- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 kwietnia 2019, 12:57
Jak to jest z tą miłością?
Ja wyróżniam:
miłość do rodziców, rodzeństwa, dziadków, miłość "więzów krwi"- bywa tu różnie, ale zawsze jest to pewien rodzaj miłości bezwarunkowej, nawet jeśli jest połączony z nienawiścią
miłość macierzyńska- nie doświadczyłam macierzyństwa, więc i tej miłości, ale wydaje mi się, że to kolejny rodzaj miłości, innej niż wszystkie, miłości matki do dziecka
miłość do bliskiej osoby- mówię o przyjaciółce, przyjaciela, którego kocha się jak siostrę czy brata mimo braku pokrewieństwa
miłość do zwierząt - kolejny wymiar miłości
i najgorsze
miłość do partnera- nie doświadczyłam jej nigdy, czy to znaczy, że nie umiem kochać, jeśli doświadczyłam wszystkich miłości wyżej? Czy jest w ogóle coś takiego, jak miłość do męża, czy to jedynie zauroczenie i zafascynowanie połączone z pożądaniem służące jedynie prokreacji, a później przeradzające się jedynie w przywiązanie mylone z miłością?
Edytowany przez 12 kwietnia 2019, 13:03
12 kwietnia 2019, 17:05
kuhfrcisehrfuu3377876, nie oceniam Twoich uczuć, napisałam tylko, że wg. mnie nie można tego porównywać.A ja myślę, że nie Tobie oceniać cudze uczucia. ;) Bardzo kocham swoje koty, nie analizuję i nie porównuję tego uczucia do innych rodzajów miłości, bo niby po co? Tym bardziej nie powinny mojej miłości oceniać obce osoby.
To była moja wypowiedź. ;) Twoim zdaniem nie można, moim zdaniem można. Trochę bez sensu są takie oceny.
Edytowany przez EgyptianCat 12 kwietnia 2019, 17:08
12 kwietnia 2019, 17:25
To była moja wypowiedź. ;) Twoim zdaniem nie można, moim zdaniem można. Trochę bez sensu są takie oceny.kuhfrcisehrfuu3377876, nie oceniam Twoich uczuć, napisałam tylko, że wg. mnie nie można tego porównywać.A ja myślę, że nie Tobie oceniać cudze uczucia. ;) Bardzo kocham swoje koty, nie analizuję i nie porównuję tego uczucia do innych rodzajów miłości, bo niby po co? Tym bardziej nie powinny mojej miłości oceniać obce osoby.
A masz dzieci by móc to porównać?
Poza tym, sama napisałaś że "nie porównujesz tego uczucia do innych rodzajów miłości, bo niby po co?", więc trochę przeczysz sama sobie. Ale spoko, nie wnikam już.
12 kwietnia 2019, 17:35
A masz dzieci by móc to porównać?Poza tym, sama napisałaś że "nie porównujesz tego uczucia do innych rodzajów miłości, bo niby po co?", więc trochę przeczysz sama sobie. Ale spoko, nie wnikam już.To była moja wypowiedź. ;) Twoim zdaniem nie można, moim zdaniem można. Trochę bez sensu są takie oceny.kuhfrcisehrfuu3377876, nie oceniam Twoich uczuć, napisałam tylko, że wg. mnie nie można tego porównywać.A ja myślę, że nie Tobie oceniać cudze uczucia. ;) Bardzo kocham swoje koty, nie analizuję i nie porównuję tego uczucia do innych rodzajów miłości, bo niby po co? Tym bardziej nie powinny mojej miłości oceniać obce osoby.
Nie mam dzieci, bo wiem, że nie potrafiłabym ich kochać, tak jak Ty kochasz swoje. Ale nie twierdzę, że generalnie dzieci kochać się nie da. ;) Gdybyś napisała, że Ty nie potrafisz kochać kotów, tak jak kochasz dzieci, to nie byłoby tej rozmowy. Jeśli jednak posuwasz się do oceniania stopnia cudzych uczuć, jest ciut gorzej. O kotach tak naprawdę piszę w ramach przykładu. Dokładnie w tym samym tonie możemy pisać o miłości do mężów. Nie ma jednej, jedynej, prawdziwej i najwłaściwszej miłości.
12 kwietnia 2019, 17:48
Czy jest w ogóle coś takiego, jak miłość do męża, czy to jedynie zauroczenie i zafascynowanie połączone z pożądaniem służące jedynie prokreacji, a później przeradzające się jedynie w przywiązanie mylone z miłością?
Ja tam jakoś zauroczona i zafascynowana nie jestem, a kocham mojego chłopaka i czasami mam ochotę powiedzieć to całemu światu ;)
Motyli w brzuchu nie czuję, dzikiego pożądania także nie. Ale czuję przy nim duchowy spokój, uwielbiam zasypiać i budzić się przy nim, przytulać, przeczesać dłonią jego włosy. Widzę wszystkie jego wady i je akceptuję, nie potrzebuję aby się zmieniał. Odczuwam potrzebę dbania o niego. Nie potrzebuję go 24h na dobę, nie chcę byśmy byli jednością, cenię sobie chwile samotności. To taka nudna, spokojna miłość :) Ale jak nigdy czuję, że jest prawdziwa.
Inna osoba może mieć inne potrzeby, może kochać inaczej. Chyba nie powinnaś szukać jakiejś konkretnej definicji i nieuchwytnego dla Ciebie ideału uczucia.
12 kwietnia 2019, 19:00
Nie mam dzieci, bo wiem, że nie potrafiłabym ich kochać, tak jak Ty kochasz swoje. Ale nie twierdzę, że generalnie dzieci kochać się nie da. ;) Gdybyś napisała, że Ty nie potrafisz kochać kotów, tak jak kochasz dzieci, to nie byłoby tej rozmowy. Jeśli jednak posuwasz się do oceniania stopnia cudzych uczuć, jest ciut gorzej. O kotach tak naprawdę piszę w ramach przykładu. Dokładnie w tym samym tonie możemy pisać o miłości do mężów. Nie ma jednej, jedynej, prawdziwej i najwłaściwszej miłości.
Ok, niech bedzie i tak. Mogę śmiało powiedzieć tak jak zasugerowałaś, że nie potrafiłabym kochać kotów bardziej, lub chociażby tak samo mocno jak swoje dziecko. Z tym się zgadzam. I dla jasności, na prawdę nie oceniam ani Twoich uczuć, ani Ciebie. Stwierdziłam swoją opinię mówiąc 'myślę że nie można porównywać miłości do kotów z miłością do dziecka". Jeśli to jest wg Ciebie ocenianie czyichś uczuć to spoko i przepraszam. To że moja opinia jest inna od Twojej, nie oznacza że oceniam Twoje uczucia. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo miłości. Wszelkieo rodzaju :)
Edytowany przez Have_fun 12 kwietnia 2019, 19:01
12 kwietnia 2019, 19:35
Ciekawe jest to, co piszecie. Jestem chyba podobna do Jurysdykcji.
Może po prostu jakieśtam odczuwanie jest psychicznie uwarunkowane? Że niektórym nie jest dane przeżyć takiej miłości z motylami w brzuchu? A może są zbyt dużymi egoistami? A może to pozostałość po dzikości, kiedy w stadzie ktoś musiał być mniej uczuciowy, żeby myśleć bardziej racjonalnie, nie emocjonalnie od innych?
12 kwietnia 2019, 19:43
ja też zgadzam się z Jurydykcją, trzeba mi było czasu, żeby poczuć miłość do dzieci. Nie wszyscy mają to dane.
12 kwietnia 2019, 20:32
Ciekawe jest to, co piszecie. Jestem chyba podobna do Jurysdykcji. Może po prostu jakieśtam odczuwanie jest psychicznie uwarunkowane? Że niektórym nie jest dane przeżyć takiej miłości z motylami w brzuchu? A może są zbyt dużymi egoistami? A może to pozostałość po dzikości, kiedy w stadzie ktoś musiał być mniej uczuciowy, żeby myśleć bardziej racjonalnie, nie emocjonalnie od innych?
A moze ma to zwiazek z miloscia rodzicielska, tzn czy rodzice cie w dziecinstwie kochali I siebie nawzajem?
12 kwietnia 2019, 20:53
Ciekawe jest to, co piszecie. Jestem chyba podobna do Jurysdykcji. Może po prostu jakieśtam odczuwanie jest psychicznie uwarunkowane? Że niektórym nie jest dane przeżyć takiej miłości z motylami w brzuchu? A może są zbyt dużymi egoistami? A może to pozostałość po dzikości, kiedy w stadzie ktoś musiał być mniej uczuciowy, żeby myśleć bardziej racjonalnie, nie emocjonalnie od innych?
No nie wiem, ja bywam mocno egoistyczna, racjonalizm traktuję jak inni religię, nie jestem wylewną osobą, a motyli w brzuchu doświadczam. Jak przeczytałam wpis Jurysdykcji to mi się zrobiło tak jakoś smutno. W sensie np. nie wyobrażam sobie usłyszeć od mamy, że musiała się nauczyć mnie kochać. Albo od męża, że w sumie uczucie jak wszystkie inne, tylko z innymi nie chodzi do łóżka. Na miejscu autorki wolałabym przyjąć, że może po prostu jeszcze nie spotkała mężczyzny, przy którym mogłaby poczuć te motyle w brzuchu. Po co się dołować i zakładać, że nie dane nam będzie doświadczyć tego co potrafią odczuwać inni? Może to tylko kwestia czasu, wyjścia do ludzi, albo po prostu przejściowego braku szczęścia w miłości.