Cała wiecznosć od ostatniego wpisu. A dużo sie wydażyło.
Po upalnym lecie przechodzonym w kieckach z zaskoczeniem (obecnie już depresją) stwierdziłam że przybyło mi 5 kg - a że kiecki,to czuc nie było. Pożegnałam więc sukieneczki i usiłuję wbijać się w jeansy. Im ściślejsze i mniej wygodne, tym większa motywacja. Niestety przegrywam ze słodyczami. Udało mi się nie jeść ich 2 tygodnie. Wtedy schudłam. Kolejne tygodnie to jedynie i na szczęście utrzymanie wagi. Ale słodycze wróciły. Staram się zmobilizowac, ale dieta zeszła się w parze z koniecznością odstawienia antydepresantów, bo jak się okazało mimo zapewnien lekarza, kolidowały z hormonami. Teraz zmagam sie z syndromem odstawiennym. Ledwie sobie radzę z sobą, ale próbuję. Szczerze współczuję mojej rodzinie moich huśtawek. A sobie współczuję braku kontroli jezeli chodzi o słodycze. I co dzien powtarzam sobie że dam radę. ŻŻe od dzisiaj. I udaje się kilka dni, a później porażka. I tak w kółko.
Moje grupy, do których mnie tym razem wpisano są fatalne. Niska aktywność, to mało powiedziane. Ona jest zerowa. Też mam dzieci, też pracuję. Nie wiem, może szczęściary i szczęściarze mają wsparcie w najbliższych. Ja od 2 miesięcy mam ciche dni. Więc potrzebuję grupy, która żyje. Niestety jestem extrawertykiem i siłe czerpię z zewnątrz. Bardzo chciałabym to zmienić, żeby uniezależnić sie od fochów innych, ale nie wiem czy to możliwe.
Nie chcę polec i tym razem. Mam dwa wesela latem i wagę równą tej sprzed ostatniego porodu. Nigdy nie ważyłam więcej i na Boga nie chcę ważyć więcej. W dodatku, od kiedy przekroczyłam magiczne 65 kg nie czuje sie ze sobą dobrze. Nie mogę kupić normalnie spodni - walka z wiatrakami - niemal wszystkie w nogawkach za wąskie. A spodnie z kantem? Czy u was też ten kant układa się tak fatalnie, ze wasze nogi, mimo że i tak już nieproporcjonalne, zaczynają wyglądać karykaturalnie?
Próbowałam siebie polubić taką, bo zdecydowanie byłoby mi łatwiej - nastrój byłby lepszy. Ale nie potrafię. Byle okazja gdzie trzeba się ubrać i szlag mnie trafia. Co gorsza, przyplątała mi sie endometrioza - u mnie w pełni objawowa - ale nie wystarczająco, żeby pierwszy, drugi i trzeci lekarz sie poznał, więc na mój wygląd i samopoczucie ogromny wpływ mają tez hormony. Próbowałam innego leczenia, ale skutki uboczne były jeszcze gorsze, a na myśl o odstawieniu - w zasadzie od razu mogłabym sie rzucić z mostu, bo ból jest nie do zniesienia.
Jeżeli ktoś to przeczyta, proszę o kilka słów wsparcia, jakieś rady oparte na własnym doświadczeniu. W zasadzie cokolwiek.