W piątek była piękna pogoda i myślałam tylko, że zaczynam weekend, że odpocznę i będę robiła to na co będę miała ochotę. Przyjechałam po pracy mąż obiadek na stół, zjadłam i pytam męża co robimy, a on przecież chciałaś iść na spacer. No tak mówię, ale może pojechalibyśmy na działkę, chociaż zobaczyć, a poza tym to chciałam obejrzeć festiwal... Więc mąż mówi ubieraj się i idziemy. Chodziliśmy po parku, zbieraliśmy konwalie, gadaliśmy o głupotach, potem chwila na działce i do domu. Plan na sobotę? ODPOCZYNEK!!! Wstałam rano kilka minut po 7 i myślę co tu robić... Spać??? Szkoda słońca więc idę na kije. Mam taką trasę do której muszę troszkę podjechać autem. Jestem na około 2-2,5 km o tej porze niewielu rowerzystów, biegaczy, kijkarzy, cisza, spokój i nagle myślę czy ja zamknęłam auto??? No tak przecież zawsze robię!!! Ale coś mi nie daje spokoju, patrzę do saszetki, a tam nie ma kluczy... Panika, kurcze gdzie one są?????? Więc wracam się do auta, najpierw szybkim krokiem, a potem już biegiem. Ja rusałka ponad 80 kg, :) biegnę, ciśnienie mi się podnosi, bolą mnie kolana i mięśnie, o których istnieniu nie wiedziałam, zadyszka, że dramat. Oczami wyobraźni już widzę, że nie ma mojego autka. Ta odległość dla nie to jak maraton, jak zdobywanie najwyższych górskich szczytów. Już go widzę więc jest: stoi i czeka na mnie grzecznie, tam gdzie go postawiłam. Ale gdzie kluczyki? Dobiegam do niego, zawał murowany, rozglądam się dookoła ale kluczyków nie widze, patrzę przez szybę do środka kluczyków też nie widzę , otwieram drzwi nie ma! Zaraz, zaraz, przecież chowałam bluzę do bagażnika, jak wyciągałam kije. Otwieram bagażnik, a one leżą pod bluzą i czekają na mnie!!! Wróciłam na trasę i zrobiłam kółeczko, potem na zakupy i do domu na śniadanie. Siedzę na tarasie pije kawkę i myślę co dalej: męża i młodszego synka nie ma, starszy śpi , a potem pewni gdzieś pójdzie więc myślę pojadę na działkę i cos tam zrobię, ale nie dużo. Więc najpierw oplewulam czosnek, potem cebule, potem drugą grządkę cebuli, wyplewilam koło kwiatków na przyjechał mój mąż przywiózł mi wodę bo przecież który pomysłami , że jak jest gorąco to może chce się pić? Przecież nie ja!! Posadziłam w szklarni ogórki i po 17 pojechałam do domu. Mąż nastawił grila, zjedliśmy poszłam się wykąpać i była 20. Byłam zmęczona, wszystko mnie bali i nie mogłam wstać z fotela. Rozpłakałam się z bezsilności i wtedy mąż na mnie nakrzyczał, za ja się zacharowywuje inni mają to gdzieś (tata i brat). Wiem, że ma rację!! Ale nie miałam nawet siły, aby mu odpowiedzieć. Ale pomagał mi wstawać z fotela, jak chciałam itp.... czy pomógł mi iść do sypialni. Niedziela z jednej strony spokojna, ale Dzień Matki nie jest dla mnie zbyt wesołym dniem: z jednej stronie fajnie bo wiadomo dzieci pamiętają, ale nie ma już mojej Mamy więc jest mi smutno. Wiecie pojechałam wczoraj do kościoła z dziećmi i po raz pierwszy miałam taką sytuację, ksiądz na kazaniu mówił właśnie o mamach o trudach macierzyństwa i naszej wdzięczności ito. Na koniec przeczytał wiersz i patrze na ludzi, a tam lecą im łzy po policzkach, dyskretnie ocierają łzy... Po zakończeniu kazania nikt nie wstał, była cisza absolutna.... Reszta niedzieli spokojną, a od dzisiaj znowu się zaczyna walka ze zbędnym balastem, kołem ratunkowym, oponką itp. czyli moimi zbędnymi kilogramami. A jak Wam minął weekend? Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
aska1277
27 maja 2019, 19:09Mój weekend hmmm ciężki w sumie :( Nie umiem ruszyc z kopyta na nowo do walki o lepszą siebie :(
dorotamala02
27 maja 2019, 12:45Bo jak człowieka wciągnie ta działka to już nie odpuści.Współczuję bólu ale pomyśl ile dzięki temu spaliłaś kalorii.Miłego tygodnia:)))
wojtekewa
27 maja 2019, 13:10Wiesz jakiś mnie to nie pociesza... Myślę , że dzisiaj muszę poplewic w marchewce, trzeba podwiązać piwonie...
tibitha
27 maja 2019, 12:07Mi bardzo pracowicie w ogrodzie. ☺️
wojtekewa
27 maja 2019, 12:26Kochana to tak ja mnie dzisiaj nie mogę wyprostować palców u dłoni :)
tibitha
27 maja 2019, 12:42Mnie o dziwo nic nie boli, chociaż wczoraj raczej też nie odpoczywałam (rower i chodzenie). Jedynie ręce mam podrapane jakbym się biła z kotem. ☺️
wojtekewa
27 maja 2019, 13:11Ja dla pocieszenia siebie pomalowałam paznokcie na czerwono, aby...nie czuć bólu :)
tibitha
27 maja 2019, 14:04Każdy sposób jest dobry. ☺️