Temat: Mieszkanie od rodziców

Hej, proszę o poradę.

Po studiach przeprowadziliśmy się z chłopakiem do rodzinnego miasta. Moi rodzice mają mieszkanie, które wynajmują i zaproponowali, że jak się skończy okres umowy najemcy to będziemy mogli tam zamieszkać opłacając tylko rachunki i ewentualne ulepszenie mieszkania. Musieliśmy wynająć mieszkanie wcześniej, ponieważ nie chcieliśmy mieszkać przez pół roku u rodziców. To wynajmowane mieszkanie nam się podoba, płacimy trochę, ale czujemy się niezależni i "na swoim". Zaręczyliśmy się. Chcielibyśmy zrezygnować z mieszkania od rodziców, bo tam trzeba zrobić konkretny remont, kupić meble, urządzenia RTV bo wszystko jest stare i zniszczone, rodzice powiedzieli, że trochę się dołożą do remontu, ale to też już kolejna "przysługa". Wiemy, że jest to ogromna przysługa i możliwość ze strony rodziców, że coś takiego zaproponowali, ale jednak myślę ze nie odczujemy tam niezależności i spokoju. Mam też młodszą siostrę i podejrzewam, że za chwilę będzie "ona do was przyjdzie, a to przyjedź po nią". Dodatkowo mój brat z narzeczoną też chcą się przeprowadzić do rodzinnego miasta, a ja nie chce później pretensji, że my tam mieszkamy a nie oni itp, albo że my się będziemy musieli wyprowadzać, żeby teraz oni pomieszkali. Boje się, że mieszkanie tam będzie pózniej w jakiś sposób wykorzystywane w stosunku do nas, ze później musimy to "odpracować". Oboje pracujemy i stać nas na wynajem, wiadomo, że lepiej jest płacić mniej, ale koszty remontu, urządzeń itp też będą wysokie, więc będzie to kolejna pożyczka od rodziców. Skończyłam studia i zaczęłam pracę i chciałabym się uniezależnić, a boje się ze poprzez zamieszkanie w tym mieszkaniu znowu będę się czuć jak na ich utrzymaniu na studiach. Może dla niektórych to wybrzydzanie i "widzimi się", ale chciałabym mieć spokojną głowę i prosić o opinię. Czy to dobra decyzja? Czy jednak nie zważając na minusy przeprowadzić się tam, wyremontować i zobaczyć co będzie się działo? 

Jeśli sytuacja wygląda tak jak u Ciebie, że tak naprawdę mieszkanie nie jest Twoich rodziców, tylko macochy, to ja bym nie chciała tam mieszkać. Zainwestujesz nie małe pieniądze, a nie wiadomo ile tam pomieszkasz. A wynająć można zawsze ładne, nowe mieszkanie w fajnej lokalizacji i oszczędzać na budowę domu. 

A co do uwag na temat płacenia za wynajem przez Twojego narzeczonego, to szczerze mówiąc im się nie dziwię, aż samo się prosi. Mieszkacie razem, jesteście zaręczeni, a "płacicie za mieszkanie tysiaka za głowę", czy też bierzecie leasing " dla Ciebie", a nie po prostu na wspólny samochód i potem oddajesz za raty... 


Pasek wagi

Ichigo000Emmey napisał(a):

Jeśli sytuacja wygląda tak jak u Ciebie, że tak naprawdę mieszkanie nie jest Twoich rodziców, tylko macochy, to ja bym nie chciała tam mieszkać. Zainwestujesz nie małe pieniądze, a nie wiadomo ile tam pomieszkasz. A wynająć można zawsze ładne, nowe mieszkanie w fajnej lokalizacji i oszczędzać na budowę domu. 

A co do uwag na temat płacenia za wynajem przez Twojego narzeczonego, to szczerze mówiąc im się nie dziwię, aż samo się prosi. Mieszkacie razem, jesteście zaręczeni, a "płacicie za mieszkanie tysiaka za głowę", czy też bierzecie leasing " dla Ciebie", a nie po prostu na wspólny samochód i potem oddajesz za raty... 

Bo to miałby być mój samochód. Narzeczony ma swój i ja mam swój. Ja po prostu chciałam zmienić na nowszy i stąd wyszła taka propozycja. Kosztami dzielimy sie na pół, coś w tym dziwnego? Mamy wspólne konto od kiedy jesteśmy zaręczeni i z tego konta idą wydatki na mieszkanie, dom, jedzenie, naprawy aut itp…. Czemu miałabym nie spłacać połowy raty samochodu którym jeżdżę?

Justyna2456 napisał(a):

Ichigo000Emmey napisał(a):

Jeśli sytuacja wygląda tak jak u Ciebie, że tak naprawdę mieszkanie nie jest Twoich rodziców, tylko macochy, to ja bym nie chciała tam mieszkać. Zainwestujesz nie małe pieniądze, a nie wiadomo ile tam pomieszkasz. A wynająć można zawsze ładne, nowe mieszkanie w fajnej lokalizacji i oszczędzać na budowę domu. 

A co do uwag na temat płacenia za wynajem przez Twojego narzeczonego, to szczerze mówiąc im się nie dziwię, aż samo się prosi. Mieszkacie razem, jesteście zaręczeni, a "płacicie za mieszkanie tysiaka za głowę", czy też bierzecie leasing " dla Ciebie", a nie po prostu na wspólny samochód i potem oddajesz za raty... 

Bo to miałby być mój samochód. Narzeczony ma swój i ja mam swój. Ja po prostu chciałam zmienić na nowszy i stąd wyszła taka propozycja. Kosztami dzielimy sie na pół, coś w tym dziwnego? Mamy wspólne konto od kiedy jesteśmy zaręczeni i z tego konta idą wydatki na mieszkanie, dom, jedzenie, naprawy aut itp?. Czemu miałabym nie spłacać połowy raty samochodu którym jeżdżę?

a i jeszcze dodam, że ja mam stałą wypłatę, a on zmienną. Jak zarabia więcej to odkłada na wspólny rachunek albo płaci za paliwo, idziemy do restauracji itp… każdy z nas ma swoje konto, ale założyliśmy też wspólne z którego właśnie idą wspólne wydatki o których wcześniej wspomniałam. 

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli nie macie noża na gardle, to jednak postawiłabym na swoje. Co swoje, to swoje, nikt Wam się nie będzie wtrącał. Ja widzę problem jeszcze taki - zamieszkacie, wyremontujecie za swoją kasę a w razie śmierci rodziców za X lat, rodzeństwo może się upomnieć o "swoje". Nie przez takie rzeczy rodziny się rozpadały. Słusznie również zauważyłaś, że brat z bratową mogą mieć pretensje, że czemu Wy macie to mieszkanie a oni muszą wynajmować - zaczną się robić niepotrzebne kwasy. No i rodzice też mogą Wam narzucać różne rzeczy bo to ich. Postawiłabym w tej kwestii na niezależność.

Teraz twierdzą, że oni tego mieszkania nie chcą bo jest brzydkie itp, ale już usłyszeliśmy tekst ?no to wyremontujcie?, niby żartem, ale mam z tyłu głowy właśnie to że jak oni też wrócą to będą mieli pretensje, że my tam mieszkamy, bo oni też będą chcieli. 

Teraz nie chcą bo jest brzydkie i nie widzą potencjału. Widzą kasę jaką trzeba wpakować. Jak wyremontujecie to się może zmienić sytuacja. Dobrym pomysłem jest to co napisała Menot. Czyli ewentualnie pomieszkać żeby zaoszczędzić kasę na późniejsze swoje a remont ograniczyć do niezbędnego malowania jeśli się da. Ale skoro wynajmowali to zakładam że nie jest to mieszkanie do kapitalnego remontu? Kupić farby, odmalować samemu po kosztach.

Tak wynajmują, ale najemcy którego więcej nie ma niż jest. Nie ma tam mebli - większość jest najemców i trzeba kupić nową pralkę i lodówkę. Chcieliśmy tylko pomalować, ale niestety nawet kanapy tam nie ma. 

Ale to też nie jakiś wielki kłopot. Bo nawet jeśli mieszkanie jest rodziców i rodzeństwo może się upomnieć, to już meble i wyposażenie, które kupicie będą Wasze. Zawsze można je później zabrać do swojego mieszkania lub odsprzedać. Pralka czy lodówka - jak najbardziej jeśli nadal będzie działała, może stanąć w nowym miejscu później. Z meblami różnie, bo nie wszystko będzie Wam pasowało do wystroju za ileś tam lat, ale ja Ci powiem, że po sprzedaży mieszkania, zabraliśmy meble, kanapy, łóżko itp ze sobą i oczywiście nie wszystko mi do domu pasowało, ale na początek było super ze w ogóle coś miałam i nie musiałam wydawać kupy kasy na nowe meble na raz. Z czasem sie część powymieniało a część nadal jest bo akurat pasuje mi do wystroju a nie jest zniszczona. Jak byście brali kredyt na mieszkanie przykładowo, gdzie potem jeszcze kupę kasy stracicie na wykończenie, to posiadanie jakichkolwiek mebli, które bedziecie mogli wstawić tymczasowo nie wydając kolejnych 30-40.000 na raz też jest fajną opcją :) No i też zawsze mozna teraz pójść w niezbędne minimum. Lodówka, pralka jak najbardziej, ale zamiast łózka kupiłabym sam materac jakiś taki co się do łóżek kupuje (zależy na ile byście planowali zostać bo jak dłuzej to i ramę można kupić też). Jakieś szafy czy komody - to można też rozejrzeć się na jakichś olxach itp. Ludzie serio fajne meble w super stanie sprzedają bo im się koncepcja zmieniła i można wyrwać za grosze. Ja kupiłam synowi do pokoju drewniane meble IKEA Leksvik, które juz nie są od lat w sprzedaży i znikają zazwyczaj na pniu jak się pojawią na olxie. Wyszarpałam od jednej babki szafę ubraniową, regał 90cm szeroki i regał taki węższy (jakaś 50?) oraz średniej wielkości komodę za w sumie 400 zł w stanie bdb. Sami już mieliśmy taką dokładnie komodę z tej serii tylko dużą (właśnie ze starego mieszkania z naszej sypialni), więc mu ją dorzuciliśmy do kompletu i w sumie za 400 zł wyposażyłam mu pokój i to tak sążnie. Do tego biureczko i łóżko się dokupiło i za grosze jedno pomieszczenie gotowe.

pralki i lodówki też już często nie pasuja 🙂

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

menot napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli nie macie noża na gardle, to jednak postawiłabym na swoje. Co swoje, to swoje, nikt Wam się nie będzie wtrącał. Ja widzę problem jeszcze taki - zamieszkacie, wyremontujecie za swoją kasę a w razie śmierci rodziców za X lat, rodzeństwo może się upomnieć o "swoje". Nie przez takie rzeczy rodziny się rozpadały. Słusznie również zauważyłaś, że brat z bratową mogą mieć pretensje, że czemu Wy macie to mieszkanie a oni muszą wynajmować - zaczną się robić niepotrzebne kwasy. No i rodzice też mogą Wam narzucać różne rzeczy bo to ich. Postawiłabym w tej kwestii na niezależność.

Teraz twierdzą, że oni tego mieszkania nie chcą bo jest brzydkie itp, ale już usłyszeliśmy tekst ?no to wyremontujcie?, niby żartem, ale mam z tyłu głowy właśnie to że jak oni też wrócą to będą mieli pretensje, że my tam mieszkamy, bo oni też będą chcieli. 

Teraz nie chcą bo jest brzydkie i nie widzą potencjału. Widzą kasę jaką trzeba wpakować. Jak wyremontujecie to się może zmienić sytuacja. Dobrym pomysłem jest to co napisała Menot. Czyli ewentualnie pomieszkać żeby zaoszczędzić kasę na późniejsze swoje a remont ograniczyć do niezbędnego malowania jeśli się da. Ale skoro wynajmowali to zakładam że nie jest to mieszkanie do kapitalnego remontu? Kupić farby, odmalować samemu po kosztach.

Tak wynajmują, ale najemcy którego więcej nie ma niż jest. Nie ma tam mebli - większość jest najemców i trzeba kupić nową pralkę i lodówkę. Chcieliśmy tylko pomalować, ale niestety nawet kanapy tam nie ma. 

Pralka, lodówka, kanapa - ile miesięcy nie płacenia za wynajem pokryje ci te koszty? We Francji to by były jakieś...dwa-trzy miesiące? A sprzęt zostaje z tobą. Nie patrz na to powierzchownie, ale zrób solidną kalkulację, ile możesz zaoszczędzić żyjąc w ten sposób chociażby rok czy dwa. Damn - ludzie mają taką pomoc od rodziny i to odrzucają z w sumie dziecinnych powodów. Policz sobie co możesz kupić za 2 lata nie płacenia najmu. Policz sobie ile oszczędzisz w 5 lat. Potem podejmuj decyzję.

To prawda. Nie wiem jaki płacicie czynsz bo nie wiem gdzie to mieszkanie ale we wrocku to jakieś 3500 miesięcznie a może i więcej bo od pewnego czasu nie siedzę zupełnie w temacie. Rocznie to ponad 40 koła. W skali 2-3 lat to kupa siana i na wkład własny się spokojnie uzbiera. Więc jako tymczas że zaoszczędzić super opcja. Na dłuższą metę że zostajecie na stałe absolutnie bym się nie bawiła w to. Głównie ze względu na późniejsze relacje rodzinne jak przyjdzie co do czego.

Teraz płacimy tysiaka na głowę za wynajem. Mamy już działkę, więc w perspektywie jest budowa domu, a nie zakup mieszkania. Perspektywa zamieszkania tam na conajmniej 5 lat, późniejsze potyczki z rodzeństwem i zakup mebli i koszty remontu (trzeba kupić meble o których mówiłam, balkon, sprzęty RTV, przybory kuchenne, ogarnąć podłogę i pomalować), żeby za 2 lata mój brat stwierdził, ze teraz to on też chce tam mieszkać nie jest mi na rękę. Doceniamy pomoc rodziców, ale moi rodzice lubią się wtrącać, wyrażać swoją opinię, ?coś kazać zrobić?. Oni nie powiedzą ?czy masz czas i mogłabyś?? ?Tylko a masz wolne to zrób to?. Zostając na wynajmie będę miała święty spokój i poczucie niezależności. Dodatkowo nie jest to wspólne mieszkanie rodziców tylko żony mojego taty (jej syn to mój brat o którym mówiłam wcześniej). Sama to zaproponowała, żebyśmy tam zamieszkali, ale raczej jak jej syn będzie chciał wrócić do miasta rodzinnego to mu nie pozwoli? Tym bardziej że prawnie to on odziedziczy mieszkanie, a nie ja 

No to trochę zmienia postać rzeczy. Czyli realnie to bardziej brata niż Twoje i w każdej chwili mógłby narobić szumu. A dodatkowo jeśli rodzice faktycznie są jak opisujesz, że się będą wtrącać i narzucać coś, no to też bym się wahała. Trochę to przerabiałam z teściami. Póki jest dobrze to jest dobrze, ale też zdarzały się wypominki typu "A bo myśmy Wam coś tam a Wy teraz....", "A bo myśmy Wam dali..." jakby też nie pamiętając, że my też dużo pomogliśmy, wiec nie tak że jesteśmy niewdzięczni czy coś ale nie zawsze da się rzucić wszystko co się robi i lecieć coś komuś załatwiać. W idealnym świecie mieszkacie tam 5 lat, odkładacie kasę, budujecie się, przenosicie na swoje z całym w międzyczasie kupionym dobytkiem a w międzyczasie jest sielanka. W nieidealnym świecie macie nad sobą widmo brata, który w każdej chwili może chcieć zamieszkać w tym mieszkaniu oraz rodziców, którzy będą się we wszystko wtrącać, zapewne już na etapie remontu, bo to ich oraz wizja że jak czegoś nie będziecie chcieli zrobić/pomóc w czymś bo nie wiem - nie macie czasu czy cokolwiek to się zaczną teksty: "No wiecie, tyle wam pomogliśmy z mieszkaniem a wy teraz..." Trochę znam z autopsji, więc wiem że to nic fajnego i psychiczna orka. A no i wizja siostry. Nooo powiem Ci że jest o czym myśleć.

No właśnie, może nie wypominają tego wprost, ale no jak było ze studiami ?dajemy wam kasę to zajmij się siostrą?. Narzeczony prowadzi firmę i chciał wziąć samochód dla mnie w leasing wiadomo, że musiałabym się dokładać do raty to już wypowiedzieli swoje racje ?to skoro tak to może on będzie płacić normalnie jak za wynajem jak będziecie mieszkać w tym mieszkaniu?? No właśnie tak to z nimi jest. Po prostu boję się że nawet jak nie będą wypominać to siądzie mi psychika że jestem coś winna. Jak jest dobrze to jest dobrze, ale dopiero co się uwolniłam od utrzymania i serio nie chce znowu wracać to wysłuchiwania porad, których ?muszę słuchać bo przecież mi pomagają?, a tak to wyjdę i tyle, bez stresu że przecież mi dali mieszkać w tym mieszkaniu. No dodatkowo serio koszty tego remontu są spore i na dłuższą metę jest opłacalne ale kto mi da gwarancję, że za dwa lata nie będzie wyjazdu z tego mieszkania bo się pokłócimy, albo rodzeństwo zrobi drame? Po co mi to

Porazka, ludzie robią sobie dzieci z czysto egoistycznych pobudek a potem wyliczają im każdą złotówkę. Wybrałabym wynajem od obcych.

Pasek wagi

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

menot napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli nie macie noża na gardle, to jednak postawiłabym na swoje. Co swoje, to swoje, nikt Wam się nie będzie wtrącał. Ja widzę problem jeszcze taki - zamieszkacie, wyremontujecie za swoją kasę a w razie śmierci rodziców za X lat, rodzeństwo może się upomnieć o "swoje". Nie przez takie rzeczy rodziny się rozpadały. Słusznie również zauważyłaś, że brat z bratową mogą mieć pretensje, że czemu Wy macie to mieszkanie a oni muszą wynajmować - zaczną się robić niepotrzebne kwasy. No i rodzice też mogą Wam narzucać różne rzeczy bo to ich. Postawiłabym w tej kwestii na niezależność.

Teraz twierdzą, że oni tego mieszkania nie chcą bo jest brzydkie itp, ale już usłyszeliśmy tekst ?no to wyremontujcie?, niby żartem, ale mam z tyłu głowy właśnie to że jak oni też wrócą to będą mieli pretensje, że my tam mieszkamy, bo oni też będą chcieli. 

Teraz nie chcą bo jest brzydkie i nie widzą potencjału. Widzą kasę jaką trzeba wpakować. Jak wyremontujecie to się może zmienić sytuacja. Dobrym pomysłem jest to co napisała Menot. Czyli ewentualnie pomieszkać żeby zaoszczędzić kasę na późniejsze swoje a remont ograniczyć do niezbędnego malowania jeśli się da. Ale skoro wynajmowali to zakładam że nie jest to mieszkanie do kapitalnego remontu? Kupić farby, odmalować samemu po kosztach.

Tak wynajmują, ale najemcy którego więcej nie ma niż jest. Nie ma tam mebli - większość jest najemców i trzeba kupić nową pralkę i lodówkę. Chcieliśmy tylko pomalować, ale niestety nawet kanapy tam nie ma. 

Pralka, lodówka, kanapa - ile miesięcy nie płacenia za wynajem pokryje ci te koszty? We Francji to by były jakieś...dwa-trzy miesiące? A sprzęt zostaje z tobą. Nie patrz na to powierzchownie, ale zrób solidną kalkulację, ile możesz zaoszczędzić żyjąc w ten sposób chociażby rok czy dwa. Damn - ludzie mają taką pomoc od rodziny i to odrzucają z w sumie dziecinnych powodów. Policz sobie co możesz kupić za 2 lata nie płacenia najmu. Policz sobie ile oszczędzisz w 5 lat. Potem podejmuj decyzję.

To prawda. Nie wiem jaki płacicie czynsz bo nie wiem gdzie to mieszkanie ale we wrocku to jakieś 3500 miesięcznie a może i więcej bo od pewnego czasu nie siedzę zupełnie w temacie. Rocznie to ponad 40 koła. W skali 2-3 lat to kupa siana i na wkład własny się spokojnie uzbiera. Więc jako tymczas że zaoszczędzić super opcja. Na dłuższą metę że zostajecie na stałe absolutnie bym się nie bawiła w to. Głównie ze względu na późniejsze relacje rodzinne jak przyjdzie co do czego.

Teraz płacimy tysiaka na głowę za wynajem. Mamy już działkę, więc w perspektywie jest budowa domu, a nie zakup mieszkania. Perspektywa zamieszkania tam na conajmniej 5 lat, późniejsze potyczki z rodzeństwem i zakup mebli i koszty remontu (trzeba kupić meble o których mówiłam, balkon, sprzęty RTV, przybory kuchenne, ogarnąć podłogę i pomalować), żeby za 2 lata mój brat stwierdził, ze teraz to on też chce tam mieszkać nie jest mi na rękę. Doceniamy pomoc rodziców, ale moi rodzice lubią się wtrącać, wyrażać swoją opinię, ?coś kazać zrobić?. Oni nie powiedzą ?czy masz czas i mogłabyś?? ?Tylko a masz wolne to zrób to?. Zostając na wynajmie będę miała święty spokój i poczucie niezależności. Dodatkowo nie jest to wspólne mieszkanie rodziców tylko żony mojego taty (jej syn to mój brat o którym mówiłam wcześniej). Sama to zaproponowała, żebyśmy tam zamieszkali, ale raczej jak jej syn będzie chciał wrócić do miasta rodzinnego to mu nie pozwoli? Tym bardziej że prawnie to on odziedziczy mieszkanie, a nie ja 

No to trochę zmienia postać rzeczy. Czyli realnie to bardziej brata niż Twoje i w każdej chwili mógłby narobić szumu. A dodatkowo jeśli rodzice faktycznie są jak opisujesz, że się będą wtrącać i narzucać coś, no to też bym się wahała. Trochę to przerabiałam z teściami. Póki jest dobrze to jest dobrze, ale też zdarzały się wypominki typu "A bo myśmy Wam coś tam a Wy teraz....", "A bo myśmy Wam dali..." jakby też nie pamiętając, że my też dużo pomogliśmy, wiec nie tak że jesteśmy niewdzięczni czy coś ale nie zawsze da się rzucić wszystko co się robi i lecieć coś komuś załatwiać. W idealnym świecie mieszkacie tam 5 lat, odkładacie kasę, budujecie się, przenosicie na swoje z całym w międzyczasie kupionym dobytkiem a w międzyczasie jest sielanka. W nieidealnym świecie macie nad sobą widmo brata, który w każdej chwili może chcieć zamieszkać w tym mieszkaniu oraz rodziców, którzy będą się we wszystko wtrącać, zapewne już na etapie remontu, bo to ich oraz wizja że jak czegoś nie będziecie chcieli zrobić/pomóc w czymś bo nie wiem - nie macie czasu czy cokolwiek to się zaczną teksty: "No wiecie, tyle wam pomogliśmy z mieszkaniem a wy teraz..." Trochę znam z autopsji, więc wiem że to nic fajnego i psychiczna orka. A no i wizja siostry. Nooo powiem Ci że jest o czym myśleć.

No właśnie, może nie wypominają tego wprost, ale no jak było ze studiami ?dajemy wam kasę to zajmij się siostrą?. Narzeczony prowadzi firmę i chciał wziąć samochód dla mnie w leasing wiadomo, że musiałabym się dokładać do raty to już wypowiedzieli swoje racje ?to skoro tak to może on będzie płacić normalnie jak za wynajem jak będziecie mieszkać w tym mieszkaniu?? No właśnie tak to z nimi jest. Po prostu boję się że nawet jak nie będą wypominać to siądzie mi psychika że jestem coś winna. Jak jest dobrze to jest dobrze, ale dopiero co się uwolniłam od utrzymania i serio nie chce znowu wracać to wysłuchiwania porad, których ?muszę słuchać bo przecież mi pomagają?, a tak to wyjdę i tyle, bez stresu że przecież mi dali mieszkać w tym mieszkaniu. No dodatkowo serio koszty tego remontu są spore i na dłuższą metę jest opłacalne ale kto mi da gwarancję, że za dwa lata nie będzie wyjazdu z tego mieszkania bo się pokłócimy, albo rodzeństwo zrobi drame? Po co mi to

słabo w takim razie, jednak bym zupełnie odpuściła, ale masz trochę winy w tym po co mówisz rodzinie o swoich wydatkach i planach na przyszłość?

Udzicha napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

menot napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli nie macie noża na gardle, to jednak postawiłabym na swoje. Co swoje, to swoje, nikt Wam się nie będzie wtrącał. Ja widzę problem jeszcze taki - zamieszkacie, wyremontujecie za swoją kasę a w razie śmierci rodziców za X lat, rodzeństwo może się upomnieć o "swoje". Nie przez takie rzeczy rodziny się rozpadały. Słusznie również zauważyłaś, że brat z bratową mogą mieć pretensje, że czemu Wy macie to mieszkanie a oni muszą wynajmować - zaczną się robić niepotrzebne kwasy. No i rodzice też mogą Wam narzucać różne rzeczy bo to ich. Postawiłabym w tej kwestii na niezależność.

Teraz twierdzą, że oni tego mieszkania nie chcą bo jest brzydkie itp, ale już usłyszeliśmy tekst ?no to wyremontujcie?, niby żartem, ale mam z tyłu głowy właśnie to że jak oni też wrócą to będą mieli pretensje, że my tam mieszkamy, bo oni też będą chcieli. 

Teraz nie chcą bo jest brzydkie i nie widzą potencjału. Widzą kasę jaką trzeba wpakować. Jak wyremontujecie to się może zmienić sytuacja. Dobrym pomysłem jest to co napisała Menot. Czyli ewentualnie pomieszkać żeby zaoszczędzić kasę na późniejsze swoje a remont ograniczyć do niezbędnego malowania jeśli się da. Ale skoro wynajmowali to zakładam że nie jest to mieszkanie do kapitalnego remontu? Kupić farby, odmalować samemu po kosztach.

Tak wynajmują, ale najemcy którego więcej nie ma niż jest. Nie ma tam mebli - większość jest najemców i trzeba kupić nową pralkę i lodówkę. Chcieliśmy tylko pomalować, ale niestety nawet kanapy tam nie ma. 

Pralka, lodówka, kanapa - ile miesięcy nie płacenia za wynajem pokryje ci te koszty? We Francji to by były jakieś...dwa-trzy miesiące? A sprzęt zostaje z tobą. Nie patrz na to powierzchownie, ale zrób solidną kalkulację, ile możesz zaoszczędzić żyjąc w ten sposób chociażby rok czy dwa. Damn - ludzie mają taką pomoc od rodziny i to odrzucają z w sumie dziecinnych powodów. Policz sobie co możesz kupić za 2 lata nie płacenia najmu. Policz sobie ile oszczędzisz w 5 lat. Potem podejmuj decyzję.

To prawda. Nie wiem jaki płacicie czynsz bo nie wiem gdzie to mieszkanie ale we wrocku to jakieś 3500 miesięcznie a może i więcej bo od pewnego czasu nie siedzę zupełnie w temacie. Rocznie to ponad 40 koła. W skali 2-3 lat to kupa siana i na wkład własny się spokojnie uzbiera. Więc jako tymczas że zaoszczędzić super opcja. Na dłuższą metę że zostajecie na stałe absolutnie bym się nie bawiła w to. Głównie ze względu na późniejsze relacje rodzinne jak przyjdzie co do czego.

Teraz płacimy tysiaka na głowę za wynajem. Mamy już działkę, więc w perspektywie jest budowa domu, a nie zakup mieszkania. Perspektywa zamieszkania tam na conajmniej 5 lat, późniejsze potyczki z rodzeństwem i zakup mebli i koszty remontu (trzeba kupić meble o których mówiłam, balkon, sprzęty RTV, przybory kuchenne, ogarnąć podłogę i pomalować), żeby za 2 lata mój brat stwierdził, ze teraz to on też chce tam mieszkać nie jest mi na rękę. Doceniamy pomoc rodziców, ale moi rodzice lubią się wtrącać, wyrażać swoją opinię, ?coś kazać zrobić?. Oni nie powiedzą ?czy masz czas i mogłabyś?? ?Tylko a masz wolne to zrób to?. Zostając na wynajmie będę miała święty spokój i poczucie niezależności. Dodatkowo nie jest to wspólne mieszkanie rodziców tylko żony mojego taty (jej syn to mój brat o którym mówiłam wcześniej). Sama to zaproponowała, żebyśmy tam zamieszkali, ale raczej jak jej syn będzie chciał wrócić do miasta rodzinnego to mu nie pozwoli? Tym bardziej że prawnie to on odziedziczy mieszkanie, a nie ja 

No to trochę zmienia postać rzeczy. Czyli realnie to bardziej brata niż Twoje i w każdej chwili mógłby narobić szumu. A dodatkowo jeśli rodzice faktycznie są jak opisujesz, że się będą wtrącać i narzucać coś, no to też bym się wahała. Trochę to przerabiałam z teściami. Póki jest dobrze to jest dobrze, ale też zdarzały się wypominki typu "A bo myśmy Wam coś tam a Wy teraz....", "A bo myśmy Wam dali..." jakby też nie pamiętając, że my też dużo pomogliśmy, wiec nie tak że jesteśmy niewdzięczni czy coś ale nie zawsze da się rzucić wszystko co się robi i lecieć coś komuś załatwiać. W idealnym świecie mieszkacie tam 5 lat, odkładacie kasę, budujecie się, przenosicie na swoje z całym w międzyczasie kupionym dobytkiem a w międzyczasie jest sielanka. W nieidealnym świecie macie nad sobą widmo brata, który w każdej chwili może chcieć zamieszkać w tym mieszkaniu oraz rodziców, którzy będą się we wszystko wtrącać, zapewne już na etapie remontu, bo to ich oraz wizja że jak czegoś nie będziecie chcieli zrobić/pomóc w czymś bo nie wiem - nie macie czasu czy cokolwiek to się zaczną teksty: "No wiecie, tyle wam pomogliśmy z mieszkaniem a wy teraz..." Trochę znam z autopsji, więc wiem że to nic fajnego i psychiczna orka. A no i wizja siostry. Nooo powiem Ci że jest o czym myśleć.

No właśnie, może nie wypominają tego wprost, ale no jak było ze studiami ?dajemy wam kasę to zajmij się siostrą?. Narzeczony prowadzi firmę i chciał wziąć samochód dla mnie w leasing wiadomo, że musiałabym się dokładać do raty to już wypowiedzieli swoje racje ?to skoro tak to może on będzie płacić normalnie jak za wynajem jak będziecie mieszkać w tym mieszkaniu?? No właśnie tak to z nimi jest. Po prostu boję się że nawet jak nie będą wypominać to siądzie mi psychika że jestem coś winna. Jak jest dobrze to jest dobrze, ale dopiero co się uwolniłam od utrzymania i serio nie chce znowu wracać to wysłuchiwania porad, których ?muszę słuchać bo przecież mi pomagają?, a tak to wyjdę i tyle, bez stresu że przecież mi dali mieszkać w tym mieszkaniu. No dodatkowo serio koszty tego remontu są spore i na dłuższą metę jest opłacalne ale kto mi da gwarancję, że za dwa lata nie będzie wyjazdu z tego mieszkania bo się pokłócimy, albo rodzeństwo zrobi drame? Po co mi to

słabo w takim razie, jednak bym zupełnie odpuściła, ale masz trochę winy w tym po co mówisz rodzinie o swoich wydatkach i planach na przyszłość?

Przepraszam, ale nie jestem młodą osobą i dopiero się uczę tego wszystkiego powoli po studiach. Dlaczego nie powinnam mówić rodzicom o planach na przyszłość?

Justyna2456 napisał(a):

Udzicha napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

menot napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli nie macie noża na gardle, to jednak postawiłabym na swoje. Co swoje, to swoje, nikt Wam się nie będzie wtrącał. Ja widzę problem jeszcze taki - zamieszkacie, wyremontujecie za swoją kasę a w razie śmierci rodziców za X lat, rodzeństwo może się upomnieć o "swoje". Nie przez takie rzeczy rodziny się rozpadały. Słusznie również zauważyłaś, że brat z bratową mogą mieć pretensje, że czemu Wy macie to mieszkanie a oni muszą wynajmować - zaczną się robić niepotrzebne kwasy. No i rodzice też mogą Wam narzucać różne rzeczy bo to ich. Postawiłabym w tej kwestii na niezależność.

Teraz twierdzą, że oni tego mieszkania nie chcą bo jest brzydkie itp, ale już usłyszeliśmy tekst ?no to wyremontujcie?, niby żartem, ale mam z tyłu głowy właśnie to że jak oni też wrócą to będą mieli pretensje, że my tam mieszkamy, bo oni też będą chcieli. 

Teraz nie chcą bo jest brzydkie i nie widzą potencjału. Widzą kasę jaką trzeba wpakować. Jak wyremontujecie to się może zmienić sytuacja. Dobrym pomysłem jest to co napisała Menot. Czyli ewentualnie pomieszkać żeby zaoszczędzić kasę na późniejsze swoje a remont ograniczyć do niezbędnego malowania jeśli się da. Ale skoro wynajmowali to zakładam że nie jest to mieszkanie do kapitalnego remontu? Kupić farby, odmalować samemu po kosztach.

Tak wynajmują, ale najemcy którego więcej nie ma niż jest. Nie ma tam mebli - większość jest najemców i trzeba kupić nową pralkę i lodówkę. Chcieliśmy tylko pomalować, ale niestety nawet kanapy tam nie ma. 

Pralka, lodówka, kanapa - ile miesięcy nie płacenia za wynajem pokryje ci te koszty? We Francji to by były jakieś...dwa-trzy miesiące? A sprzęt zostaje z tobą. Nie patrz na to powierzchownie, ale zrób solidną kalkulację, ile możesz zaoszczędzić żyjąc w ten sposób chociażby rok czy dwa. Damn - ludzie mają taką pomoc od rodziny i to odrzucają z w sumie dziecinnych powodów. Policz sobie co możesz kupić za 2 lata nie płacenia najmu. Policz sobie ile oszczędzisz w 5 lat. Potem podejmuj decyzję.

To prawda. Nie wiem jaki płacicie czynsz bo nie wiem gdzie to mieszkanie ale we wrocku to jakieś 3500 miesięcznie a może i więcej bo od pewnego czasu nie siedzę zupełnie w temacie. Rocznie to ponad 40 koła. W skali 2-3 lat to kupa siana i na wkład własny się spokojnie uzbiera. Więc jako tymczas że zaoszczędzić super opcja. Na dłuższą metę że zostajecie na stałe absolutnie bym się nie bawiła w to. Głównie ze względu na późniejsze relacje rodzinne jak przyjdzie co do czego.

Teraz płacimy tysiaka na głowę za wynajem. Mamy już działkę, więc w perspektywie jest budowa domu, a nie zakup mieszkania. Perspektywa zamieszkania tam na conajmniej 5 lat, późniejsze potyczki z rodzeństwem i zakup mebli i koszty remontu (trzeba kupić meble o których mówiłam, balkon, sprzęty RTV, przybory kuchenne, ogarnąć podłogę i pomalować), żeby za 2 lata mój brat stwierdził, ze teraz to on też chce tam mieszkać nie jest mi na rękę. Doceniamy pomoc rodziców, ale moi rodzice lubią się wtrącać, wyrażać swoją opinię, ?coś kazać zrobić?. Oni nie powiedzą ?czy masz czas i mogłabyś?? ?Tylko a masz wolne to zrób to?. Zostając na wynajmie będę miała święty spokój i poczucie niezależności. Dodatkowo nie jest to wspólne mieszkanie rodziców tylko żony mojego taty (jej syn to mój brat o którym mówiłam wcześniej). Sama to zaproponowała, żebyśmy tam zamieszkali, ale raczej jak jej syn będzie chciał wrócić do miasta rodzinnego to mu nie pozwoli? Tym bardziej że prawnie to on odziedziczy mieszkanie, a nie ja 

No to trochę zmienia postać rzeczy. Czyli realnie to bardziej brata niż Twoje i w każdej chwili mógłby narobić szumu. A dodatkowo jeśli rodzice faktycznie są jak opisujesz, że się będą wtrącać i narzucać coś, no to też bym się wahała. Trochę to przerabiałam z teściami. Póki jest dobrze to jest dobrze, ale też zdarzały się wypominki typu "A bo myśmy Wam coś tam a Wy teraz....", "A bo myśmy Wam dali..." jakby też nie pamiętając, że my też dużo pomogliśmy, wiec nie tak że jesteśmy niewdzięczni czy coś ale nie zawsze da się rzucić wszystko co się robi i lecieć coś komuś załatwiać. W idealnym świecie mieszkacie tam 5 lat, odkładacie kasę, budujecie się, przenosicie na swoje z całym w międzyczasie kupionym dobytkiem a w międzyczasie jest sielanka. W nieidealnym świecie macie nad sobą widmo brata, który w każdej chwili może chcieć zamieszkać w tym mieszkaniu oraz rodziców, którzy będą się we wszystko wtrącać, zapewne już na etapie remontu, bo to ich oraz wizja że jak czegoś nie będziecie chcieli zrobić/pomóc w czymś bo nie wiem - nie macie czasu czy cokolwiek to się zaczną teksty: "No wiecie, tyle wam pomogliśmy z mieszkaniem a wy teraz..." Trochę znam z autopsji, więc wiem że to nic fajnego i psychiczna orka. A no i wizja siostry. Nooo powiem Ci że jest o czym myśleć.

No właśnie, może nie wypominają tego wprost, ale no jak było ze studiami ?dajemy wam kasę to zajmij się siostrą?. Narzeczony prowadzi firmę i chciał wziąć samochód dla mnie w leasing wiadomo, że musiałabym się dokładać do raty to już wypowiedzieli swoje racje ?to skoro tak to może on będzie płacić normalnie jak za wynajem jak będziecie mieszkać w tym mieszkaniu?? No właśnie tak to z nimi jest. Po prostu boję się że nawet jak nie będą wypominać to siądzie mi psychika że jestem coś winna. Jak jest dobrze to jest dobrze, ale dopiero co się uwolniłam od utrzymania i serio nie chce znowu wracać to wysłuchiwania porad, których ?muszę słuchać bo przecież mi pomagają?, a tak to wyjdę i tyle, bez stresu że przecież mi dali mieszkać w tym mieszkaniu. No dodatkowo serio koszty tego remontu są spore i na dłuższą metę jest opłacalne ale kto mi da gwarancję, że za dwa lata nie będzie wyjazdu z tego mieszkania bo się pokłócimy, albo rodzeństwo zrobi drame? Po co mi to

słabo w takim razie, jednak bym zupełnie odpuściła, ale masz trochę winy w tym po co mówisz rodzinie o swoich wydatkach i planach na przyszłość?

Przepraszam, ale nie jestem młodą osobą i dopiero się uczę tego wszystkiego powoli po studiach. Dlaczego nie powinnam mówić rodzicom o planach na przyszłość?

bo narażasz się na komentarze z ich strony, takie jak na temat auta i że narzeczony w takim razie ma płacić za pół wynajmu, sprawy związane z twoim życiem osobistym powinny być omawiane z facetem lub z nikim, od dawna nie dzielę się z nikim na temat spraw domowych 

menot napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli nie macie noża na gardle, to jednak postawiłabym na swoje. Co swoje, to swoje, nikt Wam się nie będzie wtrącał. Ja widzę problem jeszcze taki - zamieszkacie, wyremontujecie za swoją kasę a w razie śmierci rodziców za X lat, rodzeństwo może się upomnieć o "swoje". Nie przez takie rzeczy rodziny się rozpadały. Słusznie również zauważyłaś, że brat z bratową mogą mieć pretensje, że czemu Wy macie to mieszkanie a oni muszą wynajmować - zaczną się robić niepotrzebne kwasy. No i rodzice też mogą Wam narzucać różne rzeczy bo to ich. Postawiłabym w tej kwestii na niezależność.

Teraz twierdzą, że oni tego mieszkania nie chcą bo jest brzydkie itp, ale już usłyszeliśmy tekst ?no to wyremontujcie?, niby żartem, ale mam z tyłu głowy właśnie to że jak oni też wrócą to będą mieli pretensje, że my tam mieszkamy, bo oni też będą chcieli. 

Teraz nie chcą bo jest brzydkie i nie widzą potencjału. Widzą kasę jaką trzeba wpakować. Jak wyremontujecie to się może zmienić sytuacja. Dobrym pomysłem jest to co napisała Menot. Czyli ewentualnie pomieszkać żeby zaoszczędzić kasę na późniejsze swoje a remont ograniczyć do niezbędnego malowania jeśli się da. Ale skoro wynajmowali to zakładam że nie jest to mieszkanie do kapitalnego remontu? Kupić farby, odmalować samemu po kosztach.

Tak wynajmują, ale najemcy którego więcej nie ma niż jest. Nie ma tam mebli - większość jest najemców i trzeba kupić nową pralkę i lodówkę. Chcieliśmy tylko pomalować, ale niestety nawet kanapy tam nie ma. 

Hmm, we Fr to jest standard. Wynajmuje się mieszkania puste i bez sprzętu. Przeprowadzając się wieziesz kompletne wyposażenie ze sobą. Nie staje się aby ten typ wynajmu bardziej popularny też w pl, biorąc pod uwagę, że wynajem już niestety nie jest tylko domeną ludzi na dorobku?

W Niemczech nawet kuchnia jest bez niczego, tzn. są gołe ściany i wszystkie meble i sprzęty trzeba mieć swoje.

brujita napisał(a):

menot napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli nie macie noża na gardle, to jednak postawiłabym na swoje. Co swoje, to swoje, nikt Wam się nie będzie wtrącał. Ja widzę problem jeszcze taki - zamieszkacie, wyremontujecie za swoją kasę a w razie śmierci rodziców za X lat, rodzeństwo może się upomnieć o "swoje". Nie przez takie rzeczy rodziny się rozpadały. Słusznie również zauważyłaś, że brat z bratową mogą mieć pretensje, że czemu Wy macie to mieszkanie a oni muszą wynajmować - zaczną się robić niepotrzebne kwasy. No i rodzice też mogą Wam narzucać różne rzeczy bo to ich. Postawiłabym w tej kwestii na niezależność.

Teraz twierdzą, że oni tego mieszkania nie chcą bo jest brzydkie itp, ale już usłyszeliśmy tekst ?no to wyremontujcie?, niby żartem, ale mam z tyłu głowy właśnie to że jak oni też wrócą to będą mieli pretensje, że my tam mieszkamy, bo oni też będą chcieli. 

Teraz nie chcą bo jest brzydkie i nie widzą potencjału. Widzą kasę jaką trzeba wpakować. Jak wyremontujecie to się może zmienić sytuacja. Dobrym pomysłem jest to co napisała Menot. Czyli ewentualnie pomieszkać żeby zaoszczędzić kasę na późniejsze swoje a remont ograniczyć do niezbędnego malowania jeśli się da. Ale skoro wynajmowali to zakładam że nie jest to mieszkanie do kapitalnego remontu? Kupić farby, odmalować samemu po kosztach.

Tak wynajmują, ale najemcy którego więcej nie ma niż jest. Nie ma tam mebli - większość jest najemców i trzeba kupić nową pralkę i lodówkę. Chcieliśmy tylko pomalować, ale niestety nawet kanapy tam nie ma. 

Hmm, we Fr to jest standard. Wynajmuje się mieszkania puste i bez sprzętu. Przeprowadzając się wieziesz kompletne wyposażenie ze sobą. Nie staje się aby ten typ wynajmu bardziej popularny też w pl, biorąc pod uwagę, że wynajem już niestety nie jest tylko domeną ludzi na dorobku?

W Niemczech nawet kuchnia jest bez niczego, tzn. są gołe ściany i wszystkie meble i sprzęty trzeba mieć swoje.

Z jednej strony trochę to dziwne bo przecież rozmieszczenie pomieszczeń, metraż są różne, trudno mi sobie wyobrazić jak wygląda takie mieszkanie chyba paskudnie. Nie wyobrażam sobie jak bym teraz miała spakować swoje graty i wstawić je do zupełnie innego domu.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.