Nie odzywałam się od jakiś 2 tygodni, wiem. Powinnam napisać przeszło tydzień temu, wiem. Jednak nie było się czym chwalić, więc zwyczajnie sobie odpuściłam. Na wadze tydzień temu pojawiło się 85, taka tam, moja osobista porażka. Jednak biorąc pod uwagę to, co jadłam w okresie maturalnym to dziwię się, że nie wróciłam do wagi początkowej. Egzaminy stały się idealną wymówką do wcinania wszystkiego co tylko wpadło mi w ręce. Zwalanie winy na stres było przecież takie wygodne..
W każdym razie, od ostatniego poniedziałku wróciłam na w miarę poprawne tory, których staram się trzymać. Dziś na wadze 82,1, czyli w miarę sprawnie udało mi się naprawić pomaturalne szkody + jeszcze pozbyć się nieco balastu.
-
Miałam taki swój cichy cel, zobaczenie na wadze 80 kg 1 czerwca. Taki tam, prezent na dzień dziecka ode mnie - dla mnie. Teraz to już ciemno to widzę. Bardzo ciemno..
-
Ale co do tytułu.
Tak, właśnie dziś jest mój 100 dzień diety. Czy gdyby ktoś mi powiedział, że jestem w stanie zrzucić przeszło 18 kg w takim czasie to nie uwierzyłabym. Skąd. Prędzej bym go wyśmiała. Nawet nie wiecie jak bardzo jestem dumna z tego, że wtedy zdecydowałam się na podjęcie walki z chyba najgorszym możliwym przeciwnikiem - samą sobą. Było ciężko, zajebiście ciężko. Sama chyba nie do końca wiem jakim cudem udało mi się dojść do miejsca w którym obecnie jestem. Były i wzloty i upadki i pot i łzy i przeklinanie samej siebie za każdą chociażby myśl o zjedzeniu czegoś, czego nie powinnam.
Obecnie boję się tylko jednego, spoczęcia na laurach. Czasami mam takie wrażenie, że siedzi mi na ramieniu chochlik, który mówi tylko 'tak daleko zaszłaś, przecież możesz sobie pozwolić na jakieś odstępstwo, zasługujesz na to..'.
I mimo, że doskonale wiem, że to nieprawda, że jeszcze wiele przede mną to jest naprawdę ciężko powiedzieć sobie samej 'nie'. Zresztą, ktokolwiek to teraz czyta, pewnie doskonale wie o co mi chodzi. Za to lubię vitalię, pełno tu ludzi o podobnych problemach.
-
No to może jakieś małe podsumowanie efektów z których się cieszę?
1. Wchodzę na moje 2 piętro bez zadyszki, czy jakiegokolwiek zmęczenia.
2. Bez problemu zakładam ubrania, które jeszcze te 100 dni temu były za ciasne.
3. Ludzie zauważają, że schudłam, co samo w sobie jest tak miłe że ojej. Zresztą, pewnie wiecie o czym mówię. :)
4. Twarz, która wyszczuplała. Masakrycznie bałam się posiadania więcej niż 1 podbródka, wcześniej wydawało mi się, że mam jakiś 'gratisowy'.. nie wiem ile było w tym prawdy, ale teraz nie posiadam już większym zastrzeżeń.
5. Ciśnienie, które nie jest już stanowczo za wysokie. Nie wiem czy to wina leków, ale chcę wierzyć, że też mam w tym swoją zasługę.
6. Nie muszę codziennie przejmować się tym jak to okropnie wyglądam w jakimś ubraniu.
A co dalej mi nie odpowiada?
1. Brzuch. Nie dość, że ciągle jest na nim wieeele sadełka to jeszcze te rozstępy. Niby mam wrażenie, że nieco zbledły jednak dalej okrutnie mnie irytują.
2. Nogi. W szczególności uda.
-
Może powinnam stworzyć sobie jakieś zdjęcia porównawcze? Sama nie wiem. Chyba będzie naprawdę ciężko znaleźć mi jakieś 'przed'. Z reguły uciekałam sprzed aparatu..
-
Marzenia do spełnienia:
- dojście w końcu do tych 80 kg
- zdanie matury ustnej z polskiego, której okrutnie się boję..
- znalezienie pracy, co idzie mi bardzo średniawo...
Trzymajcie się!
Fanka-Rocka
3 lipca 2014, 22:46Mnie bardzo podobają się gify jakie wstawiasz po różnych fragmentach wypowiedzi :D Super są
Fanka-Rocka
3 lipca 2014, 22:41Dziękuję serdecznie za odwiedzenie mojego pamiętnika. Zapraszam do śledzenia moich poczynań, no i oczywiście gratuluje tylu zrzuconych kilogramów. :) Ty także jesteś tegoroczną maturzystką widze :]
Natalka812
7 czerwca 2014, 15:02Uuuu gratuluję sukcesu :D 18 kg to szacun :D Ja na to niestety muszę dłużej poczekać :D Jak ty to zrobiłaś? Tak samo jak imperfektio nie moge zrzucić nawet 1 kg :(
blueberryrose
26 maja 2014, 16:03Wielkie gratulacje! :)
polepionaa
20 maja 2014, 12:5318 kg to świetny wynik! Nie poddawaj się ! :) Gratuluje