Temat: Przepychanie sie w zyciu lokciami

Wiem, ze ostatnio mecze Vitalie :D Pewnie wynika to z tego, ze sama ze soba sie mecze ostatnio ;)

Powiedzcie mi, czy wy tez wiecznie musiscie "przepychac sie w zyciu lokciami", walczyc niemalze ze wszystkimi i o wszystko np. w urzedach czy innych dosc hmm "usystematyzowanych" miejscach?

Jestem przewaznie bardzo uprzejma, mila w sumie rowniez, jesli ktos tez jest, ale jesli tylko zorientuje sie, ze ktos robi mnie w uja, probuje wykorzystac lub wprowadzic w blad to jestem fighterem i nie odpuszcze. I nie wiem z czego to wynika, ze czesto no... ktos sobie pozwala.

Czy z tego, ze z wiekszoscia osob tak sie udaje? Czy inni nie walcza i przyjmuja, ze sie nie da? Czy w ogole inni nie maja takich problemow?

Wczoraj musialam sie posunac do dosc obrzydliwej rzeczy, niemniej jednak tylko dlatego, ze to wobec nas posunieto sie do bardzo obrzydliwej rzeczy najpierw i ogolnie no ktos, ze tak powiem nie dopelnil legalnych formalnosci.(i nie pisze tu o NHS)

No wygralam, ale czy to tak musi byc?

Czy moze to wynika z tego, ze jestem w obcym kraju i niektorzy podchodza do mnie"po macoszemu"? Na zasadzie - i tak nie skuma i sie nie zorientuje, a przepisow to juz na pewno nie zna i nie ogarnie... Jak wy, dziewczyny, mieszkajace za granica to widzicie?

Mam po prostu dosc ciaglego patrzenia na wszystkie strony czy aby na pewno ktos nie chce mnie oszukac

Ps. Pogaduszki nie dzialaja, wiec prosze o przeniesienie moderacje.

No ja w Polsce się urodziłam i żyję, i muszę powiedzieć, że też tak to u mnie wygląda xD Wydaje mi się, że tak po prostu już jest z ludźmi dziś, że na każdym kroku znajdzie się ktoś, kto zechce cię wykorzystać, a to coś zyskać, a to nie wykonać po prostu swojej pracy tak jak należy, bo się nie chce i lepiej na odpie*dol (ekhmn wiele pań z urzędów nie pozdrawiam)

Ja poza służba zdrowia (zarówno NHS i prywatnie) mam bardzo pozytywne doświadczenia załatwiając różne formalności w UK. Nigdy (poza służba zdrowia właśnie) nie musiałam się rozpychać łokciami, tylko wszystko miałam załatwione łatwo, szybko i z uśmiechem na ustach - w przeciwieństwie do Polski niestety.

Nie czuję takiej potrzeby ale mam dość mało "spraw" do załatwiania i póki co po prostu sobie żyję. Bardziej mnie meczy mój w dziedzinie psucia się wszystkiego, co wokół mnie - np. wprowadzam się w nowe miejsce i nagle pada tam ogrzewanie, ciepła woda, zmywarka, pralka, itp. I wtedy się muszę poprzepychać ale z urządzeniami :) Nie wiem nawet w jakiej dziedzinie mogłabym dopatrywać się przepychania łokciami. Co do urzędów czy służby zdrowia - jeśli coś nie idzie do robię tak, żeby poszło, ale nie widzę w tym nic uciążliwego. Długie kolejki na nfz? - prywatna wizyta. Znów brakuje czegoś do urzędu? - znajdę i dołączę. Czuję, że ktoś mnie chce z czymś wykiwać? - radzę się kogoś odpowiedniego jeśli sama nie mam wystarczającej wiedzy i znajduję rozwiązanie. 

Ja jestem osobowosc czajnik od zawsze - gotuje sie w 10 sekund i robie zadyme :P Ale szybko mi tez przechodzi, jak ktos pokaze skruche. Nie jestem tez msciwa, mowie - okej, zjeb@#$s, trudno, naprawisz i bedzie okej. Nie potrafie chowac do kogos urazy. Moze to naiwne a moze szkoda mi energii :P

U mnie u ogolnego 3-4h czekania to NORMA, wiec tez nie widze powodu, dlaczego mialabym sie wyladowywac na paniach z recepcji na przyklad za to.

Ja mam taki skill po mamie, ale musiałam z niego korzystać tylko w Polsce.

W UK jeszcze nie zdarzyło mi się. Jedyne słabe doświadczenie z NHS'em, to endokrynolog, który mnie "uzdrowił" - kazał niesłusznie odstawić tabletki. Ale to raczej jego niekompetencja niż chamskość. 

Nie musze walczyc i rozpychac lokciami. Jesli cos nie idzie jak zalozylam to podchodze z innej strony (jesli mi zalezy). Nie zakladam tez od razu, ze ktos celowo probuje mnie oszukac czy mnie ignoruje. Kwestia wlasciwego podejscia.
Ja generalnie uwazam, ze Polacy maja zle podejscie. Sa przekonani, ze zasada walki i rozpychania sie to jedyna wlasciwa. Do tego znakomita wiekszosc mieszkajaca za granica jest swiecie przekonana, ze to jedyny sposob i zaczyna “walczyc”. A czesto po prostu nie rozumieja zasad czy mentalnosci ludzi w kraju, do jakiego sie przeniesli. Skutek tez czesto odwrotny do zamierzonego. 
Zastanow sie, czy skoro ciagle musisz sie rozpychac, to problem nie lezy w Twoim podejsciu i sposobie zalatwiania spraw czy komunikacji. 
Ja akurat uwazam, ze tu gdzie mieszkam przepisy i zasady sa duzo bardziej przejrzyste i sensowne i serio nie mam potrzeby walczyc o nic. 

Nie przepycham się nigdzie łokciami, wręcz mam wrażenie, że wszystko mi za łatwo przychodzi.

Ja nie jestem zbyt wojownicza- zawsze przemyśle czy gra jest warta świeczki i na ogół odpuszczam. Staram się żeby emocje mną zbytnio nie rządziły. 

Z "rozpychania się łokciami" przychodzi mi sytuacja w polskim hotelu latem-gdzie nie dałam sobie wcisnąć ewidentnie gorszego pokoju niż zarezerwowany. Sporo mnie kosztowało pójście i wyjaśnienie tego ale właściwie przyznano mi rację. Zastanawialam się natomiast czy to po mnie widac-czy jestem odbierana jako osoba która można naciągnąć/oszukać, bo ani nie pisnie. 

W Niemczech nic niemilego mnie nie spotkało, wręcz przeciwnie problemy pojawiają się gdy ludzie pozornie są zbyt mili( zamiast wprost pewne rzeczy powiedzieć). W urzędach to po Polsce mam wrażenie że sielanka z uśmiechem w gratisie. Ale faktem jest że pilnuje terminów, podatki place, staram się pewnie trochę bardziej(bo mam świadomość że mogę czegoś nie zrozumieć). 

Raz jeden, w ciągu blisko 10 lat tutaj, wdalismy się w wojnę z przedstawicielem prywatnej spółdzielni. I nawet przez moment podejrzewałam że to przez naszą narodowość. Ale raczej to facet byl pieniaczem, sąd opowiedział się po naszej stronie. 

Ale mam wrażenie że znane mi tu Polki bywają przewrażliwione. Jakby zakładały że zostaną źle/niesprawiedliwie potraktowane. Za to nie biorą pod uwagę że powtarzanie po raz 50 tego samego może budzić irytację(im gorzej ktoś zna język tym bardziej jest wojowniczy). Możliwe że mają takie doswiadczenia a ja miałam farta. 

Musze się pilnowac- bo ostatnio na informację że szkoła nie ma ważnego dokumentu też się zjezylam i szykowałam się do obrony. A okazało się że wystarczyła deklaracja że oddałam(co jest prawdą), nikt tego nie podważa, poszukają ponownie. 

Wiec moze kluczowe jest nastawienie?


Pasek wagi

Serio dziewczyny? W UK nigdy nikt nie probowal Was wykiwac lub zrobic, cos, co hmm, ze tak powiem bylo... niezgodne z przepisami? Z wynajmem/ kupnem/ agencjami/ prawnikami/ doradcami finansowymi/ kredytowymi/ bankiem / ze sprzedawaniem Waszych danych?

-----

LinuxS, nie no ja nie nigdy zaczynam walczyc bez powodu, wrecz nawet powiedzialabym, ze mi jest szkoda mojego wlasnego i jedynego czasu w zyciu na walke, ale to nie sa rzeczy typu ide do urzedu i Pani mowi, ze zle wypelnilam i nie chce mi pomoc, albo, ze na cos czekam za dlugo. Nie - czesto sa to rzeczy, za ktore wlasciwie moznaby stracic uprawnienia czy licencje, placic kare czy stracic prace i ktore przynosza lub beda przynosic mi spore straty.

Np. ta wczorajsza sprawa, jest za swieza, wiec nie bede pisac dokladnie. W kazdym razie firma obrzydliwie i wielokrotnie zlamala przepisy, nie jest czlonkiem wymaganych organizacji i postanowila wyebac nas (ide o zaklad, ze paru innych tez) w kosmos z okreslonych nazwijmy to "mozliwosci" czy "czynnosci", ktore ewidentnie przyniosa szkode innej osobie, nie mowiac o pozbawienu nas praw. Teoretycznie sprawa nie do udowodnienia, ze kit, ktory wcisneli jest kitem i wynika z checi przyjecia korzysci majatkowej, no oprocz "balance of probabilities", ktory bylby bardzo mocny, jednakze juz sam fakt niepodsiadania wymaganych prawnie rzeczy spowodowalby odszkodawania idace w milony dla paru stron. No ja na ich miejscu nie majac legalnie wymaganych spraw to bym sie bala w nocy spac, a co dopiero robic kogos w uja. Tymbardziej, ze do ustalenia faktow wystarczylyby mi 2 minuty, gdyby nie fakt, ze przez doswiadczenie sprzed roku wiedzialam o tym juz wczesniej, 30 sekund zajelo mi upewnienie sie, ze dalej ten proceder ma miejsce. Firma dziala wiele lat na rynku, reka reka myje, ale no jakos nie wiem czy inni maja to w dupie, ze ciagle im sie udaje? 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.