Cześć Vitalijki
Ślub za 3 tygodnie, stres coraz większy.
Spotkanie rodziców udało się, dogadali się ze sobą bardzo dobrze. Bałam się, że może będzie zapadać niezręczna cisza lub będzie sztywno - a gdzie tam! Gadali, żartowali, wszyscy odnieśli bardzo pozytywne wrażenie Czyli niepotrzebnie się stresowałam
W środę miałam mieć mierzenie sukni ślubnej. Specjalnie na to ściągnęłam z Polski mamę i specjalnie po to rodzice zostali u mnie dłużej. I na godzinę przed wizytą zadzwoniono do mnie z salonu, że suknia nie dotarła, bo producent za późno wysłał. Ręce mi opadły. Takiego braku profesjonalizmu dawno nie widziałam. Dobrze, że nie zadzwonili na 5 minut przed.
W salonie doskonale wiedzieli, że specjalnie na to ściągałam mamę i, że ten termin jest ważny. Chodziłam do nich, dzwoniłam, umawiałam się i przypominałam. Nie rozumiem, czy oni nie mają kontaktu z producentem, czy oni się boją dzwonić za granicę i tego załatwiać? Tak naprawdę mnie nie powinno to już obchodzić - zamówiłam suknię w danym salonie i ta suknia powinna po prostu być na dany termin.
Teraz wizytę mam jutro. Oczywiście rodzice wrócili już do domu, na przymiarkę pójdę sama. Wściekłam się jak nie wiem co. Chyba jutro ich spytam, czy aby na pewno suknia będzie gotowa na ślub, bo z nimi to już nic nie wiadomo...
Ludzie są tak niesłowni, że załatwianie spraw ślubnych powoli przeradza się w jakiś koszmar. Umawiamy się z zajazdem na spotkanie, jedziemy specjalnie 200 km (wszystko mamy na odległość) - a oni zapominają o spotkaniu i nas wystawiają. Dzwonimy w sprawie autobusu, gość się umawia - później nie ma go na miejscu i nie odbiera telefonu. To tylko przykłady., takich sytuacji mieliśmy na pęczki.
Z część usług przez to zrezygnowaliśmy i znaleźliśmy innych chętnych nam pomóc. Dla nas to tylko dodatkowe zawracanie tyłka i problem, bo przypilnować wszystkiego na odległość jest trudno. Zupełnie nie rozumiem, że takim ludziom biznes jeszcze nie upadł, skoro tak się traktuje klienta...
Goście nie lepsi, wciąż nam się odwołują lub wracają na listę obecnych - zdecydować się nie mogą
Chyba muszę zacząć pić melisę...
Monika123kg
22 lipca 2016, 11:36Niestety coraz mniej poważnych firm i ludzi ...Nie rozumiem takich zachować.Ja mogę się nazwać szczęściarą ! Nie miałam problemów przedślubnych z nikim , goście również nie zawiedli ( nie było tylko cioci z Kanady - ale wuj i kuzynostwo było , ona miała problem z urlopem więc luzik ) ....Ale mój brat i inni z najbliższego otoczenia też mieli takie cyrki jak Ty ..
_czarodziejka
22 lipca 2016, 14:27No niestety, muszę się uzbroić w duużo cierpliwości ;)
RapsberryAnn
21 lipca 2016, 18:07ja bym zrobiła rozróbę o coś takiego, kazała zejść z ceny, no sory szanujmy sie!
Suchy_Deszcz
21 lipca 2016, 14:48Jak widać, nie trzeba było się stresować spotkaniem rodziców ;) tak jak i coraz bardziej zbliżającym się terminem ślubu - wiem z doświadczenia bliskich mi osób, że nie warto, potem się tylko z tego powodu smiali :) A suknia na pewno będzie na czas!
_czarodziejka
21 lipca 2016, 15:15Ja to zawsze przeżywam na zapas, a później okazuje się, że jak zwykle niepotrzebnie :) Taka natura już :P Pozdrawiam :)))
chesera
21 lipca 2016, 14:09Z tymi sukniami, to chyba stały numer. Ojej od mojego ślubu minęło już 10 lat. Suknia przyjechała 3 dni przed tym Wielkim Dniem. Ponoć jechała z Francji i przetrzymano ją na granicy. Ale tam obstawiam, że w Łodzi mieli po prostu dużo zleceń. Nie martw się. Do wszystkiego trzeba podchodzić z dystansem.
_czarodziejka
21 lipca 2016, 14:21Czyli z biegiem czasu w salonach ślubnych nic się nie zmienia ;))) Pozdrawiam :)
ewuka111
21 lipca 2016, 13:40masakra :)))) u mnie w dniu ślubu fotograf dzwonił na którą godzinę :P myślał że godzinę później niż miałam. i jak się okazało dalej zakręcony na odbiór zdjęć umawia się już kolejny raz bo jeszcze nie skończył.. całe szczęscie ja tylko z nim problemy. współczuje
_czarodziejka
21 lipca 2016, 13:42Na razie wodzirej i fotograf wydawali się jedyni solidni, ale zobaczymy :P Co bym nie przechwaliła :))) A zdjęć pewnie nie możecie się doczekać już :)