza tym okropnym pmsem, wtedy jem non stop;), ale jak jem posiłek to pod korek, żeby na dłuższy czas mieć spokój ;) 

Pomijając osoby genetycznie bardzo szczupłe, które mogą żreć tony jedzenia (prawdopodobnie mały odsetek) i osoby wyjątkowo aktywne, to większość po prostu jest na deficycie i nawet o tym nie wie. 

Ja zawsze byłam dosyć szczupła, a ludzie często się dziwią, że potrafię jednorazowo wciągnąć w siebie więcej żarcia niż spory chłop. Ale z drugiej strony prawie nie jem w ciągu dnia - zwykle do wieczora żyję na kromce (z masłem, warzywami, szynką / jajkiem / serem) i misce zupy. No pi razy drzwi to w sumie jakieś 400-600kcal, zależy czy akurat zjem jarzynową na wodzie czy żurek na boczku. Nadrabiam wieczorem, wtedy hulaj duszo. I stąd te pogłoski wśród bliskich, że lepiej mnie ubierać niż żywić. 

Ja teraz dopiero po zakupach spożywczych widzę że jadłam naprawdę dużo teraz żarcia mam na dnie koszyka i przejeść tego nie jestem w stanie

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.