Nie mam laptopa, dlatego się nie odzywam, przepraszam Was za to bardzo, bardzo, bardzo! Teraz korzystam z lapcia siostry.
Jestem non stop chora. Jak nie zaostrzenie astmy to przeziębienie, wirusy, grypopodobne itp. Mam dość i jestem z tego powodu w lekkim dołku. Tęsknię za bieganiem, ale ledwo dycham. Jak żyć, panie premierze, jak żyć?
Mam prawie 21 lat. Moja mama w moim wieku była już po ślubie, pracowała, a ja byłam w drodze na świat. A ja? Studiuję. Tyle. Nie pracuję, nie mam faceta, ogólnie jestem dorosłym, pasożytniczym dzieckiem. Plan na uczelni jest tak bardzo do czterech liter, że chyba nie ma osoby która by na niego nie narzekała. Ci, którzy pracują praktycznie opuszczają wszystkie zajęcia, a potem latają i błagają o 50 terminy na zaliczenie.
Potrzebuję... zmian? Zmiany życia, otoczenia, zerwania ze stagnacją i tym, że czuję się tak cholernie do niczego. Nic nie umiem, w niczym nie jestem dobra, we wszystkim przeciętna. Ani ładna, ani szczupła, ani mądra, ani inteligentna, ani w ogóle. Brak mi pewności siebie, silnej woli, radości, uśmiechu. Wszystkiego w sumie. Gdzieś zgubiłam radosną Kamilę i nie wiem jak ją znowu odnaleźć.
Ciągle chce mi się płakać, niewiele śpię, bo siedzę nad książkami. Właściwie to tylko czytam na zajęcia, efektów i tak nie ma, bo w nauce też nie jestem wybitna. Muszę cholernie ciężko pracować, żeby cokolwiek osiągnąć.
Rodzicie widzą, że coś jest nie tak. Że jest źle. Ale nie potrafię z nimi o tym porozmawiać... No bo co im powiem? Że tak bardzo bym chciała, żeby byli dumni, ale nie potrafię? Że mam dość siebie, nie mogę patrzeć w lustro, że źle mi ze sobą, że coraz trudniej wychodzi mi się z domu, że nie chce mi się nic robić? Że najchętniej zostałabym pod kołdrą? Tata powiedział, że może powinnam na wakacje wyjechać gdzieś do pracy. Poznałabym nowych ludzi, spędziła czas w innym miejscu. Ale... Sama się boję. Jestem tchórzem. Boję się, że będę całe dnie siedzieć sama, że nikogo nie poznam, nikt mnie nie polubi, że jedynie będą mnie wytykać palcami i mówić "to ta gruba".
Łzy mi ciekną po policzkach. Rozpisałam się strasznie. Raczej wątpię, że ktoś to przeczyta do końca. Blokuje mnie strach. Strach przed życiem. Dorosłym życiem.
mania3
14 kwietnia 2014, 19:40ZNAM TEN STAN TEŻ TAK MIAŁAM,JAK NIE MOGŁAM ZNALEŹ PRACY MASAKRA CZUŁAM SIĘ DO NICZEGO ,WSPARCIE PRZYJACIÓŁ POMOGŁO NO I ZNALAZŁAM SOBIE COŚ DO ROBOTY NIE NAZYWAM TEGO HOBBY BO JUŻ MI MINEŁO :)TRZYMAM KCIUKI BĘDZIE DOBRZE MOZE JAKIŚ CEL CI POTRZEBNY ZAPRASZAM DO BIEGU ULICA PIOTRKOWSKĄ 27 MAJA.
Sylwusia21
12 kwietnia 2014, 12:48Witaj w gronie znajomych :) doskonale wiem co czujesz...
doremifasolaa
12 kwietnia 2014, 11:29Przesilenie wiosenne odczuwam dokładnie to samo ba nawet jestem w takiej samej sytuacji..
kluchaa.
12 kwietnia 2014, 11:21"Potrzebuję... zmian? Zmiany życia, otoczenia, zerwania ze stagnacją i tym, że czuję się tak cholernie do niczego. Nic nie umiem, w niczym nie jestem dobra, we wszystkim przeciętna. Ani ładna, ani szczupła, ani mądra, ani inteligentna, ani w ogóle. Brak mi pewności siebie, silnej woli, radości, uśmiechu. Wszystkiego w sumie. Gdzieś zgubiłam radosną Kamilę i nie wiem jak ją znowu odnaleźć." Haha jesteś mną ?:D Chciałabym Ci napisać, żebyś się nie przejmowała, ale nie napiszę Ci tak bo sama czuję to co Ty. Mam wielki poczucie winy, lata gimnazjalne i licealne mogłam spożytkować na naukę np. języków. A teraz co? Mam 21 lat, niektórzy moi rówieśnicy znają języki, a ja co? A ja nic i nic! Nawet talentu w żadnej dziedzinie nie posiadam... No może w traceniu czasu...
judipik
12 kwietnia 2014, 11:04Ostatnio mam podobnie :-( tylko ja jestem w innej sytuacji,bo mam męża i dzieci,ale odczucia i zachowanie mam bardzo zbliżone do Twoich.
amphetamine
12 kwietnia 2014, 10:17Domniemane oczekiwania ludzi mogą być strasznie dołujące. Piszę "domniemane" ponieważ na pewno 90% z tego sobie dopowiadasz, tłumaczysz reakcje innych na najgorszą z możliwych opcji, wydaje Ci się, że jeśli Ty czujesz się gorzej, to na pewno inni momentalnie też Cię tak postrzegają. To może być strasznie wyniszczające i demotywujące. Pewnie jeśli chodzi o naukę, odchudzanie i inne życiowe sprawy czujesz się nieszczęśliwa, dopóki nie nastanie ten "idealny dzień" kiedy dobijesz wymarzonej wagi, będzie piękna pogoda, nauka szybka i przyjemna, spotkasz faceta marzeń itp... Udowodniono naukowo, że za mało cieszymy się z samego faktu jakiejkolwiek poprawy, to ona powinna być motywacją, a nie mistyczny dzień, od którego wszystko będzie dobrze. Doceniaj trochę swoje starania. Zanim dojrzejesz do wspomnianego wyjazdu do pracy zacznij od drobnych zmian, na początek proponuję np zapisanie się do jakiegoś koła studenckiego, znalezienia na youtubie pozytywnego zestawu ćwiczeń (polecam wszystkie cardio połączone z tańcem!) i raz w tygodniu wyciągnięcie kogoś na wspólny spacer. Może masz inne pomysły? Nie zwlekaj, do lepszego działania też trzeba się przyzwyczaić i przekroczyć barierę własnego komfortu. Dasz radę, powodzenia :)
bella.17.
12 kwietnia 2014, 09:58Miewam podobnie. Chciałabym, żeby wszyscy byli ze mnie dumni, biorę na siebie za dużo,a później płaczę, że mi nie wyszło. Tymczasem stoję przed wyborem studiów i wiem, że zawiodę, bo nie chcę na nie iść. Ale wiem też, że to moja przyszłość. W takich chwilach myślę sobie - hej, przecież jesteś tylko człowiekiem. Czasem może coś nie wyjść. Głowa do góry, następnym razem będzie lepiej! Spisuję plan działania, porządkuję sobie wszystko i robię to, choćby nie wiem jak mi się nie chciało. Też się boję pracy, dorosłego życia w ogóle, ale kiedyś i tak mnie to czeka, to tylko kolejny etap. Jeśli nie wyjdzie - będę próbować dalej. Nie daj się mała, jesteś młoda, inteligentna, miła. Odważ się żyć. Korzystaj z tego życia, walcz o swoje szczęście, Powodzenia!
Vitaliowaladyy
12 kwietnia 2014, 08:07Uwierz w siebie! W doroslym życiu waga sie nie liczy! A jestes w takim stanie bo zatrzymałaś sie w pewnym punkcie i tkwisz w nim i tkwisz. Nie idz do stalej pracy,ale idz cos sobie dorób jako niania,lub na wykladanie towaru . Czlowiek od razu poznaje wieksza wartosć siebie jak ma swoje zarobione pieniadze. I poznasz nowych ludzi! Powodzenia
goraleczka20
11 kwietnia 2014, 16:36Kurcze kochana glowa do gory! Ja tez jestem bez lapka i z komorki ciezko mi ogarnac vitalie. Czytajac twoj wpis przypomnialo mi sie kilka watkow z mojego zycia i jedno co moge Ci doradzic to: NIE SPIESZ SIE do niczego na wszystko przyjdzie czas.. na prawde-przyspieszajac to i owo potem moze nie byc tak jak sie tego oczekiwalo. Takze glowa do gory,szczera rozmowa z bliskimi-ktorzy na pewno sa z Ciebie dumni! I uwierz w siebie bo jestes super osobka!!! Pozdrawiam:)
kinguska22
11 kwietnia 2014, 14:55Kamilo, ja mam nieraz tak samo, a mam niezłą prace, faceta....a nieraz dopada mnie taki dół że szlak by to wszystko ! ale to mija, trzeba sie cieszyć z tego co się ma jakim się jest i z każdego drobiazgu, masz tyle piękna i zalet w sobie!. A miłośc i te wszystkie " dorosłe " sprawy jeszcze do Ciebie przyjdą. Miłośc zapuka w najbardziej nieoczekiwanej chwili, zobaczysz, prawie zawsze tak jest :) Pamiętam jak ja skonczyłam szkołe średnią, na studia się nie dostałam pracy nie mogłam znaleźć to był koszmar myslałam ze sobie nie poradze, ale z czasem poszłam na studia zaoczne, za chwile zaproponowali mi staż, faceta w między czasie poznałam i wszystko zaczęło tętnić życiem :) trzymaj się bo jesteś fajna babka :) zobaczysz będzie lepiej!
vitalijczyka
11 kwietnia 2014, 14:50Kurcze, właśnie opisałaś moją obecną sytuację :D To chyba nawet podchodzi pod depresję...jestem tak zrezygnowana życiowo, brak mi silnej woli, ciągle odpuszczam i za wszystko obwiniam siebie. Jak tu się ogarnąć? *Ps. co do pracy, to masz coś na oku? Chodzi o jakąś pracę za granicą? Ja własnie szukam, szukam i nie mogę znaleźć...
agulina30
11 kwietnia 2014, 14:05będzie dobrze! weź się w garść! nie wiem, czy Cię pocieszę, ale ja w tym roku kończę 37 lat, mam męża /nomen omen wyszłam za mąż w wieku 21 lat - na studiach/, dwójkę dzieci, pracę, dom na głowie i czasem też nachodzą mnie myśli, że nie nadaję się do "dorosłego życia"... ale to są tylko chwile...