Temat: Jak ja nielubie chodzic z dzieckiem na plac zabaw

Moje mlodsze dziecko jest bardzo zywotne. wszedzie wlazi. Ucieka z placu zabaw nie posiedzi chwili w miejscu i nie pobawi sie. Szkoda ze mnie to nie bawi. Szczerze odliczam godzine lub dwie az bede mogla isc do domu. Nudzi mnie to strasznie. Bujam malucha gdy siedzi na hustawce. I prawie zasypiam. Czy ktoras mama tez nienawidzi placow zabaw tak jak ja? Lubie dlugie spacery z wozkiem jednak gdy mam iść na ten nieszczęsny plac zabaw to aż mnie trzęsie.

nie dziwie sie. nie lubie dzieci, a taki spęd mam i bachorow to musi byc cos strasznego. jeden wielki krzyk, pisk, wrzask, ujadanie i inne tego typu dzwieki, ktorych nie mam zamiaru wysluchiwac. :|ani to smieszne, ani zabawne, ani przyjemne. noo nie dla mnie, ale co kto lubi. nie bywam tam i mam nadzieje, ze nie bede musiala bywac nigdy. 

Ves91 napisał(a):

kadrusia napisał(a):

Ves91-zycie zmienia się po urodzeniu dziecka, czasem marzeniem jest wyspanie się, zjedzenie obiadu, skorzystanie z łazienki bez krzyczącego dziecka. 
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, dlatego też cały czas wierzę, że moja dobra organizacja czasu i umiejętność robienia kilku rzeczy na raz, nie zawiedzie w przyszłości :D Oczywiście to nie jest tak, że nie znam żadnej młodej matki, która pozostała sobą, bo znam - moją przyjaciółkę z czasów gimnazjalnych. Ma dwójkę dzieci i radzi sobie świetnie. Mimo, że są bardzo absorbujące i potrzebują uwagi 24/7, to dziewczyna chodzi do fryzjera, na siłownię, dba o wygląd, czy się języka, nadal dopisuje jej poczucie humoru. Można? Można.

Ja tak sobie myślę, że to okropnie zabawne, że wyznacznikiem dobrej organizacji i ogarnięcia się młodej matki jest regularne odwiedzanie fryzjera.

A placów zabaw też nie lubię, na szczęście córka już z tego wyrasta.

Znam ten ból!! Jeszcze jak dziecko ucieka z tego placu i trzeba je gonić albo nie chce iść do domu... I wzrok innych matek co robisz z dzieckiem Albooo próba zagadania (jestem i introwertykiem). Też tego nie lubię ale teraz chodzę rzadziej na szczęście niż jak to bywało latem... 

PamPaRamPamPam napisał(a):

Ves91 napisał(a):

kadrusia napisał(a):

Ves91-zycie zmienia się po urodzeniu dziecka, czasem marzeniem jest wyspanie się, zjedzenie obiadu, skorzystanie z łazienki bez krzyczącego dziecka. 
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, dlatego też cały czas wierzę, że moja dobra organizacja czasu i umiejętność robienia kilku rzeczy na raz, nie zawiedzie w przyszłości :D Oczywiście to nie jest tak, że nie znam żadnej młodej matki, która pozostała sobą, bo znam - moją przyjaciółkę z czasów gimnazjalnych. Ma dwójkę dzieci i radzi sobie świetnie. Mimo, że są bardzo absorbujące i potrzebują uwagi 24/7, to dziewczyna chodzi do fryzjera, na siłownię, dba o wygląd, czy się języka, nadal dopisuje jej poczucie humoru. Można? Można.
Ja tak sobie myślę, że to okropnie zabawne, że wyznacznikiem dobrej organizacji i ogarnięcia się młodej matki jest regularne odwiedzanie fryzjera.A placów zabaw też nie lubię, na szczęście córka już z tego wyrasta.

Jak zwykle wyciągnęłaś z mojej wypowiedzi to, co chciałaś, choć zapewne doskonale wiesz, co chciałam przekazać... No cóż, nie będę się wykłócać i robić gównoburzy w temacie Kamili, bo jeszcze się obrazi, że kradnę jej show :D

Pasek wagi

Ves91 napisał(a):

PamPaRamPamPam napisał(a):

Ves91 napisał(a):

kadrusia napisał(a):

Ves91-zycie zmienia się po urodzeniu dziecka, czasem marzeniem jest wyspanie się, zjedzenie obiadu, skorzystanie z łazienki bez krzyczącego dziecka. 
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, dlatego też cały czas wierzę, że moja dobra organizacja czasu i umiejętność robienia kilku rzeczy na raz, nie zawiedzie w przyszłości :D Oczywiście to nie jest tak, że nie znam żadnej młodej matki, która pozostała sobą, bo znam - moją przyjaciółkę z czasów gimnazjalnych. Ma dwójkę dzieci i radzi sobie świetnie. Mimo, że są bardzo absorbujące i potrzebują uwagi 24/7, to dziewczyna chodzi do fryzjera, na siłownię, dba o wygląd, czy się języka, nadal dopisuje jej poczucie humoru. Można? Można.
Ja tak sobie myślę, że to okropnie zabawne, że wyznacznikiem dobrej organizacji i ogarnięcia się młodej matki jest regularne odwiedzanie fryzjera.A placów zabaw też nie lubię, na szczęście córka już z tego wyrasta.
Jak zwykle wyciągnęłaś z mojej wypowiedzi to, co chciałaś, choć zapewne doskonale wiesz, co chciałam przekazać... No cóż, nie będę się wykłócać i robić gównoburzy w temacie Kamili, bo jeszcze się obrazi, że kradnę jej show :D

Jak zwykle? Skąd Ci się to wzięło?

A no teraz taka jest moda że matka ma 2 tygodnie po porodzie wyglądać już perfekcyjnie, chodzić na siłownię i rozmawiać o sztuce współczesnej a nie bolączkach swojego dziecka które powinno stać się jednak ważniejsze od fryzjera czy hobby.. Toteż się je upycha a to do żłobków, a to mniej lub bardziej obeznanym z pedagogiką "nianiom"....

Zatłoczony plac zabaw musi być katorgą ze wzgl na hałas i potencjalne konflikty, niemniej w czasie kiedy zajmowałam się dzieciakami-traktowałam plac zabaw jako okazję do pobawienia się z nimi-a nie nudny obowiązek wrzucania ich na huśtawkę i karuzelę, ciągle coś opowiadały, był dialog albo się kłóciły ze sobą ;) za nic nie mogę sobie przypomnieć takiej frustrującej nudy z powodu przebywania z dzieckiem, dwóch godzin nie przesiadywałam, szybciej się czuły wybawione i chciały na spacer do parku....

ja tam "niematek" nie zamęczam rozmowami o moim dziecku (chyba, ze same spytaja), bo wiem, ze wiele dziewczyn nie przepada za "gowniakami"

A co do tematu, to póki co nie mogę sie doczekać, kiedy sam sie bedzie bawil na placu a ja na lawce z ksiazka czy gazetka (pewnie nie wiem i czym mowi e :D). Co do zagadywania przez inne matki/babcie to ok, dopóki sie nie beda wtracac/wypytywac mnie o rzeczy typu jak karmię dziecko czy madrzyc sie, jak sie powinno wychowywac dziecko, to dziękuję, wolę swoje towarzystwo :P 

Ves91 napisał(a):

Camilla. napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Szczerze, też sobie tego nie wyobrażam w przyszłości... Dlatego zamierzam spędzać czas z dzieckiem aktywnie, tj. organizować wycieczki, pikniki, wypady poza miasto, do zoo, kina, itp., itd. Oczywiście piaskownica i plac zabaw ze 2 razy w tygodniu to nic złego - wytrzymam, ale częściej - nie ma mowy. Siedzenie cały dzień pod blokiem z innymi mamuśkami na ławce, to byłaby dla mnie katorga. Serio. Przeraża mnie to, że większość moich koleżanek, które zostały matkami, przestały kompletnie o siebie dbać, jakby zapomniały, że jednoczesnie są też kobietami, żonami. Całkowicie zrezygnowały ze swojego hobby, zainteresowań i zatraciły siebie, nie wspominając już o tym, że kompletnie nie mają nic do powiedzenia poza: "Karolek ostatnio zrobił rzadką kupkę" czy "Matyldzia ząbkuje, głowa mi pęka" TO. JEST. STRASZNE.
ale nie jestes matka?
Pierwsze zdanie w mojej wypowiedzi powinno rozwiać twoje wątpliwości.
To nie wymadrzaj sie jak ich nie masz. Bedac bezdzietna tez sobie duzo rzeczy " nie zamierzalam" i planowam jaka to ja bede super matka ktora bedzie  miala pasje hobby, nie bedzie wlaczala bajek swoim dzieciom tylko wymyslala kreatywne zabawy lub wycieczki a w dodatku bede piekna zadbana i super kochanka dla mojego meza. Niestety macierzynstwo wszystko zweryfikowalo.  Czasem nawet czlowiek nie ma kiedy zjesc a ty pieprzysz jak potluczona. Dobrze ze mam dobre geny i jestem ladna bo pewnie tez podzielilabym los tych niezadbanych matek o ktorych mowisz. Tylko nie zdajesz sobie sprawy ze kiedys jedna z nich mozesz byc ty:)

Camilla. napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Camilla. napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Szczerze, też sobie tego nie wyobrażam w przyszłości... Dlatego zamierzam spędzać czas z dzieckiem aktywnie, tj. organizować wycieczki, pikniki, wypady poza miasto, do zoo, kina, itp., itd. Oczywiście piaskownica i plac zabaw ze 2 razy w tygodniu to nic złego - wytrzymam, ale częściej - nie ma mowy. Siedzenie cały dzień pod blokiem z innymi mamuśkami na ławce, to byłaby dla mnie katorga. Serio. Przeraża mnie to, że większość moich koleżanek, które zostały matkami, przestały kompletnie o siebie dbać, jakby zapomniały, że jednoczesnie są też kobietami, żonami. Całkowicie zrezygnowały ze swojego hobby, zainteresowań i zatraciły siebie, nie wspominając już o tym, że kompletnie nie mają nic do powiedzenia poza: "Karolek ostatnio zrobił rzadką kupkę" czy "Matyldzia ząbkuje, głowa mi pęka" TO. JEST. STRASZNE.
ale nie jestes matka?
Pierwsze zdanie w mojej wypowiedzi powinno rozwiać twoje wątpliwości.
To nie wymadrzaj sie jak ich nie masz. Bedac bezdzietna tez sobie duzo rzeczy " nie zamierzalam" i planowam jaka to ja bede super matka ktora bedzie  miala pasje hobby, nie bedzie wlaczala bajek swoim dzieciom tylko wymyslala kreatywne zabawy lub wycieczki a w dodatku bede piekna zadbana i super kochanka dla mojego meza. Niestety macierzynstwo wszystko zweryfikowalo.  Czasem nawet czlowiek nie ma kiedy zjesc a ty pieprzysz jak potluczona. Dobrze ze mam dobre geny i jestem ladna bo pewnie tez podzielilabym los tych niezadbanych matek o ktorych mowisz. Tylko nie zdajesz sobie sprawy ze kiedys jedna z nich mozesz byc ty:)

hahaha no nie? :D Jezu mam to samo. Jak nie miałam dzieci to ile razy sobie myślałam, że np czego to dziecko się drze, dostałoby w dupe i byłby spokój - ci rodzice sie cackają za bardzo :D I masę innych rzeczy też mi się "wydawało". Albo co za problem jak dziecko nie chce jeść obiadu? Niech nie je, zgłodnieje to przyjdzie. Aha aha a później okazało się ze dziecko 2 letnie wcale nie przyjdzie i nie powie, ze jednak sobie przemyslało sprawę i jest już głodne to sobie teraz zje ten obiadek, tylko bedzie marudzić i zrzędzić i nie wiadomo dlaczego i ja się musze domyślec, ze głodne. Tylko w miedzyczasie strzeli focha i chociaż jest głodne to nie zje na złość i będzie jeszcze bardziej marudzić bo jeszcze bardziej głodne :P Wiele rzeczy wsadziłam miedzy bajki z tego co mi się kiedys wydawało.

Co do pacu zabaw - też nie lubię. Chodziłam z musu, żeby dzieci się uspołeczniały ;) Choc musze przyznać, ze teraz jak mają 6,5 i 3,5 roku to place sa nawet fajne. Jak wracamy z przedszkola to po drodze mam fajny plac i zazwyczaj siedze sobie na ławce i nic nie robie a oni się bawią. Ja ich sobie obserwuję tylko. Kiedyś jak byli mniejsi to musiałam za nimi chodzić, co trochę wołały żeby się z nimi bawić - syn uciekał czasem jak miał ze 2 lata - generalnie na placu były dosyć absorbujące. Teraz ten plac kojarzy mi się z odpoczynkiem, bo tylko tam nic nie muszę robić i nikt nie woła co minutę "Maaaamooooooo...."

Pasek wagi

Nigdy mnie to nie nudziło, ale faktycznie do wieku 2,5 roku wyjście na plac zabaw było wyczerpujące. 

Też mam bardzo energiczne dziecko, które wszędzie właziło i musiałam wiecznie za nim chodzić, asekurować itp. Na miejscu w piaskownicy usiedziała z 2-3 min, na huśtawce z 5 min. Przez problemy z napięciem była też bardzo niestabilna, więc wymagała szczególnej uwagi. 

Potem urosła, zrobiła się sprawniejsza, bardziej rozumna, zaczęła sensownie mówić i mogłam spokojnie wziąć na plac zabaw książkę, usiąść z boku na ławce i tylko co jakiś czas zerkać. Ja się nawet bardzo cieszę jak widzę, kiedy zapoznaje nowe koleżanki i sprawia jej radość zabawa, więc bywa, że książkę ze sobą zabiorę, ale i tak nie czytam , bo patrzę jak się córka bawi. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.