- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 kwietnia 2019, 12:57
Jak to jest z tą miłością?
Ja wyróżniam:
miłość do rodziców, rodzeństwa, dziadków, miłość "więzów krwi"- bywa tu różnie, ale zawsze jest to pewien rodzaj miłości bezwarunkowej, nawet jeśli jest połączony z nienawiścią
miłość macierzyńska- nie doświadczyłam macierzyństwa, więc i tej miłości, ale wydaje mi się, że to kolejny rodzaj miłości, innej niż wszystkie, miłości matki do dziecka
miłość do bliskiej osoby- mówię o przyjaciółce, przyjaciela, którego kocha się jak siostrę czy brata mimo braku pokrewieństwa
miłość do zwierząt - kolejny wymiar miłości
i najgorsze
miłość do partnera- nie doświadczyłam jej nigdy, czy to znaczy, że nie umiem kochać, jeśli doświadczyłam wszystkich miłości wyżej? Czy jest w ogóle coś takiego, jak miłość do męża, czy to jedynie zauroczenie i zafascynowanie połączone z pożądaniem służące jedynie prokreacji, a później przeradzające się jedynie w przywiązanie mylone z miłością?
Edytowany przez 12 kwietnia 2019, 13:03
12 kwietnia 2019, 21:05
ja też zgadzam się z Jurydykcją, trzeba mi było czasu, żeby poczuć miłość do dzieci. Nie wszyscy mają to dane.
Ciekawy temat. Myślę że czasem może mieć też wpływ np. depresja poporodowa czy zwykły baby blues. Moja siostra doświadczyła depresji poporodowej w dość silnej formie i zostało to dość późno wykryte. Miała wrażenie że nie kocha swojego dziecka, nie miała chęci się nim zajmować, choć ja myślę że kochała tylko ta miłość była przykryta depresją, szałem hormonów, zmęczeniem i doświadczeniem trudnego porodu. To oczywiście bardzo ekstremalny przypadek, natomiast zastanawiam się czy zmiany hormonalne, baby blues lub być może lekka depresja poporodowa z której nie zdajemy sobie sprawy a do tego zmęczenie i znużenie wstawaniem po nocach i ciągłą opieką nad dzieckiem może mieć wpływ na to że niektóre kobiety stopniowo uczą się tej miłości? Lub może z czasem, gdy hormony się uspokajają, zaczynają po prostu dostrzegać tą miłość lub po prostu ona się uwypukla, wychodzi na światło dzienne?
12 kwietnia 2019, 21:21
Bo ty jesteś niedojrzala a nie ze nie umiesz kochać. Może nigdy nie doświadczyłas miłości i dlatego taka jesteś. Głód miłości którzy ludzie nazywają desperacja połączony ze strachem przed bliskościa....
12 kwietnia 2019, 22:47
No nie wiem, ja bywam mocno egoistyczna, racjonalizm traktuję jak inni religię, nie jestem wylewną osobą, a motyli w brzuchu doświadczam. Jak przeczytałam wpis Jurysdykcji to mi się zrobiło tak jakoś smutno. W sensie np. nie wyobrażam sobie usłyszeć od mamy, że musiała się nauczyć mnie kochać. Albo od męża, że w sumie uczucie jak wszystkie inne, tylko z innymi nie chodzi do łóżka. Na miejscu autorki wolałabym przyjąć, że może po prostu jeszcze nie spotkała mężczyzny, przy którym mogłaby poczuć te motyle w brzuchu. Po co się dołować i zakładać, że nie dane nam będzie doświadczyć tego co potrafią odczuwać inni? Może to tylko kwestia czasu, wyjścia do ludzi, albo po prostu przejściowego braku szczęścia w miłości.Ciekawe jest to, co piszecie. Jestem chyba podobna do Jurysdykcji. Może po prostu jakieśtam odczuwanie jest psychicznie uwarunkowane? Że niektórym nie jest dane przeżyć takiej miłości z motylami w brzuchu? A może są zbyt dużymi egoistami? A może to pozostałość po dzikości, kiedy w stadzie ktoś musiał być mniej uczuciowy, żeby myśleć bardziej racjonalnie, nie emocjonalnie od innych?
Edytowany przez 12 kwietnia 2019, 22:53
12 kwietnia 2019, 22:48
A moze ma to zwiazek z miloscia rodzicielska, tzn czy rodzice cie w dziecinstwie kochali I siebie nawzajem?Ciekawe jest to, co piszecie. Jestem chyba podobna do Jurysdykcji. Może po prostu jakieśtam odczuwanie jest psychicznie uwarunkowane? Że niektórym nie jest dane przeżyć takiej miłości z motylami w brzuchu? A może są zbyt dużymi egoistami? A może to pozostałość po dzikości, kiedy w stadzie ktoś musiał być mniej uczuciowy, żeby myśleć bardziej racjonalnie, nie emocjonalnie od innych?
12 kwietnia 2019, 22:51
Bo ty jesteś niedojrzala a nie ze nie umiesz kochać. Może nigdy nie doświadczyłas miłości i dlatego taka jesteś. Głód miłości którzy ludzie nazywają desperacja połączony ze strachem przed bliskościa....
Edytowany przez 12 kwietnia 2019, 22:51
13 kwietnia 2019, 04:44
Może nie jestem do tego dojrzała, ale np jestem do tego by zająć się dzieckiem, poradziła bym sobie i umiała bym pokochać dziecko, ale to inna miłość jak do partnera. A wychowałam sie w kochającej rodzinie, niczego mi nie brakowało tylko zawsze byłam outsideremBo ty jesteś niedojrzala a nie ze nie umiesz kochać. Może nigdy nie doświadczyłas miłości i dlatego taka jesteś. Głód miłości którzy ludzie nazywają desperacja połączony ze strachem przed bliskościa....
Z tego co piszesz, radzilabym psychoterapie lub psychologa. Ta twoja rodzina, o ktorej tak ladne mowisz zablokowala ci nazwijmy to potencjal obdarzaniem uczuc. Im bardziej Uwazasz ten model za perfekcyjny, tym trudniej samemu nad tym pracowac.
Milosc , to tylko koncept (mozna o niej powiedziec cokolwiek a potem temu zaprzeczyc) ale juz obdarzanie uczuc i umiejetnosc "odebrania " i selekcja "obiektu"- to kwestia kultury i indywidualnej edukacji. Uczucia nie sa mierzalne , chociaz w przypadku milosci mowimy o i intensywnosci uczuc - od bardzo niskiej po obsesyjna. Wypadkowa tych dwoch aspektow - tzn intensywnosc uczuc plus umiejetnosc czy raczej osobisty wybor ich okazywania jest indywidualne i nieporownywalne.
Umiejetnosc obdarzenia drugiej osoby uczuciem jest zalezne od umiejetnosci przywiazania. Jezeli w rodzine bylas na marginesie- to od tego faktu radzilabym rozpoczac prace z psychologiem czy psychoterapeuta. Lepiej teraz , niz w wieku +50.
13 kwietnia 2019, 07:30
Nie wiem czy trzeba dzielic milosc na kategorie, w zaleznosci od obiektu uczuc. Mysle, ze podstawy sa dosyc podobne w kazdej kategorii.
Pozwol sobie czuc to co czujesz i nie zakladaj, ze nie czujesz wystarczajaco, bo ktos tam inny czuje inaczej. To cecha induwidualna. Natezenie uczuc i to jak sie je odczuwa jest moim zdaniem indywidualne i nie ma gorszej czy lepszej milosci.
Mnie tez nie zalewa i nagle nie poraza uczucie. Czy to zle? Nie ! Tak po prostu mam. Jasne, ze np w stosunku do partnera jest zauroczenie, pozadanie , ktore z czasem ewoluuje w inne odczucia i nabiera innych odcieni, ale wcale nie trzeba przezywac skrajnych emocji, by wiedziec ze to wlasnie to.
To samo z miloscia do dzieci. Jednych zalewa fala uczucia innych nie i nie dajmy sobie wmowic, ze jak nie splynela na nas fala wszechorganiajacego uczucia to cos z nami nie tak. To jest bardzo indywidualne.
Kolejna rzecz to dojrzalosc emocjonalna i indywidulane potrzeby. Jedni potrzebuja wiecej bodzcow inni mniej. I to tez jest w porzadku, jesli nie mowimy o jakis skrajnosciach i patologiach.
13 kwietnia 2019, 08:13
Z tego co piszesz, radzilabym psychoterapie lub psychologa. Ta twoja rodzina, o ktorej tak ladne mowisz zablokowala ci nazwijmy to potencjal obdarzaniem uczuc. Im bardziej Uwazasz ten model za perfekcyjny, tym trudniej samemu nad tym pracowac. Milosc , to tylko koncept (mozna o niej powiedziec cokolwiek a potem temu zaprzeczyc) ale juz obdarzanie uczuc i umiejetnosc "odebrania " i selekcja "obiektu"- to kwestia kultury i indywidualnej edukacji. Uczucia nie sa mierzalne , chociaz w przypadku milosci mowimy o i intensywnosci uczuc - od bardzo niskiej po obsesyjna. Wypadkowa tych dwoch aspektow - tzn intensywnosc uczuc plus umiejetnosc czy raczej osobisty wybor ich okazywania jest indywidualne i nieporownywalne.Umiejetnosc obdarzenia drugiej osoby uczuciem jest zalezne od umiejetnosci przywiazania. Jezeli w rodzine bylas na marginesie- to od tego faktu radzilabym rozpoczac prace z psychologiem czy psychoterapeuta. Lepiej teraz , niz w wieku +50.Może nie jestem do tego dojrzała, ale np jestem do tego by zająć się dzieckiem, poradziła bym sobie i umiała bym pokochać dziecko, ale to inna miłość jak do partnera. A wychowałam sie w kochającej rodzinie, niczego mi nie brakowało tylko zawsze byłam outsideremBo ty jesteś niedojrzala a nie ze nie umiesz kochać. Może nigdy nie doświadczyłas miłości i dlatego taka jesteś. Głód miłości którzy ludzie nazywają desperacja połączony ze strachem przed bliskościa....
Edytowany przez 13 kwietnia 2019, 08:13
13 kwietnia 2019, 09:20
Z tego co piszesz, radzilabym psychoterapie lub psychologa. Ta twoja rodzina, o ktorej tak ladne mowisz zablokowala ci nazwijmy to potencjal obdarzaniem uczuc. Im bardziej Uwazasz ten model za perfekcyjny, tym trudniej samemu nad tym pracowac. Milosc , to tylko koncept (mozna o niej powiedziec cokolwiek a potem temu zaprzeczyc) ale juz obdarzanie uczuc i umiejetnosc "odebrania " i selekcja "obiektu"- to kwestia kultury i indywidualnej edukacji. Uczucia nie sa mierzalne , chociaz w przypadku milosci mowimy o i intensywnosci uczuc - od bardzo niskiej po obsesyjna. Wypadkowa tych dwoch aspektow - tzn intensywnosc uczuc plus umiejetnosc czy raczej osobisty wybor ich okazywania jest indywidualne i nieporownywalne.Umiejetnosc obdarzenia drugiej osoby uczuciem jest zalezne od umiejetnosci przywiazania. Jezeli w rodzine bylas na marginesie- to od tego faktu radzilabym rozpoczac prace z psychologiem czy psychoterapeuta. Lepiej teraz , niz w wieku +50.Może nie jestem do tego dojrzała, ale np jestem do tego by zająć się dzieckiem, poradziła bym sobie i umiała bym pokochać dziecko, ale to inna miłość jak do partnera. A wychowałam sie w kochającej rodzinie, niczego mi nie brakowało tylko zawsze byłam outsideremBo ty jesteś niedojrzala a nie ze nie umiesz kochać. Może nigdy nie doświadczyłas miłości i dlatego taka jesteś. Głód miłości którzy ludzie nazywają desperacja połączony ze strachem przed bliskościa....
To mega ciekawe Nobliwa. Zastanawiam się, jakie zachowania w rodzinie czy sposób wychowywania mogłoby mieć wpływ na taką blokadę rozwinięcia umiejętności okazywania uczuć. Nadopiekuńczość, rygor i musztra, faworyzowanie jednego z dzieci, autokratyczny lub liberalny styl wychowania?
13 kwietnia 2019, 10:44
To mega ciekawe Nobliwa. Zastanawiam się, jakie zachowania w rodzinie czy sposób wychowywania mogłoby mieć wpływ na taką blokadę rozwinięcia umiejętności okazywania uczuć. Nadopiekuńczość, rygor i musztra, faworyzowanie jednego z dzieci, autokratyczny lub liberalny styl wychowania?Z tego co piszesz, radzilabym psychoterapie lub psychologa. Ta twoja rodzina, o ktorej tak ladne mowisz zablokowala ci nazwijmy to potencjal obdarzaniem uczuc. Im bardziej Uwazasz ten model za perfekcyjny, tym trudniej samemu nad tym pracowac. Milosc , to tylko koncept (mozna o niej powiedziec cokolwiek a potem temu zaprzeczyc) ale juz obdarzanie uczuc i umiejetnosc "odebrania " i selekcja "obiektu"- to kwestia kultury i indywidualnej edukacji. Uczucia nie sa mierzalne , chociaz w przypadku milosci mowimy o i intensywnosci uczuc - od bardzo niskiej po obsesyjna. Wypadkowa tych dwoch aspektow - tzn intensywnosc uczuc plus umiejetnosc czy raczej osobisty wybor ich okazywania jest indywidualne i nieporownywalne.Umiejetnosc obdarzenia drugiej osoby uczuciem jest zalezne od umiejetnosci przywiazania. Jezeli w rodzine bylas na marginesie- to od tego faktu radzilabym rozpoczac prace z psychologiem czy psychoterapeuta. Lepiej teraz , niz w wieku +50.Może nie jestem do tego dojrzała, ale np jestem do tego by zająć się dzieckiem, poradziła bym sobie i umiała bym pokochać dziecko, ale to inna miłość jak do partnera. A wychowałam sie w kochającej rodzinie, niczego mi nie brakowało tylko zawsze byłam outsideremBo ty jesteś niedojrzala a nie ze nie umiesz kochać. Może nigdy nie doświadczyłas miłości i dlatego taka jesteś. Głód miłości którzy ludzie nazywają desperacja połączony ze strachem przed bliskościa....
Mi sie zdaje, ze nie okazywanie uczuc przede wszystkim, taki czlowiek potem sam nie umie ich okazac + nie ma w domu wzorca kochajacej rodziny I sam nie umie stworzyc chocby chcial