Temat: Mieszkanie od rodziców

Hej, proszę o poradę.

Po studiach przeprowadziliśmy się z chłopakiem do rodzinnego miasta. Moi rodzice mają mieszkanie, które wynajmują i zaproponowali, że jak się skończy okres umowy najemcy to będziemy mogli tam zamieszkać opłacając tylko rachunki i ewentualne ulepszenie mieszkania. Musieliśmy wynająć mieszkanie wcześniej, ponieważ nie chcieliśmy mieszkać przez pół roku u rodziców. To wynajmowane mieszkanie nam się podoba, płacimy trochę, ale czujemy się niezależni i "na swoim". Zaręczyliśmy się. Chcielibyśmy zrezygnować z mieszkania od rodziców, bo tam trzeba zrobić konkretny remont, kupić meble, urządzenia RTV bo wszystko jest stare i zniszczone, rodzice powiedzieli, że trochę się dołożą do remontu, ale to też już kolejna "przysługa". Wiemy, że jest to ogromna przysługa i możliwość ze strony rodziców, że coś takiego zaproponowali, ale jednak myślę ze nie odczujemy tam niezależności i spokoju. Mam też młodszą siostrę i podejrzewam, że za chwilę będzie "ona do was przyjdzie, a to przyjedź po nią". Dodatkowo mój brat z narzeczoną też chcą się przeprowadzić do rodzinnego miasta, a ja nie chce później pretensji, że my tam mieszkamy a nie oni itp, albo że my się będziemy musieli wyprowadzać, żeby teraz oni pomieszkali. Boje się, że mieszkanie tam będzie pózniej w jakiś sposób wykorzystywane w stosunku do nas, ze później musimy to "odpracować". Oboje pracujemy i stać nas na wynajem, wiadomo, że lepiej jest płacić mniej, ale koszty remontu, urządzeń itp też będą wysokie, więc będzie to kolejna pożyczka od rodziców. Skończyłam studia i zaczęłam pracę i chciałabym się uniezależnić, a boje się ze poprzez zamieszkanie w tym mieszkaniu znowu będę się czuć jak na ich utrzymaniu na studiach. Może dla niektórych to wybrzydzanie i "widzimi się", ale chciałabym mieć spokojną głowę i prosić o opinię. Czy to dobra decyzja? Czy jednak nie zważając na minusy przeprowadzić się tam, wyremontować i zobaczyć co będzie się działo? 

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

menot napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli nie macie noża na gardle, to jednak postawiłabym na swoje. Co swoje, to swoje, nikt Wam się nie będzie wtrącał. Ja widzę problem jeszcze taki - zamieszkacie, wyremontujecie za swoją kasę a w razie śmierci rodziców za X lat, rodzeństwo może się upomnieć o "swoje". Nie przez takie rzeczy rodziny się rozpadały. Słusznie również zauważyłaś, że brat z bratową mogą mieć pretensje, że czemu Wy macie to mieszkanie a oni muszą wynajmować - zaczną się robić niepotrzebne kwasy. No i rodzice też mogą Wam narzucać różne rzeczy bo to ich. Postawiłabym w tej kwestii na niezależność.

Teraz twierdzą, że oni tego mieszkania nie chcą bo jest brzydkie itp, ale już usłyszeliśmy tekst ?no to wyremontujcie?, niby żartem, ale mam z tyłu głowy właśnie to że jak oni też wrócą to będą mieli pretensje, że my tam mieszkamy, bo oni też będą chcieli. 

Teraz nie chcą bo jest brzydkie i nie widzą potencjału. Widzą kasę jaką trzeba wpakować. Jak wyremontujecie to się może zmienić sytuacja. Dobrym pomysłem jest to co napisała Menot. Czyli ewentualnie pomieszkać żeby zaoszczędzić kasę na późniejsze swoje a remont ograniczyć do niezbędnego malowania jeśli się da. Ale skoro wynajmowali to zakładam że nie jest to mieszkanie do kapitalnego remontu? Kupić farby, odmalować samemu po kosztach.

Tak wynajmują, ale najemcy którego więcej nie ma niż jest. Nie ma tam mebli - większość jest najemców i trzeba kupić nową pralkę i lodówkę. Chcieliśmy tylko pomalować, ale niestety nawet kanapy tam nie ma. 

Pralka, lodówka, kanapa - ile miesięcy nie płacenia za wynajem pokryje ci te koszty? We Francji to by były jakieś...dwa-trzy miesiące? A sprzęt zostaje z tobą. Nie patrz na to powierzchownie, ale zrób solidną kalkulację, ile możesz zaoszczędzić żyjąc w ten sposób chociażby rok czy dwa. Damn - ludzie mają taką pomoc od rodziny i to odrzucają z w sumie dziecinnych powodów. Policz sobie co możesz kupić za 2 lata nie płacenia najmu. Policz sobie ile oszczędzisz w 5 lat. Potem podejmuj decyzję.

To prawda. Nie wiem jaki płacicie czynsz bo nie wiem gdzie to mieszkanie ale we wrocku to jakieś 3500 miesięcznie a może i więcej bo od pewnego czasu nie siedzę zupełnie w temacie. Rocznie to ponad 40 koła. W skali 2-3 lat to kupa siana i na wkład własny się spokojnie uzbiera. Więc jako tymczas że zaoszczędzić super opcja. Na dłuższą metę że zostajecie na stałe absolutnie bym się nie bawiła w to. Głównie ze względu na późniejsze relacje rodzinne jak przyjdzie co do czego.

Teraz płacimy tysiaka na głowę za wynajem. Mamy już działkę, więc w perspektywie jest budowa domu, a nie zakup mieszkania. Perspektywa zamieszkania tam na conajmniej 5 lat, późniejsze potyczki z rodzeństwem i zakup mebli i koszty remontu (trzeba kupić meble o których mówiłam, balkon, sprzęty RTV, przybory kuchenne, ogarnąć podłogę i pomalować), żeby za 2 lata mój brat stwierdził, ze teraz to on też chce tam mieszkać nie jest mi na rękę. Doceniamy pomoc rodziców, ale moi rodzice lubią się wtrącać, wyrażać swoją opinię, ?coś kazać zrobić?. Oni nie powiedzą ?czy masz czas i mogłabyś?? ?Tylko a masz wolne to zrób to?. Zostając na wynajmie będę miała święty spokój i poczucie niezależności. Dodatkowo nie jest to wspólne mieszkanie rodziców tylko żony mojego taty (jej syn to mój brat o którym mówiłam wcześniej). Sama to zaproponowała, żebyśmy tam zamieszkali, ale raczej jak jej syn będzie chciał wrócić do miasta rodzinnego to mu nie pozwoli? Tym bardziej że prawnie to on odziedziczy mieszkanie, a nie ja 

No to trochę zmienia postać rzeczy. Czyli realnie to bardziej brata niż Twoje i w każdej chwili mógłby narobić szumu. A dodatkowo jeśli rodzice faktycznie są jak opisujesz, że się będą wtrącać i narzucać coś, no to też bym się wahała. Trochę to przerabiałam z teściami. Póki jest dobrze to jest dobrze, ale też zdarzały się wypominki typu "A bo myśmy Wam coś tam a Wy teraz....", "A bo myśmy Wam dali..." jakby też nie pamiętając, że my też dużo pomogliśmy, wiec nie tak że jesteśmy niewdzięczni czy coś ale nie zawsze da się rzucić wszystko co się robi i lecieć coś komuś załatwiać. W idealnym świecie mieszkacie tam 5 lat, odkładacie kasę, budujecie się, przenosicie na swoje z całym w międzyczasie kupionym dobytkiem a w międzyczasie jest sielanka. W nieidealnym świecie macie nad sobą widmo brata, który w każdej chwili może chcieć zamieszkać w tym mieszkaniu oraz rodziców, którzy będą się we wszystko wtrącać, zapewne już na etapie remontu, bo to ich oraz wizja że jak czegoś nie będziecie chcieli zrobić/pomóc w czymś bo nie wiem - nie macie czasu czy cokolwiek to się zaczną teksty: "No wiecie, tyle wam pomogliśmy z mieszkaniem a wy teraz..." Trochę znam z autopsji, więc wiem że to nic fajnego i psychiczna orka. A no i wizja siostry. Nooo powiem Ci że jest o czym myśleć.

Pasek wagi

Mając takie wątpliwości to myślę, że lepszą opcją jest zostać na swoim. Znam przypadki kiedy rodzinie zależy tylko na darmowym remoncie.

Pasek wagi

Moim zdaniem zadna kasa nie jest warta potyczek z rodzicami. Sama zrobilam ten blad i pozyczylam od rodzicow czesc sumy na samochod... po 3 msc dobralam kredyt w banku i ich splacilam, bo mialam dosc wszelkich uwag na temat zarzadzania przeze mnie pieniedzmi, kazdy jeden wydatek byl glupio komentowany - np. kupilam dziecku jakas zabawke za kilka €, dziecko sie chcialo pochwalic dziadkowi a dostalo w odpowiedzi - a mama miala zbierac na splate samochodu. I tak w kolko.

I podejrzewam, ze u Ciebie byloby podobnie. A dlaczego wydajesz na to i na to, mialas skladac na dom / mieszkanie. 

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

menot napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli nie macie noża na gardle, to jednak postawiłabym na swoje. Co swoje, to swoje, nikt Wam się nie będzie wtrącał. Ja widzę problem jeszcze taki - zamieszkacie, wyremontujecie za swoją kasę a w razie śmierci rodziców za X lat, rodzeństwo może się upomnieć o "swoje". Nie przez takie rzeczy rodziny się rozpadały. Słusznie również zauważyłaś, że brat z bratową mogą mieć pretensje, że czemu Wy macie to mieszkanie a oni muszą wynajmować - zaczną się robić niepotrzebne kwasy. No i rodzice też mogą Wam narzucać różne rzeczy bo to ich. Postawiłabym w tej kwestii na niezależność.

Teraz twierdzą, że oni tego mieszkania nie chcą bo jest brzydkie itp, ale już usłyszeliśmy tekst ?no to wyremontujcie?, niby żartem, ale mam z tyłu głowy właśnie to że jak oni też wrócą to będą mieli pretensje, że my tam mieszkamy, bo oni też będą chcieli. 

Teraz nie chcą bo jest brzydkie i nie widzą potencjału. Widzą kasę jaką trzeba wpakować. Jak wyremontujecie to się może zmienić sytuacja. Dobrym pomysłem jest to co napisała Menot. Czyli ewentualnie pomieszkać żeby zaoszczędzić kasę na późniejsze swoje a remont ograniczyć do niezbędnego malowania jeśli się da. Ale skoro wynajmowali to zakładam że nie jest to mieszkanie do kapitalnego remontu? Kupić farby, odmalować samemu po kosztach.

Tak wynajmują, ale najemcy którego więcej nie ma niż jest. Nie ma tam mebli - większość jest najemców i trzeba kupić nową pralkę i lodówkę. Chcieliśmy tylko pomalować, ale niestety nawet kanapy tam nie ma. 

Pralka, lodówka, kanapa - ile miesięcy nie płacenia za wynajem pokryje ci te koszty? We Francji to by były jakieś...dwa-trzy miesiące? A sprzęt zostaje z tobą. Nie patrz na to powierzchownie, ale zrób solidną kalkulację, ile możesz zaoszczędzić żyjąc w ten sposób chociażby rok czy dwa. Damn - ludzie mają taką pomoc od rodziny i to odrzucają z w sumie dziecinnych powodów. Policz sobie co możesz kupić za 2 lata nie płacenia najmu. Policz sobie ile oszczędzisz w 5 lat. Potem podejmuj decyzję.

To prawda. Nie wiem jaki płacicie czynsz bo nie wiem gdzie to mieszkanie ale we wrocku to jakieś 3500 miesięcznie a może i więcej bo od pewnego czasu nie siedzę zupełnie w temacie. Rocznie to ponad 40 koła. W skali 2-3 lat to kupa siana i na wkład własny się spokojnie uzbiera. Więc jako tymczas że zaoszczędzić super opcja. Na dłuższą metę że zostajecie na stałe absolutnie bym się nie bawiła w to. Głównie ze względu na późniejsze relacje rodzinne jak przyjdzie co do czego.

Teraz płacimy tysiaka na głowę za wynajem. Mamy już działkę, więc w perspektywie jest budowa domu, a nie zakup mieszkania. Perspektywa zamieszkania tam na conajmniej 5 lat, późniejsze potyczki z rodzeństwem i zakup mebli i koszty remontu (trzeba kupić meble o których mówiłam, balkon, sprzęty RTV, przybory kuchenne, ogarnąć podłogę i pomalować), żeby za 2 lata mój brat stwierdził, ze teraz to on też chce tam mieszkać nie jest mi na rękę. Doceniamy pomoc rodziców, ale moi rodzice lubią się wtrącać, wyrażać swoją opinię, ?coś kazać zrobić?. Oni nie powiedzą ?czy masz czas i mogłabyś?? ?Tylko a masz wolne to zrób to?. Zostając na wynajmie będę miała święty spokój i poczucie niezależności. Dodatkowo nie jest to wspólne mieszkanie rodziców tylko żony mojego taty (jej syn to mój brat o którym mówiłam wcześniej). Sama to zaproponowała, żebyśmy tam zamieszkali, ale raczej jak jej syn będzie chciał wrócić do miasta rodzinnego to mu nie pozwoli? Tym bardziej że prawnie to on odziedziczy mieszkanie, a nie ja 

No to trochę zmienia postać rzeczy. Czyli realnie to bardziej brata niż Twoje i w każdej chwili mógłby narobić szumu. A dodatkowo jeśli rodzice faktycznie są jak opisujesz, że się będą wtrącać i narzucać coś, no to też bym się wahała. Trochę to przerabiałam z teściami. Póki jest dobrze to jest dobrze, ale też zdarzały się wypominki typu "A bo myśmy Wam coś tam a Wy teraz....", "A bo myśmy Wam dali..." jakby też nie pamiętając, że my też dużo pomogliśmy, wiec nie tak że jesteśmy niewdzięczni czy coś ale nie zawsze da się rzucić wszystko co się robi i lecieć coś komuś załatwiać. W idealnym świecie mieszkacie tam 5 lat, odkładacie kasę, budujecie się, przenosicie na swoje z całym w międzyczasie kupionym dobytkiem a w międzyczasie jest sielanka. W nieidealnym świecie macie nad sobą widmo brata, który w każdej chwili może chcieć zamieszkać w tym mieszkaniu oraz rodziców, którzy będą się we wszystko wtrącać, zapewne już na etapie remontu, bo to ich oraz wizja że jak czegoś nie będziecie chcieli zrobić/pomóc w czymś bo nie wiem - nie macie czasu czy cokolwiek to się zaczną teksty: "No wiecie, tyle wam pomogliśmy z mieszkaniem a wy teraz..." Trochę znam z autopsji, więc wiem że to nic fajnego i psychiczna orka. A no i wizja siostry. Nooo powiem Ci że jest o czym myśleć.

No właśnie, może nie wypominają tego wprost, ale no jak było ze studiami „dajemy wam kasę to zajmij się siostrą”. Narzeczony prowadzi firmę i chciał wziąć samochód dla mnie w leasing wiadomo, że musiałabym się dokładać do raty to już wypowiedzieli swoje racje „to skoro tak to może on będzie płacić normalnie jak za wynajem jak będziecie mieszkać w tym mieszkaniu?” No właśnie tak to z nimi jest. Po prostu boję się że nawet jak nie będą wypominać to siądzie mi psychika że jestem coś winna. Jak jest dobrze to jest dobrze, ale dopiero co się uwolniłam od utrzymania i serio nie chce znowu wracać to wysłuchiwania porad, których „muszę słuchać bo przecież mi pomagają”, a tak to wyjdę i tyle, bez stresu że przecież mi dali mieszkać w tym mieszkaniu. No dodatkowo serio koszty tego remontu są spore i na dłuższą metę jest opłacalne ale kto mi da gwarancję, że za dwa lata nie będzie wyjazdu z tego mieszkania bo się pokłócimy, albo rodzeństwo zrobi drame? Po co mi to

cancri napisał(a):

Moim zdaniem zadna kasa nie jest warta potyczek z rodzicami. Sama zrobilam ten blad i pozyczylam od rodzicow czesc sumy na samochod... po 3 msc dobralam kredyt w banku i ich splacilam, bo mialam dosc wszelkich uwag na temat zarzadzania przeze mnie pieniedzmi, kazdy jeden wydatek byl glupio komentowany - np. kupilam dziecku jakas zabawke za kilka ?, dziecko sie chcialo pochwalic dziadkowi a dostalo w odpowiedzi - a mama miala zbierac na splate samochodu. I tak w kolko.

I podejrzewam, ze u Ciebie byloby podobnie. A dlaczego wydajesz na to i na to, mialas skladac na dom / mieszkanie. 

miałam właśnie podobną sytuację, rodzice „dołożyli” mi do sprzętu AGD w zamian za oddanie starego siostrze. W momencie kiedy jeszcze nie miałam tyle kasy żeby kupić to co chciałam i do czego dołożyli musiałam na już oddawać mój sprzęt bo przecież się tak umawialiśmy. 

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

menot napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Justyna2456 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli nie macie noża na gardle, to jednak postawiłabym na swoje. Co swoje, to swoje, nikt Wam się nie będzie wtrącał. Ja widzę problem jeszcze taki - zamieszkacie, wyremontujecie za swoją kasę a w razie śmierci rodziców za X lat, rodzeństwo może się upomnieć o "swoje". Nie przez takie rzeczy rodziny się rozpadały. Słusznie również zauważyłaś, że brat z bratową mogą mieć pretensje, że czemu Wy macie to mieszkanie a oni muszą wynajmować - zaczną się robić niepotrzebne kwasy. No i rodzice też mogą Wam narzucać różne rzeczy bo to ich. Postawiłabym w tej kwestii na niezależność.

Teraz twierdzą, że oni tego mieszkania nie chcą bo jest brzydkie itp, ale już usłyszeliśmy tekst ?no to wyremontujcie?, niby żartem, ale mam z tyłu głowy właśnie to że jak oni też wrócą to będą mieli pretensje, że my tam mieszkamy, bo oni też będą chcieli. 

Teraz nie chcą bo jest brzydkie i nie widzą potencjału. Widzą kasę jaką trzeba wpakować. Jak wyremontujecie to się może zmienić sytuacja. Dobrym pomysłem jest to co napisała Menot. Czyli ewentualnie pomieszkać żeby zaoszczędzić kasę na późniejsze swoje a remont ograniczyć do niezbędnego malowania jeśli się da. Ale skoro wynajmowali to zakładam że nie jest to mieszkanie do kapitalnego remontu? Kupić farby, odmalować samemu po kosztach.

Tak wynajmują, ale najemcy którego więcej nie ma niż jest. Nie ma tam mebli - większość jest najemców i trzeba kupić nową pralkę i lodówkę. Chcieliśmy tylko pomalować, ale niestety nawet kanapy tam nie ma. 

Pralka, lodówka, kanapa - ile miesięcy nie płacenia za wynajem pokryje ci te koszty? We Francji to by były jakieś...dwa-trzy miesiące? A sprzęt zostaje z tobą. Nie patrz na to powierzchownie, ale zrób solidną kalkulację, ile możesz zaoszczędzić żyjąc w ten sposób chociażby rok czy dwa. Damn - ludzie mają taką pomoc od rodziny i to odrzucają z w sumie dziecinnych powodów. Policz sobie co możesz kupić za 2 lata nie płacenia najmu. Policz sobie ile oszczędzisz w 5 lat. Potem podejmuj decyzję.

To prawda. Nie wiem jaki płacicie czynsz bo nie wiem gdzie to mieszkanie ale we wrocku to jakieś 3500 miesięcznie a może i więcej bo od pewnego czasu nie siedzę zupełnie w temacie. Rocznie to ponad 40 koła. W skali 2-3 lat to kupa siana i na wkład własny się spokojnie uzbiera. Więc jako tymczas że zaoszczędzić super opcja. Na dłuższą metę że zostajecie na stałe absolutnie bym się nie bawiła w to. Głównie ze względu na późniejsze relacje rodzinne jak przyjdzie co do czego.

Teraz płacimy tysiaka na głowę za wynajem. Mamy już działkę, więc w perspektywie jest budowa domu, a nie zakup mieszkania. Perspektywa zamieszkania tam na conajmniej 5 lat, późniejsze potyczki z rodzeństwem i zakup mebli i koszty remontu (trzeba kupić meble o których mówiłam, balkon, sprzęty RTV, przybory kuchenne, ogarnąć podłogę i pomalować), żeby za 2 lata mój brat stwierdził, ze teraz to on też chce tam mieszkać nie jest mi na rękę. Doceniamy pomoc rodziców, ale moi rodzice lubią się wtrącać, wyrażać swoją opinię, ?coś kazać zrobić?. Oni nie powiedzą ?czy masz czas i mogłabyś?? ?Tylko a masz wolne to zrób to?. Zostając na wynajmie będę miała święty spokój i poczucie niezależności. Dodatkowo nie jest to wspólne mieszkanie rodziców tylko żony mojego taty (jej syn to mój brat o którym mówiłam wcześniej). Sama to zaproponowała, żebyśmy tam zamieszkali, ale raczej jak jej syn będzie chciał wrócić do miasta rodzinnego to mu nie pozwoli? Tym bardziej że prawnie to on odziedziczy mieszkanie, a nie ja 

No to trochę zmienia postać rzeczy. Czyli realnie to bardziej brata niż Twoje i w każdej chwili mógłby narobić szumu. A dodatkowo jeśli rodzice faktycznie są jak opisujesz, że się będą wtrącać i narzucać coś, no to też bym się wahała. Trochę to przerabiałam z teściami. Póki jest dobrze to jest dobrze, ale też zdarzały się wypominki typu "A bo myśmy Wam coś tam a Wy teraz....", "A bo myśmy Wam dali..." jakby też nie pamiętając, że my też dużo pomogliśmy, wiec nie tak że jesteśmy niewdzięczni czy coś ale nie zawsze da się rzucić wszystko co się robi i lecieć coś komuś załatwiać. W idealnym świecie mieszkacie tam 5 lat, odkładacie kasę, budujecie się, przenosicie na swoje z całym w międzyczasie kupionym dobytkiem a w międzyczasie jest sielanka. W nieidealnym świecie macie nad sobą widmo brata, który w każdej chwili może chcieć zamieszkać w tym mieszkaniu oraz rodziców, którzy będą się we wszystko wtrącać, zapewne już na etapie remontu, bo to ich oraz wizja że jak czegoś nie będziecie chcieli zrobić/pomóc w czymś bo nie wiem - nie macie czasu czy cokolwiek to się zaczną teksty: "No wiecie, tyle wam pomogliśmy z mieszkaniem a wy teraz..." Trochę znam z autopsji, więc wiem że to nic fajnego i psychiczna orka. A no i wizja siostry. Nooo powiem Ci że jest o czym myśleć.

No właśnie, może nie wypominają tego wprost, ale no jak było ze studiami ?dajemy wam kasę to zajmij się siostrą?. Narzeczony prowadzi firmę i chciał wziąć samochód dla mnie w leasing wiadomo, że musiałabym się dokładać do raty to już wypowiedzieli swoje racje ?to skoro tak to może on będzie płacić normalnie jak za wynajem jak będziecie mieszkać w tym mieszkaniu?? No właśnie tak to z nimi jest. Po prostu boję się że nawet jak nie będą wypominać to siądzie mi psychika że jestem coś winna. Jak jest dobrze to jest dobrze, ale dopiero co się uwolniłam od utrzymania i serio nie chce znowu wracać to wysłuchiwania porad, których ?muszę słuchać bo przecież mi pomagają?, a tak to wyjdę i tyle, bez stresu że przecież mi dali mieszkać w tym mieszkaniu. No dodatkowo serio koszty tego remontu są spore i na dłuższą metę jest opłacalne ale kto mi da gwarancję, że za dwa lata nie będzie wyjazdu z tego mieszkania bo się pokłócimy, albo rodzeństwo zrobi drame? Po co mi to

W takim układzie wybrałabym chyba jednak komfort psychiczny. Oczywiście wizja zaoszczędzonej kasy jest fajna, ale jeśli ma się to odbić na relacjach rodzinnych, jakichś krzywych spojrzeniach, żalach, zagryzaniu zębów i robienia dobrej miny do złej gry itp, to wolałabym odpuścić. Już sam tekst, żeby narzeczony płacił w tym mieszkaniu normalnie za wynajem zapaliłby mi czerwoną lampkę.

Pasek wagi

dużo zostało już napisane, jest to trudna decyzja, ale jestem za opcją, żeby w takiej sytuacji zostać na swoim - mi i narzeczonemu pomimo długoletniego wynajmu udało się zaoszczędzić na wkład własny, rodzice oferowali pomoc ale z niej nie skorzystałam właśnie z tych powodów "my ci pomogliśmy, a ty teraz co?", mam teraz niesamowity komfort psychiczny dzięki temu

Justyna2456 napisał(a):

harlekin1995 napisał(a):

Na Twoim miejscu nigdy nie brałabym mieszkania od rodziców. Z jednego powodu - masz wątpliwości. Dla mnie to już jest bardzo mocny argument za tym, aby zostać na wynajmie. Skoro coś Ci podpowiada, że ktoś z rodziny może mieć do was pretensje to znaczy, że już kiedyś byłaś w podobnej sytuacji. Za jakiś może się okazać, że np. brat spodziewa się dziecka, więc jemu bardziej "należą" się mniejsze wydatki na mieszkanie. Albo młodsza siostra dorośnie i będzie młodą, samotną studentką, a Wy z bratem macie swoje połówki, więc Wam prościej będzie się utrzymać we dwoje. Albo rodzice będą mieć problemy finansowe i będą potrzebować tych pieniędzy z wynajmu? Będziecie się musieli wyprowadzić i co wtedy? Remont i wykończenie mieszkania to teraz spory wydatek - to co zainwestujesz w remont już nie odzyskasz, a meble? Niby możesz wziąć ze sobą, ale skąd pewność, że będziesz miała gdzie je zabrać? Chyba, że rodzice mają sporo pieniędzy i będą to jakoś rekompensować Twojemu rodzeństwu. Coś mi po prostu podpowiada, że w Twoim życiu doświadczyłaś jakiegoś wypominania, że coś dostałaś... 

No wlasnie? może nie wypominania typowo, ale np. ?utrzymujemy was na studiach to zajmijcie się siostrą? itp Mój narzeczony właśnie mówi, że boi się że on mieszkanie wyremontuje kosztem własnego czasu i kasy a za 5 lat obudzi się mój brat, że on też się przeprowadza i może nie wypomni tego mieszkania od razu, ale po pewnym czasie będzie kwas. Boję się tego, że teraz są dobre relacje z rodzicami właśnie dlatego, że mieszkamy ?na swoim?, a później znowu zacznie się ?pomaganie? bo przecież nie odmówimy skoro mieszkamy w ich mieszkaniu :) 

chłopak ma rację i jego obawy są całkowicie realne, ja bym się tam wprowadziła ale nie inwestowałabym, odłożyłabym na wkład własny i poszła na swoje jak najszybciej 

Remonty naprawdę dużo kosztują, więc może wcale by tyle kasy nie oszczędzili. Spokój psychiczny jest najcenniejszy.

A do budowy domu potrzeba conajmniej 700 tys, więc raczej Was nie zbawi 2 tys miesięcznie. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.