Temat: panowanie nad waga i sylwetka

Ciekawi mnie dlaczego ludzie nie mogą zapanować nad swoja waga?Nad tym co i ile jedza i w konsekwencji doprowadzają do otylosci.

Pasek wagi

U mnie się wszystko zaczęło od dziecka. Rodzice mnie przekarmiali słodyczami, bo sami w swoich domach nie mieli za bardzo (oboje mieli dość surowych rodziców, miałam bardzo nietypowych dziadków, takich o których nie mogę powiedzieć, że ich jakoś spcjalnie kocham). Mama sobie rewanżowała stres słodyczami, zresztą do dziś to robi. Więc wyniosłam te nawyki i nie bylo dla mnie dziwne, że tak dużo tego jemy. Rodzice nie byli otyli, ale szczupli też nie i miałam zakłamaną wizję tego co mieści się  w normie, bo ich widziałam i oni byli wzorcami. Wiadomo, na w-fie odstawałam od reszty, ale też jeździłam dużo na rowerze, więc mimo sporej nadwagi byłam dość sprawna. Nagle w 8 klasie się okazalo, że na końcowy bal nie dq się dla mnie kupić sukienki dlq nastolatki, pasowaly na mnie tyllo jakieś koszmarne stroje dla starszych pań. Poszłam do liceum i zobaczyłam różnicę... Tam poznałam dziewczynę, która też miała problemy, ale która jakoś umieli się zająć rodzice  - zarowadzili do dietetyka itd. Dała  mi adres i poszłam. Waga pokazała  97kg... Byłam w ogromnym szoku. Dieta 1000 kalorii, 2dni w tygodniu tylko warzywa i owoce. Ponieważ zapału miałam mnóstwo i niecałe 16 lat to kg leciały jak szalone i po 4 miesiącach miałam już 22kg mniej. Z czasem zaczęło brakować siły  i ochoty, co raz częściej coś tam podjadłam,  pewnie powinnam jeszcze wtedy zrzucić z 15kg ale to wszystko nie działo się jak powinno, organizm się buntował. Zarzuciłam dietetyczkę, bez świadomości czym jest jojo itd. Tak sobie teraz myślę, że to jakis konował był. Jak można wszystkich odchudzać tą samą dietą.... Zabrakło też konsultacji. Wizyta wygladala tak: waga- kartka z dietą-kasa. 5 minut roboty.

Nawyki z domu to jest chyba nr 1. Jeśli w domu zawsze wszystko było dostępne i nie było jakichś zasad, to potem trudno takim osobom panować nad sobą.

andorinha napisał(a):

Nawyki z domu to jest chyba nr 1. Jeśli w domu zawsze wszystko było dostępne i nie było jakichś zasad, to potem trudno takim osobom panować nad sobą.

No ja sie nie zgodze. W moim domu nigdy nie bylo sokow, coli, chipsow, macdonaldow etc. efekt byl taki, ze siegalam po wszystko poza domem, bo w domu byl zakaz.

mnie tez to ciekawi zawsze ;) bo ok, cześć ludzi jest chorych ale ludzi otyłych i z nadwaga jest pełno i większość to strasznie złe nawyki. I chyba trochę tumiwisizm.

Sama mam chora tarczyce, przytyłam ale ciagle jednak waga w normie. Nie wyobrażam sobie być jeszcze grubsza bo to musi być bardzo ciężko tak żyć. 

Edit: mam taka ciocie, która jest tłuściutka - uwielbiam ja bo jest bardzo pozytywna osoba ale do niedawna wszystko zrzucała na geny. Teraz sama się przyznaje, ze to dlatego, ze lubi jeść. No i rzeczywiście ciocia je spokojnie trzy razy więcej niż ja, często piecze ciasta a jak nie piecze to kupuje ciasteczka i czekoladki. Większość rzeczy jest ciężkich i tłustych i tak to wyglada. Jej syn tez był taki grubiutki, zaczęły mu się robić odleżyny pod brzuchem i zakwalifikował się do operacji zmniejszenia żołądka. Trzyma dietę, schudł 50kg i wreszcie mówi, ze nic go nie boli. Chociaż widać, ze na rodzinnych spotkaniach musi się pilnować bo dalej jeść lubi a tyle już nie może.

Pasek wagi

KarynaGrazyna napisał(a):

Szczerze to nie wiem i nigdy tego nie zrozumiałam. Przecież nikt nie budzi się nagle gruby. Każdy może sobie kupić wagę i jakoś to kontrolować. Co innego choroby, które utrudniają czy wręcz uniemożliwiają utratę wagi, co innego tycie "na własne życzenie". Druga sprawa, której nigdy nie zrozumiem- jak można się opychać jedzeniem? Jestem pełna=nie jem. Co innego "smaczki" np. kupić sobie raz na jakiś czas batonika, loda czy orzeszki, a co innego opychać się tym dzień w dzień, przecież to nie jest przyjemne.
 Ciekawe ze mowi to osoba ktora cierpi pewnie od wielu juz lat na bulimie. 

cancri napisał(a):

andorinha napisał(a):

Nawyki z domu to jest chyba nr 1. Jeśli w domu zawsze wszystko było dostępne i nie było jakichś zasad, to potem trudno takim osobom panować nad sobą.
No ja sie nie zgodze. W moim domu nigdy nie bylo sokow, coli, chipsow, macdonaldow etc. efekt byl taki, ze siegalam po wszystko poza domem, bo w domu byl zakaz.

U mnie napoje gazowane, soki, slodycze i chipsy (cala szafa, jest do tej pory) zawsze byly, a ja gazowanego i sokow nie lubie i nie pije (moze 200ml na rok wypije...?). Slodycze czasami jem. Fastfoody byly rzadko i teraz mieszkajac z mezem tez nie jemy czesciej niz 4 razy w roku. Wychowanie przez rodzicow na pewno ma duze znaczenie, ale kazdy tez ma swoj rozum oraz gust i smak. U mnie w domu zawsze byly wspolne sniadania, kolacje i  cieple domowe obiady, zadne gotowce. I to jest chyba najwazniejsze - brak zakazow, ale jakies zasady musza byc, no i rodzice powinni wytlumaczyc dziecku co jest dobre a co zle. Tak jak andorinha napisala, chodzi o zasady - nie o zakazy, czy nauczanie zlych nawykow.

lovebrownie napisał(a):

Ja nie jestem jakaś gruba... Ale uważam, że część osób, w tym ja po prostu lubią jeść, lubią smakować. Nie chodzi o to żeby się "nażreć", tylko jak mam coś dobrego w lodówce to ciężko jest się powstrzymać przed zjedzeniem tego. A często jest tak, że jak się spróbuje to nie jest łatwo powiedzieć sobie stop, wystarczy. Tak jak z paczką chipsów. Czy jest ktoś, kto zje tylko sugerowaną porcję? Nie sądzę...

Ja jestem :D chipsów staramy się nie kupować a jak kupimy to zjem garść i wystarczy. Do filmu wole jeść warzywa z hummusem albo mieszankę orzechów (tez kaloryczne ale jednak zdrowsze + szybciej zapycha). 

Dla mnie to co piszesz jest niesamowite - często robie smakołyki ale po pierwsze nie robie w nadmiarze a po drugie nigdy nie miałam problemu żeby odstawić „na jutro”. Lubie jeść ale tez zdaje sobie sprawę, ze metabolizmu nastolatki już nie mam bo jednak teraz mogę rosnąć ewentualnie wszerz ;p 

Pasek wagi

cancri napisał(a):

andorinha napisał(a):

Nawyki z domu to jest chyba nr 1. Jeśli w domu zawsze wszystko było dostępne i nie było jakichś zasad, to potem trudno takim osobom panować nad sobą.
No ja sie nie zgodze. W moim domu nigdy nie bylo sokow, coli, chipsow, macdonaldow etc. efekt byl taki, ze siegalam po wszystko poza domem, bo w domu byl zakaz.

Tu sie zgodze, mialam identycznie. Teraz wrecz nie jem rzeczy, ktore byly w domu na co dzien, bo mi sie przejadly, a te, których nigdy nie bylo sa obecnie rarytasami, ktore moglabym wciagac codziennie.

Pasek wagi

Moim zdanie takie obżarstwo ma podłoże psychiczne plus nawyk radzenia sobie z nimi w postaci jedzenia. U mnie właśnie emocje powoduje, że wpieprzam słodycze i nie mogę nad tym zapanować. Pozostałe jedzenie mnie nie kręci.

matchatea napisał(a):

mirabilis1 napisał(a):

sadcat napisał(a):

maharettt napisał(a):

ilovewinter napisał(a):

Ja kiedyś się obżeralam, bo kontrola tego, co się je, spożywanie zdrowych produktów i ogólnie zdrowy styl życia wydawało mi się arcytrudną męczarnią. Teraz widzę, że to nie jest takie trudne (ale kalorii nie liczę).
Jak to robisz bez liczenia kcal?
Tez sie zastanawiam jak to sie robi. 
Normalnie. Ja jem wtedy, kiedy jestem głodna, albo mam na coś ochotę. Jeśli jednego dnia zdarza mi się przesadzić - np. wieczornym podjadaniem przy filmie - drugiego dnia lekko się oszczędzam. Wyznacznikiem jest dla mnie waga i kiedy pojawi się jakiś kilogram więcej niż zwykle i zadomowi na dłużej (bo wiem, ze wahania są naturalne), to podejmuję działania naprawcze i w ciągu tygodnia jestem w stanie tę górkę "wypędzić". I tak od około 25 lat. Waga 62, wzrost 172, wiek obecny 45.  
Zgadzam sie z mirabilis1. Przeciez wiekszosc osob nie liczy kalorii, w srod moich znajomych i mojej rodziny tylko ja liczylam przez moment kalorie, a wszyscy sa szczupli  

To nie wiem co wy jecie :? ja wcale duzo nie jem a leeeeedwo daje rade utrzymac bilans.. jak nie liczylam kcal to zawsze dałam za duzo a to makaronu a to ryzu, chyba, ze juz macie w głowie porcje jedzenia.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.