Witajcie :)
Piszę tak późno, bo miałam zalatany dzień. I w sumie trochę niezdrowy z perspektywy diety niestety.
Zasnęłam o 4, bo oglądałam cały czas filmy w telefonie, o 5 obudził mnie tata by się pożegnać, ponieważ wyjeżdżał za granicę. Wstałam o 10 ledwo przytomna, posprzątałam kotu kuwetę, wyniosłam śmieci po czym pojechałam do kumpeli. Tam zdrowy obiadek, ryba robiona w folii z piekarnika oraz surówka z marchwi.
Wieczorem spotkanie z grupą znajomych w pubie. Popijałam wodę, bo byłam kierowcą. A potem podkusiło i wsunęłam frytki. Boże... to moja największa słabość. Nie czekolada, nie chipsy, nie pizza czy inne fastfoody ale właśnie frytki. Ech, wychodzi na to, że nie powinnam w ogóle z domu wychodzić, skoro mam taką słabą wolę. Ale jestem tak towarzyskim stworzeniem i lubię być wśród znajomych, że siedząc w domu złapię tylko doła. :<
Dzień jednak zaliczam do udanych, choć wieczorem upewniłam się w fakcie, że moja najbliższa przyjaciółka (już ex) okazała się fałszywą, pustą panią lekkich obyczajów. Wcześniej starałam się utrzymać kontakt, jednak teraz dam sobie spokój, brzydzę się takimi ludźmi.