Temat: Odchudzanie - niepowodzenia

Hej :)
Zastanawiałyście się kiedyś jaka jest przyczyna Waszych niepowodzeń w odchudzaniu?

werusia3 napisał(a):

jak traktowalam małe odstępstwo od " diety" za porażkę w skutek czego więcej jadłam tego dnia no bo przecież dzień stracony???

mam tak samo

brak wiedzy na temat zaburzen, chorob metabolicznych, roli insuliny w organizmie i mechanizmow zachodzacych w nim. Cale lata walczylam przeciwko wlasnemu organizmowi, uzywalam nieodpowiednich narzedzi, koncentrowalam sie na samych kaloriach, co doprowadzilo tylko kilka razy do efektu jojo. No i ta wiedza o zapotrzebowaniu organizmu zmieniala sie w czasie, popularyzowane w latach 90 diety nisko kaloryczne, pamietam ze prenumerowalam pismo "Super Linia", bardzo fajne przepisy, wszystko pieknie ale promowano wtedy diety tzw "1000" kcal - od tego sie zaczelo, krece sie od lat w miejscu - 8-10 kg  w dol i spowrotem. Nowe badania, obserwacja organizmu wierze pomoze mi w uporaniu sie z tym raz na zawsze (Jestem od trzech lat pod opieka diabetologa w mojej Arztpraxis w Niemczech - strata czasu, wszytsko czego sie dowiedzialam i co mi pomaga, dowiedzialam sie z aktualnej literatury).

Berchen napisał(a):

brak wiedzy na temat zaburzen, chorob metabolicznych, roli insuliny w organizmie i mechanizmow zachodzacych w nim. Cale lata walczylam przeciwko wlasnemu organizmowi, uzywalam nieodpowiednich narzedzi, koncentrowalam sie na samych kaloriach, co doprowadzilo tylko kilka razy do efektu jojo. No i ta wiedza o zapotrzebowaniu organizmu zmieniala sie w czasie, popularyzowane w latach 90 diety nisko kaloryczne, pamietam ze prenumerowalam pismo "Super Linia", bardzo fajne przepisy, wszystko pieknie ale promowano wtedy diety tzw "1000" kcal - od tego sie zaczelo, krece sie od lat w miejscu - 8-10 kg  w dol i spowrotem. Nowe badania, obserwacja organizmu wierze pomoze mi w uporaniu sie z tym raz na zawsze (Jestem od trzech lat pod opieka diabetologa w mojej Arztpraxis w Niemczech - strata czasu, wszytsko czego sie dowiedzialam i co mi pomaga, dowiedzialam sie z aktualnej literatury).

Pamietam Super Linie, zresztą inne czasopisma też promowały diety na 1000 czy w najlepszym razie 1500 kcal. Dosyć mocno mam wbite przekonanie że żeby schudnąć trzeba  nie jeść/ jeść jak najmniej. 

Ale zaskoczyła mnie opinia o diabetologach tutaj- osobiście nieialam kontaktu z tą specjalnością , generalnie o niemieckiej służbie zdrowia mam bardzo dobre zdanie(choć w sumie jestem zdrowa, raz był poważny problem, szpital). Natomiast wiem jak wyglądała opieka diabetologiczna w małym miasteczku w Polsce(mój ojciec) i to faktycznie była porażka.

Ja lubię jeść, gotować , wypić dobre wino. Dużo podróżuje i restauracje, poznawanie nowych smaków to nieodłączny element zwiedzania nowych miejsc. Lubię gości i lubię ich czyms dobrym nakarmić... 

Nie pomagaja niezdrowe nawyki wyniesione domu. I zwyczaj zajadania stresów oraz celebrowania sukcesów czymś dobrym. 

No i nie lubię się ruszac- komp, w wolnych chwilach kanapa/fotel i książka /film. Mój mąż jest taki sam więc się napędzamy. 

Ach no i słaba silna wola i mało samodyscypliny.

Ale jednak powiedziałabym że podstawowy problem jest taki że kocham jeść..

Pasek wagi

Kaliaaaaa napisał(a):

Berchen napisał(a):

brak wiedzy na temat zaburzen, chorob metabolicznych, roli insuliny w organizmie i mechanizmow zachodzacych w nim. Cale lata walczylam przeciwko wlasnemu organizmowi, uzywalam nieodpowiednich narzedzi, koncentrowalam sie na samych kaloriach, co doprowadzilo tylko kilka razy do efektu jojo. No i ta wiedza o zapotrzebowaniu organizmu zmieniala sie w czasie, popularyzowane w latach 90 diety nisko kaloryczne, pamietam ze prenumerowalam pismo "Super Linia", bardzo fajne przepisy, wszystko pieknie ale promowano wtedy diety tzw "1000" kcal - od tego sie zaczelo, krece sie od lat w miejscu - 8-10 kg  w dol i spowrotem. Nowe badania, obserwacja organizmu wierze pomoze mi w uporaniu sie z tym raz na zawsze (Jestem od trzech lat pod opieka diabetologa w mojej Arztpraxis w Niemczech - strata czasu, wszytsko czego sie dowiedzialam i co mi pomaga, dowiedzialam sie z aktualnej literatury).

Pamietam Super Linie, zresztą inne czasopisma też promowały diety na 1000 czy w najlepszym razie 1500 kcal. Dosyć mocno mam wbite przekonanie że żeby schudnąć trzeba  nie jeść/ jeść jak najmniej. 

Ale zaskoczyła mnie opinia o diabetologach tutaj- osobiście nieialam kontaktu z tą specjalnością , generalnie o niemieckiej służbie zdrowia mam bardzo dobre zdanie(choć w sumie jestem zdrowa, raz był poważny problem, szpital). Natomiast wiem jak wyglądała opieka diabetologiczna w małym miasteczku w Polsce(mój ojciec) i to faktycznie była porażka.

Ja lubię jeść, gotować , wypić dobre wino. Dużo podróżuje i restauracje, poznawanie nowych smaków to nieodłączny element zwiedzania nowych miejsc. Lubię gości i lubię ich czyms dobrym nakarmić... 

Nie pomagaja niezdrowe nawyki wyniesione domu. I zwyczaj zajadania stresów oraz celebrowania sukcesów czymś dobrym. 

No i nie lubię się ruszac- komp, w wolnych chwilach kanapa/fotel i książka /film. Mój mąż jest taki sam więc się napędzamy. 

Ach no i słaba silna wola i mało samodyscypliny.

Ale jednak powiedziałabym że podstawowy problem jest taki że kocham jeść..

pod wiekszoscia tez moge sie podpisac, lubie czerwone wino, lubie gotowac, ale powoli bede mogla powiedziec lubilam, bo to co sie ze mna stalo powoli obrzydzilo mi to gotowanie, ograniczenie sie do nowych dan, rezygnacja z ulubionych, wrecz ostatnio w swieta wyszlo na to ze mam po nich niesamowite problemy z cukrem i pol dnia bylam nie do zycia. Nowe jedzenie tez mi smakuje ale to nie to, jesli ma sie 56 lat to trudno skreslic te smaki z dziecinstwa, zapachy.  Wyglada ze pisze chaotycznie , wiec lepiej skoncze, obym juz przy nowym jedzeniu zostala i w koncu czula sie dobrze na zawsze.

Tak, zastanawiałam się dzięki temu nie jem praktycznie żadnej przetworzonej żywności( która nafaszerowana jest cukrem),fastfood i dań gotowych nigdy nie jadłam. Wyeliminowałam praktycznie do zera cukier. Węglowodany ograniczam do 100 g dziennie. Wyeliminowałam wszystkie produkty odzwierzęce z wyjątkiem jaj, czasem jem ryby. Z owoców jem w zimie jabłka, czasami grejpfruta,avokado. W sezonie cieplejszym polskie owoce sezonowe. Warzywa również polskie. Przez podjadanie nabawiłam się IO , którą sama musiałam sobie zdiagnozować, bo lekarze poz i Endo mnie olewali. Teraz jem 2 posiłki dziennie,ograniczam węglowodany, dzięki temu ustąpił efekt notorycznego zmęczenia i zaczynam trzymać wagę w ryzach. Zrozumiałam wreszcie że nie muszę zjeść całej oferty oferowanej przez sklep spożywczy.

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

Tak, zastanawiałam się dzięki temu nie jem praktycznie żadnej przetworzonej żywności( która nafaszerowana jest cukrem),fastfood i dań gotowych nigdy nie jadłam. Wyeliminowałam praktycznie do zera cukier. Węglowodany ograniczam do 100 g dziennie. Wyeliminowałam wszystkie produkty odzwierzęce z wyjątkiem jaj, czasem jem ryby. Z owoców jem w zimie jabłka, czasami grejpfruta,avokado. W sezonie cieplejszym polskie owoce sezonowe. Warzywa również polskie. Przez podjadanie nabawiłam się IO , którą sama musiałam sobie zdiagnozować, bo lekarze poz i Endo mnie olewali. Teraz jem 2 posiłki dziennie,ograniczam węglowodany, dzięki temu ustąpił efekt notorycznego zmęczenia i zaczynam trzymać wagę w ryzach. Zrozumiałam wreszcie że nie muszę zjeść całej oferty oferowanej przez sklep spożywczy.

tez ostatnio robiac zakupy zastanawialam sie po co tyle tego g... jest produkowane - cale ragaly slodyczy, zajace i inne cuda bez zadnej wartosci. Uzalezniaja tak samo jak alkohol a napychane nimi sa juz dzieci. Mam nadzieje ze kiedys to sie zmieni ale wiem ze juz tego nie zobacze.

Tak - mam głęboko zakorzenione pojęcie jedzenia jako nagrody i przez to sobie odpuszczam - żeby się nagrodzić za sukces, zajeść smutki, stres, nudę. Oprócz tego łatwo mnie namówić na coś smacznego, a gorzej mi się pohamować. 

Kolejna sprawa jest taka, że często jest mi już wszystko jedno i nie mam takiego samozaparcia jak kiedyś - że trzymam się postanowień i koniec. Teraz często bywam zmęczona, nie chce mi się, mam inne problemy niż dieta, i odpuszczam. A czasem coś zjem i dopiero potem przypomnę sobie, że przecież miałam mieścić się w bilansie/nie podjadać/ograniczyć cukier.

Też czytałam Super Linię. I tylko człowiek się niepotrzebnie nakręcał. 

Pasek wagi

No u mnie jest ciągle to samo.. jak już  od mi się uda zrzucić to jest takie "chwilowe" odsapnięcie. "No przecież nic się nie stanie jak raz czy dwa zjem to i to.." i tak od razu do rwzu i wracam do złych nawyków. A kilogramy na początku stoją czym zachęcają mnie do dalszego podjadania skoro nie idzie w  górę waga i zanim się obejrzę waga hop w górę centymetry w górę a ja znowu ze złymi nawykami i uzależnieniem od cukru i słonych przekąsek.. tak to u mnie wygląda niestety.. 

Pasek wagi

brak konsekwencji i umiejętności odmawiania

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.