- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
8 lutego 2020, 12:16
Zdebialam jak to usłyszałam , 40 lat temu więc gdy miałam 10 lat było to 5 kg. Czyli można powiedzieć że zjadłamy rocznie tyle cukru ile sporo z nas waży
Edytowany przez Noir_Madame 8 lutego 2020, 12:16
9 lutego 2020, 10:28
dzieci i wtedy i dziś są chyba największymi zjadaczami cukru. W filmie"cały ten cukier" twierdzili że gdyby wycofać ze sprzedaży wszystkie produkty które zawierają cukier zostało by ich 20%. Zakładam że to nie jest naukowy dokument a z drugiej strony co nie wezmę w rękę to cukier jest.
Kiedyś tak tego nie demonizowali. Aktualnie cukier jest wrogiem numer 1. Poprzednio był tłuszcz i królowały produkty light. Co będzie następne nie wiadomo, ale coś będzie na pewno. W każdym razie w tv często pokazują najazdy na szkoły w związku z większą liczbą otyłych dzieci i jest gadanie, że w sklepach szkolnych słodycze zamiast zdrowych produktów. Śmiać mi się z tego chce, bo jak byłam mała to sklepik szkolny był okupowany gigantycznymi kolejkami i nie było w nim jabłek czy gruszek tylko batony, chipsy, słodzona oranżada i gumy kulki. Ile kto miał pieniędzy wszystko szło na słodycze. Grubsze dzieci mimo tego można było policzyć na palcach jednej ręki na całą szkołę. Wszystko to bo nikt nie siedział na dupie tak jak teraz tylko każda przerwę w szkole spędzało się na graniu w zbijaka, kosza albo gumę.
9 lutego 2020, 10:37
Kiedyś tak tego nie demonizowali. Aktualnie cukier jest wrogiem numer 1. Poprzednio był tłuszcz i królowały produkty light. Co będzie następne nie wiadomo, ale coś będzie na pewno. W każdym razie w tv często pokazują najazdy na szkoły w związku z większą liczbą otyłych dzieci i jest gadanie, że w sklepach szkolnych słodycze zamiast zdrowych produktów. Śmiać mi się z tego chce, bo jak byłam mała to sklepik szkolny był okupowany gigantycznymi kolejkami i nie było w nim jabłek czy gruszek tylko batony, chipsy, słodzona oranżada i gumy kulki. Ile kto miał pieniędzy wszystko szło na słodycze. Grubsze dzieci mimo tego można było policzyć na palcach jednej ręki na całą szkołę. Wszystko to bo nikt nie siedział na dupie tak jak teraz tylko każda przerwę w szkole spędzało się na graniu w zbijaka, kosza albo gumę.dzieci i wtedy i dziś są chyba największymi zjadaczami cukru. W filmie"cały ten cukier" twierdzili że gdyby wycofać ze sprzedaży wszystkie produkty które zawierają cukier zostało by ich 20%. Zakładam że to nie jest naukowy dokument a z drugiej strony co nie wezmę w rękę to cukier jest.
To oczywiste że teraz wszyscy mniej się ruszamy a pokusy czyhają na każdym kroku. Weźmy np. tzw. 'kawe" z dodatkiem syropu smakowego i bitą śmietaną
Edit: Moja sąsiadka ze swoim synem pewnie co dziennie wyrabiają normę na głowę albo lepsze. Ona wypija 2litry coca-coli a dziecko na śniadanie płatki z cukrem, góra słodycz,litry fanty. Chłopiec ma 10 lat , nadwagę i ginekomastię
Edytowany przez Noir_Madame 9 lutego 2020, 10:43
9 lutego 2020, 12:21
Nawet za moich czasów każdy z domowników słodził 2 łyżeczkami i to z czubem. W szufladzie zawsze było kilo cukru. Może nie było słodyczy, ale ciągle były jakieś ciasta. A jak nie to wyjadaliśmy z bratem mleko w proszku albo robiliśmy kogel mogel. Kakao z cukrem było do każdego śniadania. Budyń kilka razy w tygodniu. Do tego naleśniki z dżemem. Ja tam 20 lat temu to dopiero jadłam dużo cukru. Teraz to nic.Coś mi się wierzyć nie chce w to, że kiedyś to było 5kg. Przecież nawet kartki wydawali na 2 kg miesięcznie. Pomijam motyw, że ludzie się wymieniali, odkladali i tak dalej, ale czysto matematycznie rzecz ujmując było 24 kg cukru puszczone w obieg, nie 5. Przecież pozostałych 19 nie wysypywano do śmieci. Mnie babcia opowiadała, że więcej osób wtedy słodziło herbatę (a np. takie trzy herbaty dziennie razy dwie łyżeczki cukru to już jest sporo). Dużo się robiło przetworów - niby domowy dżem, ale cukru się sypało. Słodyczy może tak nie było, ale częściej się piekło w domu. Częściej się ludzie odwiedzali, a jak się odwiedzali to nie coś tam nawet na szybko do kawki się upiekło (przecież nie dwa kawałki, tylko jak już piec to całą blachę). Plus w wielu przepisach (nawet w zupie pomidorowej) jest cukier. Na pewno nie było tego cukru tyle co teraz, bo nie było tyłu gotowców - ale też bez przesady, w 5 kilogramów rocznie nie uwierzę.
Mnie zawsze rozkłada na łopatki jak demonizują te sklepiki szkolne, że to teraz taka tragedia. A w porównaniu do lat 90tych to z czym w ogóle do ludzi? ;) Te rurki z oranżadą wyjadaną na sucho, bransoletki i zegarki z pudrowych cukierków, które się cały dzień nosiło na brudnej łapie, a potem pakowało do buzi, "soczki" w foliowych woreczkach. A do tego potem (już za czasów mojego brata, 97 rocznik) się zaczęła promocja zdrowia, czyli mleko w kartonikach, czekoladowe albo truskawkowe, ale to wszystko jedno, bo cukru i tak było w tym tyle co w pepsi.
Edit: doczytałam wyżej, że nie tylko ja mam takie wspomnienia. Jeszcze pamiętam jak był potem szał, bo w któryś chrupkach były żetony z pokemonów.
Edytowany przez Wilena 9 lutego 2020, 12:25
9 lutego 2020, 12:23
Mnie zawsze rozkłada na łopatki jak demonizują te sklepiki szkolne, że to teraz taka tragedia. A w porównaniu do lat 90tych to z czym w ogóle do ludzi? ;) Te rurki z oranżadą wyjadaną na sucho, bransoletki i zegarki z pudrowych cukierków, które się cały dzień nosiło na brudnej łapie, a potem pakowało do buzi, "soczki" w foliowych woreczkach. A do tego potem (już za czasów mojego brata, 97 rocznik) się zaczęła promocja zdrowia, czyli mleko w kartonikach, czekoladowe albo truskawkowe, ale to wszystko jedno, bo cukru i tak było w tym tyle co w pepsi.Nawet za moich czasów każdy z domowników słodził 2 łyżeczkami i to z czubem. W szufladzie zawsze było kilo cukru. Może nie było słodyczy, ale ciągle były jakieś ciasta. A jak nie to wyjadaliśmy z bratem mleko w proszku albo robiliśmy kogel mogel. Kakao z cukrem było do każdego śniadania. Budyń kilka razy w tygodniu. Do tego naleśniki z dżemem. Ja tam 20 lat temu to dopiero jadłam dużo cukru. Teraz to nic.Coś mi się wierzyć nie chce w to, że kiedyś to było 5kg. Przecież nawet kartki wydawali na 2 kg miesięcznie. Pomijam motyw, że ludzie się wymieniali, odkladali i tak dalej, ale czysto matematycznie rzecz ujmując było 24 kg cukru puszczone w obieg, nie 5. Przecież pozostałych 19 nie wysypywano do śmieci. Mnie babcia opowiadała, że więcej osób wtedy słodziło herbatę (a np. takie trzy herbaty dziennie razy dwie łyżeczki cukru to już jest sporo). Dużo się robiło przetworów - niby domowy dżem, ale cukru się sypało. Słodyczy może tak nie było, ale częściej się piekło w domu. Częściej się ludzie odwiedzali, a jak się odwiedzali to nie coś tam nawet na szybko do kawki się upiekło (przecież nie dwa kawałki, tylko jak już piec to całą blachę). Plus w wielu przepisach (nawet w zupie pomidorowej) jest cukier. Na pewno nie było tego cukru tyle co teraz, bo nie było tyłu gotowców - ale też bez przesady, w 5 kilogramów rocznie nie uwierzę.
Dokładnie. Tylko różnica jest taka, że jeszcze te 20 lat temu większość dzieciaków i nastolatków popołudnia i weekendy spędzała w ruchu - a dziś komputer, telefon etc.
9 lutego 2020, 13:06
Coś mi się wierzyć nie chce w to, że kiedyś to było 5kg. Przecież nawet kartki wydawali na 2 kg miesięcznie. Pomijam motyw, że ludzie się wymieniali, odkladali i tak dalej, ale czysto matematycznie rzecz ujmując było 24 kg cukru puszczone w obieg, nie 5. Przecież pozostałych 19 nie wysypywano do śmieci. Mnie babcia opowiadała, że więcej osób wtedy słodziło herbatę (a np. takie trzy herbaty dziennie razy dwie łyżeczki cukru to już jest sporo). Dużo się robiło przetworów - niby domowy dżem, ale cukru się sypało. Słodyczy może tak nie było, ale częściej się piekło w domu. Częściej się ludzie odwiedzali, a jak się odwiedzali to nie coś tam nawet na szybko do kawki się upiekło (przecież nie dwa kawałki, tylko jak już piec to całą blachę). Plus w wielu przepisach (nawet w zupie pomidorowej) jest cukier. Na pewno nie było tego cukru tyle co teraz, bo nie było tyłu gotowców - ale też bez przesady, w 5 kilogramów rocznie nie uwierzę.
Wielena a ja wierzę. Z kilku prostych powodów, po pierwsze przeżyłam jako dziecko stan wojenny i późniejsze lata i wiem, jak funkcjonowała przeciętna rodzina bez znajomości w sklepach, towaru spod lady, czasu na wystawanie od bladego świtu w kolejkach itp. Jedyna forma cukru dziennie którą rodzice byli w stanie mi "darować" to było właśnie słodzenie herbaty, sami sobie napojów nie słodzili bo trzymali cukier dla dzieciaków. Raz w tygodniu piekło się ciasto na oszczędzonym cukrze i jego blacha starczała na kilka dni dla całej rodziny. A resztę cukru oszczędzało się właśnie po to, żeby na zimę zrobić przetwory które starczały na pół roku. Bo do tego porządne ilości cukru były potrzebne. Oprócz wymienionych rzeczy w niczym nie spożywałam w podstawówce cukru - bo nic w sklepach takiego nie było. Dosładzanych napojów zero (piło się albo kranówkę albo właśnie herbaty), jogurtów smakowych jakichkolwiek zero, wędliny (o ile się je w ogóle na kartki dostało) cukru zero, sery czy twaróg - domieszki cukru zero, do pieczywa się też cukru nie dawało. Więc nawet jak wypiłam 4 słodzone herbaty dziennie to i tak wychodzimy na obecny jeden jogurt smakowy. Pamiętam też, jak już potem w sklepie nagle czasami zaczął się pojawiać waniliowy polski serek homogenizowany, taki w korytku - jaki to był rarytas, wcinało to się z pudełka bułką. I pamiętam też jak pojechaliśmy do W-wy na wakacje i pierwszy raz zobaczyłam lemoniadę w woreczku z rurką i jakiś g..blok czekoladowy w firmowym sklepie Wedla:) Cukru nie było nigdzie, bo był to po prostu towar deficytowy.
Edytowany przez przymusowa 9 lutego 2020, 13:08
9 lutego 2020, 13:38
Może częściowym rozwiązaniem tajemnicy jest, że w latach 90-tych nikt nie wciągał do 150g czystego cukru "minimum 60g zdrowych tłuszczów dla dobra układu hormonalnego kobiety" ;) To zalecenie to przepis na katastrofę. Albo tłusto albo chudo i można w miare zdrowo żyć jedząc cukier łyżkami jak Korwin Mikke, o którym czego by nie mówić, krzepy i wigoru mu nie brakuje ;) Pod warunkiem, że wystarcza w menu białka, co reguluje apetyt i zachcianki. Jednak jeśli do tego dojdzie "dieta odchudzająca" i wyśrubowane z dupy 50kg przy 166cm to się nie da być zdrowym - i tu sie ujawnia ciemna strona cukru. Przy niedoborze wszystkiego jest zdecydowanie szkodliwy.
Nie jadło się też dawniej zbyt wiele awokado, tofu, sojowego schabowego, soków "owocowych", normy przetwarzania mięsa były inne itp..
Zdaje się Wilena, że na tym cukrowym menu w latach 90-tych dorobiłaś się kiedyś sporej nadwagi?
9 lutego 2020, 15:21
Ostatnio nawet w groszku konserwowym znalazlam. Mozesz czas na nowy znaczek na produktach spozywczych. Bez cukru dodanego. Jako znak proponuje przekreslony cukierek.
9 lutego 2020, 15:32
Przecież taki znaczek istnieje przekreślona kostka cukru, ale producenci i tak dodają go pod inną nazwą. Syrop z agavy, miód, zagęszczone soki owocowe, karmel...itd to nadal cukier.
9 lutego 2020, 19:56
A ja Was uspokoję, że przez czas choroby czyli 5 ostatnich dni wyrobiłyśmy z córką normę spożycia cukru za kilka z Was :) Właśnie spojrzałam, że z 650 ml słoika miodu została góra 1/4 którą zaraz dorzucę do sernika jaglanego z mango :) Batoniki też już upieczone, cóż, chorowanie ma swoje przywileje. I zdecydowanie wolę takie rozpasane spożywanie cukru z pełną tego świadomością niż ukryty w przetworzonej żywności. A biorąc pod uwagę, że w dalszym ciągu posiadam brak smaku spowodowany chorobą i wszystko muszę jeść bardzo słodkie albo dużo bardziej słone niż zawsze pewnie jeszcze kilka dni stan rozpasania potrwa :)
Edytowany przez przymusowa 9 lutego 2020, 19:57
9 lutego 2020, 20:37
Może częściowym rozwiązaniem tajemnicy jest, że w latach 90-tych nikt nie wciągał do 150g czystego cukru "minimum 60g zdrowych tłuszczów dla dobra układu hormonalnego kobiety" ;) To zalecenie to przepis na katastrofę. Albo tłusto albo chudo i można w miare zdrowo żyć jedząc cukier łyżkami jak Korwin Mikke, o którym czego by nie mówić, krzepy i wigoru mu nie brakuje ;) Pod warunkiem, że wystarcza w menu białka, co reguluje apetyt i zachcianki. Jednak jeśli do tego dojdzie "dieta odchudzająca" i wyśrubowane z dupy 50kg przy 166cm to się nie da być zdrowym - i tu sie ujawnia ciemna strona cukru. Przy niedoborze wszystkiego jest zdecydowanie szkodliwy.Nie jadło się też dawniej zbyt wiele awokado, tofu, sojowego schabowego, soków "owocowych", normy przetwarzania mięsa były inne itp.. Zdaje się Wilena, że na tym cukrowym menu w latach 90-tych dorobiłaś się kiedyś sporej nadwagi?
Nadwagi dorobiłam się później, w liceum. I to raczej nie była wina "epoki", tylko moich problemów emocjonalnych i zaburzeń odżywiania.
A co do Korwina Mikke to akurat chyba najgorszy możliwy przykład. Przecież gołym okiem widać, że zaszły jakieś nieodwracalne zmiany w mózgu. Może i wigor ma, ale co to zmienia w ogólnym rozrachunku?