Czytałam informację na temat zawartości oleju palmowego w ciasteczkach Leibniz. Jestem tym zszokowana, bo myślałam, że ta firma jest na tyle pewna i znana, że nie muszę czytać nawet składu! Poczułam się jeszcze bardziej oszukana, gdy zobaczyłam, że w niemieckich odpowiednikach tych ciastek jest samo masło... Czy tak może być? Czy taka praktyka nie jest zakazana? Agnieszka, 36 l.
Maślane herbatniki czy palmowe herbatniki?
Dla Polaków olej palmowy, a dla Niemców masło? Rzeczywiście ten tytuł przewija się na stronach internetowych jak kiedyś niezamarzający sok Kubuś. Nie dziwię się, że Pani, podobnie jak niejeden konsument, jest zaskoczona i zniesmaczona tą sytuacją. Powodów, aby czuć dyskomfort jest co najmniej kilka. Zaczynając od samego wizerunku herbatników maślanych Leibniz, kończąc na zwykłym, ludzkim zaufaniu.
Cała otoczka reklamowa, widok opakowania z herbatnikiem na warstwie smakowicie wyglądającego masła, hasła typu - "Jeszcze bardziej maślany smak", "Od ponad 100 lat wypiekane ze starannie dobranych składników według tradycyjnej receptury" i sama nazwa "herbatniki maślane", nie mówiąc już o firmie od dziesiątek lat goszczącej na rynku, która wzbudza zaufanie, pozwalają twierdzić, że mamy do czynienia z produktem bezpiecznym i pewnym. Polaków spotkała jednak niemiła niespodzianka, poczęstowani zostaliśmy mąką z cukrem, olejem palmowym i odrobiną masła.
Polskie normy i zawartość polskiego portfela
Odnosząc się do Pani pytań: "Czy tak może być?", "Czy to jest w porządku?" zasięgnęłam opinii pracownika firmy produkującej herbatniki Leibniz. Pani Agnieszka Prusaczyk, Communication Manager firmy Bahlsen Polska poinformowała nas ze spokojem i pewnością, że wszystko jest w jak największym porządku.
W Unii Europejskiej nie ma tak naprawdę obecnie jasnych norm wymagań prawnych, które mówią o tym, ile masła powinny zawierać herbatniki maślane, aby maślanymi je nazwać było można.
Mnie osobiście wcale to nie uspokoiło, ale dało do myślenia. Co w takim razie z Niemcami, u których maślane ciasteczka są bardziej maślane? Przecież też są w UE! Tak, są, ale mają swoje, dodatkowe wymagania (Leitsaetze) na poziomie krajowym, które dokładnie określają, w jakich przypadkach produkt może być nazwany maślanym (Butterkeks). Żeby być sprawiedliwym, za taki stan rzeczy powinniśmy podziękować politykom i obowiązującemu w Polsce prawu. Ale to nie wszystko. Okazuje się, że jesteśmy po prostu za biedni, żeby jeść masło, a przynajmniej do takiego wniosku można dojść słuchając wypowiedzi Pani Agnieszki:
Badania rynku pozwoliły na odpowiednie dopasowanie składu/ jakości produktu do możliwej do zaoferowania za herbatniki maślane w Polsce ceny.
Zgadza się to również z tekstem oficjalnego oświadczenia firmy Bahlsen:
Badania i praktyka rynkowa pokazują, że produkt spotyka się z akceptacją konsumenta,gdy trafia w punkt równowagi pomiędzy odpowiednią jakością produktu a jego ceną, która powinna być dostosowana do siły nabywczej społeczeństwa w danym kraju.
Jest jednak jedno "ale". Jeśli rzeczywiście nie dałoby się wyprodukować herbatników z większą zawartością masła i jeszcze na tym zarobić, nie mielibyśmy w Polsce możliwości takich produktów zakupić. Czy tak jest rzeczywiście? Oczywiście, że nie... Wystarczyło przejść się do 2 popularnych sklepów, aby znaleźć ciastka maślane o co najmniej podwojonej zawartości masła w porównaniu z herbatnikami Leibniz.
Butter Biscuits, Tesco, 3,29 zł / 250 g (1,316/100g)
Sondey herbatniki Maślane, Lidl Polska 2,69 zł / 200 g (1,345/100g)
Oczywiście składy przytoczonych produktów nie są idealne, znajdziemy w nich olej palmowy, czy syrop glukozowo - fruktozowy, ale masło pozostaje w nich głównym tłuszczem - jak przystało na maślane herbatniki.
Co z tym olejem palmowym?
Co jest złego w oleju palmowym? Otóż ponad połowa kwasów tłuszczowych z oleju palmowego to kwasy tłuszczowe nasycone. Ze względu na naturalne pochodzenie tych kwasów tłuszczowych w oleju palmowym, zdania co do ich szkodliwości są podzielone. Większość ekspertów jednak nadal zgadza się, że podnoszą one poziom „złego cholesterolu” LDL we krwi. Działa to niszcząco na serce i tętnice, może wywołać stan zapalny, a w konsekwencji doprowadzić do zawału serca lub udaru mózgu. Trzeba na nie więc uważać. Nie jest to jednak dla nas w tym kontekście najważniejsza wiadomość, ponieważ masło kwasy tłuszczowe nasycone również zawiera. Dopóki więc olej palmowy nie jest utwardzony (a tak przeczytamy w oświadczeniu firmy Bahlsen), tragedii nie ma. Olej palmowy ma jeszcze jedną, ważną wadę. Jego pozyskiwanie jest zabójcze dla środowiska. Niszczone są lasy tropikalne Indonezji, Nigerii i Malezji gdzie występuje palma oleista. Dla wielu osób to wystarczający powód aby nie kupować tego oleju w żadnej postaci.
Nie udało się nam uzyskać informacji, czy użyty do produkcji herbatników Leibniz olej jest olejem rafinowanym. Oczywiście sam proces ma zrozumiałe pobudki - jego celem jest usunięcie substancji niekorzystnie wpływających na właściwości organoleptyczne oleju, eliminuje się więc z niego zanieczyszczenia (np. metale szkodliwe, chemiczne środki ochrony roślin) i produkty utleniania. Nie możemy jednak zapominać, że w czasie rafinacji olej jest poddawany działaniu związków chemicznych (kwas fosforowy, ług sodowy), czynników absorpcyjnych (ziemia bieląca) oraz temperatury (250 st. C). Prowadzi to do rozkładu wielu korzystnych składników tj. tokofenole, tokotrienole, karotenoidy, sterole, skwalen, fosfolipidy. W przypadku masła takiego procesu nie mamy.
Stosowany przez firmę Bahlsen olej palmowy (wstandardzie„Segregated”)jest tłuszczem nieutwardzonym i posiada certyfikat Organizacji RSPO (Roundtable on Sustainable Palm Oil-Ruch Na Rzecz Zrównoważonego Oleju Palmowego) zajmującej się promowaniem wykorzystania oleju palmowego w taki sposób, aby zagwarantować najmniejsze negatywne oddziaływanie na środowisko - przeczytamy w oświadczeniu firmy Bahlsen.
To bardzo miło ze strony firmy Balhsen, że dba o środowisko, fakt - nie musiała. Mogła też użyć szkodliwego oleju utwardzonego palmowego - nie użyła. Nie ma się co jednak oszukiwać - olej palmowy to tania alternatywa produkcyjna, jakkolwiek ładnie będzie to ubierał w słowa producent. Co więcej, nawet, jeśli byłby to najbardziej zdrowy i ekologiczny na świecie tłuszcz, to opakowanie i otoczka reklamowa herbatników MAŚLANYCH Leibniz nie pozwalają nawet na chwilę pomyśleć o tym, że zamiast większości masła, którego każdy konsument się spodziewa, znajdziemy olej palmowy. Ja rozumiem kalkulację kosztów, optymalizację dochodów, nie dyskutuję też z tym, że każdy producent ma prawo dodawać do swojego wyrobu to, na co tylko ma ochotę (co oczywiście jest zgodne z obowiązującymi normami). Jednak dla zwykłej, ludzkiej przyzwoitości nie powinien nam sprzedawać masła oferując tak naprawdę tani olej palmowy. Niestety w przypadku herbatników Leibniz, dopóki nie przeczytamy składu na opakowaniu, tego się nie dowiemy.
To, co mogę Pani polecić to właśnie skrupulatne czytanie składu na opakowaniu. To minimum, które możemy i powinniśmy robić, aby oddzielać produkty wartościowe od takich, które za wartościowe chcą uchodzić.
Bibliografia:
Roczniki Państwowego zakładu higieny, 1997 r.
Komentarze
Kamulka.kama
30 września 2016, 09:34
Nie pozostaje nic innego jak czytać, czytać i czytać do znudzenia skład każdego produktu ...
asimil
14 września 2016, 19:21
Z tego względu nie kupuję produktów zawierających olej palmowy czy syrop glukozowo-fruktozowy. Oszczędzam i zdecydowanie lepiej wpływa to mają linię.
LeiaOrgana7
13 września 2016, 15:18
Leibniz to nie wielki koncern, który na tym zaoszczędzi, a tam wyda wiecej. Herbatniki z Tesco czy Lidla są uboższe pod innym względem, nie ma co się burzyć o zawartość masła, bo nie chodzi o skład, tylko smak.
kropka36
11 września 2016, 11:43
I po raz kolejny wychodzi na to, że marki własne marketów i dyskontów wypadają lepiej, niż produkty znanych i cenionych producentów.
aska1277
10 września 2016, 19:03
Wiadomo Polska ;) ale może nie wszystko mamy takie złe, co?
Nianiusia
10 września 2016, 13:26
Wiele produktów niemieckich jest lepszych od polskich
Doma19
10 września 2016, 08:37
U nas trzeba oszczedzac na czym sie da :)
wie58
9 września 2016, 12:50
straszne
kingoje82
9 września 2016, 11:50
Jakie to wkrzajace, ze nas polakow mozna truc. Od ponad roku jest potwierdzone, ze olej palmowy ma dzialanie rakotworcze, a ze jego sklad znajduje sie w wielu prodoktach spozywanych przez nas codziennie jego ilosc w diecie jest o wiele wyzsza niz np masla. we włoszech, wszyscy producenci ciasteczek powoli wycofuja olej palmowy z produkcji, zastepujac go olejem slonecznikowym, bo po prostu konsumenci przestali kupowac ich ciasteczka. Teraz czekamy az nutella wyrzuci to swinstwo. Polecam poczytac czym naprawde jest olej palmowy i jak duzo znajduje sie go w nassej codziennej zywnosci.
angelisia69
9 września 2016, 09:20
heeh juz wiem czemu Milka z DE smakuje lepiej niz PL,pewnie tez cos w skladzie zmienione :/
bozenka1604
9 września 2016, 08:59
Nie należy ufać nawet najbardziej znanym i popularnym producentom. Każdy z nich przede wszystkim widzi swój interes, a nie dobro konsumenta :( Nawet Ci najlepsi produkują produkty dobrej jakości i złej (np. dla sieci, gdzie liczy się tylko cena, a nie jakość). W moim otoczeniu do niedawna funkcjonowała niewielka przetwórnia mleka. Delektowałam się smakiem i jakością wyrobów. Teraz, po tym, jak została "połknięta" przez większy koncern jakość produktów daleko odbiega od tej dotychczasowej. No cóż, trzeba być czujnym i rozważnym. I nawet jeśli znamy produkt i chętnie kupujemy sprawdzajmy od czasu do czasu, czy aby jego skład nie zmienił się dla "dobra" i "kieszeni" producenta.