Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Szukam motywacji :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 13057
Komentarzy: 112
Założony: 28 stycznia 2012
Ostatni wpis: 17 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Zanthia

kobieta, 38 lat,

170 cm, 57.90 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

17 lipca 2017 , Skomentuj

A tu niespodzianka - nadal wisi mój stary pamiętnik :) Minęły 3 lata, a waga bez zmian. Co się działo w międzyczasie? Dużo, ale przede wszyskim na świecie pojawił się mój syn. Zmądrzałam i złapałam dużo większy dystans do różnych życiowych pierdół. 

Może sobie coś jeszcze popiszę. Przydałoby się trochę motywacji :) Sytuacja jest taka, że właśnie zaczynam ostatni kawałek urlopu rodzicielskiego - i warto byłoby się za siebie zabrać:

1. Moją naprawdę niezłą kondycję szlak trafił w pierwszych miesiącach z dzieckiem i ten stan trwa do dziś, chociąż z wagą nie ma dramatu.

2. Boże, jak ja się źle odżywiam :( ! Bo nie mam czasu... I co spacer z wózkiem, to lody, to czekoladowe kulki... A na śniadanie 4 kawy. Obiadu zazwyczaj brak (mojego, bo dziecku to już ugotuję...). Nie ma się czym chwalić.

3. Jest o co walczyć - od pażdziernika pełen powrót do pracy, poza tym pod koniec roku fajnie byłoby się postarać o następnego malucha, a co jak co, ale na ciążę trzeba mieć zdrowie i kondycję prawie jak Lewandowska ;) Wiem, co mówię - już raz się trzymałam tej zasady i dobrze na tym wyszłam (a raczej wyszliśmy - ja i moje 3,650kg szczęścia :)

24 lipca 2014 , Komentarze (3)

Nie myślę o diecie - staram się jej trzymać, a unikam kontemplowania jadłospisów i wchodzenia na wagę. Zupełnie jak poprzednio: pierwsze 2-3 dni czułam przypływ entuzjazmu, a obecnie wszystko mnie wkurza - i za duży tyłek i, że nie mogę jeść tyle ile bym chciała. Pewnie jeszcze z miesiąc takiej wiecznej frustracji, zanim zobaczę pierwsze efekt. Gdyby nie to, że się sobie nie podobam w wersji zaokrąglonej, jestem wtedy bardziej leniwa i aspołeczna - to byłabym taki pulpetem bez wyrzutów sumienia. Ale nie ma lekko.

22 lipca 2014 , Komentarze (5)

Czuję się jak po urlopie :) A miałam tylko trochę więcej wolnego czasu, który w te upalne dni przeznaczałam na nadrabianie zaległości w ulubionych serialach [Suits, Hannibal, Big Bang Theory i 3 sezony Girls ]  - do tego dwie dobre książki podróżnicze i świeżutki  tom Emily Giffin. Fajnie było, poleniuchowałam ile mogłam, ale teraz trzeba wrócić do rzeczywistości. Na dobry początek, jak nigdy - postanowiłam kupić trzy losy w totka - bo jest kumulacja i gość w kiosku był wyjątkowo fajny ;) A gdybym tak wygrała te 22 miliony? Próbowałam sobie zwizualizować taki bieg wydarzeń i chyba pierwszy raz w życiu zdałam sobie sprawę, że w tej chwili są rzeczy, które bardziej by mnie uszczęśliwiły niż taka góra pieniędzy :) Aż mi trudno w to uwierzyć, ale tak jest. PS. Co by nie było wieczorem - na pocieszenie wygrałam dzisiaj BigMilka.

20 lipca 2014 , Komentarze (2)

Ostatnie trzy tygodnie wymknęły mi się spod kontroli. Jadłam co chciałam, były jagodzianki, lody, coś do chrupania, dobre książki, trochę złapałam lenia, humorki bywały różne, było gorąco, luźne sukienki. Tak jakoś wyszło. Chyba nie żałuję. Niestety taki stan rzeczy nie może trwać wiecznie. Boję się wejść na wagę, nie ma co. Może za tydzień. Najgorsze, że chwilowo nie mam ciśnienia na odchudzanie. A powinnam. Na koniec sierpnia muszę być w formie, bo jedziemy na hm... coś w stylu potrójnego urlopu. 

Będę zaczynać od początku :) 

4 lipca 2014 , Komentarze (4)

Dół mnie dopadł :( Dieta zawalona. Dzisiaj już się z niego wygrzebuję. Dlaczego tak było? Drugi tydzień z rzędu codziennie wstawałam przed 5:30. Miałam wyjątkowo beznadziejny dojazd do pracy - drugi koniec miasta, a w autobusie sami dziwni ludzie... Do domu powrót dopiero wieczorem. I co na mnie czekało? Coraz bardziej pusta lodówka, zero wody do picia w butelkach, coraz bardziej brudne mieszkanie, piach z roweru w korytarzu. A M.? M. siedzi i a) gra w gry, b) jeździ na rowerze c) robi sobie jakieś śmierdzące żarcie typu bób lub makaron z serem pleśniowym. Do tego migrena. Po prostu złapałam mega w....wa.

1 lipca 2014 , Komentarze (5)

1. Zgubiłam 2,3kg. Wyobraźcie sobie teraz 9 kostek masła - właśnie tyle sobie poszło :) !

2. Rozkręciłam rower - czuję, że kondycja wróciła i nie zasapuję się na byle górce. No i jest sposób na aktywny relaks. A najfajniejsze - zaliczyłam 4 dniowy "sportowy" wyjazd i wróciłam zadowolona.

3. Widzę różnicę na mojej sylwetce - szczególnie po nogach - mniej ciastowate i smuklejsze. 

4. Mam więcej energii, łatwiej mi się wstaje rano i mniej narzekam :)

5. Mam mniejszy apetyt.

Pisałabym więcej, ale czas goni. Uważacie, że 2kg na miesiąc to mało? Sama nie wiem. Lepiej powoli, ale na dłużej :)

24 czerwca 2014 , Komentarze (4)

Prognozy pogody wróżyły nam 4 dni deszczu - było tak jak poniżej, tyle, że zimno.

Mam dużo do zrobienia w tym tygodniu, ale nie ma innej opcji. Chodzę jeszcze trochę na dyżury do poprzedniej pracy. Naskładało się. Najgorsze, że dziś nie miałam czasu na jedzenie skończyłam z paczką ciastek z automatu w biegu :(

Mąż niedawno kupił przez przypadek Danio Light waniliowe i muszę przyznać, że dawno nie widziałam takiego "uczciwego" lighta - po prostu odjęli mu cukier, nie dofaszerowali chemią - najzwyczajniej jest mało słodki. Inni producenci mogliby brać przykład.

Znalazłam ostatnio fajny przepis na zupę z kurek . Mam zamiar wypróbować, jak tylko w końcu wrócę do domu o ludzkiej godzinie.

PS. Mam czasem gorsze dni, chciałabym coś zjeść na pocieszenie, a potem pocieszenie pocieszenia i chociaż zdarza mi się 1700 zamiast 1500, waga czasem wkurza, bo stoi - to jak na razie daję radę, już niedługo minie 28 dni!

23 czerwca 2014 , Komentarze (4)

Wyjazd był super :) Mieliśmy wyjątkowe szczęście do nadmorskiej pogody - nie za ciepło, ale omijały nas deszcze, więc można było jeździć rowerem. Wycieczki codziennie po 3-4h :) Czyli dodatkowe 1000kcal spalone. A że trwa sezon na jagodzianki, kurki i ogólnie kuchnia w naszym ośrodku była jak marzenie (no i być nad morzem i nie chodzić na lody?!), do tego te wędzone rybki... - ta luka energetyczna została przeznaczona na przyjemności, a nie odchudzanie :) Ale jest ok, po powrocie waga bez zmian, a nogi wyglądają sto razy lepiej niż gdybym je zamęczała na dywanie Chodakowska (no, może nie aż tak ;) . W każdym razie wypoczynek był rewelacyjny i aż przykro wracać do pracy. Będą zdjęcia. Wkrótce :)

18 czerwca 2014 , Komentarze (4)

-1kg po kolejnych 10 dniach. Nareszcie są efekty :) Bardzo się cieszę, ostatni raz tyle ważyłam w zeszłym roku. Warto było się starać. Jutro jedziemy nad morze na rowery. :)

15 czerwca 2014 , Komentarze (4)

W temacie zajadania stresu doszłam dzisiaj do pięknego wniosku: gdybym miała w odpowiedzi na każde wyzwanie i schodek w życiu szukać pocieszenia w lodówce, to bym się chyba zażarła na śmierć. Gdyby to jeszcze skuteczne było, ale nie jest. Jak się chce coś trudnego rozwałkować, to trzeba przegnać lenia i zabierać się do pracy! Już się nie będę denerwować. Bardziej się nie da :) Tak to jest, jak się zachciało wywracać życie do góry nogami, zamiast zaszyć się na ciepłej posadce, najlepiej na macierzyńskim. 

A co z dietą? Dużo ruchu, ale wczoraj jedzeniowa porażka na całej linii, dlatego się nie ważyłam. Może jutro. Widzę, że lepiej wyglądam - również dzięki wyciągnięciu samoopalacza w mgiełce z Yves-Rocher, który uwielbiam :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.