- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 kwietnia 2019, 19:30
Osobiście znam takich nauczycieli, co ze wszystkimi dodatkami, nagrodami w przeliczeniu na miesiąc mają średnio ok. 7 brutto.
Edytowany przez pooziomkaaa 4 sierpnia 2019, 17:33
12 kwietnia 2019, 22:06
Hahahahahaha własny gabinet hahaha.
Przez 8h dzień w dzień pracowałam w jednym pokoju z 7-8 osobami. Przy jednym długim biurku siedziały 3-4 osoby, więc na wyciągnięcie ręki miałam 2-3 koleżanki, którym patrzyłam w twarz.
W pokoju szum kilku wielkich drukarek , które szły non stop. Włączone radio, koleżanka, która rozpakowywała pocztę cały czas darła jakieś koperty. Pomoce biurowe normalnie rozmawiały . Praca była taka, że trzeba było wykonywać w tym hałasie jeszcze kilka rzeczy na raz. W jednej ręce trzymałam telefon i załatwiałam jakąś sprawę , a drugą ręką pisałam postanowienie, do tego w tym samym czasie nad głową stała sekretarka i informowała mnie, że ktoś już na mnie czeka, bo chce porozmawiać. W tym wszystkim posłaniec jeszcze informował, że wybiera się do sądu, więc jak ktoś ma terminową sprawę na dziś to trzeba szybko kończyć , bo już nikt popołudniu 2 raz do sądu nie pojedzie. Człowiek już nie wiedział, czy olać rozmowę przez telefon, czy sekretarkę, czy kończyć pismo do sądu. Kakofonia dźwięków, robienie 10 rzeczy na raz . Marzenie żeby móc w danej chwili skupić się tylko na 1 czynności, a własny gabinet to już w ogóle śmiech.
Nikt nie narzekał każdy pracował 8 h, nikt nie brał roboty do domu , bo w pracy nie może się skupić. Każdy zap..... aż wióry leciały. Ludzie na jakim świecie żyjecie. Tak wygląda normalna praca , ale właśnie nauczyciele nie rozumieją co to normalna praca, gdzie nikt się z nikim nie patyczkuje, a pracownik to maszyna i jak się nie podoba to tam są drzwi, a nie strajki. To jest powód dla którego ludzie ich nie popierają. Nauczyciele wiecznie narzekają na coś co w innych zawodach jest normą i nikomu nawet nie przyjdzie do głowy wiecznie marudzić i robić z siebie pokrzywdzonych.
Edytowany przez Marisca 12 kwietnia 2019, 22:08
12 kwietnia 2019, 22:17
Hahahahahaha własny gabinet hahaha. Przez 8h dzień w dzień pracowałam w jednym pokoju z 7-8 osobami. Przy jednym długim biurku siedziały 3-4 osoby, więc na wyciągnięcie ręki miałam 2-3 koleżanki, którym patrzyłam w twarz.W pokoju szum kilku wielkich drukarek , które szły non stop. Włączone radio, koleżanka, która rozpakowywała pocztę cały czas darła jakieś koperty. Pomoce biurowe normalnie rozmawiały . Praca była taka, że trzeba było wykonywać w tym hałasie jeszcze kilka rzeczy na raz. W jednej ręce trzymałam telefon i załatwiałam jakąś sprawę , a drugą ręką pisałam postanowienie, do tego w tym samym czasie nad głową stała sekretarka i informowała mnie, że ktoś już na mnie czeka, bo chce porozmawiać. W tym wszystkim posłaniec jeszcze informował, że wybiera się do sądu, więc jak ktoś ma terminową sprawę na dziś to trzeba szybko kończyć , bo już nikt popołudniu 2 raz do sądu nie pojedzie. Człowiek już nie wiedział, czy olać rozmowę przez telefon, czy sekretarkę, czy kończyć pismo do sądu. Kakofonia dźwięków, robienie 10 rzeczy na raz . Marzenie żeby móc w danej chwili skupić się tylko na 1 czynności, a własny gabinet to już w ogóle śmiech. Nikt nie narzekał każdy pracował 8 h, nikt nie brał roboty do domu , bo w pracy nie może się skupić. Każdy zap..... aż wióry leciały. Ludzie na jakim świecie żyjecie. Tak wygląda normalna praca , ale właśnie nauczyciele nie rozumieją co to normalna praca, gdzie nikt się z nikim nie patyczkuje, a pracownik to maszyna i jak się nie podoba to tam są drzwi, a nie strajki. To jest powód dla którego ludzie ich nie popierają. Nauczyciele wiecznie narzekają na coś co w innych zawodach jest normą i nikomu nawet nie przyjdzie do głowy wiecznie marudzić i robić z siebie pokrzywdzonych.
Ty marisca widziałaś kiedyś pokój nauczycielski?
Hahahaha, coraz zabawnie tu jest hahahaha
Albo lepiej wiedza od samych nauczycieli jak jest albo rzna głupa, ze w ogóle nie wiedzą o co chodzi. Jak wiatr zawieje...., jaki argument potrzebny. Dobre, dobre. Hahahaha
12 kwietnia 2019, 22:53
i rozumiem, że w takim miejscu chciałabyś pracować do końca życia bez możliwości awansu? spokoHahahahahaha własny gabinet hahaha. Przez 8h dzień w dzień pracowałam w jednym pokoju z 7-8 osobami. Przy jednym długim biurku siedziały 3-4 osoby, więc na wyciągnięcie ręki miałam 2-3 koleżanki, którym patrzyłam w twarz.W pokoju szum kilku wielkich drukarek , które szły non stop. Włączone radio, koleżanka, która rozpakowywała pocztę cały czas darła jakieś koperty. Pomoce biurowe normalnie rozmawiały . Praca była taka, że trzeba było wykonywać w tym hałasie jeszcze kilka rzeczy na raz. W jednej ręce trzymałam telefon i załatwiałam jakąś sprawę , a drugą ręką pisałam postanowienie, do tego w tym samym czasie nad głową stała sekretarka i informowała mnie, że ktoś już na mnie czeka, bo chce porozmawiać. W tym wszystkim posłaniec jeszcze informował, że wybiera się do sądu, więc jak ktoś ma terminową sprawę na dziś to trzeba szybko kończyć , bo już nikt popołudniu 2 raz do sądu nie pojedzie. Człowiek już nie wiedział, czy olać rozmowę przez telefon, czy sekretarkę, czy kończyć pismo do sądu. Kakofonia dźwięków, robienie 10 rzeczy na raz . Marzenie żeby móc w danej chwili skupić się tylko na 1 czynności, a własny gabinet to już w ogóle śmiech. Nikt nie narzekał każdy pracował 8 h, nikt nie brał roboty do domu , bo w pracy nie może się skupić. Każdy zap..... aż wióry leciały. Ludzie na jakim świecie żyjecie. Tak wygląda normalna praca , ale właśnie nauczyciele nie rozumieją co to normalna praca, gdzie nikt się z nikim nie patyczkuje, a pracownik to maszyna i jak się nie podoba to tam są drzwi, a nie strajki. To jest powód dla którego ludzie ich nie popierają. Nauczyciele wiecznie narzekają na coś co w innych zawodach jest normą i nikomu nawet nie przyjdzie do głowy wiecznie marudzić i robić z siebie pokrzywdzonych.
Ja nie wiem co ludzie mają z tymi awansami i karierą .... Na tym życie polega ? Na awansach ? Dla mnie nie.
Ja tę pracę lubiłam. Lubiłam to co robię, codziennie spotykałam się też z nowymi problemami i mogłam ciągle się rozwijać. Większość pracowników również lubiła tę pracę i wymienialiśmy się miedzy sobą wiedzą, doświadczeniami. Omawialiśmy wspólnie sprawy. Szef zawsze był chętny do dyskusji. Dla mnie jedynym minusem była minimalna pensja. Nie uważam, że brak własnego gabinetu i szybkie tempo pracy to jakaś tragedia. Może niektórzy po prostu za bardzo się ze sobą cackają w pracy, albo nie są przystosowani do pracy.
Potem w innej prestiżowej pracy robiłam zupełnie coś innego chociaż z wykorzystaniem wiedzy z poprzedniej pracy. Miałam czas na internet, wyższa pensję, ale nie byłam szczęśliwa. Życie to sztuka wyboru.
Normalni ludzie nie jojczą, jak im się praca nie podoba (wynagrodzenie, szef, tempo pracy itp. ) to zmieniają pracę. Naprawdę jak nauczycielom nie pasuje to mogą iśc do fabryki na 3 zmiany przez 6-7 dni w tygodniu przymuszani do nadgodzin przez kierownictwo, z 26 dniami urlopu, i wakacjami w listopadzie jak już będzie mniej zleceń. Niech poczują jak to jest zp... tak , że na nogach nie da się ustać, a pot z d... kapie. Owszem zarobią dużo więcej niż w szkole, ale ciekawe czy tak będą zadowoleni i czy nie będą marzyć o powrocie do szkoły. Każdy zawód ma swoje plusy i minusy. Zaraz dojdzie do tego, że lekarze , pielęgniarki, czy strażacy będą strajkować, że musza pracować z niedziele i święta. Wykonywanie pewnego zawodu łączy się z określonymi konsekwencjami, a jojczenie potem na te konsekwencje jest śmieszne. Każdy sam wybrał taki, a nie inny zawód. Wiadomo budżetówka to od lat nie za wysokie pensje, ale raczej stabilne zatrudnienie i określone przywileje w zależności do zawodu.
Edytowany przez Marisca 12 kwietnia 2019, 23:15
12 kwietnia 2019, 22:58
Ty marisca widziałaś kiedyś pokój nauczycielski? Hahahaha, coraz zabawnie tu jest hahahahaAlbo lepiej wiedza od samych nauczycieli jak jest albo rzna głupa, ze w ogóle nie wiedzą o co chodzi. Jak wiatr zawieje...., jaki argument potrzebny. Dobre, dobre. HahahahaHahahahahaha własny gabinet hahaha. Przez 8h dzień w dzień pracowałam w jednym pokoju z 7-8 osobami. Przy jednym długim biurku siedziały 3-4 osoby, więc na wyciągnięcie ręki miałam 2-3 koleżanki, którym patrzyłam w twarz.W pokoju szum kilku wielkich drukarek , które szły non stop. Włączone radio, koleżanka, która rozpakowywała pocztę cały czas darła jakieś koperty. Pomoce biurowe normalnie rozmawiały . Praca była taka, że trzeba było wykonywać w tym hałasie jeszcze kilka rzeczy na raz. W jednej ręce trzymałam telefon i załatwiałam jakąś sprawę , a drugą ręką pisałam postanowienie, do tego w tym samym czasie nad głową stała sekretarka i informowała mnie, że ktoś już na mnie czeka, bo chce porozmawiać. W tym wszystkim posłaniec jeszcze informował, że wybiera się do sądu, więc jak ktoś ma terminową sprawę na dziś to trzeba szybko kończyć , bo już nikt popołudniu 2 raz do sądu nie pojedzie. Człowiek już nie wiedział, czy olać rozmowę przez telefon, czy sekretarkę, czy kończyć pismo do sądu. Kakofonia dźwięków, robienie 10 rzeczy na raz . Marzenie żeby móc w danej chwili skupić się tylko na 1 czynności, a własny gabinet to już w ogóle śmiech. Nikt nie narzekał każdy pracował 8 h, nikt nie brał roboty do domu , bo w pracy nie może się skupić. Każdy zap..... aż wióry leciały. Ludzie na jakim świecie żyjecie. Tak wygląda normalna praca , ale właśnie nauczyciele nie rozumieją co to normalna praca, gdzie nikt się z nikim nie patyczkuje, a pracownik to maszyna i jak się nie podoba to tam są drzwi, a nie strajki. To jest powód dla którego ludzie ich nie popierają. Nauczyciele wiecznie narzekają na coś co w innych zawodach jest normą i nikomu nawet nie przyjdzie do głowy wiecznie marudzić i robić z siebie pokrzywdzonych.
Tak widziałam pokój nauczycielski, bo uczniom w mojej szkole można było zapukać i wejść kilka kroków, żeby poprosić nauczyciela. W mojej szkole nauczyciele na okienkach sprawdzali klasówki. W pokoju siedziało razem raptem 3-4 nauczycieli , bo inni mieli w tym czasie lekcje. Każdy miał swoją szafkę na swoje szpargały. Raz nawet dostałam klucz do szafki , bo nauczycielka zapomniała zabrać ze sobą książkę na lekcje i prosiła, abym przyniosła jej z pokoju nauczycielskiego.
12 kwietnia 2019, 23:44
Ja nie wiem co ludzie mają z tymi awansami i karierą .... Na tym życie polega ? Na awansach ? Dla mnie nie.Ja tę pracę lubiłam. Lubiłam to co robię, codziennie spotykałam się też z nowymi problemami i mogłam ciągle się rozwijać. Większość pracowników również lubiła tę pracę i wymienialiśmy się miedzy sobą wiedzą, doświadczeniami. Omawialiśmy wspólnie sprawy. Szef zawsze był chętny do dyskusji. Dla mnie jedynym minusem była minimalna pensja. Nie uważam, że brak własnego gabinetu i szybkie tempo pracy to jakaś tragedia. Może niektórzy po prostu za bardzo się ze sobą cackają w pracy, albo nie są przystosowani do pracy. Potem w innej prestiżowej pracy robiłam zupełnie coś innego chociaż z wykorzystaniem wiedzy z poprzedniej pracy. Miałam czas na internet, wyższa pensję, ale nie byłam szczęśliwa. Życie to sztuka wyboru. Normalni ludzie nie jojczą, jak im się praca nie podoba (wynagrodzenie, szef, tempo pracy itp. ) to zmieniają pracę. Naprawdę jak nauczycielom nie pasuje to mogą iśc do fabryki na 3 zmiany przez 6-7 dni w tygodniu przymuszani do nadgodzin przez kierownictwo, z 26 dniami urlopu, i wakacjami w listopadzie jak już będzie mniej zleceń. Niech poczują jak to jest zp... tak , że na nogach nie da się ustać, a pot z d... kapie. Owszem zarobią dużo więcej niż w szkole, ale ciekawe czy tak będą zadowoleni i czy nie będą marzyć o powrocie do szkoły. Każdy zawód ma swoje plusy i minusy. Zaraz dojdzie do tego, że lekarze , pielęgniarki, czy strażacy będą strajkować, że musza pracować z niedziele i święta. Wykonywanie pewnego zawodu łączy się z określonymi konsekwencjami, a jojczenie potem na te konsekwencje jest śmieszne. Każdy sam wybrał taki, a nie inny zawód. Wiadomo budżetówka to od lat nie za wysokie pensje, ale raczej stabilne zatrudnienie i określone przywileje w zależności do zawodu.i rozumiem, że w takim miejscu chciałabyś pracować do końca życia bez możliwości awansu? spokoHahahahahaha własny gabinet hahaha. Przez 8h dzień w dzień pracowałam w jednym pokoju z 7-8 osobami. Przy jednym długim biurku siedziały 3-4 osoby, więc na wyciągnięcie ręki miałam 2-3 koleżanki, którym patrzyłam w twarz.W pokoju szum kilku wielkich drukarek , które szły non stop. Włączone radio, koleżanka, która rozpakowywała pocztę cały czas darła jakieś koperty. Pomoce biurowe normalnie rozmawiały . Praca była taka, że trzeba było wykonywać w tym hałasie jeszcze kilka rzeczy na raz. W jednej ręce trzymałam telefon i załatwiałam jakąś sprawę , a drugą ręką pisałam postanowienie, do tego w tym samym czasie nad głową stała sekretarka i informowała mnie, że ktoś już na mnie czeka, bo chce porozmawiać. W tym wszystkim posłaniec jeszcze informował, że wybiera się do sądu, więc jak ktoś ma terminową sprawę na dziś to trzeba szybko kończyć , bo już nikt popołudniu 2 raz do sądu nie pojedzie. Człowiek już nie wiedział, czy olać rozmowę przez telefon, czy sekretarkę, czy kończyć pismo do sądu. Kakofonia dźwięków, robienie 10 rzeczy na raz . Marzenie żeby móc w danej chwili skupić się tylko na 1 czynności, a własny gabinet to już w ogóle śmiech. Nikt nie narzekał każdy pracował 8 h, nikt nie brał roboty do domu , bo w pracy nie może się skupić. Każdy zap..... aż wióry leciały. Ludzie na jakim świecie żyjecie. Tak wygląda normalna praca , ale właśnie nauczyciele nie rozumieją co to normalna praca, gdzie nikt się z nikim nie patyczkuje, a pracownik to maszyna i jak się nie podoba to tam są drzwi, a nie strajki. To jest powód dla którego ludzie ich nie popierają. Nauczyciele wiecznie narzekają na coś co w innych zawodach jest normą i nikomu nawet nie przyjdzie do głowy wiecznie marudzić i robić z siebie pokrzywdzonych.
Pracowałam na produkcji tuż po maturze i to co piszesz to śmiech na sali. Nadgodziny nie były obowiązkowe, tylko dla chętnych, którzy chcieli sobie dorobić. W ciągu 8h pracy miałam 3 przerwy po 20 minut i jedną na 10. Praca była nużąca, ale niezbyt męcząca, pot z du.. mi nie kapał. Podstawy miałam 2 tys na rękę, a z nadgodzinami i różnymi dodatkami można było wyciągnąć około 3,5 tys. Mało który tyle nauczyciel tyle ma, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę tych z najwyższym stopniem, a ja byłam w stanie tyle zarobić w gowno robocie, do której przyjmowali właściwie każdego.
13 kwietnia 2019, 00:00
Pracowałam na produkcji tuż po maturze i to co piszesz to śmiech na sali. Nadgodziny nie były obowiązkowe, tylko dla chętnych, którzy chcieli sobie dorobić. W ciągu 8h pracy miałam 3 przerwy po 20 minut i jedną na 10. Praca była nużąca, ale niezbyt męcząca, pot z du.. mi nie kapał. Podstawy miałam 2 tys na rękę, a z nadgodzinami i różnymi dodatkami można było wyciągnąć około 3,5 tys. Mało który tyle nauczyciel tyle ma, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę tych z najwyższym stopniem, a ja byłam w stanie tyle zarobić w gowno robocie, do której przyjmowali właściwie każdego.Ja nie wiem co ludzie mają z tymi awansami i karierą .... Na tym życie polega ? Na awansach ? Dla mnie nie.Ja tę pracę lubiłam. Lubiłam to co robię, codziennie spotykałam się też z nowymi problemami i mogłam ciągle się rozwijać. Większość pracowników również lubiła tę pracę i wymienialiśmy się miedzy sobą wiedzą, doświadczeniami. Omawialiśmy wspólnie sprawy. Szef zawsze był chętny do dyskusji. Dla mnie jedynym minusem była minimalna pensja. Nie uważam, że brak własnego gabinetu i szybkie tempo pracy to jakaś tragedia. Może niektórzy po prostu za bardzo się ze sobą cackają w pracy, albo nie są przystosowani do pracy. Potem w innej prestiżowej pracy robiłam zupełnie coś innego chociaż z wykorzystaniem wiedzy z poprzedniej pracy. Miałam czas na internet, wyższa pensję, ale nie byłam szczęśliwa. Życie to sztuka wyboru. Normalni ludzie nie jojczą, jak im się praca nie podoba (wynagrodzenie, szef, tempo pracy itp. ) to zmieniają pracę. Naprawdę jak nauczycielom nie pasuje to mogą iśc do fabryki na 3 zmiany przez 6-7 dni w tygodniu przymuszani do nadgodzin przez kierownictwo, z 26 dniami urlopu, i wakacjami w listopadzie jak już będzie mniej zleceń. Niech poczują jak to jest zp... tak , że na nogach nie da się ustać, a pot z d... kapie. Owszem zarobią dużo więcej niż w szkole, ale ciekawe czy tak będą zadowoleni i czy nie będą marzyć o powrocie do szkoły. Każdy zawód ma swoje plusy i minusy. Zaraz dojdzie do tego, że lekarze , pielęgniarki, czy strażacy będą strajkować, że musza pracować z niedziele i święta. Wykonywanie pewnego zawodu łączy się z określonymi konsekwencjami, a jojczenie potem na te konsekwencje jest śmieszne. Każdy sam wybrał taki, a nie inny zawód. Wiadomo budżetówka to od lat nie za wysokie pensje, ale raczej stabilne zatrudnienie i określone przywileje w zależności do zawodu.i rozumiem, że w takim miejscu chciałabyś pracować do końca życia bez możliwości awansu? spokoHahahahahaha własny gabinet hahaha. Przez 8h dzień w dzień pracowałam w jednym pokoju z 7-8 osobami. Przy jednym długim biurku siedziały 3-4 osoby, więc na wyciągnięcie ręki miałam 2-3 koleżanki, którym patrzyłam w twarz.W pokoju szum kilku wielkich drukarek , które szły non stop. Włączone radio, koleżanka, która rozpakowywała pocztę cały czas darła jakieś koperty. Pomoce biurowe normalnie rozmawiały . Praca była taka, że trzeba było wykonywać w tym hałasie jeszcze kilka rzeczy na raz. W jednej ręce trzymałam telefon i załatwiałam jakąś sprawę , a drugą ręką pisałam postanowienie, do tego w tym samym czasie nad głową stała sekretarka i informowała mnie, że ktoś już na mnie czeka, bo chce porozmawiać. W tym wszystkim posłaniec jeszcze informował, że wybiera się do sądu, więc jak ktoś ma terminową sprawę na dziś to trzeba szybko kończyć , bo już nikt popołudniu 2 raz do sądu nie pojedzie. Człowiek już nie wiedział, czy olać rozmowę przez telefon, czy sekretarkę, czy kończyć pismo do sądu. Kakofonia dźwięków, robienie 10 rzeczy na raz . Marzenie żeby móc w danej chwili skupić się tylko na 1 czynności, a własny gabinet to już w ogóle śmiech. Nikt nie narzekał każdy pracował 8 h, nikt nie brał roboty do domu , bo w pracy nie może się skupić. Każdy zap..... aż wióry leciały. Ludzie na jakim świecie żyjecie. Tak wygląda normalna praca , ale właśnie nauczyciele nie rozumieją co to normalna praca, gdzie nikt się z nikim nie patyczkuje, a pracownik to maszyna i jak się nie podoba to tam są drzwi, a nie strajki. To jest powód dla którego ludzie ich nie popierają. Nauczyciele wiecznie narzekają na coś co w innych zawodach jest normą i nikomu nawet nie przyjdzie do głowy wiecznie marudzić i robić z siebie pokrzywdzonych.
To nie wiem na jakiej Ty produkcji pracowałaś. Poza tym, tym bardziej skoro naprawdę na produkcji byłoby tak jak piszesz to ludzie nie pchaliby się na studia, ani do różnych prac biurowych za grosze, bo po co jak na produkcji takie pieniądze, a praca nie jest ciężka. Co to za problem iść na 8 h 5 dni w tygodniu, gdzie nie trzeba ani się zmęczyć, ani pracy brać do domu, ani nie ma odpowiedzialności.
Może Twoja firma po prostu nie miała za bardzo roboty. Tam gdzie jest robota nawet przymuszają do pracy w święta, bo na święta i weekendy najbardziej opłaca się brać robotę. Za ekspresową robotę w weekendy i święta płacą firmy zamawiające krocie, bo musza ruszyć z czymś już za 3 dni i nie mogą czekać aż ktoś inny zrobi im to za miesiąc, bo u niego nie pracuje się w święta. Serio widzę, że mało ludzi cokolwiek wie o realiach pracy Kowalskiego. Na wielu firmach praca leci 7 dni w tygodniu na 3 zmiany i musi, ale to musi być zakład w ruchu ciągłym, bo wynika to ze specyfiki branży lub po prostu szef ma taką wizję, że jak zakład stoi w weekend to on traci pieniądze.
Edytowany przez Marisca 13 kwietnia 2019, 00:04
13 kwietnia 2019, 00:14
Marisca, widzę, że nie radzisz sobie z istnieniem kasty nauczycielskiej w Polsce;) Z wrodzonej dobroci serca podsuwam proste rozwiązanie: wchodzisz na stronę najbliższego kuratorium, sprawdzasz oferty pracy, kończysz odpowiednie studia + przygotowanie pedagogiczne (teraz to chyba tylko podyplomówki), idziesz do roboty w szkole i żyjesz sobie jak pączuś w masełku przez najbliższe 30 lat:) Serio, skorzystaj z tej sugestii, stres źle wpływa na delikatnych ludzi. Pozdro
13 kwietnia 2019, 00:56
Marisca, widzę, że nie radzisz sobie z istnieniem kasty nauczycielskiej w Polsce;) Z wrodzonej dobroci serca podsuwam proste rozwiązanie: wchodzisz na stronę najbliższego kuratorium, sprawdzasz oferty pracy, kończysz odpowiednie studia + przygotowanie pedagogiczne (teraz to chyba tylko podyplomówki), idziesz do roboty w szkole i żyjesz sobie jak pączuś w masełku przez najbliższe 30 lat:) Serio, skorzystaj z tej sugestii, stres źle wpływa na delikatnych ludzi. Pozdro
Nie rajcuje mnie ta praca. Ten kto wybrał zawód nauczyciela godził się na pewne rzeczy, przeanalizował, czy chce być nauczycielem z pasji mimo braku kokosów, czy zależy mu na przywilejach . To nie ja jojcze, że mi nie pasuje tylko nauczyciele, więc to może im zaproponuj zmianę pracy. Skoro usilnie trzymają się swoich etatów to widać mają powody.
Ja nie mam nic do przywilejów nauczycielskich. Nie postuluje, aby im cokolwiek odbierać. Niech sobie mają, ale nauczyciele wreszcie muszą zrozumieć, że jest coś za coś i musza też zrozumieć, że jak nie pasuje to droga wolna. To nie jest łatwa praca, ale kiedy wybierali zawód to wiedzieli, że łączy się on z odpowiedzialnością na wycieczkach za obce dzieci, sprawdzaniem klasówek, wysłuchiwaniem pretensji rodziców, użeraniem się z nieznośnymi dzieciakami itd. ale i z wolnymi wakacjami, dniami przedświątecznymi, prawem wywierania presji na rząd itd. Tak samo jak ekspedientka wiedziała, że nie będzie pracować od 7 do 15, albo, że będzie musiała dźwigać ciężkie towary, a prokurator, że będzie oglądał flaki. Wyskakiwanie w takiej sytuacji z roszczeniami, bo im się należy, bo mają tak ciężko, bo muszą po 18h tygodniowo pracy w szkole jeszcze w domu sprawdzać klasówki i wychodzi im dużo więcej godzin, bo nie wiadomo co jeszcze jest śmieszne. Jeszcze podpieranie się i granie na emocjach, że martwią się o polską młodzież bla , bla bla, że to robią dla młodych pokoleń.
Pisałam to już tutaj: KAŻDY, ALE TO KAŻDY ZASŁUGUJE na godne wynagrodzenie i nauczyciele w niczym nie są lepsi od ekspedientki, pielęgniarki, budowlańca itd. Każdy zasługuje na wynagrodzenie adekwatne do cen podstawowych artykułów i kosztów utrzymania. Miałabym zupełnie inne zdanie o tym proteście gdyby nauczyciele wyszli na ulicę i powiedzieli, że pensja X po prostu nie rośnie adekwatnie do wzrostu cen, więc ludzie ubożeją, nie mają na rachunki, na chleb i ten problem dotyczy nie tylko wybranej grupy zawodowej, dlatego trzeba pracować nad jakimiś uregulowaniami systemowymi dla wszystkich i wszyscy mogą się do nich przyłączyć.
P.S.
Nie widzę też w postulatach niczego co miałoby zmienić system szkolnictwa tak, aby ułatwić im pracę. Postulaty to wynagrodzenia i ścieżka awansu. Widać wcale ta praca nie jest taka uciążliwa jak skupiają się tylko na pieniądzach, a nie na poprawie warunków pracy.
Strajk to jest u mnie w mieście, gdzie w największej fabryce, która generuje duże zyski ludzie zarabiają po wielu latach pracy minimalną pensję , a podwyżki poza podniesieniem przez rząd pensji minimalnej nie widzieli od 8 lat i to jest dramat, tym bardziej, że prezes od kilku lat ich olewa i nawet nie chce rozmawiać, a nie biedni nauczyciele, którzy dostają 2,5-3,5 tyś na rękę (w kontekście wieloletnich pracowników fabryki nie mówię tutaj dla porównania o młodych nauczycielach ) i proponuje się im jakieś kompromisowe rozwiązanie, ale oni dalej wybrzydzają.
Edytowany przez Marisca 13 kwietnia 2019, 02:14
13 kwietnia 2019, 07:35
hahahaha, no odpowiedz czemu nie zostaje się po lekcjach stricte zajęciach dydaktycznych w szkole tylko idzie się z majdanem do domu to ci zaraz się rzuca z przeżywaniem w jakich warunkach pracują. Tak tak, sprzątaczka tez ma przekichane, bo ona z tym mopem, a Tu jej mieszkańcy lezą tymi buciorami hahahaha,Mnie dawno przestał denerwować ten wściekły jazgot na nauczycieli. Kto nienawidzi tej grupy społecznej, będzie to robić. Wynika to najczęściej z osobistych pobudek. Trafiło się niefartownie na nauczyciela z półki "ja po Bogu" albo nie dawało sobie rady z pewnym przedmiotem. Jest nauczyciel i nauczyciel. Jest urzędnik i urzędnik. Jest pielęgniarka i pielęgniarka. Co do tych to ci, co spędzili trochę czasu w szpitalach, niekoniecznie jako pacjent zapewne mają niejedno do opowiedzenia.Edit. Nie ma takiej grupy zawodowej, o której się mówi w samych superlatywach, że wszyscy są naj, że wszyscy Perfect.
Po swoich komentarzach same z siebie zrobilyscie szlachcianki oderwane od rzeczywistosci, dziwicie sie, ze ludzie, innych zawodow, patrza na was z politowaniem?
Co jeszcze byscie chcieli?;)
13 kwietnia 2019, 07:42
Ty marisca widziałaś kiedyś pokój nauczycielski? Hahahaha, coraz zabawnie tu jest hahahahaAlbo lepiej wiedza od samych nauczycieli jak jest albo rzna głupa, ze w ogóle nie wiedzą o co chodzi. Jak wiatr zawieje...., jaki argument potrzebny. Dobre, dobre. HahahahaHahahahahaha własny gabinet hahaha. Przez 8h dzień w dzień pracowałam w jednym pokoju z 7-8 osobami. Przy jednym długim biurku siedziały 3-4 osoby, więc na wyciągnięcie ręki miałam 2-3 koleżanki, którym patrzyłam w twarz.W pokoju szum kilku wielkich drukarek , które szły non stop. Włączone radio, koleżanka, która rozpakowywała pocztę cały czas darła jakieś koperty. Pomoce biurowe normalnie rozmawiały . Praca była taka, że trzeba było wykonywać w tym hałasie jeszcze kilka rzeczy na raz. W jednej ręce trzymałam telefon i załatwiałam jakąś sprawę , a drugą ręką pisałam postanowienie, do tego w tym samym czasie nad głową stała sekretarka i informowała mnie, że ktoś już na mnie czeka, bo chce porozmawiać. W tym wszystkim posłaniec jeszcze informował, że wybiera się do sądu, więc jak ktoś ma terminową sprawę na dziś to trzeba szybko kończyć , bo już nikt popołudniu 2 raz do sądu nie pojedzie. Człowiek już nie wiedział, czy olać rozmowę przez telefon, czy sekretarkę, czy kończyć pismo do sądu. Kakofonia dźwięków, robienie 10 rzeczy na raz . Marzenie żeby móc w danej chwili skupić się tylko na 1 czynności, a własny gabinet to już w ogóle śmiech. Nikt nie narzekał każdy pracował 8 h, nikt nie brał roboty do domu , bo w pracy nie może się skupić. Każdy zap..... aż wióry leciały. Ludzie na jakim świecie żyjecie. Tak wygląda normalna praca , ale właśnie nauczyciele nie rozumieją co to normalna praca, gdzie nikt się z nikim nie patyczkuje, a pracownik to maszyna i jak się nie podoba to tam są drzwi, a nie strajki. To jest powód dla którego ludzie ich nie popierają. Nauczyciele wiecznie narzekają na coś co w innych zawodach jest normą i nikomu nawet nie przyjdzie do głowy wiecznie marudzić i robić z siebie pokrzywdzonych.
No jak wyglada, mam w pamieci, siedza przy wspolnym stole, kawka, jedna sprzedaje jakas bizuterie, inne ogladaja, kolejna z katalogiem Avonu, bojki, slychac ich na korytarzu. To porobic tam stanowiska jak w bibliotece. Albo do biblioteki prosze isc I sie przygotowywac, w ramach godzin pracy.
Edit zgadzam sie z Marisca, u mnie podobny sajgon. Mam wrazenie a moze I pewnosc, ze niektorzy sa tak delikatni, ze po dniu by sie zwolnili lub urzadzili by straj ;D
Edytowany przez 13 kwietnia 2019, 07:46