W temacie zajadania stresu doszłam dzisiaj do pięknego wniosku: gdybym miała w odpowiedzi na każde wyzwanie i schodek w życiu szukać pocieszenia w lodówce, to bym się chyba zażarła na śmierć. Gdyby to jeszcze skuteczne było, ale nie jest. Jak się chce coś trudnego rozwałkować, to trzeba przegnać lenia i zabierać się do pracy! Już się nie będę denerwować. Bardziej się nie da :) Tak to jest, jak się zachciało wywracać życie do góry nogami, zamiast zaszyć się na ciepłej posadce, najlepiej na macierzyńskim.
A co z dietą? Dużo ruchu, ale wczoraj jedzeniowa porażka na całej linii, dlatego się nie ważyłam. Może jutro. Widzę, że lepiej wyglądam - również dzięki wyciągnięciu samoopalacza w mgiełce z Yves-Rocher, który uwielbiam :)
annna1978
15 czerwca 2014, 20:14to zależy co jest w lodówce;)
Caandyy
15 czerwca 2014, 18:54Szczęścia w lodówce nigdy nie znajdziesz :)