pierwszy dzień urlopu... wydarliśmy z Mizernej na Lubań,, 18 km , 4,5 godziny dreptania. Dało w kość podejście. W ramach uzupełniania energii przy takim wysiłku zaliczyłam dwa ciastka zbożowe, trochę czekolady, pół bułki z wędliną. Po 18.00 zjadłam obiad w zajeździe barszczyk z pasztecikiem i spasowałam, bo tak się tym objadłam, że zamówioną sałatkę z kurczakiem wzięłam na wynos. Więc chyba tragedii nie ma.
Gdybyś tam była, Pysiu. A może byłaś?